sobota, 15 listopada 2014

Furous prompt - Pierwsze spotkanie.



Leżałam brzuchem na łóżku, a przed sobą miałam laptopa. Przeglądałam tumblr’a, twittera oraz inne strony społecznościowe, dodatkowo odpisywałam znajomym ze starej szkoły w Stanach. Kręciłam rozbawiona głową, gdy Hannah napisała mi, że poznała jakiegoś nowego chłopaka i już wiąże z nim dalszą przyszłość. Zawsze miała powodzenie u płci przeciwnej. Faceci do niej lgnęli jak ćmy do światła. Choć łatwo ją to tego przypodobać. Blond długie włosy i oszałamiający rozświetlający twarz uśmiech. Nie powiem sama nie jestem brzydka, bo na moje piwne oczy poleciało wiele chłopaków. Odsyłałam ich bo miałam chłopaka. Mam nadzieje, że więcej nie poznam żadnego podobnego frajera.
Może powinnam wyjść na dwór i tam poznać nowych znajomych? Przeprowadziłam się do Doncaster i nikogo nie znam. Wyjrzałam przez okno dostrzegając nawet przyjemną pogodę. Słonko przyjemnie świeciło, rozpromieniając okolicę. Przegryzłam wargę zastanawiając się co ze sobą zrobić. Nikt mi już nie odpisywał i przejrzałam już chyba z miliony obrazków. Dobrty nie d ruszymy ten tyłek. Zamknęłam klapę laptopa i podbierając się na ramionach podniosłam się z łóżka, następnie podchodząc do szafy, by wyciągnąć z niej jakieś ciuszki i przebrać się z tego rozciągnięto dresu. Wyciągnęłam wytarte spodnie jeansowe, biały top kończący się nad pępkiem i koszulę w kratę. Cały zestaw wzięłam do łazienki. Położyłam go na pralce następnie przyglądając się w lustrze. Wyglądałam znośnie. Włosy rozpuszczę oraz lekko pomaluje. Szybko przebrałam się w uszykowane ciuchy koszulę jednak zawiązując w pasie. Lubię zawsze się bawić rękawami, kiedy spaceruję. Przyglądając się w lustrze, poprawiłam top, gdzie mi się lekko podwinął. Zdjęłam gumkę z włosów, następnie chwytając szczotkę i rozczesując długie brązowe włosy.
Gdy byłam już gotowa, schodziłam ze schodów na dół, sprawdzając co miałam w torebce. Gdy po raz enty znalazłam swój telefon, portfel, mp4 oraz inne bajer, które lubię ze sobą nosić stwierdziłam że jest wszystko. Na stopy więc wcisnęłam białe trampki. Wzięłam klucze z komody wychodząc z domu. Gdy wyszłam słonko przywitało mnie swoimi promyczkami, więc mocniej zacisnęłam okulary na nosie i zakluczyłam dom. Zeszłam z werandy, gdy usłyszałam głośne śmiechy dzieci oraz rozmowy starszych. Sąsiad obok zorganizował mini park wodny dla swoich pociech. Mini, czyli – zraszacze do trawy oraz niewielki basen do pływania. Jednak maluchy i tak świetnie się bawiły biegając między lecące w górę strumieni. Gdy mnie zauważyli zawołali radośnie moje imię, a ja im jedynie pomachałam śmiejąc się jak wskakiwali do basenu. Wyciągnęłam mp4 ze słuchawkami, by włączyć swoje ulubione piosenki. Gdy pierwsze nuty rozbrzmiały w słuchawkach wtedy zastanowiłam się gdzie iść. Rozglądając się dookoła pomyślałam, że wybiorę się najpierw na boisko, może jacyś chłopacy tam grają. Nie zastanawiając się ani trochę ruszyłam w tamtą stronę poprawiając torebkę na ramieniu oraz nucąc pod nosem …..
Stanęłam przy trybunach dostrzegając kilkunastu chłopaków grających w piłkę nożną. Biegali w krótkich szorkach i koszulkach, a nawet zdarzyli się tacy bez. Bez oporów przyglądałam się umięśnionym sylwetką. Całkiem nieźli są, przez co przegryzłam wargę, gdy parę metrów ode mnie jakiś blondyn przyjął piłkę, następnie wybijając ją w stronę swojego przyjaciela, który krzyczał, że ma podać. Chwilę jeszcze ich poobserwowałam, ale nie chcąc już przeszkadzać udałam się w stronę parku. Wsadziłam dłonie w kieszenie idąc przed siebie i zastanawiając się, czy od września moje życie się zmieni, czy wręcz przeciwnie. Chyba zmieni, co nie? Nowa szkoła, nowe znajomości, inne nauczanie. Czy dam radę? Mam nadzieje, że tak. Tak bardzo starałam się by dostać się tutaj na studia i mam nadzieję, że moja przeprowadzka nie poszła na marne. Jak nie będę musiała szukać pracy. Jednak nie ma co myśleć tak w przyszłość. Ważne jest teraz i tu.
Słoneczko przyjemnie grzało, ale delikatny wiaterek chłodził rozgrzane ciała. Gdy weszłam do parku, poczułam przyjemny chłód pod gałęziami drzew. Cała drużka, była pokryta ich cieniem, więc z przyjemnością się spacerowało i przyglądało ludziom tu przesiadującym. Dwóch starszych panów siedziało na ławce bardzo głośno o czymś dyskutując, a nawet się śmiejąc. Trochę dalej wokół jeziora leżała para na trawie. Ona z głową na jego brzuch wpatrzona była w niebieskie sklepienie, a on skupiony był na jego palcach bawiących się kosmykiem jej blond włosów. Na ten obraz ścisnęło mnie w  gardle i z oczu chciał się wydostać przezroczysty płyn. Jednak szybko spuściłam wzrok i szłam dalej, ignorując wszelakie myśli o moim byłym. Kochał- śmieszne. Szkoda, że nie potrafił pokazać temu innym, tylko wiecznie musieliśmy się ukrywać. Na początku było to ekscytujące, coś zakazanego, ale z czasem… Czar prysł. Czy znów pokocham? Jak znajdę takiego odpowiedniego, to oczywiście, że tak.
Doszłam do fontanny, gdzie wokół niej biegały dzieci. Podeszłam do wolnej ławki, kładąc torebkę na ławce, gdy nagle zostałam szturchnięta. Usłyszałam pisk innej dziewczyny oraz szum fruwających karteczek. Szybko się odwróciłam. Dostrzegając jak cała makulatura rozsypała się na drużce, a blondynka próbuje je szybko pozbierać. Nie czekałam ani chwili pomagając jej. Gdy skończyłyśmy wstałyśmy na równe nogi, a ja oddałam jej karki ze szkicami samochodów oraz dziwnych znaków, wzorów i tym podobnych. Były świetne i nie mogłam oderwać wzroku. Przeprosiła mnie za to, że nie uważała jak idzie oraz podziękowała za pomoc. Uśmiechnęłam się do niej, a ona oddaliła się znikając po chwili za fontanną. Usiadłam więc na ławce, podkurczając nogi do siebie siadając po turecku. Z torebki wyciągnęłam telefon, przeglądając wiadomości od znajomych, zaniepokojonej mamy oraz irytującego brata.
Przesiedziałam w parku spory czas rozglądając się po twarzach innych. Przez okulary przeciwsłoneczne mogłam ze spokojem ich oglądać, bez wnikania w konflikty. Wyszłam stamtąd, gdy poczułam się trochę głodna. Szybko udałam się do najbliższego sklepu. Przeglądałam półki wkładając do koszyka produktu, które przydadzą mi się jeszcze na kolację oraz jutro na obiad. Przeglądałam pudełka z musli, gdy za mną usłyszałam rozmowę dwóch chłopaków.
-Idziesz dziś do Faith? –spytał jeden z dość przyjemnym głosem.
-Taa. Chodź do alejki ze słodyczami.
Odwróciłam głowę w ich stronę widząc jedynie ich plecy. Byli dość wysocy, ale to dla mnie normalka, bo jestem dość niska. Krasnal ze mnie, ale podobno faceci to lubią.
Wrzuciłam pudełko z płatkami do koszyka i udałam się w stronę kasy. Kasjerka skasowała moje produkty i włożyła do siatki. Zapłaciłam za nie, biorąc do ręki reklamówkę. Minęłam kogoś i ruszyłam do domu.

______________________________________________
Alex

Minęła mnie jakaś niska brunetka, poprawiająca w dłoniach siatkę. Przyjrzałam się jej jak wychodzi ze sklepu, konkretniej zaglądając na jej dość ładny tyłeczek. Uśmiechnąłem się lekko, obserwując ją, aż nie znikła. Nie mogła być to dziewczyna stąd. Znam tu każdą, ale jej nie kojarzę. Musiała się wprowadzić, albo przyjechać do kogoś.
-Na kogo się tak ślinisz? – skierowałem wzrok na swojego kumpla, który chowa do kieszeni portfel, a w drugiej ręce trzyma siatkę z naszymi zakupami.
Dostałem ją do ręki, więc od razu szukałem swojego ulubionego batonika.
-Mamy chyba nową laskę w mieście. – chwyciłem batona. Gdy wyszliśmy ze sklepu, zerknąłem w stronę gdzie skręciła dziewczyna, ale nigdzie jej nie spostrzegłem. Szkoda, bo z chęcią obejrzał bym jej tyłeczek jeszcze raz. – Takiego tyłeczka jeszcze tu nie widziałem. - powiedziałem do siebie patrząc w dal mając nadzieje, że jeszcze się pokaże.
Z chęcią przywołałem obraz z przed paru minut niskiej dziewczyny o długich ciemnych włosach, które podskakiwały delikatnie w rytm jej kroków.
Podeszliśmy do Jeep’a i wsiedliśmy do niego, zacząłem jeść batonika, odkładając siatkę na tylne siedzenie.
-Lepszy od  mojego? –spytał Louis.
Spojrzałem na niego unoszą brew. Myślałem, że mnie nie słyszał, ale jednak się myliłem. Brunet zawsze miał mniemanie, że ma najlepszy tyłek w całym Doncaster. Przewróciłem oczami i spojrzałem na ulicę przed de mną.
-Wybacz, nie przyglądałem się twojemu tyłkowi. Zostawię to dziewczyną. – prychnąłem.

Wieczorem usiadłem w swoim pokoju przed laptopem chcąc obejrzeć sobie jakiś film. Nie miałem dosłownie pomysłu więc myślałem, że się kogoś spytam o radę. Może coś nowego obejrzę, a nie ciągle te same filmy o wyścigach. To mam na poziomie dziennym, więc chciałbym coś nowego. Jednak najpierw przejrzałem kilka stron społecznościowych.

@AriaMontgomery : Nuuuuudy.

Zmarszczyłem brwi, widząc ten profil na TT po raz pierwszy. Przyjrzałem się profilowi dziewczyny wyczytując z niego wszystkie dane. 

@AlexStryder: @AriaMontgomery Taka ślicznotka i się nudzi? To grzech.

Wysłałem i zaczynałem szukać jakiegoś ciekawego filmu, na który będę miał ochotę obejrzeć. Spory wybór, ale większość już widziałem. Ten widziałem, ten też i ten… Tego na pewno nie obejrzę, bo to dla bab. Usłyszałem, gdy dostałem powiadomienie.

@AriaMontgomery: @AlexStryder No widzisz, tak bywa. Co robisz?

Uśmiechnąłem się lekko, biorąc się szybko za odpisywanie.

@AlexStryder: @AriaMontgomery Szukam jakiegoś ciekawego filmu do obejrzenia. Polecasz coś? x

@AriaMontgomery: @AlexStryder Mogłabym coś polecić, ale nie wiem jakie filmy preferujesz.

@AlexStryder: @AriaMontgomery Otwarty jestem na propozycje

….

___________________________________________
Aria

Szłam ulicą kierując się w stronę przystanku autobusowego, który podrzuci mnie nad basen otwarty po drugiej stronie miasta. Poprawiłam dość ciężką torbę na ramieniu rozglądając się na pasach i przechodząc na chodnik. Usłyszałam nagle piski opon i warkot kilku silników. Odwróciłam głowę dostrzegając jak czerwono czarny już dawno wyjechał naprzód, a żółto czarny zakręcał przy mnie. Poczułam jakby świat nagle zwolnił. Przyglądałam się jak tył auta zarzuciło, ale kierowca panował nad nim pokonując zakręt ładnym ślizgiem. Podziwiałam pracę opon oraz jak karoseria błyszczy w promieniach słońca. Jednak długo nie nacieszyłam się tym widokiem, gdy samochód z zwrotną prędkością próbował dogonić tamtego, znikając za następnym zakrętem. Doszłam do przystanku napotykając nie komfortową rozmowę dwóch starszych pań.
-Znów jeżdżą jak piraci. – zaczęła pierwsza, a ja sprawdziłam na rozkładzie o której będzie następny autobus.
Jęknęłam kiedy dotarło do mnie, że muszę czekać 10 minut. Szkoda, że tamten w żółto czarnym samochodzie się nie zatrzymał.  Była bym tam w 5 sekund, a może i krócej. Zajmą mi najlepsze miejsca- jęknęłam wewnętrznie. Przeczesałam palcami włosy, zgarniając je tyłu i zajęłam miejsce na wolnej ławeczce.
-Nie dość, że na ulicach to jeszcze nielegalnie po nocach hałasują. – marudziła druga, która w fioletowej spódniczce trzymała w ręce siatkę materiałową wypełnioną po brzegi warzywami.
Zaciekawiona spojrzałam na nie tylko przez chwilę, ale szybko spuściłam głowę, patrząc na swoje trampki. Nie legalne wyścigi? Och, coś się jednak dzieje w tym miasteczku. Ciekawe jak wygląda taki wyścig z bliska. Tak samo jak ukazali to w tej serii ‘Szybkich i Wściekłych’, czy jednak to jest zbyt przesadzone? W filmach są zawsze przystojni faceci i dziewczyny ubrane strasznie skąpo. Nie zacznę oczywiście tak chodzić. Co to, to nie! Nie znoszę świecić tyłkiem lub cyckami przed innymi. Wole je schować dla siebie lub dla kogoś wyjątkowego. Przegryzłam wargę i wsłuchiwałam się dalej.
-Jak temu brunetowi było? –spytała, próbując sobie przypomnieć jak nazywał się chłopak.
-Wnuczek mówił, że nazywają go Furious. –uniosłam brew.
Przy takim przydomku, lepiej trzymać się z daleka jednak. To i tak nie mój świat. Co ja taka drobna i skromna dziewczyna miałaby tam robić? Czuła bym się tam nie pewnie i zagubiona.
Spojrzałam w prawo dostrzegając jadący autobus. Podniosłam się i wyszłam parę kroków przyglądając się jak zwalnia, parkując przed de mną. Drzwi się otwarły, więc wsiadłam i znalazłam wolne miejsce przy oknie. W mojej kieszeni zabrzmiał dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam aparat i odczytałam wiadomość.

Od Alex: Co tam, śliczna?

Zachichotałam widząc tą treść od chłopaka, którym piszę od paru dni. Wydaje się miły, ale jak na razie zdradził mi ile ma lat. Dość przyjemnie się z nim pisze i poprawia mi humor, kiedy siedzę sama w domu.
Do Alex: Jadę na basen.

Od Alex: Chciałbym Cię zobaczyć w bikini.

Pokręciłam rozbawiona głową i przyjrzałam się zmieniającemu krajobrazowi za szybą.

Siedziałam w salonie z laptopem na kolanach. Po dzisiejszym basenie czuję się zmęczona, ale i w dobrym humorze. Po przyjemnym pływaniu czułam się odprężona, a po wypadku pewnego chłopaka rozbawiona do teraz. Chciałam przepłynąć całą długość basenu. Gdy byłam już na końcu dostrzegłam, że ktoś biegnie w stronę basenu chcąc skoczyć na bombę. Nie zauważając mnie odbił się od brzegu. Dopiero w ostatniej chwili odpłynęłam na bok, a szatyn starał się zmienić kierunek. Na szczęście uniknęliśmy zderzenia. Gdy się wynurzył i otarł twarz z wody przepraszał mnie, że wcześniej mnie nie zauważył. Do teraz wspominam jego spanikowaną twarz.

Od @AlexStryder: Może kiedyś się spotkamy?

Alex w końcu zdradził mi gdzie mieszka. W tym samym mieście co ja. To chyba jest jakiś cud lub zbieg okoliczności. Nie wiem. Był tak blisko, ale nie byłam pewna co do tego spotkania. Co jeśli podaje się za kogoś kim nie jest? Szczerzę się boję.
Usłyszałam nagle dźwięki jakby ktoś próbował się dostać do mojego domu przez okno. Zmarszczyłam brwi myśląc, że to pewnie kot sąsiadów usiadł na parapecie i puka w okno głową. Jednak kiedy podeszłam do niego dostrzegłam ludzką sylwetkę starającą się otworzyć okno. Zasłoniłam dłonią usta cicho piszcząc przestraszona i opadłam na ziemię zanim włamywać mnie dostrzegł. Co robić, co robić? Byłam przerażona, a moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Widziałam już jak on dostaje się do domu poprzez wybicie szyby, a kiedy wejdzie dostrzegając mnie zastrzeli, albo zasztyletuje. Oddech mi przyspieszył, serce podwoiło swą prędkość, a klatka piersiowa opadała i podnosiła się w zawrotnym tempie. Gdy usłyszałam jak coś walnęło w szybę nie zbijając ją, ale pojawiły się pęknięcia. Jeszcze jeden raz i wejdzie tu. Podniosłam się na nogi podbiegając do stolika, gdzie leżał telefon. Chwyciłam go wybierając pierwszy lepszy numer.
-Aria?
Zamurowało mnie na dźwięk głosu chłopaka. Jakbym go gdzieś słyszała, więc spojrzałam na wyświetlacz i dostrzegłam imię: Alex. Wtedy rozległ się dźwięk tłuczonego szkła. Krzyknęłam przeraźliwie. Chowając się szybko pod schodami.
-Aria, co się tam dzieje? – zaczął przerażony.
-Alex, ktoś się próbuję włamać do domu. – starałam się zapanować nad szlochem.
-Zaraz będę! –usłyszałam jak krzyczy do słuchawki, oraz tupot kroków w słuchawce. – Mów co się dzie.. –połączenie przerwało.
-Alex? – spojrzałam przerażona na ekranik dostrzegając czarny ekran. Żadne guziki nie działały.
Akurat musiał się teraz rozładować?! Byłam przerażona. Już wolałam słyszeć jego głos, który w jakimś dziwnym sposobem mnie uspakajał. Co jeśli nie zdąży? Nadal było słychać jak tłucze się gdzieś szkło, a ja przeraźliwie wręcz szlochałam kryjąc się pod schodami. Ręce mi się trzęsły i nie potrafiłam zapanować nad myślami mojego końca. Zakryłam dłońmi uszy chcąc zagłuszyć te przeraźliwe dźwięki, gdy dobiegł do mnie znajomy pisk opon. Przez chwilę było cicho. Zero tłuczonego szkła, a jedynie mój ciężki oddech i przyspieszone bicie serca. Gdy rozległo się donośne pukanie w drzwi przestraszyłam się kuląc znów w kącie.
-Aria, jesteś tam?
Czy to on?
Podniosłam się i po cichutku podeszłam na palcach trzęsąc się w strachu.
-Alex? 
-Tak, to ja. – gdy to powiedział wyjrzałam przez judasza przyglądając się chłopakowi.
Wyglądał podobnie jak na ikonce, więc szybko otwarłam drzwi, wtedy chłopak wszedł do domu. Przyglądałam się jak zamyka drzwi, pytając się jak się czuję i czy jestem cała. Nie potrafiłam odpowiedzieć będąc onieśmielona jego niebieskimi oczami, które ukazywały zmartwienie, a blond końcówki miał roztrzepane jakby dopiero co wstał z łóżka. Nie mogłam jednak oderwać od niego wzroku, był przystojny i to bardzo. Czarna koszulka idealnie na nim leżała uwydatniając mięśnie na ramionach. Jeansowe spodnie ukazywały długie spodnie, a na stopach białe supry. Serce znów zaczęło mi bić z podwójną siłą, ale nie ze strachu. Czyżbym się zakochała od pierwszego wejrzenia? Czy to możliwe?
-Wszystko gra? - podniosłam wzrok znów na jego oczy, czując jak nogi robią mi się z waty.
Bez słowa rzuciłam się w jego objęcia cały czas się trzęsąc i szlochać. Jego dłoń delikatnie jeździła po moich plecach, przez co czułam jak pojawia mi się gęsia skórka. Dzięki Bogu miałam na sobie bluzę i nie mógł tego zauważyć. Cichy szept działał uspokajająco w nie możliwy sposób. To jak na mnie działał był nie do wyobrażenia. Wystarczyło jedno słowo, a ja już byłam spokojniejsza. Jeden dotyk, a bym była rozpalona. Jedno spojrzenie bym się zakochała.
Podniosłam głowę, kiedy kolejny raz próbował się ode mnie czegoś dowiedzieć.
-Dziękuje. - szepnęłam z wdzięcznością obserwując jego oczy, które przyglądały mi się uważnie.
Jego usta wygięły się ku górze, a mi przez myśl przeszło jak całują. Musiałam się w nie wpatrywać dość długo, bo po chwili uśmiechnął się szerzej i pochylił się w moją stronę. Wtedy się ocknęłam i przyglądałam jego poczynaniom. Pocałuje mnie?
-Jak chcesz mogę zostać byś czuła się bezpieczniej. - szepnął w moje usta czując jak jego delikatnie je muskały, a jego oczy uważnie przyglądały się moim.
Wzdrygnęłam się na prąd, który przeszył całe moje ciało. Cholera chce więcej. W oczach widziałam ten płomyk, który zabłysnął mu, stając się bardziej niebieskie mimo słabego oświetlenia. Anioł? Do nozdrzy doszedł mi zapach jego perfum. Działały jak magnez.
Nie potrafiłam nic powiedzieć jedynie wiedziałam, że ma zostać, bo nadal się bałam zostać sama. Kiwnęłam głową na tak, a on odsunął się na krok do tyłu, a ja poczułam chłód z powodu braku jego bliskości. Jednak po chwili zaproponował coś do picia, wiec położył dłoń na moich plecach i poszedł za mną do kuchni. Kazał mi usiąść, a on przez dłuższą chwilę ogarniał gdzie trzymam kubki i herbatę. Dopiero teraz dostrzegłam, że nadal się trzęsłam ze strachu. Zacisnęłam dłoń w dłoni i spojrzałam na chłopaka krzątającego się po kuchni. Zmrużyłam oczy ilustrując jego sylwetkę. Nagle poczułam dziwne DEJA VU. Ja już go widziałam. W sklepie z jego znajomym. Spojrzałam przez okno, które jest obok mnie i spostrzegłam czarno-żółty samochód.
-To ty. - szepnęłam i spojrzeliśmy na siebie jednocześnie. Przyglądał mi się uważnie nie wiedząc o co mi chodzi. - To ty mijałeś mnie dziś rano nie daleko przystanku autobusowego. - wskazałam za okno na jego auto.
Zerknął w tamtą stronę i lekko się uśmiechnął, aż zaparło mi dech w piersi. Jebana chodząca perfekcja.
-To był przypadek, nie sądziłem, że mieszkasz w tej części miasta. Często tu z Louis'em jeździmy, by wkurzyć te babcie, które siedzą na tym przystanku. - z uśmiechem podszedł do mnie podając mi  kubek z ciepłą herbatą.
Wzięłam go w dłonie i od razu odłożyłam na stół czując znów przerażenie.
-Furious'a? -spytałam drżącym głosem, na co kiwnął głowa popijając ciepłego napoju.
Cholera, siedzę na przeciwko przyjaciela największego zbrodniarza w całym Doncaster. Znów zaczęłam się trząść ze strachu nie wiedząc co myśląc o blondynie. Może to całe zajście było jedynie upozorowane by mnie wystraszyć, a on z tego skorzystał. Oddech znów mi przyspieszył, co chyba nie umknęło jego uwadze. Spuściłam głowę patrząc na swoje dłonie. Nagle poczułam jego dłonie na moich biodrach. Aż pisnęłam zaciskając dłoń na uszku kubka.
-Chyba się nie boisz. - stwierdził, a jego usta muskały lekko płatek mojego ucha.
Znów czułam ten piekielny prąd. Nie, nie mogę się zakochać w bandycie. Przełknęłam ślinę, chcąc dodać sobie odwagi i jakoś mu się postawić, ale nie potrafiłam. Byłam sparaliżowana jego dotykiem i w szoku po zdarzeniu zbicia szyby i włamywacza.
-Spokojnie nic Ci nie zrobię.
-Skąd mam mieć pewność.
-Szkoda takiego anioła jak ty. - jego usta nagle musnęły mój policzek.


______________________
I jak się podobało? Tak ja to widzę ich pierwsze spotkanie. Romantycznie? Według mnie tak. #Arex jest słodkie!!

Ostatnio ciężko było mi dokończyć tego promta, ale zdarzenie z dzisiejszego dnia dało mi kopa w dupę. Pod wpływem emocji skończyłam go. Wiem, że to czytasz. Ten prompt opisuje nasz początek do którego z chęcią wracam. Pamiętam jak poznałam twoje prawdziwe imię oraz po tym jak starałam się za wszelką cenę cię poznać. Potem to spotkanie na twoim meczu. Zamiast patrzeć na mecz obserwowałam jedynie Ciebie ciesząc się, że Cię w końcu poznałam oraz podziwiałam Cie z uśmiechem kiedy weszłaś na boisko. Nie chce Cię stracić, bo jesteś dla mnie ważna. Naprawdę ważna! Nikt jak ty nie powodował uśmiechu z tego jak drażniłaś Alex'a. Kocham Cię i kochać będę bez względu na twoją decyzję. ♥ Tylko i wyłącznie twoja Moni ♥

piątek, 17 października 2014

Bez zobowiązań... part 4

Blue i Styles na hotelowym basenie.
Wow! To trwa naprawdę długo. Oboje są właśnie w jednym z lepszych hoteli w LA. Przypadek? My tak nie sądzimy, mimo iż przez pierwsze dni bawili się osobno. Muzyk z przyjaciółmi w klubach, a projektantka na zakupach z żoną Fransico Lachowski. Modowe gazety i blogi ostatnio huczały od wtorkowego wyjścia Blue. Przechodziła po Beverly Hils oraz Roden Drive w nowej sukni z kolekcji Matthew’a Williamson’a. Długa do ziemi charakterystycznym ornamentem. Wyglądała w niej zjawiskowo, bez dwóch zdań. Nic dziwnego, że Styles nadal próbuje o jej względy. Zawzięty jest. Jednak dziewczyna odrzuca zaloty i stara się dalej być wolna oraz nie zależna. Podobno praca jest dla niej znacznie ważniejsza niż związki. Ciekawe jak ta teza długo się utrzyma.
Ich drogi  zeszły się dopiero w środę na hotelowym basenie. Brunet ratował dziewczynę z opresji. DOSŁOWNIE! Moni została wrzucona do basenu przez jednego z zalotników, mimo próśb i krzyków, że nie potrafi pływać. Przez chwilę było strasznie, dopóki nie pojawił się Styles i uratował ją. Romantyczne, co nie? W galerii znajdziecie zdjęcia jakie udało nam się zdobyć z tego zdarzenia.
Słodka z nich para.
Jak sądzicie długo będzie się ciągła ta gra, czy może w najbliższym czasie poinformujemy was o oficjalnym zejściu?

Po długim treningu w hotelowej siłowni, poszedłem się odświeżyć i przebrać. Przez noc nie mogłem przestać myśleć wczorajszej rozmowie z barmanką. Nawet nie wiecie ile osób stoczyło się w tej branży z powodu stresu, by wytrzymać presje sięgają po różne świństwa. Nie chce by ona tak skończyła. Taki talent nie może się zmarnować.
Chowając głowę pod kaptur bluzy oraz wychodząc z siłowni, usłyszałem muzykę. Rozejrzałem się, dostrzegając uchylone drzwi do salki z lustrami. Pomyślałem, że może grupa taneczna właśnie ma zajęcia, więc bez większego zainteresowania poszedłem dalej. Jednak gdy kątem oka zauważyłem tylko jedną osobę, momentalnie się zatrzymałem spoglądając przez szparę. Znana mi bardzo dobrze zgrabna sylwetka poruszała się w rytm muzyki. Bardzo dynamicznie i wręcz chaotycznie, jak na złamanie karku, jednak z gracją. Wyglądała jakby chciała wywalić z siebie wszystkie negatywne emocje.
Oparłem się o framugę, przyglądając się jej ciału w czarnych, dresowych ¾ spodniach oraz sportowym staniku koloru błękitu. Zupełnie ignorowała fakt, że włosy zasłaniały jej jakikolwiek widok. Choć i tak pewnie oczy miała zamknięte starając się wsłuchać w muzykę. Spojrzałem na nie wielkie głośniki, a do nich przyczepiona była pomarańczowa mp4. Właśnie leciało ‘DJ Got Fallin’ In Love’ Usher’a i Pittbul’a. To chyba jej  ulubiona piosenka, bo dość często cytuje ją na twitterze.
Usłyszałem nagle huk i jęknięcie. Odwróciłem głowę, a Moni leżała teraz na ziemi podpierając się rękami i szybko oddychając. Odłożyłem torbę, następnie podbiegłem do niej, złapałem ją za ramiona i pomogłem wstać. Podniosła głowę, obdarzając mnie zaczerwienionymi od płaczu oczami.
-Co ty tu robisz?- jej głos lekko drżał, więc odchrząknęła.
Stanęła na równych nogach od razu się ode mnie odsuwając, podchodząc do odtwarzacza i wyłączając muzykę.
-Jestem na wakacjach. –uśmiechnąłem się, nie spuszczając z niej wzroku. Prychnęła, kręcąc głową i łapiąc za butelkę.  - Płakałaś. – bardziej stwierdziłem niż spytałem.
Moni jedynie odwróciła się do mnie tyłem, upijając łyka wody. Jej cisza była dla mnie potwierdzeniem.
-Moni…
- Skończmy to. –wcięła mi się w słowo, odwracając przodem do mnie. – Tę grę. To już poszło za daleko, a dalszej przyszłości to nie będzie miało. Każdy z nas ma pracę na której nam zależy. – założyła torbę na ramię.
- Nie szukaj argumentów w pracy. –odpowiedziałem szybko, patrząc na nią z niedowierzaniem na jej słowa.
Ona chce od tak po prostu to zakończyć, a to był jedyny sposób bym mógł być przy niej blisko. Nic nie poradzę, że się od niej dosłownie uzależniłem. Zawsze powoduje u mnie burzę przyjemnych uczuć, których chce więcej.
-Moni, proszę. –starałem zagrodzić jej drogę.
Spojrzała na mnie niebieskimi tęczówkami, które zdradzały smutek. Oczy prawdę Ci powiedzą. Poczułem jej drobną dłoń na moim policzku. Jej dotyk jest tak przyjemny, że starałem się wtulić bardziej w jej dłoń, by go zapamiętać kiedy go zabraknie. Już nie będzie tego przyjemnego prądu w ciele pod wpływem jej bliskości. Już nie będę więcej czuł te fantastyczną woń jej perfum. Koniec z pocałunkami dające mi powody do szczęścia.
Starając się być odrobinę wyższa, stanęła na palcach. Pochyliłem się i złączyliśmy nasze usta w słodkim, spokojnym i ostatnim pocałunku. Czułem jak coś mnie rozbija na miliony kawałków.
-Żegnaj, tygrysie.- zawsze kiedy tak mówiła, mruczałem zabawnie, ale dziś nie miałem na to ochoty.
Chciała się uśmiechnąć, ale chyba nie wie, że wyszedł z niej z tego grymas. Minęła mnie i wyszła z salki. Przekląłem głośno, przeczesując palcami włosy. I gdzie, kurwa, moje gadanie, że sobie nie odpuszczę? Że zdobędę ją za wszelką cenę? No gdzie? W dupie! Byłem zły i załamany jednocześnie. Czułem jakby ktoś zabrał mi połowę mnie.  Złapałem za swoją torbę i wybiegłem za dziewczyną, ale jej już nie było. Zniknęła jak kamień w wodę. Podniosłem wzrok ku górze, pytając Boga czemu tak to wszystko zaplanował. Czy ja nigdy nie mógłbym poznać normalnej dziewczyny?

Nagle ktoś mocno szturchnął mnie z ramienia, aż cofnąłem się o parę kroków. Przyjrzałem się typowi i rozpoznałem w nim ‘pana z palyboy’a’, który próbował utopić Moni. Jeśli nadal jest nią zainteresowany to proszę bardzo, droga wolna. Ja już i tak jestem poza „grą”. 
__________________________________________________________________________
-Naprawdę mogłabyś to zrobić? – po raz setny chyba słyszę to pytanie. Jak za pierwszym razem się zgodziłam to chyba pewne, że to zrobię i powinno to do niego dotrzeć, ale taki jest Matt. – Nie chciałbym Ci psuć wakacji.
Przewróciłam oczami na jego słowa.
-Jestem już w hurtowni, zamówię te materiały. Dotarło w końcu? –odpowiedziałam przechodząc przez próg sklepu z materiałami.
Ostatnio na zakupach ze Stellą zauważyłam tu fajny materiał w kwiaty i pomyślałam, że Williamsowi się spodoba, więc wysłałam mu zdęcie. Nie myliłam się. Właśnie tu wracam, by zamówić dostawę tego materiału do Londynu. Mam nadzieje, że uda się to załatwić. Pomyślę jeszcze o innych wzorach, ponieważ mają tu naprawdę wspaniały wybór i jest w czym przebierać. Pokazałam pani sprzedawczyni by chwilkę poczekała, aż skończę rozmawiać z nadopiekuńczym Matthew’em. Ciągle papla i papla o moich wczasach, że powinnam się bawić i odpoczywać, a nie zajmować się pracą. Już się wybawiłam (poczuj ten sarkazm). Mam dość i chce wracać do domu. Tam mogę sobie odpocząć jeden dzień i wrócę do pracy.
Po skończonej rozmowie, odwróciłam się do brunetki w moim wzroście, na pewno parę lat starszej i zaczęłyśmy uzgadniać kupno i dostawę materiałów. Na szczęście ich firma, jest w stanie wysłać bele do Londynu. Jestem w siódmym niebie. Nie potrzebie wcześniej się tym zamartwiałam. Chyba częściej będę tu zamawiać. Wzięłam od nich wizytówkę z numerem i adresem strony internetowej. Przecież nie będę to przylatywać tylko po to by zamówić materiały. Po zapłaceniu, podziękowałam i wyszłam z hurtowni, kierując się do hotelu, gdzie miałam zamiar zacząć się pakować.
Gdy już tam dotarłam, wyciągnęłam walizkę i układałam do niej po kolei moje ubrania. Nie byłam jednak sama. Był ze mną Francisco. Jest tu, ponieważ mieliśmy iść dziś na festyn, ale nie miałam na to zbytnio ochoty. Myślałam jedynie o swoich 4 kątach, mojej pościeli oraz ciszy. Jakoś nie ciągnęło mnie dziś do głośnej muzyki i tysiąca mi nieznanych osób.
-Moo, proszę. Pojedziesz jutro. Chodź z nami, błagam.- spojrzałam na niego, kiedy ze błagalnym wzrokiem przeszywał mnie na skroś.
Niech go szlak. Dobrze wie jak ten wzrok na mnie działa. Brakuje mu jeszcze wydętej wargi jak u słodkiego psiaka i pęknę.
-Francisco, dobrze wiesz czemu chce już wracać. – mówiłam, starając się uniknąć jego wzroku pakując swoje rzeczy, dopóki nie poczułam dłoni na swoich zatrzymując mnie.
-Serio pozwolisz, by jakiś koleś zepsuł Ci zabawę? – przełknęłam ślinę, czując gulę w gardle i ścisk, a w oczach zaczęło się zbierać przezroczysty płyn.
Ostatnio mocno się pogubiłam. Już nie wiem co się dzieje i jak mam to wszystko powstrzymać, by nie powodować więcej bólu sobie i innym.
Poczułam silne ramiona otulające moje ciało. Nie wytrzymałam i rozpłakałam się. Tak długo to wszystko w sobie dusiłam, że aż pękłam. Mimo iż czułam wsparcie ze strony przyjaciela, nie potrafiłam szybko się opanować. Był jednak cierpliwy, uspakajając mnie miłymi słowami. Trochę mi to pomogło, ale tylko trochę. Nie wiem czy jednak jestem wstanie iść na ten festyn. Skakać i bawić się w rytm muzyki, kiedy w sercu mam wbite miliony szpilek. Mogłabym spróbować i chociaż sprawić radość parze. Wzięłam głęboki wdech, odsuwając się od bruneta i pokierowałam się do łazienki, by obmyć twarz.
-To pójdziesz z nami?- krzyknął z sypialni. Chlusnęłam wodą w twarz, czując przyjemny chłód oraz jak reszta makijażu spływa mi po policzkach. Złapałam za wacik mocząc go mleczkiem do demakijażu usuwając czarne zacieki.- Moo? –zauważyłam go w lustrze, jak opiera się o framugę drzwi.
-Pójdę. –wyrzuciłam wacik i opłukałam znów twarz, następnie łapiąc za ręcznik, wycierając się w niego. Kiedy spojrzałam na kumpla, uśmiechał się od ucha do ucha. – Ale pod jednym warunkiem. –odwiesiłam puchaty materiał na wieszak – Będziesz musiał mnie od czasu do czasu mocno przytulał. – wydęłam wargę, robiąc minę smutnego pisaka.
Zaśmiał się i podszedł do mnie, by znów mnie przytulić. Wtuliłam się jak tylko mogłam.
-Oczywiście. To szykuj się, a ja pojadę po Stellę i Cię odbierzemy. –kiwnęłam głową na zgodę.
Cmoknął mnie w czoło i szybko udał się do wyjścia, po drodze wyciągając telefon, pewnie by zadzwonić do  żony oraz reszty ekipy. Jak zwykle nie znałam tej reszty.
Starałam się doprowadzić do stanu użytku i normalności. 20 minut siedziałam w łazience, po czym postanowiłam wyciągnąć z walizki haftowaną sukienkę, brązowe botki oraz torebkę z mnóstwem frędzelków.


Początek festynu nie zapowiadał się najlepiej. Nie miałam ochoty tu być, a ludzie z którymi przyjechaliśmy byli mi totalnie obcy. Jeden nawet próbował podrywu, ale skutecznie uniemożliwiłam do siebie dostęp. Zero odzewu z mojej strony.
-Skarbie, co się dzieje?- usłyszałam ciepły głos Stelli.
Odwróciłam się zabierając od niej moje piwo sokiem pomarańczowym. Pomyślałam, że po alkoholu  poczuje się lepiej i wyluzuje trochę.
-W porządku, Stella. –upewniłam ją, uśmiechając się na miarę moich możliwości.
Pociągnęłam łyka ze słomki, a słodko-kwaśny smak rozlał się w moim gardle.
Ludzie wokół mnie świetnie się bawili przy zespole, którego nazwy nie mogę zapamiętać. Skaczą, krzyczą, kiwają się w rytm muzyki. Niektóre dziewczyny siedzą na ramionach swoich chłopaków, by mieć lepszy widok na scenę. Wszyscy piją najróżniejsze napoje procentowe i się luzują, a ja nadal nie potrafię. Bawiłam się ciągle słomką rozglądając się po tysiącach twarzach nie wiadomo po co. Żeby robić dobre wrażenie zaczęłam się kiwać na boki w rytm muzyki, by nie dać powodów do zmartwień Stelli czy Francisco.
Nadal przeglądając tłum bawiących się ludzi rozpoznałam w nim Eleanor Calder, dziewczynę Louis’a Tomlinson’a. Westchnęłam głęboko, uświadamiając sobie, że jeśli oni są to on również.  Może nie podejdą, więc skup się na tym co opowiada jeden z kumpli Lachowskiego. Nie jest to zbytnio ciekawe, ale musiałam stwarzać chociaż pozory, że słucham.
-Moni! – na charakterystyczny i rozradowany głos Tomlinson’a aż się wzdrygnęłam i lekko zachłysnęłam napojem.
Serio myślałam, że mnie nie zauważą.
Odkaszlnęłam parę razy i odwróciłam się do dwójki idącej w moim kierunku. Na ich twarzach gościły wielkie uśmiechy, ale brunetka wydawała się bardziej skrępowana. Przyjrzałam się jej bardziej i chyba rozumiem dlaczego. Miała sukienkę mojego projektu. Uśmiechnęłam się lekko, gdyż dziewczyna wyglądała w niej naprawdę ślicznie. Idealnie podkreślała jej troszkę wyższą sylwetkę ukazując długie zgrabne nogi.
-Blue, nie spodziewałem się tu Ciebie. –uśmiechnął się szeroko.
Ciekawe, czy już wie co się stało pomiędzy mną i jego przyjacielem? Raczej nie, bo nie był by teraz dla mnie taki miły.
Zrobił krok w moją stronę, zamykając mnie w przyjacielskim uścisku.
-To tak jak ja Ciebie, Tomlisnon.
-Poznaj moją dziewczynę Eleanor. –wskazał na brunetkę.
Podeszłam do niej i również lekko ją uścisnęłam.
-Miło Cię poznać. –odsunęłam się i przyjrzałam się jej bardziej uważnie. –Pasuje do Ciebie idealnie. –uśmiechnęłam się szerzej.
Fakt, że ktokolwiek nosi moje ubrania to szczęście, a tym bardziej jeśli są to osoby, które jak byłam młodsza wzorowałam się na nich. El ma styl prostej, zwykłej dziewczyny, ale z klasą. Lubi się ubierać w to co wygodne. Na niej i na Danielle wzorowałam się w większości moich projektów.
-Mi również i dziękuje. –wydawała się lekko uspokoić od mojego komplementu.
-Co was do mnie sprowadza?
-Prośba. –zaczęła brunetka, na co zmarszczyłam brwi – Za 2 miesiące dla mojej rodziny jest ważna uroczystość, a ja nie mogę znaleźć odpowiedniej sukienki na ten dzień. –odparła smutno.
-Chcesz, żebym zaprojektowała Ci ją?
-Było by genialnie.  –uśmiechnęła się. - Oczywiście zapłacie za to. –dodała szybko.
-Nie chce pieniędzy, zrobię to z wielką przyjemnością.
Eleanor tak się ucieszyła, że jeszcze raz mocno mnie uścisnęła, powtarzając ciągle w kółko podziękowania. Zaśmiałam się cicho, starając się jeszcze nie wylać przez przypadek mojego soku z piwem. Postanowiłam się z nią umówić jak najszybciej, więc wyciągnęłam telefon otwierając aplikacje kalendarz, uzgadniając z brunetką datę.
-Mieliście na mnie czekać przy… -podniosłam na chwilę głowę, by spojrzeć na Harry’ego, który zbliża się z trzema kupkami napojów.
Nie dokończył swojego zdania, przyglądając mi się z szokiem wymalowanym na twarzy. Uśmiechnęłam się lekko i wróciłam wzrokiem do organizatora. Czułam jakby mi ktoś walnął w twarz, aż zbierało mi się na płacz. Zachowuję się jakbym z nim zerwała, mimo iż nie byliśmy w ogóle razem. Starałam się stać nie wzruszona i uzgadniałam z Eleanor spotkanie.
-Sorry, Hazz. El chciała pogadać z Blue. –  Tommo odebrał od niego dwa kubki, a on jedynie kiwnął głową.
-Okay, to wtorek o 15 u mnie w firmie, adres masz. – zapisałam, spoglądając na dziewczynę która kiwa głową na zgodę.
Znów mnie uścisnęła, dziękując. Ta dziewczyna jest jak przylepa, ale w pozytywnym znaczeniu. Odsunęła się ode mnie podchodząc do swojego chłopaka, jednocześnie odbierając od niego swój napój.
Usłyszałam głos Francisco. Odwróciłam głowę i zauważyłam, że zbliża się wraz ze Stellą w naszym kierunku. Nie wyglądał na zadowolonego, że Styles jest w moim pobliżu. On sądzi, że brunet mnie skrzywdził, a tak naprawdę jest odwrotnie. Kiedy podeszli, starałam się nadal udawać szczęśliwą, więc spokojnym i opanowanym tonem przedstawiłam ich sobie, lekko się uśmiechając. Idzie mi jak na razie nieźle, tak sądzę. Lachowski zadawał się wypalać dziurę w głowie Harry’ego, więc szturchnęłam go łokciem, by przestał. Nagle Stella wypaliła, by dołączyli do nas. Otwarłam szeroko oczy na jej propozycję. Nie, nie gódźcie się.
-Nie, nie będziemy przeszkadzać. –spojrzałam na Lokersa, który spojrzał na mnie na chwilę i wrócił wzrokiem do swoich znajomych.- Wracajmy do swoich.
Zauważyłam jak El i Tommo dziwnie patrzą na swojego kumpla. Pewnie nie ma innych, a oni są tu we trójkę. Czułam się dziwnie wiedząc, że to przez ze mnie.
Pożegnali się z nami i po chwili odeszli od nas. Długo nie spuszczałam wzroku z pleców Harry’ego, dopóki nie poczułam, jak ktoś mnie ciągnie za rękę. Westchnęłam i ruszyłam za parą do naszej ekipy.


Jeszcze chyba nigdy tak dobrze nie czułam się w swoim domu. Kiedy tylko wróciłam od razu wtuliłam się w moją pościel. Tak dobrze być w domu i zastać wszystko tak jak się to zostawiło. Bałagan na biurku, porozwalane buty w garderobie, bo nie mogłam się długo zastanowić które ze sobą wziąć. Czułam się jak dziecko, chichotając i przytulając się do ulubionej maskotki. Spałam może z jakieś 6 godzin, kiedy się obudziłam była 9 nad ranem. Dziś nigdzie nie idę, siedzę w domku. Więc skoro zostaje może coś dziś upieczę, jakieś babeczki, albo ciasto. Dawno nie piekłam, a zwykle robiłam to z mamą. Ciekawe co w ogóle u rodziny, dawno się nie odzywali. Zwykle dostawałam jakieś wiadomości i w miarę mojego wolnego czasu starałam się im odpisywać. Jednak dawno nikt nie pisał. Może później zadzwonię na skype.
Po szybkim prysznicu i ubraniu się w długą bejsbolową bordową bluzkę z numerem 95 oraz wysokimi czarnymi skarpetami poszłam do kuchni z notebookiem na rękach, szukając jakiegoś słodkiego przepisu. „Muffinki jabłkowe” O to świetnie brzmi. Postawiłam laptopa na blacie i spoglądając na niego sięgałam potrzebne mi produkty. Rozejrzałam się i zauważyłam, że nie mam jabłek, ani soku jabłkowego.  Spojrzałam na zegarek, zastanawiając się za ile powinien przyjechać dostawca. Powinien być za 20 minut. Zwykle zamawiam zakupy przez Internet. Na szczęście w moim zamówieniu zawsze są jabuszka i sok. Postanowiłam poczekać chwilę, przeglądając inne przepisy, aż nie wyskoczyło mi połączenie. Moja młodsza siostra, Paula. Uśmiechnęłam się i szybko odebrałam, a na ekranie pojawiła się ciemnowłosa blondynka z okularami na nosie wraz z moją mamą.
-Witam kochaną rodzinkę. –uśmiechnęłam się ustawiłam kamerkę tak by widziały mnie, a ja zaczęłam szykować blachę na babeczki, smarując dna margaryną do pieczenia.
Mama od razu kazała mi mówić w języku polskim, bo mnie nie rozumie. Uśmiechnęłam się pod nosem i kiwnęłam głową na zgodę. Lubię tak czasami powiedzieć do nich coś po angielsku, bo nic nie rozumieją, jedynie młodsza siostra. I najczęściej używamy go do by zaplanować jakąś niespodziankę dla mamy lub taty.
Opowiadały mi dużo co się u nich działo. I szczerze byłam zadowolona, jak tak nawijały. Nie musiałam przynajmniej ja nic mówić, a nie miałam nic pozytywnego do powiedzenia. Jednak kto ma nadopiekuńczą mamę chyba wie, że prędzej czy później dopyta się co się dzieje. I tak właśnie było, kiedy skończyły opowiadać o nie szczęśliwym wypadku wuja Irka, który złamał rękę, mama spytała się czy wszystko u mnie w porządku, bo docierają do niej różne plotki. Chciałam już odpowiadać, kiedy usłyszałam dzwonek. To pewnie dostawca. Przeprosiłam je na chwilę i ruszyłam odebrać zamówienie. Na widok dobrze znanego mi pana Klenta uśmiechnęłam się szeroko odbierając dużą torbę wypełnioną po brzegi. Zapłaciłam i podziękowałam uprzejmie. Skinął do mnie głową z tą niebieską czapką, z którą się nie rozstaje i wrócił do swojego busa. Natomiast ja spokojnym krokiem weszłam do kuchni i odstawiłam torbę na blat, wyciągając z niej wszystkie produkty i chowając to co mi nie potrzebne. Mama przez skype przypomniała się o swoim pytaniu. Westchnęłam i odpowiedziałam, że wszystko w porządku i ma nie czytać tych wszystkich bzdur, bo kiedyś przez to na zawał zejdzie. Nie musi się mną tak przejmować. Wiem, że matki już tak mają, ale mam 21 lat i wiem co dla mnie dobre. Z resztą wiedziałam. Chyba nie przekonałam tym ją, bo zaczęła zadawać mnóstwo pytań, jak na komisariacie. Ze spokojem odpowiadałam na każde, raz mówiłam prawdę, a raz nie, by nie odpuścić mamie nie potrzebne zamartwienia i stres. Jestem dorosła i powinnam zająć się swoimi problemami sama. Tak mnie zresztą uczyła. Wyciągnęłam z siatki żurawinę. Przyjrzałam się jej, chwilę zastanawiając się czy jej nie użyć do babeczek, zminimalizowałam rozmowę z rodzinką i przyjrzałam się przepisowi. Chwilę kręciłam nosem, a z głośników usłyszałam śmiech siostry.  Uśmiechnęłam się i odłożyłam żurawinę obok jabłek. Pół zrobię z nimi, a pół z drugim owocem. To dobry pomysł.
Długo jeszcze z nimi nie rozmawiałam, bo musiały jechać do babci. Kazałam im ją i dziadka ode mnie wyściskać i ucałować, po czym rozłączyłam rozmowę i ustawiłam przepis na widoku. Sięgnęłam mikser i zaczęłam ubijać składniki.
Kiedy babeczki były w piekarniku, ja siedziałam w salonie z notatnikiem na kolanach, ale wzrokiem skupionym na ekranie telewizora. Oglądałam stacje FashionTV. Pokazywali właśnie pokaz z New Yorku. Śmiałam się widząc siebie na początku. Usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi.
-Moni, jesteś? –głos Matthew’a uspokoił moje myśli.
-W salonie. – odpowiedziałam i wróciłam do kreślenia w moim notatniku.
Po chwili poczułam jak całuje mnie w czoło i czochra mi włosy. Mruknęłam i poprawiłam grzywkę, by była na swoim miejscu. Usadowił się na drugim końcu kanapy, uważnie się mi przyglądając. Spojrzałam na niego kątem oka, unosząc brew.
-Co tak pachnie?
Spojrzałam na zegarek, przypominając sobie, kiedy wstawiłam babeczki do piekarnika. Zostało mi jeszcze 10 minut i powinny być dobre.
-Muffiny jabłkowe i żurawinowe. –spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam. – Doszły już materiały?
-Przysłali nam wiadomość, że jutro powinny być już w Londynie. –kiwnęłam głową przyjmując informację. –Jak twoje wakacje?
Zatrzymałam jakąkolwiek czynność, nawet oddychanie. Czułam, że o to spyta, ale myślałam, że zrobi to jutro i będę miała jako się z tego wyminąć, ale jak jestem tu w domu, nie mam za bardzo jak. Przetarłam dłonią oko, wzdychając i odkładając zeszyt z ołówkiem. Dużo mu nie będę mówić, bo po co mu moje problemy.
-Na początku były udane i to naprawdę, ale kiedy zostałam wrzucona do basenu, przestało być zabawnie. –wstałam z kanapy idąc do kuchni, by sprawdzić babeczki.
Uklęknęłam przed piekarnikiem, przyglądając się muffiną. Wyglądały pysznie, ale jeszcze mają 5 minut, więc niech jeszcze posiedzą. Wstałam na równe nogi i łapiąc za ścierkę, starłam ponownie blat, mimo iż był czysty, musiałam czymś zająć ręce.
-Czyli to prawda, że Cię ktoś wrzucił. – wszedł do kuchni, na co kiwnęłam głową na jego słowa.- Ale przecież ktoś Cię uratował.
-Tylko, że jego pomocy najbardziej nie chciałam. –odwróciłam się do niego przodem. –W ogóle nie chciałam by tam był. -wybuchłam.
Wyglądał na zaskoczonego. Spuściłam głowę i oparłam się tyłkiem o blat, bawiąc się ścierką.
-Coś się stało? –spytał, podchodząc do mnie i przyglądając się mi tym swoim zmartwionym  wzrokiem.
-Nie, po prostu… -jąkałam się i nie potrafiłam mu tego wszystkiego wytłumaczyć.
Ręce zaczęły mi drżeć, a serce być jak młotem. Znów zbierało mi się na falę płaczu.
Czemu z nim nie mogło być jak z każdym? Przespać się raz i koniec. Zero następnych spotkań, czy czegokolwiek. Zero tej chorej gierki. Skrzywdziłam tym siebie, ale i też niego.
Nagle zadzwonił minutnik informując mnie o tym, że czas wyciągnąć babeczki. Rzuciłam szybko ścierką do zlewu, by następnie założyć rękawice ochronne na dłonie i otworzyć piekarnik. Odsunęłam się, kiedy buchnęło we mnie gorące powietrze. Po kuchni nagle rozległ się aromatyczny zapach pieczonych jabłek. Przez chwilę poczułam się jak w domu u babci, kiedy to ona robiła jabłecznik, a ja wiecznie wyjadałam kruszankę z miski. Nie raz dostałam po łapach, ale i tak mnie kochała. Jak każdą ze swoich wnuczek i wnucząt. Wyciągnęłam blachę z piekarnika i położyłam na blacie. Zostawiłam drzwiczki lekko uchylone by się szybciej ostudził. Matt był zapatrzony w babeczki.
-Wow, wyglądają jak róże.
I tak mają wyglądać. Wokół ciasta ułożyłam cienkie plasterki jabłka i układając je na kształt płatków. Narobiłam się przy tym strasznie, ale przynajmniej czymś zajęłam myśli i ręce. Odłożyłam rękawice i sięgnęłam po nóż, by ostrożnie powyciągać muffiny z formy. Kładłam je na talerz na nodze, który wcześniej już sobie przyszykowałam. Wyglądały świetnie, więc wyciągnęłam telefon robiąc im zdjęcie.



-Mam coś dla Ciebie. –spojrzałam na mentora z nad telefonu.
Przysunęłam talerz bliżej niego każąc mu się częstować. Pokazałam mu które są z jabłkami, a które z żurawiną. Najpierw wyciągnął z walizki białą teczkę, po czym dorwał się do jednej z babeczek. Zmarszczyłam brwi, odkładając telefon i otwierając rzecz, którą mi podał. Przeczytałam dokumenty.
-Załatwiłeś mi zajęcia indywidualne?! –aż pisnęłam odkładając to co miałam w rękach, jeszcze raz doszczętnie czytając każde słowo.
-Jesteś mi bardzo potrzebna teraz w firmie i musze Cię mieć na wyłączność. –spojrzałam na mentora.
Nie pohamowałam się ze szczęścia. Skoczyłam parę razy w miejscu i podeszłam do niego, rzucając się mu na szyję. Słowo ‘dziękuje’ wyszło z moich ust ze 100 razy w ciągu minuty. W końcu będę miała więcej czasu dla pracy, którą wręcz kocham oraz dla nowych projektów, a co najważniejsze będę miała go też trochę do siebie. Zaczęłam głupio podrygiwać wokół blatu kuchni, a Matthew nie mógł ze mnie ze śmiechu. Każdy miał by niezłą polewkę widząc takie wygibasy, bez rytmu i składu.
-Zapoznaj się z harmonogramem. –podszedł do mnie i cmoknął mnie w czoło – Będziesz jutro o 10 w pracy? – spytał na co szybko pokiwałam głową na zgodę.
Uśmiechnął się i zaczął kierować się w stronę wyjścia. Po drodze jednak zabrał babeczkę, od razu się w nią wgryzając i mówiąc z pełną buzią jaka to jest genialna. Zaśmiałam się i pomachałam mu na pożegnanie. Spojrzałam jeszcze raz na dokumenty. Szczęście rozlewało mi się w żyłach. Złapałam za teczkę i poszłam z nią do salonu, by zapoznać się z godzinami, które miały się odbywać zajęcia. Wrzuciłam ją na kanapę, po czym szybko wróciłam do kuchni zabierając talerz z babeczkami. Jeszcze nie zdążyłam zjeść ani jednej. Położyłam na małym stoliku przed sofą naczynie z przysmakami i usiadłam. Dokumenty położyłam na nogach, które oparłam o szklany mebel przed de mną. Następnie wgryzłam się w babeczkę, czując jak okruszki spadają na moją bluzkę, a słodki smak żurawiny rozlewa mi się w ustach. Rzeczywiście, wyszły mi rewelacyjnie.

Parę dni później...
Po tym jak skończyłam nauczania indywidualne, wróciłam do domu. To były moje pierwsze zajęcia i bardziej wyglądały na zapoznaniu się z nauczycielką i omówieniu spraw dotyczących sposobu nauczania i harmonogramu. Pani Monter jest strasznie miła i myślę, że nasze spotkania nie będą przymusem, a samą przyjemnością.
Niech to szlak trafi te londyńską pogodę. Leje jak z cebra i nie chce przestać. Przez drogę z samochodu zmokłam do suchej nitki, a na dodatek klucze od domu nie chciały się znaleźć i stałam pod drzwiami przeszukując torebkę. Włosy kleiły mi się do policzków, z płaszcza ciekło, a w butach miałam mokro. Jeśli szybko tego nie wezmę ciepłej kąpieli to będę chora. Gdy poczułam pod opuszkami palców chłodny metal i usłyszałam charakterystyczny brzdęk, ucieszyłam się jak głupia wiedząc, że w końcu znalazłam. Wyciągnęłam je, szybko wsadziłam do dziurki przekręcając i wchodząc do domu. W końcu w domku. Zrobię sobie teraz długą odprężającą kąpiel z nowymi olejkami, które kupiłam w LA. Tylko które tu wybrać? Mięta czy brzoskwinia? Zastanawiałam się nad tym zdejmując buty i płaszcz. Może jednak postawię na pierwszą opcje. Uwielbiam ten zapach bo przypomina mi o… Harry’m. Westchnęłam głośno, zaczesując jedną ręką mokre włosy do tylu idąc w stronę sypialni. Czy naprawdę każda rzecz musi mi o nim przypominać? To już jest jakieś chore. Jak pozbyć się tego chłopaka z głowy? No jak? Kurwa.



Zapaliłam światło w pokoju i przeszłam do garderoby, by wyciągnąć z niej jakieś suche ubrania. Różowa bluzka i szare spodnie powinny być jeszcze dobre, do tego świeża bielizna i z gotowym kompletem poszłam do łazienki. Miałam już dość tych przemoczonych do granic możliwości ubrań, jak i pogody. Wolałabym nadal wylegiwać się w słońcu LA, beztrosko patrzeć jak promienie muskają moją opaleniznę i sączyć drinka za drinkiem, przynoszone przez przystojnego kelnera, przy basenie. Jak bardzo bym chciała tam być, ale nikt za mnie nie za robi na opłacanie domu, narysuje kolekcji oraz skończy sukienki dla Calder.
Podczas gdy woda napełniała wannę odpisałam kilku osobą sms i sprawdziłam maile. Myślałam, że po kąpieli do razu się położę, a tu musze jeszcze przesłać do firmy dokumenty. Nie marudziłabym gdybym miała je skończone. Czekają mnie jeszcze 2 godziny siedzenia przy laptopie.
Kiedy wanna była pełna, rozebrałam się do naga i weszłam do ciepłej wody. Odetchnęłam z ulgą, zanurzając się po samą brodę. Nic tak dobrze nie robi na zmęczenie jak odprężająca kąpiel w ulubionym zapachu. Mięta roznosiła się po całym pomieszczeniu dając mi ukojenie i porządkowała chaos w mojej głowę. Pamiętam jak taka kąpiel pomogła mi wymyślić kolekcje. Wyszłam wtedy z wanny z prędkością światła, byle by nie zapomnieć pomysłu. To też dzięki niej Matthew się mną zachwycił. Chwiała kąpielą w wannie. Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie, pocierając nogę o nogę i przyglądając się jak faluje woda z pianą.
Po kąpieli, jak planowałam wzięłam się za dokończanie dokumentacji. Żmudna praca, ale trzeba się tym zająć. Dokończę i będę miała z głowy.
Litery jak zwykle pod koniec zaczęły mi się zlewać. Przetarłam oczy i spojrzałam na zegar. 0:26. Przeklęłam w myślach wykonując ostatnie czynności.
-I wyślij.- powiedziałam dumnie ze swojej pracy.
Zamknęłam laptopa i odłożyłam do na półkę nocną. Tak długo marzyłam o śnie. Tak długo na to czekałam. W końcu. Rzuciłam głowę na poduszkę od razu się do niej przytulając. Westchnęłam i starałam się zasnąć. Krople deszczu uderzały w okno w rytm kompletnie mi nie znany. Uznałam to jako kołysankę.
Nagle z rytmu wybiło mnie mocne uderzenia w szybę. Z przerażenia otwarłam szeroko oczy. Włamywacz? Serce zaczynało mi bić jak młotem. Skryłam się bardziej pod pościelą, by przeczekać, aż sobie pójdzie. Nie ma mowy by się dostał do środka. Nie bez powodu zapłaciłam ciężkie pieniądze na zabezpieczenia, by się teraz włamywać. Po części czułam się czułam się bezpiecznie, jednak strach nadal paraliżował. Znów pukanie. Pisnęłam cicho w poduszkę, powtarzając ciągle, by sobie poszedł. Brakuje jeszcze błysków i grzmotów jak przy burzy.  Na pewno dzwoniła bym już na policję. Właśnie, Moo, policja. Wyszłam ostrożnie spod kołdry, sięgając telefon. Już miałam wybrany numer, gdy spojrzałam na drzwi od tarasu. Nie wiem kompletnie po co. Na początku mnie sparaliżowało, ale po chwili dostrzegłam w tym mroku jego twarz. Co za kretyn! Odłożyłam telefon, wstając z łóżka  i podeszłam do drzwi otwierając je, by wpuścić bruneta.
-Czy Ciebie do reszty pojebało, Styles? –warknęłam, łapiąc go za rękę ciągnąc do łazienki, by nie zamoczył mi panele i dywanu w sypialni.
Woda się lała się z chłopaka ciurkiem, a on sam trząsł się z zimna nie ubłaganie.
Czy on do reszty oszalał, by stać w takim deszczu pod moim oknem? Dzięki, Bogu nie mam pokoju do góry i nie musiał włazić na balkon. Cholerny dupek. Bawić w Romeo mu się zachciało.
Wyciągnęłam wszystkie suche ręczniki jakie miałam. Położyłam je na pralce łapiąc pierwszy z góry, rozwijając go.
-No co tak stoisz jak słup soli? Rozbieraj te mokre ciuchy. – odłożyłam ręcznik podchodząc do chłopaka.
Bałam się, że się przeziębi. Mam nadzieje jednak, że długo tam nie stał. Jak z dzieckiem po prostu.
Złapałam za dół jego bluzki i poprosiłam by podniósł ręce. Przeciągnęłam mokry materiał przez jego głowę i wrzuciłam ją do wanny. Sięgnęłam po ręcznik, przecierając jego ciało.
-Czekaj..- zaczął, ale skutecznie mu przerwałam, zarzucając mu ręcznik na głowę.
-Ściągaj resztę. Idę po koc i zrobię ciepłej herbaty. –obróciłam się w stronę drzwi.
Kiedy zrobiłam krok, poczułam jego dłoń na mojej. Spojrzałam na niego marszcząc brwi przyglądając się mu jak ściąga ręcznik z głowy i zarzuca go na muskularne ramiona. Czego ten chłopak chce?
-Posłuchaj mnie.
-Nie. –zaprzeczyłam. –Jesteś totalnym idiotą…
- Tak! –krzyknął przerywając mi w połowie zdania.- Bo się w tobie zakochałem.
Na jego słowa wbiło mnie w podłogę. Przesłyszałam się, tak? To moja wyobraźnia płata mi figla. Tak naprawdę to mi się śni, a ja leżę nadal wtulona w ukochaną podusie. Za chwilę się obudzę z tego koszmaru… Ale czy na pewno koszmaru? Każdy centymetr jego ciała zdawał się być bardzo realistyczny.
Samotna łezka spłynęła mi po policzku, którą szybko starłam. Brunet chciał do mnie podejść, lecz ja zrobiłam krok w tył, spuszczając głowę.
-Zrób to o co Cię prosiłam.- powiedziałam cicho i wyszłam z łazienki.
Nogi mi drżały, a serce łomotało jak szalone. Nie wiedziałam co z tą sytuacją zrobić. Chciałam by ktoś był przy mnie. Lecz czy on jest to tego odpowiedni? Jego trasy, wywiady, koncerty… Moje pokazy, znów wywiady, wyloty do innych krajów na pokazy… Ja chyba nie dałabym rady w takim związku. Chce czuć poczuć się kochana, ale czy ja nadal potrafię jeszcze obdarzyć kogoś równie silnym uczuciem? Wiele osób mnie skrzywdziło, nie wiem czy jeszcze to umiem.
Wyciągnęłam duży, przyjemny  koc z garderoby i wyszłam z niej, a chwilę później brunet z łazienki, owiniętym ręcznikiem wokół pasa. Nie potrafiłam w tej chwili spojrzeć mu prosto w oczy, więc rozwinęłam koc i owinęłam ciało chłopaka patrząc na swoje trzęsące się ręce. Czułam jego wzrok na sobie, ale starałam się go kompletnie ignorować. Jak długo jednak będę to robić? W końcu muszę stawić temu czoła. Lepiej później niż wcale. Poczułam jego dłonie na moich nadgarstkach. Nie, nie jestem jeszcze gotowa. Spojrzałam w jego zielone czy, a momentalnie zaschło mi w gardle.
To nigdy nie powinno mieć miejsca. Nie powinnam była go wpuszczać wtedy domu, prowokować go, czy wdawać się w jakieś rozmowy. Mogłam traktować go jak każdego, z którym się przespałam. Jedna noc, udawać, że nic się nie stało i żyć dalej.  Jednak ktoś wolał inaczej. Pewnie Ci teraz wesoło tam do góry? Za jakie grzechy?
-Nie uciekniesz od tego.
Zbierało mi się na płacz, a w gardle uformowała mi się wielka kula uniemożliwiająca cokolwiek powiedzieć. Odwróciłam wzrok, starając się ochłonąć, jednak na marne.
-A co jeśli już uciekłam?- mówiłam łamiącym się głosem.
Chciałam brzmieć przekonująco, jednak to się nie udało, zaprzeczając tym swoje własne słowa.  Niech to szlak weźmie.
Pokręcił głową, lekko się uśmiechając. I czemu on się uśmiecha? Nic w tym zabawnego, a wręcz przeciwnie. To jest tragiczne! Jego tu nie powinno w ogóle być, a ja dawno spałabym jak aniołek.
-Wmawiasz to sobie, by poczuć się lepiej.- puścił moje nadgarstki, przenosząc dłonie na moją twarz.
Przez ciało przeszedł mnie dreszcz, przez jego zimne ręce, ale i tak przymknęłam oczy rozkoszując się jego dotykiem. Czułam jakby mi tego cholernie brakowało. Spod powiek wypłynęło kilka łez, które brunet szybko starł kciukami.
Miał rację, całkowitą. Chciałam czuć się lepiej, zapominając o nim i żyć dalej, beztrosko jak kiedyś. Oszukiwałam sama siebie myśląc, że mi się udało, a jednak to było zwykłe złudzenie. Każda mała rzecz mi o nim przypominała, a wzięcie na siebie więcej pracy nic nie dało. Jedynie pogorszyło sprawę. Nic mi nie wychodzi i nie mogę się skupić na jednym. Sądzę, że Matt powoli zaczyna się niepokoić i myśleć nad zwolnieniem z pracy nad nową kolekcją. Nie może mi tego zrobić. To miała być moja pierwsza tak duża kolekcja, w całości wykonana przez ze mnie. Otwarłam oczy i zauważyłam, że moje dłonie były mocno zaciśnięte na kocu, którym okryłam chłopaka. Czułam się załamana. Miałam ochotę upaść  na ziemię i szlochać tak głośno jak się da. Potrzebowałam pozbyć się tego z siebie, pokazać jak mi z tym wszystkim źle.
Zagryzłam wewnętrzną stronę policzka, łapiąc za dłonie chłopaka i ściągając je ze swojej twarzy.
-Zrobię herbaty.- przeraziłam się własnego głosu, ponieważ strasznie drżał.
Ze mną było już naprawdę źle.
-Nie trzeba. – splótł nasze palce i pociągnął w stronę łóżka. Byłam już wszystkim zmęczona. Marzyłam o śnie, ale po tym nie wiem czy zasnę z łatwością. – Pogadamy jutro jak odpoczniesz. –przetarłam ręką zmęczoną twarz, zgadzając się na jego propozycję.
Położyliśmy się na łóżku, okrywając pościelą. Odwróciłam się tyłem do Harry’ego, wtulając się w poduszkę. Nie miałam odwagi się do niego przytulić, jednak on nie miał z tym żadnych problemów. Objął mnie w pasie i przycisnął moje plecy do jego torsu. Zadrżałam na jego ruch, zamknęłam oczy i wypuściłam z ust drżący oddech.
-Dobranoc. – szepnął, a po chwili poczułam jego ciepłe wargi na moim karku.
Zacisnęłam dłoń na pościeli. Każda czułość z jego strony jakby mnie paliła. Czuję jakbym na to nie zasługiwała. I przecież tak jest. Bawiłam się nim do jasnej cholery, on powinien mnie nienawidzić, a nie kochać!
-Dobranoc. – odpowiedziałam cicho.
Długo nie spałam, patrząc w jeden punkt przed de mną.

Rano obudził mnie telefon wibrujący na szafce nocnej. Mruknęłam niezadowolona z zbyt wczesnej pobudki. Sięgnęłam po urządzenie i z przymrużonymi oczami przyjrzałam się najpierw godzinie. 6:49. Czy jego pojebało, by o mnie o tej godzinie dzwonić? Przejechałam palcem po ekranie odbierając połączenie.
-Tak, Matt? –starałam się mówić niezbyt głośno, a głos miałam zachrypnięty.
Delikatnie i powoli, wstawałam z łóżka nie chcąc obudzić chłopaka.
-Boże, brzmisz jakbyś nie spała całej nocy.- a żebyś wiedział Mruknęłam w myślach, biorąc zakładając kapcie i biorąc do ręki dużą bluzę. –Mam pytanie. Jesteś zajęta około 10 do 12? – zanim wyszłam na taras, spojrzałam jeszcze na śpiącego bruneta.
Musze z nim pogadać w końcu. Nie mogę tego ciągle odkładać, bo będzie mnie męczył jeszcze przez długi czas.
-Musze coś ważnego załatwić. –zamknęłam za sobą drzwi od tarasu.
Dokończyłam rozmowę z Williamsonem na tarasie, siedząc na huśtawce i przyglądając się wschodowi słońca. Otulałam się bardziej bluzą jednak nie do końca dawała mi wystarczająco dużo ciepła. Odłożyłam telefon obok siebie, nie odrywając wzorku od widoku. Wróciłam wspomnieniami do mojej pierwszej miłości, która była jednocześnie bajką i koszmarem. Kiedy to młoda i głupia nie widziałam świata poza nim. Był tylko o parę centymetrów wyższy. Miał wysportowane ciało, spowodowane ciągłą grą w piłkę nożną, jak i w klubie oraz z kumplami. Jego włosy były czarne, jak węgiel, krótko ścięte oraz dobrze ułożone. Sposób jaki przeczesywał palcami włosy wprawiał mnie w zachwyt. Duże, brązowe oczy zawsze lśniły i zapierały mi dech w piersiach, a kształtne czerwone usta, kusiły swoim smakiem. Jego pocałunki powodowały u mnie gęsią skórę i watę zamiast kolan. Był dla mnie ideałem, księciem na białym koniu, bed boy’em, bezczelnym słodziakiem, romantykiem, kimkolwiek zechciałam. Ignorowałam przyjaciółki, które mnie ostrzegały. „On Cię wykorzysta i zostawi”, „Chce tylko sexu” –powtarzały. Nie słuchałam. Byłam zaślepiona, jakby założył mi klapki na oczy. ‘Chodziliśmy’ ze sobą 3 miesiące. To dłużej niż przewidywała Dorothy. Pokłóciliśmy się i to ostro. Pod wpływem  wykrzyczał mi prosto w twarz, że chciał jedynie sexu. Słów nigdy nie cofnął. Starłam łezkę, która spłynęła mi po policzku. Pierwszy raz zostałam tak mocno skrzywdzona i powiedziałam sobie, że już więcej nie pozwolę, by był następny raz. Od tamtej pory z nikim się nie związałam tak na poważnie, z zaangażowaniem.
Czy całe moje życie to jedynie gra o sex? Tylko to się w nim liczy? Ja nie chce przechodzić przez to samo. To było całkiem fajne na początku, a teraz jest bolesne. Żyć ze świadomością, że się kogoś tylko wykorzystało, by sobie ulżyć, po czym porzucić jak skarpetkę, do której nie ma pary. Czemu jednak dopiero teraz to dostrzegłam? Czyżby brunet był dla mnie kimś więcej? Odruchowo spojrzałam w stronę skąd weszłam na taras. Widziałam jedynie część sylwetki chłopaka, który nadal spał. Może to głupie i śmieszne, ale przy nim doznałam nowych doznań. Prychnęłam lekko pod nosem i spojrzałam na swoje dłonie, które bawią się rąbkiem bluzy. Już nic nie będzie takie samo. Może to dobry czas na zmiany. Nabrać nowych nawyków, które nie będą niszczyć mi życia. Poznać nowych ludzi, którym będzie na tobie zależeć, a nie tylko gdy czego od Ciebie chcą. Otworzyć się przed kimś…
-Długo nie spisz? –moje myśli przerwał ochrypnięty głos, który sprawił, że przeszły mi ciarki po plecach.
Odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który opierał się o framugę i przyjrzałam się jak jego opalona skóra na torsie lśni od promieni wschodzącego słońca, a tatuaże wydają się jeszcze bardziej ciemniejsze. Cholerny grecki Bóg. Zauważyłam też, że założył swoje spodnie. Pewnie jego ubrania już wyschły.
-W ogóle nie spałam. – głęboko westchnęłam i podkurczyłam do siebie nogi, owijając je ramionami. Odsunął się od drzwi i podszedł kilka kroków w moją stronę, by po chwili zając miejsce obok. –Będziesz chory. –stwierdziłam, przyglądając się jak jego kąciki ust idą lekko w górę.
Fajnie żartować sobie z własnego zdrowia. Brawo, Styles.
-Troszczysz się o mnie? –spojrzał na mnie wyraźnie zadowolony. Przewróciłam oczami i oparłam brodę o kolana. Nie chciało mi się w nim wdawać teraz w słowne przepychanki, jestem zmęczona i nie wymyśliłabym nic sensownego.  –Wiesz, to całkiem miłe, że mnie wczoraj wpuściłaś, a nie zostawiłaś, choć mogłaś.
-A później dostać nakaz sądowy za spowodowanie uszczerbku na zdrowia, przez który nie możesz śpiewać. Nie dzięki. –zaśmialiśmy się jednocześnie, a ja usiadłam bardziej przodem do chłopaka.
Przegarnęłam włosy do tyłu, które i tak zaraz znów opadły mi na twarz. Chciałam to poprawić, ale przeszkodziła mi w tym duża dłoń chłopaka, który zgarnął mi je za ucho. Całe moje ciało zesztywniało, pod wpływem jego dotyku. Opuszkami palców przejechał jeszcze po moim policzku i od razu zabrał dłoń jakby się poparzył. Chciałam ją chwycić, ale momentalnie strzeliłam się w myślach z liścia. Boże, to wszystko jest jakieś dziwne…  Starałam się udać, że wszystko nadal w porządku. Odchrząknęłam, by móc się odezwać.
-To co wczoraj… - zaczęłam nie pewnie.
-Tak. - kiwnął głową.
Zwilżyłam koniuszkiem języka usta, a oddech mi lekko przyspieszył. Nadal czasami miałam nadzieje, że to sen, z którego zaraz się obudzę. Jednak już tak wiele razy się szczypałam, że na ręce pozostały mi czerwone plamy jak po ugryzieniu komara. On się zakochał. I co ja mam teraz zrobić? Rzucić się mu na szyję i zacząć całować? Nie w moim stylu i w ogóle nie pasuje do sytuacji. Czemu to musi być takie trudne?
Westchnęłam i wstałam z huśtawki, a on jedynie mi się przyglądał. Postanowiłam wziąć te rozmowę bardziej w luźniejszy sposób. Chociaż postaram się tak zrobić, ale nie wiem czy mi wyjdzie. Postawiłam jedną stopę na mokrej od rosy trawie, która od razu zaczęła mnie łaskotać. Uśmiechnęłam się lekko na to uczucie.
-Wiesz, Harry. Życie to nie jest jakiś pierdolony film romantyczny, a zwłaszcza moje. –spojrzałam na niego, przez chwilę, by zobaczyć, czy w ogóle mnie słucha. –Moje bardziej przypomina „To tylko sex” z Milą Kunis i Justin’em Timberlake. - uniósł brwi na moją sugestię.
No może nie do końca tak jest, ale wie o co mi chodzi. Nie chce się angażować w coś co nie ma przyszłości. Po co w ogóle się wiązać jak i tak większość czasu spędzimy z dala od siebie, a jak już się spotkamy to i tak pewnie wylądujemy w łóżku. Już lepiej by zostało tak jak jest, bez jakiś bzdurnych, zawracających tylko głowę romantycznych randek, słodkich słówek, czy czegokolwiek co się robi jak się z kimś chodzi. Może dla wielu to marzenie, związać się z kimś na stałe, ożenić się czy wyjść za mąż, mieć wspólny dom, dzieci i dożyć starości. Dla mnie to pierdolenie o Chopinie. Tyle się naoglądałam zdrad i rozwodów w mojej branży. I jestem pewna, że ze mną będzie podobnie. Znudzę się i wymienię go na kogoś innego, jak samochód 5 miesięcy temu.
Odwróciłam się i podeszłam do płotu, by powąchać kwiaty sąsiadki. Miała czerwone róże, które zachwycały swoim kolorem i wielkością. Zaciągnęłam się ich pięknym zapachem, przymrużając oczy i oddając się chwili. Kwiat przez chwilę sprawił, że byłam gdzie indziej. Daleko stąd, a konkternie w ogrodzie babci, która miała nie tylko róże, ale i mnóstwo innych rodzajów, które zachwycały oko nie jednego. Zapach tulipanów i żonkili mieszał się z wonią hiacyntów oraz fuksji. Również piękne astry i bodziszki, znalazły w nim miejsce. Tyle ile przesiedziałam w tym pięknym ogrodzie nie da się zliczyć. Kiedy tylko przyszedł maj, pachniało w nim przepięknie i cieszyłam się jak głupia, dziękując, że jako jedyna z rodzeństwa nie jestem na nic uczulona. Siedziałam na ławeczce, którą zrobił dla mnie dziadek, wiedząc jak bardzo lubię tam przesiadywać. Oni sami korzystali z tego miejsca wspominając dawne dzieje.
-Czemu tak bardzo boisz się zakochać? – odezwał się sprowadzając mnie z powrotem i przypominając mi o swojej obecności.
Tępo patrzyłam na płatki róży, jakbym starała się je wszystkie policzyć. Ścisnęło mnie w gardle, a nogi odmówiły posłuszeństwa. Wspomnienie znów wróciło, wiercąc mi dziurę w sercu powodując ból nie do zniesienia. Przed oczami przelatywał mi obraz tamtego chłopaka oraz wspólnie spędzonych chwil. Jednak jego twarz mieszała mi się z twarzą Harry’ego. Ich uśmiechy, ich oczy, ich sylwetka.  Totalnie się od siebie różnili. Bałam się znów przeżyć to samo, znów usłyszeć te słowa. „Chciałem tylko sexu! Jesteś nic nie watrą suką.” Słowa huczały w mojej głowie, a ja myślałam, że zaraz oszaleje. Co jeśli znów się otworzę, a on wyrwie mi serce tak jak poprzedni? Każdy facet jest przecież taki sam, bez wyjątków.
Przełknęłam ślinę i wzięłam głęboki wdech wciągając przyjemną woń poranka. Słonce już nie świeciło swoją pomarańczową poświatą, tylko rozjaśniało okolicę oraz powoli rozgrzewało powietrze.  Ptaki śpiewały, a motyle budziły się, by krążyć wokół kwiatów sąsiadki, które otwierały swoje kielichy, by podzielić się swoim nektarem z owadami. Starłam łzę samotnie spływającą po policzku i odwróciłam się do chłopaka, chowając się za maską obojętności.
-Czemu w ogóle Ci na mnie zależy? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie – Przecież Cię skrzywdziłam, dałam powody do nienawiści. –dodałam.
Chłopak prychnął pod nosem i przejechał językiem po ustach. Jęknęłam wewnętrznie, czując jak drżę na wspomnienie jego ust, wyznaczające linię pocałunków po mojej szyi. Zdradzieckie ciało. Nikt tak jak on nie wykorzystywał mojego słabego punktu pod uchem, powodując u mnie wiotkie nogi na których nie mogę ustać. Wstał i z schodząc z tarasu kierował się do mnie.
-Jak dobrze wiemy od miłości do nienawiści dzieli tylko cienka nić. –podszedł do mnie, wpatrując się tymi zielonymi jak szmaragdy oczami w moje.
Ustawił się tak, że widziałam jakby promienie słońca próbowały wplątać się w jego włosy, uśmiech nie schodził mu z twarzy, pokazując swoje perłowe zęby i te piekielne dołeczki. Miałam nagle ochotę zdzielić mu w twarz, a później w sobie by się ogarnąć. Ale nie potrafiłam. Przed de mną stał chłopak, któremu w jakimś stopniu na mnie zależy. Chce bym poczuła w końcu co to jest miłość i to nie tą rodziną, którą już znam. Jego dłoń znalazła się na moim policzku, delikatnie go gładząc. Przymknęłam oczy, rozkoszując się przyjemnym ciepłem jego dłoni. Zaprzeczałam sama sobie i chyba dalej już tego ciągnąć nie mogłam. Zaraz eksploduje. Wykorzystał, chwilę kiedy na niego nie patrzyłam, pochylając się bardziej. Czułam jego oddech, który plątał się z moim, a po chwili jego usta muskające moją wargę. Już po mnie, gdyż w brzuchu coś zaczęło mnie łaskotać. Obudziły się we mnie motyle, które za wszelką cenę próbowałam przez wiele lat ignorować. Tekst jak z jakieś opery mydlanej. Otwarłam oczy patrząc prosto w te zielone.
-Nie zmuszam Cię do niczego, to twoje życie. –druga jego dłoń chwyciła moją, mocno ściskając – Choć chciałbym być jej częścią.
Spojrzałam, przez chwilę na moją rękę, która dosłownie zniknęła w dużej dłoni Harry’ego. Nie wytrzymałam. Wyrwałam się z jego uścisku i minęłam go robiąc parę kroków przed siebie, zatrzymując się dopiero metr przed tujami. Wplotłam palce we włosy ciągnąc za nie starając się uspokoić kłębiące myśli. Odwróciłam się do niego, przyglądając się jego spokojnej minie. Jak on może być w tej chwili taki wyluzowany? Moje serce szaleje, oddech przyspiesza, a z oczu zaraz poleje się potok łez.
Zbierałam się, żeby coś powiedzieć. Nie koniecznie miłego. Wzięłam głęboki oddech starając się zapanować nad ciałem.
-Tylko przyjaciele, Harry. - powiedziałam łamiącym głosem. - Wybacz. - szepnęłam, już bardziej do siebie spuszczając głowę.
Nie miałam sił spojrzeć na jego twarz. Pełną rozczarowania i smutku.
-Dobrze. -podniosłam wzrok, widząc jak podchodzi do mnie następnie zamykając mnie w uścisku. Ostatni raz zaciągnęłam się przyjemnym zapachem jego skóry i przejechałam dłonią po jego napiętych mięśniach po plecach, czując przyjemne ciepło bijące z jego ciała. Dość długo trwaliśmy w uścisku, aż ja nie odsunęłam się, zgarniając kosmyk włosów za ucho- Co powiesz na śniadanie, przyjaciółko? - specjalnie podkreślił ostatnie słowo.
Zaczerpnęłam powietrza ukrywając jak rozpadam się na kawałki i wysiliłam się na najlepszy uśmiech jak potrafiłam zrobić. Kiwnęłam głową, a później udaliśmy się do kuchni przygotowywyując śniadanie. Czy było nie zręcznie? Oczywiście. Lecz później zdaliśmy sobie sprawę, że tak musi być.
Just friends...


________________________________________________

To ostatni part 'Bez zobowiązań...' Jak wrażenia? Miło się czytało? Piszcze w komentarzach. 

Możliwe, że to nie koniec historii Moo i Hazzy. Możliwe, że jeszcze coś opublikuje, ale nie jestem do końca tego  przekonana. 

Kolejny #Furious prompt się pisze, ale potrzebuje czasu. Wiecie szkoła itp. oraz ciężko mi przejść z jednej sceny na drugą. Muszę jakoś to rozplanować. :) 

wtorek, 30 września 2014

Furious prompt - Wyścig niespodzianka.


Alex

Leżałem na kanapie w salonie, kątem oka oglądając jakieś wyścigi żużlu, a bardziej skupiałem uwagę na telefonie, gdyż pisałem z Arią. Ostatnio rzadko się widujemy. Przyszedł wrzesień, a razem z tym brunetka poszła na studia. Pamiętam ten dzień kiedy doszedł list z gratulacjami, gdyż dostała się na wymarzony kierunek. Była szczęśliwa i nadal jest. Lecz ja już nie. Ciągle opowiada co robiła z Spencer na wykładach. Jak to jej pomaga zaczepić jakiegoś kolesia. Mimo iż wiem, że ona chce jej tylko pomóc, ale gotuje się we mnie kiedy tylko o tym pomyśle, że komuś mógł by się spodobać MÓJ Aniołek. Staram się dzielnie słuchać jej opowieści kiedy to jakiś typ zagadał do niej lub coś innego. Choć jak czytam to w sms'ach, mam ochotę rzucić telefonem w ścianę. Żaden, kurwa, gnojek nie ma prawa dotykać, czy choćby spojrzeć na Arię. Tak jestem zazdrosny i to czasami przez to zaczynamy się kłócić. Niby związek bez kłótni to nie prawdziwy związek, ale ja tego nie lubię. Nie znoszę jak jej śliczne piwne oczy zalewają się przezroczystym słonym płynem. Czuje się wtedy bezsilny i winny. Ciągle przepraszam, a ona mi wybacza. Obiecuje, że więcej tego nie zrobię, po czym łamię obietnice i znów robię to samo. Nie wiem jak ona wytrzymała ze mną prawie 3 miesiące.
Oderwałem się od myśli skupiając się na przychodzącym sms'ie.


Zastanowiłem się chwilę, zerkając na ekran TV przyglądając się jak pierwszy żużlowiec przekracza metę, a po chwili w górnym lewym roku pokazują jego imię i nazwisko z flagą kraju. Uniosłem lekko kącik ust dostrzegając flagę Anglii. 
Szybko jednak wróciłem do wiadomości. Włączyłem aparat z zamiarem zrobienia zdjęcia i wysłania go z dopiskiem, by nie 'smutała'. Wcisnąłem guzik wyślij i znów spojrzałem na ekran telewizora wsłuchując się w nazwiska następnych zawodników. Po chwili doszedł do mnie dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie okręciłem głowę w ich stronę dostrzegając Louis'a, który zamknął za sobą drzwi i zdjął jeansową kurtkę.
-Nie zostałeś u Faith? 
Zdziwił mnie fakt, że wrócił. Zwykle kiedy odwozi Lilah zostaje z blondynką lub jadą gdzieś do kina, klubu czy do sklepu. Właśnie przydało by się zrobić zakupy, bo nie ma co jeść. 
-Za godzinę jadą do jakieś ciotki na urodziny. -wzruszył ramionami. - Będę w siłowni.
Kiwnąłem głową i odprowadziłem przyjaciela wzrokiem, dopóki nie zniknął za schodami. Wróciłem do oglądania żużlu, a mój telefon znów zawibrował. Spuściłem wzrok, palcem odblokowując ekranik.




Pokręciłem rozbawiony głową, kiedy nie odpisywała już jakiś czas. Zawsze to robi. Kiedy powiem coś po nie jej myśli ona daje mi karę. Zwykle polega na braku sexu, przez jakiś czas, albo nie mogę się do niej przytulić, czy chociażby dać całusa w policzek. Tylko, kurwa, nie widziałem ją już dobre 2 tygodnie i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy już mam okazję by wyrwać się z domu i pojechać odebrać Ri  spod szkoły, to nagle Lou, albo Dean wyskakują z czymś i wszystkie plany szlak trafia. Choć brunetka też nie ma czasu. Ciągłe prace, eseje i chuj wie co jeszcze. 2 tygodnie totalnej tortury i samotne noce. Do nikogo się przytulić ani nikt nic budził mnie słodkimi pocałunkami w szyję. Jak mi tego brakuje. Westchnąłem przecierając jedną ręką oko. Znudzony żużlem, przełączyłem na inny kanał, potem na następny. Jak zwykle nic w tym pudle nie ma. Czasami szlak by człowieka trafił. Ponad tysiąc kanałów, ale nic normalnego do obejrzenia. Znacie to?
Leżący obok mnie telefon wydał z swoich małych głośniczków znaną mi melodię, symbolizując że ktoś chce się ze mną skontaktować. Uniosłem kącik ust, myśląc, że Aria, nie wytrzymała i chce zakończyć moją karę. 
Jednak się myliłem, gdy na ekraniku dostrzegłem imię znajomego.
Tommy.
Szybko odebrałem przykładając telefon do ucha.
-Yo, bro. Co jest?- zacząłem.
-Jakieś dwa typy wzywają was na wyścig za tydzień na starym torze przy Doncaster. 
Zmarszczyłem brwi. Zwykle podaje szczegółowe informacje dotyczące przeciwników.
-Jasne, czekaj zawołam Louis'a. - odsunąłem aparat od twarzy. - Piczko! Tommy dzwoni z propozycją wyścigu za tydzień! - krzyknąłem na cały dom.
Nie czekałem długo, gdy brunet wyszedł z siłowni cały spocony po treningu, ściągając rękawice, by następnie jedną z nich rzucić we mnie. Schyliłem głowę unikając lecącego przedmiotu.
-Sam jesteś piczką. - mruknął i oparł się ramionami o oparcie kanapy. Wtedy ustawiłem rozmowę na głośnik. - Co masz dla nas, stary?
-Dwóch kolesi chce się z wami ścigać na starym torze za tydzień w sobotę o godzinie 20. - przyglądałem się kumplowi jak marszczy brwi, po czym spogląda w moją stronę, a ja jedynie wzruszam na to ramionami. Nie za bardzo interesuje mnie z kim, a to ile stawiają za wyścig. - Postawili 10 000. Wchodzicie? 
Zastanowiliśmy się chwilę, ale po chwili obaj się zgodziliśmy. 
-Podaj rękawice. - poczułem jak z płaskiej ręki dostałem w tył głowy.
Skrzywiłem się i pomasowałem bolące miejsce sięgając po leżącą na ziemi własność przyjaciela, by rzucić nią w jego stronę. Złapał w ostatniej chwili, gdy nagle rozległ się dzwonek domofonu.
-Bądź łaskaw otworzyć. -mruknąłem zwracając swoją uwagę na ekran tv. 
Znalazłem jakiś ciekawy film o piratach, więc całą uwagę skupiłem na migających obrazach. Szkoda, że to nie 'Piraci z Karaibów'. Uwielbiam Jonny'ego Depa w roli Kapitana Saprow'a. 
Louis w tym czasie poszedł do drzwi, a po chwili było słychać jak się otwierają. Wygodniej rozsiadłem się na kanapie przyglądając się jak jeden z piratów strzelił innemu w głowę, a po chwili rozległ się huk upadającego ciała. Nie wiem czemu, ale mnie to rozśmieszyło. Chyba bardziej to jak jego tęczówki skierowały się do kącików oczu tworząc tak zwanego 'zeza'.
-Hej, mała. - radosny głos Louis'a rozległ się w korytarzu, na co zwróciłem głowę w jego stronę chcąc sprawdzić kto do nas zawitał 
Zauważyłem, jak kumpel ściska kogoś drobnego, ale kompletnie zasłonił ją swoim ciałem.
-Hej, Louis. Jest Alex.- gdy rozpoznałem głos mojego najsłodszego aniołka, zerwałem się z kanapy chcąc jak najszybciej znaleźć się w objęciach Arii. 
Nogą zahaczyłem o dywan i omal nie wryłem twarzą w podłogę. Szybko jednak odzyskałem równowagę, prostując się i po chwili znajdując się obok dwójki. Kiedy brunet nadal jej nie puszczał, walnąłem go w plecy, na co od razu się wyprostował krzywiąc twarz z bólu. Do moich uszu dobiegł słodki chichot mojej dziewczyny, a ja poprosiłem kumpla by wrócił do tego co przerwał jakąś chwilę temu. Odwróciłem go łapiąc za ramiona i następnie pchnąłem, by już spierdalał.
-Tylko nie za głośno później dzieciaki! - krzyknął, kiedy zniknął za drzwiami siłowni.
Już miałem ochotę mu iść przywalić, by się zamknął, ale nie mogłem oderwać wzroku od mojego aniołka. Długie brązowe włosy swobodnie opadały na jej ramiona, otulając okrągłą buźkę o jasnej karnacji, gdzie wyraźnie kontrastowała z ustami koloru dorodnej maliny oraz wachlarzem ciemnych rzęs otaczających najpiękniejsze piwne oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Zdjęła swoją jeansową kurtkę ukazując w całości jej strój składający się z białego topu na ramkach i spódnicy w kwiatowy wzór. Robiąc krok w przód, chcąc pocałować ją w policzek, położyła dłoń na mojej piersi odsuwając mnie. Pokręciłem rozbawiony głową. Nadal mam 'karę'.
-Napijesz się czegoś? - odwróciłem się idąc w stronę kuchni.
Poszła za mną i usiadła przy stole, kiedy ja sięgałem kubki z górnej szafki.
-Może coś ciepłego.
-Herbata, gorąca czekolada?- spojrzałem na nią przez ramię otwierając kolejną szafkę.
-Gorącą czekoladę. - uśmiechnęła się. 
Odwzajemniłem gest, zerkając na chwilę na jej odsłonięte nogi. Mała cwaniara, przyszła mnie sprawdzać czy wytrzymam w tej głupiej karze. Chcąc pokazać, że wcale mnie nie rusza jak założyła nogę na nogę, dzięki czemu jej spódniczka bardziej się podwinęła ukazując większą część uda, odwróciłem się sięgając odpowiednie składniki na wybrany przez nią przysmak. Nie zajęło mi to długo, a już po paru minutach postawiłem kubek z gorącą czekoladą przed nosem brunetki. Podziękowała, a ja zająłem miejsce obok niej. Upiliśmy trochę czekolady, a ciepły płyn rozlał się w gardle pozostawiając przyjemny smak, a także trochę czekolady w kącikach ust dziewczyny. Nachyliłem się w jej stronę, ścierając ją kciukiem, by następnie oblizać palec. Zarumieniła się co oznacza, że chyba jej minęło. Jednak postanowiłem to sprawdzić. Pod stołem położyłem dłoń na jej udzie masując, następnie przybliżając się i muskając jej czułe miejsce za uchem. Przez chwilę rozkoszowała się, odchylając głowę i zamykając oczy. Minęła ledwie sekunda, kiedy moja dłoń została strzepnięta z uda brunetki, a ona sama odsunęła się krzesłem ode mnie, znów przypominając o karze. Odstawiłem kubek na stół, a następnie chwyciłem za jej krzesło przysuwając jak najbliżej siebie.
-Odsuwanie się nie było najlepszym pomysłem. - warknąłem, szepcząc jej do ucha.
Spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem, przysuwając twarz do mojej i lekko muskając moje wargi.
-Jak chcesz całusa, to mnie goń. - zachichotała i wstała uciekając z kuchni.
Przyglądałem się jej jak spódnica faluje pod wpływem jej ruchów. Gdy zniknęła za rogiem prowadzącym do salonu, pokręciłem rozbawiony odsuwając od siebie krzesło, na którym przed chwilą siedziała brunetka, następnie szybko upijając łyka czekolady oraz odkładając kubek, następnie udałem się do salonu.
-Chcesz się bawić w kotka i myszkę? - dziewczyna stała za kanapą lekko kiwając biodrami, będąc przygotowana na ucieczkę w każdą możliwą stronę.
-Może. - zachichotała.
-To muszę Cię poinformować, że kot jest strasznie. - przeciągnąłem samogłoskę 'a' i kontynuowałem dalej - głodny i ma ochotę na myszkę. - uśmiechnąłem się zadziornie.
-A muszę przypominać, że kot ma karę? - zrobiła krok w tył, kiedy ja zbliżyłem się do kanapy i stanąłem na przeciwko niej.
Już chciała uciec w lewo na taras, więc szybko przeskoczyłem przez 4 osobowy fotel, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie. Zaskoczona pisnęła, a ja pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Przez chwilę z uśmiechem oddała go, ale długo nie mogłem się tym cieszyć, gdy oderwała się ode mnie, kręcąc karcąco palcem w moją stronę, w taki sam sposób jak zwykle mama macha nim przed swoim dzieckiem. W moim przypadku Barbara.
-Niegrzeczny kotek. - zacisnąłem dłonie na jej talii, by nie mogła się w żaden sposób odsunąć ode mnie. - Masz karę.
-Kotek lubi być nie posłuszny. - uśmiechnąłem się szeroko, znów nachylając się, by pocałować ją.
Wplotłem palce w jej włosy, pogłębiając ruchy ustami.
-Louis zaraz może wyjść...- szepnęła przez pocałunek stając na palcach, dalej całując.
-Już wyszedłem. - usłyszałem zniesmaczony głos bruneta, na co oderwaliśmy się spoglądając w jego stronę.
Miał skrzywiony wyraz twarzy, ale stał jak debil opierając się o barierę schodów i się nam przyglądając. Ri spuściła głowę zapewne chowając swoje zaróżowiałe policzki, po czym odsunęła się idąc w stronę kuchni, tłumacząc się, że czekolada stygnie. Louis naglę się ożywił i ruszył za nią mówiąc, że też chętnie się napije. Gdy był przy mnie walnąłem go w tył głowy, na co znów wykrzywił mordę spoglądając w moją stronę. Pokręciłem z dezaprobatą głową w chodząc go kuchni, gdzie siedziała już brunetka przy stole. Nagle poczułem jak wokół mojej szyi ramię kumpla, po czym jak targał moimi włosami.
-Rozchmurz się, Alexis. - odsunął się ode mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, klepiąc po plecach.
Minął mnie sięgając kubek dla siebie, a ja szykowałem gorący napój dla niego.

Parę dni później.
W końcu miałem chwilę by pojechać, po mojego aniołka do szkoły. Ustawiłem auto po drugiej stronie ulicy dosłownie na przeciwko głównego wejścia szkoły. Zerknąłem na zegarek stwierdzając, że za 10 minut powinna kończyć lekcje. Wysiadłem z auta rozglądając się po szkolnym placu przed budynkiem. Nie którzy uczniowie siedzieli na schodach, pewnie czekając na następną lekcję. Dobrze, że nie postanowiłem iść dalej się uczyć. Nie zniósłbym 8 godzin w tym piekle, gdzie wysysają z nas energię i chęć życia, udowadniając nam jakimi kretynami jesteśmy, gdy zapomnimy o jakieś durnej dacie ważnej dla naszego kraju lub zrobi się pomyłkę w wyliczeniu na matmie. Kochałem weekendy. Można było sobie pospać do 10 lu 12 i robić co się chce, gdy się robiło zadania domowe systematycznie. Mniejsze z tym.
Zamykając za sobą drzwi, poprawiłem koszulkę naciągając ją bardziej w dół. Wraz z trzaskiem zamykania i piknięciem blokady kilka osób zwróciło na mnie uwagę, przerywając rozmowę. Nasunąłem okulary bardziej na nos i pewnym krokiem podszedłem na przód auta opierając się tyłkiem o jego maskę. Dzięki okularom mogłem przyglądać się innym, którzy zaczęli szeptać lub dziewczyną z wiercącym wzrokiem w moją osobę. Założyłem ręce na piersi, bardziej napinając mięśnie i czekając na ich reakcję. Jedna o czarnych włosach od razu zareagowała przegryzając wargę i odwracając się do swoich koleżanek. Prychnąłem rozbawiony, kręcąc głową.
Rozbrzmiał dzwonek, więc starałem się wychwycić znane mi delikatne rysy twarzy. Gdy większa chmara osób wyszła ze szkoły zauważyłem ją jak schodziła po schodach wraz ze Spencer oraz innymi trzema kolesiami, z który jeden uśmiechał się do Arii podejrzanie według mnie. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się kolesiowi o dość ciemnej karnacji. Gdy mnie w końcu zauważyła na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, którego nie potrafiłem odwzajemnić. Przeszedłem przez ulicę uważając na nadjeżdżający samochód, a brunetka biegła w moją stronę. Rozchyliłem ramiona, a po chwili jej nogi odbiły się od ziemi, by owinąć się wokół moich bioder, a jej ramiona wokół szyi. Zaśmiałem się, łapiąc ją w udach i okręcając ją wokół siebie. Piszczała mi do ucha, również śmiejąc się w głos. Przestając się okręcać, spojrzeliśmy na siebie, a ja skradłem jej całusa. Postanowiła go przedłużyć,więc odstawiłem ją na ziemię odwzajemniając pocałunek. Jej dłonie znalazły się na moich policzkach, po czym oderwała się by całować każdy centymetr mojej twarzy, Policzki, czoło, nos i tak dalej. Zaśmiałem się, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Spojrzałem w stronę grupki, która wyszła wraz z Ri ze szkoły.
-Miło Cię znów widzieć, Alex. - odezwała się dość wysoka dziewczyna o brązowych włosach i oczach oraz jasnej cerze, uśmiechając się do mnie szeroko.
W rękach trzymała podręczniki, a pierwszy jaki mi się rzucił w oczy to chemia. Na wspomnienie byłej nauczycielki tego przedmiotu miałem ciarki na skórze. Wredna jędza z miłością do kwasów i testów.
-Mi również, Spencer. - skinąłem do niej głową, uśmiechając się przyjaźnie.
Położyłem dłoń na biodrze Arii, przysuwając ją do siebie, na co zachichotała.
-Poznaj kolegów z mojego kierunku. Nev - wskazała na wyższego ode mnie kolesia o czarnych włosach z lekkim zarostem. Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem. - Joe, -blondyn mojego wzrostu z dziwnymi spodniami z strasznie niskim krokiem i złotymi dodatkami. Wymieniliśmy się uściskiem, a on pochwalił moje auto, za co podziękowałem. - a to Cal. - przedstawiła mi w końcu kolesia, który mi już na pierwszy rzut oka mi się nie spodobał.
Chłopak o brązowych oczach z grzywką opadającą na nie, wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem z wahaniem nie odzywając się słowem. Widać, że się zmieszał drapiąc się po karku. Nie przejąłem się tym zerkając na moją dziewczynę, która przyglądała się mi uważnie, a kiedy nasz wzrok się spotkał, przewróciła oczami.
-Dobra, będę się zbierać. -podeszła do przyjaciółki, żegnając się z nią przyjaźnie.
Obie wymieniły się jeszcze kilkoma zdaniami, zapewniając Spencer, że wyśle jej jakieś notatki. Podeszła do mnie łapiąc moją dłoń, a ja skinąłem do nich na do widzenia i przeprowadziłem nas ostrożnie przez ulicę do samochodu. Otwarłem dziewczynie drzwi. Wsiadła do auta, rzucając torbę pod nogi. Okrążyłem auto rozglądając się ostatni raz po placu. Dostrzegłem jak przyjaciółka brązowowłosej wykłóca się z laską, która pożerała mnie wzrokiem, kiedy tylko tu przyjechałem. Wsiadłem do auta z zamiarem wypytania się o czarnowłosą.
-Co to za laska, która kłóci się z Spenc? - wskazałem kciukiem w ich kierunku.
Kiedy zapinałem pas, Aria skupiła wzrok w tamtą stronę mrużąc oczy i przyglądając się dziewczyną.
-To Tina. Jest w klasie równoległej. Szczerze mnie nienawidzi i vice versa. - mówiła to z nutą odrazy. Złapałem za kluczyki, przekręcając je w stacyjce i na chwilę zerkając w jej stronę. - Nie wiem co jej zrobiłam, ale mało mnie to już interesuje. - wzruszyła ramionami, kiedy wróciłem wzrokiem na jej stronę.- Gdzie jedziemy?
-Tam gdzie w końcu będziemy mogli pobyć sami. -patrząc w lusterka, wjechałem na ulicę.
Kątem oka dostrzegłem jak jej kąciki ust uniosły się w górę, a jej ręka pojawiła się na moim udzie, delikatnie go masując. Zmieniłem bieg, by następnie złapać za jej drobną dłoń, chowając ją w swojej. Nasze palce się splotły, więc kciukiem przejeżdżałem po jej wierzchniej stronie dłoni. Mój wzrok był w 100 procentach skupiony na drodze, jej na mnie. Uśmiechnąłem się lekko i kątem oka zerknąłem na nią.
-Co jest, Misia? - włączyłem migacz, by minąć pomarańczowe Renault, w którym dzieciaki na tylnym siedzeniu robiły durne miny w stronę przejeżdżających kierowców.
Razem z dziewczyną zachichotaliśmy na ich widok.
Aria puściła moją dłoń i przysunęła się bliżej całując mnie w policzek.
- Powiedz gdzie mnie zabierasz. - poprosiła sunąc nosem wzdłuż mojej szyi.
Odchyliłem lekko głowę, a po chwili ona oparła swoją na moim ramieniu. Nie odrywając wzroku od drogi cmoknąłem ją w czubek głowy.
-Musisz wytrzymać.
-Alex. - mruknęła odsuwając się.
-Ależ nie cierpliwa.
-Dobrze wiesz, że nie lubię czekać na twoje niespodzianki. -oburzyła się, siadając wygodniej w fotelu i zakładając ręce na piersi.
Pokręciłem rozbawiony głową, skręcając w polną drogę, która była skrótem i prowadziła do punktu widokowego na całe miasto oraz świetny widok zachodu słońca.
Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce, więc wysiadłem z auta, okrążając go i otwierając drzwi dziewczynie. Chwyciła moją dłoń, wysiadając z auta. Jej wzrok skupił się na panoramie nie kryjąc zachwytu na ten widok. Uśmiechnąłem się, zamykając za nią drzwi. Wiedziałem, że się jej spodoba.
Podeszła bliżej barierki wychylając się lekko i patrząc jak wysoko się znajdujemy. Wtedy usiadłem na masce, przyglądając się dziewczynie. Kształt swoich nóg podkreśliła czarnymi spodniami, gdzie jedna nogawka miała wzorek pantery, co by mogło wydawać się dziwne, ale do niej to pasowało. Na stópki założyła bordowe buty na wysokiej podeszwie, przez co była odrobinę wyższa. Szarawy top miał idealne wcięcie w dekolcie, przez co cieszył się mój wzrok oraz czarna skórzana kurtka, przykrywała jej ramiona. Można powiedzieć zbuntowany aniołek. Zaśmiałem się ze swoich myśli, poprawiając pozycję na masce auta. Odwróciła się i z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie, by usiąść pomiędzy moimi nogami. Objąłem ją w talii, kiedy plecami oparła się o mój tors i lekko musnąłem jej policzek.
Tkwiliśmy jakiś czas w ciszy patrząc przed siebie jak słońce powoli zmienia swoją barwę na pomarańczową. Żadne z nas się nie krępowało, wręcz przeciwnie. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną w swoich objęciach słuchając szumu wiatru oraz czując ciepło bijące od drugiej osoby. Jej dłoń chwyciła moją, splatając ze sobą palce. Musnąłem ją delikatnie w zagłębie szyi, na co ona zamruczała i skierowała na mnie swój wzrok, opierając czoło o moje. Uśmiechnąłem się smyrając jej drobny nosek swoim. Jej chichot przeszył ciszę. Odwróciła się do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie, po czym złączyła nasze usta. Odwzajemniłem pocałunek, łapiąc ją w udach i podnosząc, przez co jej nogi owinęły się wokół moich bioder. Zatrzymać każdą taką chwilę dłużej, by trwała ona wiecznie. Czy jest to możliwe? Zawsze kiedy już mam ją przy sobie, cieszę się nawet jedną sekundą spędzoną z nią w uścisku lub pocałunku. Jednak jak za dotknięciem różdżki ktoś lub coś mi ją zabiera. Jej nauka, moje mało istotne rzeczy (tak, bo szczerze nic konkretnego takiego nie robię). Lecz to nas wzmacnia, każda minuta bez siebie potęguje w tęsknotę i tylko jeden telefon, sms sprawia,że jesteśmy znów razem.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a brunetka od razu wtuliła się we mnie, otulając ramionami wokół szyi.
-Jutro wyścig?- jej głosik został trochę zagłuszony przez moje ramie.
Okręciłem głowę w jej stronę, na co ona również, zwróciła na mnie uwagę. Jej oczy wyglądały jakby się miały zaraz rozpłakać.
-Aria, co się dzieje? - sięgnąłem dłonią do jej policzka, by móc delikatnie go pogładzić.
-Przepraszam, ale przed każdym twoim wyścigiem się denerwuje. -westchnęła znów wracając wzrokiem za moje plecy. Nie odrywałem od niej wzroku czekając, aż będzie znów kontynuować.- Boję się, że coś się stanie i mnie zostawisz. Może i jesteśmy ze sobą 3 miesiące, ale kocham Cię jak szalona i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Na jej słowa odsunąłem ją lekko od siebie, łapiąc jej twarz w dłonie i kierując na siebie, by na mnie spojrzała. Jej smutny wyraz twarzy kroił mi serce.
-Aria, nic mi nie będzie, spokojnie. - powiedziałem spokojnie.-Obiecuje, że dojadę do mety cały. - cmoknąłem ją w czoło i znów objąłem, by mogła się we mnie wtulić.
Już nic więcej nie mówiła, zaciskając ramiona wokół mojego ciała. Dłonią gładziłem jej plecy oraz prawy policzek oparłem o jej głowę, przyglądając się widokowi prze sobą. Nigdy jej nie zostawię. Nie potrafię wyobrazić sobie jak by dziewczyna cierpiała gdyby jednak nagle mnie zabrakło. Łzy, zero komunikatu ze światem... Nawet nie chce myśleć o najgorszym. Skąd to wiem? Bo pewnie zareagowałbym podobnie. Ona wpłynęła na mój świat pokazując mi rzeczy, których nie poznałem jako dziecko. Pokochała mnie mimo wad. I zawdzięczam jej wiele, naprawdę wiele.
Spojrzałem na brunetkę, która zaczęła kreślić wzorki dłonią na moich plecach.
-Co powiesz, żebyśmy się stąd urwali? - zacząłem po dość długiej chwili ciszy. Podniosła głowę, marszcząc brwi zapewne nie rozumiejąc o czym mówię. - Wyjechać na parę dni. Francja, Hiszpania lub Brazylia.
-Alex, mam szkołę. - jęknęła nie zadowolona.
-Pojedziemy, kiedy będziesz miała więcej wolnego czasu. Proszę, zgódź się. - powiedziałem błagalnie, przyglądając się jej zastanawiającej się minie. Zwykle przegryza wargę, patrząc w bok lub w dół. Złapałem za jej brodę i kciukiem uwolniłem jej wargę spod zębów. - To jak?
-Z Tobą mogę i na koniec świata. - uśmiechnęła się, wręcz rzucając się na mnie, przez co opadłem plecami na auto.
Zaśmialiśmy się razem, a Ri przyglądała mi się uważnie. Wyciągnąłem wtedy szyję, by sięgnąć ustami do jej, składając namiętny pocałunek. Odwzajemniła go, kładąc jedną dłoń na masce auta, bok mojej głowy oraz drugą wplątując palce w moje włosy.

Następny dzień. Dzień wyścigu.
Podjeżdżając na wyznaczone miejsce, byliśmy 20 minut wcześniej. Jechałem cały czas za Louis'em, ponieważ nie za bardzo znałem trasy do tego miejsca. Brunetka starała się nie myśleć o najgorszym puszczając piosenki w radiu i śpiewając sobie do nich. Mnie też to trochę uspokoiło, a słuchać jej głosiku mógłbym wiecznie. Ślicznie śpiewa. Powtarzała również, jak ma ochotę spędzić nasz wyjazd. Wybraliśmy Brazylię. Plaża Copacabana, pomnik Jezusa Odkupiciela, wodospad Tijuca Forest i wiele innych ciekawych miejsc do zwiedzenia. To będzie najlepszy nasz wyjazd.
Zaparkowałem przy linii mety po lewej stronie czerwono-czarnego Nissana GT-R Louisa. Siniki zgasły, my wysiedliśmy z aut, przyglądając się autom stojącym obok. Jeden to czarny McLaren P1, a drugi zaś to matowy czarny Nissan Skyline GT-R R34 z wyróżniającymi się pomarańczowymi felgami oraz dużym pasem tego samego koloru przeciągniętego przez maskę, dach na sam tył wozu. Oby dwa miały przyciemnioną szybę. Bryki super, a gdzie ich właściciele? Arię poprosiłem, by poszła do reszty. Kiwnęła głową i na odchodne, musnęła moje usta. Gdy znajdowała się już bezpieczna w otoczeniu znajomych, zaczęła rozmowę z Vicky oraz Chloe, a do nas podszedł Tommy. Przywitaliśmy się z nim uściśnięciem ręki i wystawiliśmy naszą działkę na wyścig.
-Nie wyjdą się przywitać? - spytałem wskazując w stronę aut przeciwników.
Zielonooki brunet oderwał się od przeliczania pieniędzy i spojrzał na nas, zaczynając bawić się swoim kolczykiem w wardze. Wraz z Lou spojrzeliśmy na jego lekkie podenerwowanie, które szybko ukrył pod maską obojętności. Dziwne.
-Zobaczycie ich na mecie, nie ma czasu. -spojrzałem na Louis'a, który marszczył brwi nie zadowolony z odpowiedzi kumpla.- Wsiadajcie. - rozkazał, podając nam GPS'y z trasą.
-Coś tu śmierdzi. - mruknął pod nosem na co zwrócił moją uwagę. - Uważaj i trzymaj się mnie. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu wskazując ostrzegawczo na mnie palcem.
Jedynie co mogłem zrobić to zgodzić się na jego słowa. Przybiliśmy sobie piątkę, ale jednak brunet nie mógł pohamować się by nie dać mi z lekkiego liścia w policzek. Mruknąłem pod nosem popychając go w stronę jego auta, na co się zaśmiał. Jak zwykle, coś jest nie tak, ale jego nadal trzyma dobry humor. Wsiadłem do auta, od razu zamontowując urządzenie pokazujące trasę. Zapiąłem pas, a z małych głośników usłyszałem ciche piknięcie sygnalizujące włączenie GPS'a.  Ekranik rozbłysł, a ja dostrzegłem trasę. Po co nam on na starym torze? Jest zbyt ciemno, a on nie jest oświetlony. Nie wiadomo gdzie jest jaki zakręt, to ułatwienie dla mnie ponieważ jadę tu pierwszy raz. Wziąłem głęboki wdech i przez chwilę zerknąłem w stronę Arii, która siedziała na bagażniku Pickap'a Ford'a Dean'a. Zwykle jego bierze, ponieważ tłumaczy się, że nie ma gdzie usiąść, kiedy czeka, aż któryś z nas dojedzie na metę. Mniejsze z tym. Dziewczyna machała nogami słuchając wraz z Faith co ma do powiedzenia Jack. Widzę jak swoje drobne rączki zaciska w pięść. Może trzyma kciuki?
Wróciłem jednak szybko myślami do wyścigu. Przed naszymi autami pojawił się Tommy ogłaszając byśmy włączyli silniki. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem słysząc warkot innych silników oraz mojego Bugatti. To jest nasz świat, nasza muzyka. Długo nie czekaliśmy na wystartowanie, kumpel opuścił ręce w dół, kuląc się przy tym, a nasze auta wjechały na trasę. Na początku z łatwością z przyjacielem prowadziliśmy, więc skupiłem się na wyprzedzeniu jego.
-Jakieś problemy, Alexis? - przez komunikator, który kontaktowałem się jedynie z Lou usłyszałem jego rozbawiony głos.
Przewróciłem oczami, skupiając się na zakręcie. Pokonałem go driftem wyrównując autem z przyjacielem.
-Żadnych problemów, LouLou. - zaśmiałem się, utrzymując pozycję.
-Jeszcze tyle się musisz na uczyć. - mogłem sobie jedynie wyobrazić jak kręci głową w rozbawieniu.
Jego auto wyprzedziło mnie znów, skręcając w prawo. Przekląłem pod nosem, skręcając z całych sił kierownicą. Gdy nagle po mojej prawej pojawił się czarny McLaren. Z obawy, że zaraz w niego wjadę, wyrównałem auto skręcając odrobinę w lewo. Uspokoiłem przyspieszone bicie serca i starając się, by koleś mnie nie wyprzedził zmieniłem bieg i docisnąłem gazu. Na zakrętach raz ja byłem na prowadzeniu, raz on. Trzymał się mnie jak rzep psiego ogona. Wtedy Louis powiedział co mam zrobić, by się odczepił. Słuchałem go uważnie, a na pierwszym zakręcie wykorzystałem okazję wjeżdżając przed niego. Teraz tylko to utrzymać ponieważ zostało jedynie połowa trasy, a wszystko się może zdarzyć. Wyjechaliśmy na najdłuższą prostą, zerkałem w lusterka boczne i jedno tylne by ocenić jak jadą przeciwnicy. Widziałem jedynie pomarańczowo-czarnego Nissana, a McLaren się rozpłynął.
-Kurwa, gdzie on? -przez krótkofalówkę usłyszałem Louis'a.
Ja jednak skupiłem się na próbującym mnie wyprzedzić samochodem za mną. On skręcał w prawo ja również, blokując tym mu drogę i tak samo w lewo. Po jakiś 500 metrach znużyło mnie to i chcąc zablokować go totalnie wpakowując w opony poustawiane wokół toru, chciałem obrócić auto, ale nagle przed de mną wyskoczył ten zaginiony McLaren. Skręciłem autem unikając zderzenia i wyrównałem z nim maskami. Do mety został tylko kilometr. Więc z całych sił starałem się utrzymać się na pozycji, kiedy jego szarpnęło i wyprzedził mnie o całą długość. Gnojek włączył NOS'a. Za wcześnie, znacznie. Gdy wyrównał z Louisem, wtedy my obaj równocześnie wcisnęliśmy guzik. Brunet przekraczając linię mety, a ja wyrównując z P1. Zwolniliśmy przed publicznością, która skandowała imię przyjaciela. Zaparkowałem obok niego, po czym wysiadłem z auta. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to Aria biegnąca w moim kierunku. Uśmiechnąłem się na jej widok, czekając aż wpadnie mi w ramiona.
-Brawo, Misiu. - wtuliła się we mnie mocno zaciskając ręce wokół mojego ciała.
Zaśmiałem się, obejmując ją. Kiedy na mnie spojrzała pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Poczułem jak uśmiecha się przez pocałunek.
-Cisza! - odsunąłem się od Arii, by spojrzeć na Louis'a, który próbuje uspokoić rozwrzeszczany tłum.  Wszyscy umilkli jak myszki, przyglądając się brunetowi, jak podchodzi do czarnego samochodu pukając w szybę. - Wyłaź.
Objąłem Arię w talii, przyciągając do siebie i przyglądając się sytuacji. Drzwi się otwarły, a pierwsze co zauważyliśmy to czarne vansy, a następnie wychylającą się wysoką brunetkę o jasnej karnacji ubrana w czarne spodenki oraz top kończący się nad pępkiem, a na to zarzuciła kurtkę o wzorze moro. Mina Louis'a zdębiała, a u mnie oczy poszerzyły się do rozmiarów funta.
Laska ze mną zrównała? Co kurwa?!
-Caro?! - usłyszałem zdziwiony głos Chloe, która nagle pojawiła się obok mnie.
Spojrzeliśmy wszyscy na nią zdziwieni.
-Ty ją znasz? - spytał Lou wskazując na dziewczynę, która w tym momencie ściągała okulary przeciwsłoneczne i zawiesiła je na wcięciu od dekoltu.
-Spotkałyśmy się jakiś czas temu na imprezie w klubie. - blondynka uśmiechnęła się i podeszła do dziewczyny wymieniając się z nią uściskiem. - Gdzie Moo? - spytała, a jak na jej zawołanie z Nissana wysiadła dziewczyna o mlecznej karnacji i krótkich włosach, zakończonych odcieniem zieleni.
Ścigaliśmy się z laskami, po prostu świetnie. Wyszedłem na ciotę totalną.
-Co tu kurwa jest grane?! - warknął Louis.
-Uspokój się Furious. - wzięła głos niska brunetka o niebieskich oczach. - Chcieliśmy wam jedynie coś udowodnić.
-Niby co? - zmarszczyłem brwi przyglądając się jej jak podchodzi do znajomej i opiera się o McLaren'a.
- Ostatnio na imprezie upiliście się na umór. - zaczęła ta druga - Po pianemu powiedzieliście, że żadna laska nie jest wstanie wam dorównać. - na jej słowa ogłupiałem. Rzeczywiście ostatnio na imprezie zaszaleliśmy i urwał mi się film. Nie pamiętam co wtedy robiłem, a rano obudziłem się u siebie, z mocnym bólem głowy. Nie wiedziałem, czy mówi prawdę, ale sądząc po potakiwaniu Chloe, chyba jednak ją miała. - Może i rzeczywiście, wyprzedzić was nie wyprzedziłyśmy, ale i tak remis z Alex'em to wspaniały wyczyn, a on jest godnym przeciwnikiem.
Skinęła do mnie głową w uznaniu, na co odpowiedziałem jej tym samym. Poczułem usta Ri, na moim policzku. Spojrzałem na nią, jak uśmiecha się szeroko. Cmoknąłem ją w czoło, obejmując i chowając w swoim uścisku na co cicho zachichotała.
-Ee. Alexis to żadna konkurencja. - spojrzałem na Louisa, który macha lekceważąco ręką.
Dzięki Bogu stał na tyle blisko, bym mógł mu przywalić z płaskiej ręki w tył głowy. Wszyscy wokół nas się śmiali, ale jak na każdy fairplay wyścig dostaliśmy swoją kasę za wygraną. Podzieliliśmy się po połowie, a za moją pojedziemy z Ri do Brazylii...
~~~~
-Serio, dziewczyna Cię pokonała?
-Zrównała. - poprawiłem moją córkę, Dianę. Siedzieliśmy wspólnie na łóżku. Ona wtulała się w mój bok, bawiąc się rąbkiem mojej koszuli, a ja bawiłem się jej kosmykiem opowiadając historię. Jest strasznie podobna do mamy, z jedynym wyjątkiem oczu i nosie po mnie. Kasztanowe włosy miała zwyczaju prostować, choć uwielbiałem jak jednak zostawiała swoje naturalne pofalowane. Oczy były blaskiem zaciekawienia oraz zdziwienia, kiedy spojrzała w moją stronę. -Dowodzi to faktem, że dziewczyny nadają się do wielu rzeczy nie tylko do garów i tym podobnych. -dokończyłem.
-Czyli mam się nie przejmować co mówią inni i jednak wybrać kierunek inżyniera? - zapytała z zawahaniem.
-Oczywiście, skarbie. Rób w życiu to co najbardziej lubisz robić. - cmoknąłem ją w czoło i mocniej do siebie przytuliłem.
Zachichotała cicho, wtulając się i dziękując za rozmowę.
 Zwykle obawiałem się jak będzie wyglądać moje życie, gdy nagle stanę się rodzicem. Czy będę dobrym ojcem dla nich, czy jednak nie podołam temu wyzwaniu? Jednak dałem radę. Mam 38 lat, mam szesnastoletnią córkę, oraz 20 letniego adoptowanego syna. Na dodatek żonę tak piękną, że zazdroszczą mi sąsiedzi. I mimo braku wzorca, udało mi się zrobić wspaniałą rodzinkę z której jestem dumny.
-Moja siostra i inżynieria? Co się w tym kraju porobiło. - spojrzeliśmy równocześnie w stronę drzwi gdzie opierał się o futrynę Nick, uśmiechając się złośliwie w naszym kierunku.
Córka odsunęła się ode mnie łapiąc pierwszą poduszkę, jaka wpadła jej w ręce rzucając w stronę bruneta.
-Miałeś pukać jak rozmawiam z tatą! - krzyknęła.
Zaśmialiśmy się jednak, a Nick oddał jej poduszkę siadając obok.
-A co teraz robią Carolain i Monic? - spytał zaciekawiony.
Najwidoczniej przysłuchiwał się mojemu opowiadaniu.
Zastanowiłem się chwilę chcąc sobie przypomnieć dawną rozmowę z Caro.
-Z czego mi wiadomo, to Caro założyła wraz ze swoim partnerem warsztat samochodowy, a Moo zostawiła wyścigi i została projektantką oraz stylistką. - odpowiedziałem myśląc, czy jednak się nie pomyliłem.
Dzieciaki wyglądały na zafascynowane, a Diana od razu wstała z łóżka informując, że idzie szykować papiery do wybranej szkoły. Usiadła przed biurkiem otwierając laptopa, na co Nick wstał deklarując, że jej pomoże. Wziął wolne krzesło i przysunął je do niej sprawdzając przez jej ramię co zamierza zrobić. Uśmiechnąłem się na na ich widok wstając z łóżka, by następnie dając im czasu dla siebie. Zanim jednak wyszedłem spojrzałem na córkę, która ze skupieniem przegląda strony w komputerze.
Jestem z niej dumny. 



______________________________________________________________________________
Pomysł od @LoloOficiall 

Dzięki za podesłanie pomysłu. Długi nie jest, a zajęło mi to sporo czasu, ponieważ nie wiedziałam do końca jak to ugryź. Ale.. Poradziłam sobie co nie? Trochę mnie ostatnio przeziębienie wzięło i miałam czas by to w końcu skończyć. Jednak ciężko mi było z myślą, że Furious został znów zawieszony oraz, że konta RP również "prawdopodobnie" zostaną. ;c  I z czego ja będę czerpać pomysły jak nie z rozmów Arii i Alexa? Koniec stalkowania? Buuu. #smuteczek. 
Koniec zszokował co nie? ^^ 

Zostawiajcie swój komentarz!