wtorek, 30 września 2014

Furious prompt - Wyścig niespodzianka.


Alex

Leżałem na kanapie w salonie, kątem oka oglądając jakieś wyścigi żużlu, a bardziej skupiałem uwagę na telefonie, gdyż pisałem z Arią. Ostatnio rzadko się widujemy. Przyszedł wrzesień, a razem z tym brunetka poszła na studia. Pamiętam ten dzień kiedy doszedł list z gratulacjami, gdyż dostała się na wymarzony kierunek. Była szczęśliwa i nadal jest. Lecz ja już nie. Ciągle opowiada co robiła z Spencer na wykładach. Jak to jej pomaga zaczepić jakiegoś kolesia. Mimo iż wiem, że ona chce jej tylko pomóc, ale gotuje się we mnie kiedy tylko o tym pomyśle, że komuś mógł by się spodobać MÓJ Aniołek. Staram się dzielnie słuchać jej opowieści kiedy to jakiś typ zagadał do niej lub coś innego. Choć jak czytam to w sms'ach, mam ochotę rzucić telefonem w ścianę. Żaden, kurwa, gnojek nie ma prawa dotykać, czy choćby spojrzeć na Arię. Tak jestem zazdrosny i to czasami przez to zaczynamy się kłócić. Niby związek bez kłótni to nie prawdziwy związek, ale ja tego nie lubię. Nie znoszę jak jej śliczne piwne oczy zalewają się przezroczystym słonym płynem. Czuje się wtedy bezsilny i winny. Ciągle przepraszam, a ona mi wybacza. Obiecuje, że więcej tego nie zrobię, po czym łamię obietnice i znów robię to samo. Nie wiem jak ona wytrzymała ze mną prawie 3 miesiące.
Oderwałem się od myśli skupiając się na przychodzącym sms'ie.


Zastanowiłem się chwilę, zerkając na ekran TV przyglądając się jak pierwszy żużlowiec przekracza metę, a po chwili w górnym lewym roku pokazują jego imię i nazwisko z flagą kraju. Uniosłem lekko kącik ust dostrzegając flagę Anglii. 
Szybko jednak wróciłem do wiadomości. Włączyłem aparat z zamiarem zrobienia zdjęcia i wysłania go z dopiskiem, by nie 'smutała'. Wcisnąłem guzik wyślij i znów spojrzałem na ekran telewizora wsłuchując się w nazwiska następnych zawodników. Po chwili doszedł do mnie dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie okręciłem głowę w ich stronę dostrzegając Louis'a, który zamknął za sobą drzwi i zdjął jeansową kurtkę.
-Nie zostałeś u Faith? 
Zdziwił mnie fakt, że wrócił. Zwykle kiedy odwozi Lilah zostaje z blondynką lub jadą gdzieś do kina, klubu czy do sklepu. Właśnie przydało by się zrobić zakupy, bo nie ma co jeść. 
-Za godzinę jadą do jakieś ciotki na urodziny. -wzruszył ramionami. - Będę w siłowni.
Kiwnąłem głową i odprowadziłem przyjaciela wzrokiem, dopóki nie zniknął za schodami. Wróciłem do oglądania żużlu, a mój telefon znów zawibrował. Spuściłem wzrok, palcem odblokowując ekranik.




Pokręciłem rozbawiony głową, kiedy nie odpisywała już jakiś czas. Zawsze to robi. Kiedy powiem coś po nie jej myśli ona daje mi karę. Zwykle polega na braku sexu, przez jakiś czas, albo nie mogę się do niej przytulić, czy chociażby dać całusa w policzek. Tylko, kurwa, nie widziałem ją już dobre 2 tygodnie i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy już mam okazję by wyrwać się z domu i pojechać odebrać Ri  spod szkoły, to nagle Lou, albo Dean wyskakują z czymś i wszystkie plany szlak trafia. Choć brunetka też nie ma czasu. Ciągłe prace, eseje i chuj wie co jeszcze. 2 tygodnie totalnej tortury i samotne noce. Do nikogo się przytulić ani nikt nic budził mnie słodkimi pocałunkami w szyję. Jak mi tego brakuje. Westchnąłem przecierając jedną ręką oko. Znudzony żużlem, przełączyłem na inny kanał, potem na następny. Jak zwykle nic w tym pudle nie ma. Czasami szlak by człowieka trafił. Ponad tysiąc kanałów, ale nic normalnego do obejrzenia. Znacie to?
Leżący obok mnie telefon wydał z swoich małych głośniczków znaną mi melodię, symbolizując że ktoś chce się ze mną skontaktować. Uniosłem kącik ust, myśląc, że Aria, nie wytrzymała i chce zakończyć moją karę. 
Jednak się myliłem, gdy na ekraniku dostrzegłem imię znajomego.
Tommy.
Szybko odebrałem przykładając telefon do ucha.
-Yo, bro. Co jest?- zacząłem.
-Jakieś dwa typy wzywają was na wyścig za tydzień na starym torze przy Doncaster. 
Zmarszczyłem brwi. Zwykle podaje szczegółowe informacje dotyczące przeciwników.
-Jasne, czekaj zawołam Louis'a. - odsunąłem aparat od twarzy. - Piczko! Tommy dzwoni z propozycją wyścigu za tydzień! - krzyknąłem na cały dom.
Nie czekałem długo, gdy brunet wyszedł z siłowni cały spocony po treningu, ściągając rękawice, by następnie jedną z nich rzucić we mnie. Schyliłem głowę unikając lecącego przedmiotu.
-Sam jesteś piczką. - mruknął i oparł się ramionami o oparcie kanapy. Wtedy ustawiłem rozmowę na głośnik. - Co masz dla nas, stary?
-Dwóch kolesi chce się z wami ścigać na starym torze za tydzień w sobotę o godzinie 20. - przyglądałem się kumplowi jak marszczy brwi, po czym spogląda w moją stronę, a ja jedynie wzruszam na to ramionami. Nie za bardzo interesuje mnie z kim, a to ile stawiają za wyścig. - Postawili 10 000. Wchodzicie? 
Zastanowiliśmy się chwilę, ale po chwili obaj się zgodziliśmy. 
-Podaj rękawice. - poczułem jak z płaskiej ręki dostałem w tył głowy.
Skrzywiłem się i pomasowałem bolące miejsce sięgając po leżącą na ziemi własność przyjaciela, by rzucić nią w jego stronę. Złapał w ostatniej chwili, gdy nagle rozległ się dzwonek domofonu.
-Bądź łaskaw otworzyć. -mruknąłem zwracając swoją uwagę na ekran tv. 
Znalazłem jakiś ciekawy film o piratach, więc całą uwagę skupiłem na migających obrazach. Szkoda, że to nie 'Piraci z Karaibów'. Uwielbiam Jonny'ego Depa w roli Kapitana Saprow'a. 
Louis w tym czasie poszedł do drzwi, a po chwili było słychać jak się otwierają. Wygodniej rozsiadłem się na kanapie przyglądając się jak jeden z piratów strzelił innemu w głowę, a po chwili rozległ się huk upadającego ciała. Nie wiem czemu, ale mnie to rozśmieszyło. Chyba bardziej to jak jego tęczówki skierowały się do kącików oczu tworząc tak zwanego 'zeza'.
-Hej, mała. - radosny głos Louis'a rozległ się w korytarzu, na co zwróciłem głowę w jego stronę chcąc sprawdzić kto do nas zawitał 
Zauważyłem, jak kumpel ściska kogoś drobnego, ale kompletnie zasłonił ją swoim ciałem.
-Hej, Louis. Jest Alex.- gdy rozpoznałem głos mojego najsłodszego aniołka, zerwałem się z kanapy chcąc jak najszybciej znaleźć się w objęciach Arii. 
Nogą zahaczyłem o dywan i omal nie wryłem twarzą w podłogę. Szybko jednak odzyskałem równowagę, prostując się i po chwili znajdując się obok dwójki. Kiedy brunet nadal jej nie puszczał, walnąłem go w plecy, na co od razu się wyprostował krzywiąc twarz z bólu. Do moich uszu dobiegł słodki chichot mojej dziewczyny, a ja poprosiłem kumpla by wrócił do tego co przerwał jakąś chwilę temu. Odwróciłem go łapiąc za ramiona i następnie pchnąłem, by już spierdalał.
-Tylko nie za głośno później dzieciaki! - krzyknął, kiedy zniknął za drzwiami siłowni.
Już miałem ochotę mu iść przywalić, by się zamknął, ale nie mogłem oderwać wzroku od mojego aniołka. Długie brązowe włosy swobodnie opadały na jej ramiona, otulając okrągłą buźkę o jasnej karnacji, gdzie wyraźnie kontrastowała z ustami koloru dorodnej maliny oraz wachlarzem ciemnych rzęs otaczających najpiękniejsze piwne oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Zdjęła swoją jeansową kurtkę ukazując w całości jej strój składający się z białego topu na ramkach i spódnicy w kwiatowy wzór. Robiąc krok w przód, chcąc pocałować ją w policzek, położyła dłoń na mojej piersi odsuwając mnie. Pokręciłem rozbawiony głową. Nadal mam 'karę'.
-Napijesz się czegoś? - odwróciłem się idąc w stronę kuchni.
Poszła za mną i usiadła przy stole, kiedy ja sięgałem kubki z górnej szafki.
-Może coś ciepłego.
-Herbata, gorąca czekolada?- spojrzałem na nią przez ramię otwierając kolejną szafkę.
-Gorącą czekoladę. - uśmiechnęła się. 
Odwzajemniłem gest, zerkając na chwilę na jej odsłonięte nogi. Mała cwaniara, przyszła mnie sprawdzać czy wytrzymam w tej głupiej karze. Chcąc pokazać, że wcale mnie nie rusza jak założyła nogę na nogę, dzięki czemu jej spódniczka bardziej się podwinęła ukazując większą część uda, odwróciłem się sięgając odpowiednie składniki na wybrany przez nią przysmak. Nie zajęło mi to długo, a już po paru minutach postawiłem kubek z gorącą czekoladą przed nosem brunetki. Podziękowała, a ja zająłem miejsce obok niej. Upiliśmy trochę czekolady, a ciepły płyn rozlał się w gardle pozostawiając przyjemny smak, a także trochę czekolady w kącikach ust dziewczyny. Nachyliłem się w jej stronę, ścierając ją kciukiem, by następnie oblizać palec. Zarumieniła się co oznacza, że chyba jej minęło. Jednak postanowiłem to sprawdzić. Pod stołem położyłem dłoń na jej udzie masując, następnie przybliżając się i muskając jej czułe miejsce za uchem. Przez chwilę rozkoszowała się, odchylając głowę i zamykając oczy. Minęła ledwie sekunda, kiedy moja dłoń została strzepnięta z uda brunetki, a ona sama odsunęła się krzesłem ode mnie, znów przypominając o karze. Odstawiłem kubek na stół, a następnie chwyciłem za jej krzesło przysuwając jak najbliżej siebie.
-Odsuwanie się nie było najlepszym pomysłem. - warknąłem, szepcząc jej do ucha.
Spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem, przysuwając twarz do mojej i lekko muskając moje wargi.
-Jak chcesz całusa, to mnie goń. - zachichotała i wstała uciekając z kuchni.
Przyglądałem się jej jak spódnica faluje pod wpływem jej ruchów. Gdy zniknęła za rogiem prowadzącym do salonu, pokręciłem rozbawiony odsuwając od siebie krzesło, na którym przed chwilą siedziała brunetka, następnie szybko upijając łyka czekolady oraz odkładając kubek, następnie udałem się do salonu.
-Chcesz się bawić w kotka i myszkę? - dziewczyna stała za kanapą lekko kiwając biodrami, będąc przygotowana na ucieczkę w każdą możliwą stronę.
-Może. - zachichotała.
-To muszę Cię poinformować, że kot jest strasznie. - przeciągnąłem samogłoskę 'a' i kontynuowałem dalej - głodny i ma ochotę na myszkę. - uśmiechnąłem się zadziornie.
-A muszę przypominać, że kot ma karę? - zrobiła krok w tył, kiedy ja zbliżyłem się do kanapy i stanąłem na przeciwko niej.
Już chciała uciec w lewo na taras, więc szybko przeskoczyłem przez 4 osobowy fotel, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie. Zaskoczona pisnęła, a ja pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Przez chwilę z uśmiechem oddała go, ale długo nie mogłem się tym cieszyć, gdy oderwała się ode mnie, kręcąc karcąco palcem w moją stronę, w taki sam sposób jak zwykle mama macha nim przed swoim dzieckiem. W moim przypadku Barbara.
-Niegrzeczny kotek. - zacisnąłem dłonie na jej talii, by nie mogła się w żaden sposób odsunąć ode mnie. - Masz karę.
-Kotek lubi być nie posłuszny. - uśmiechnąłem się szeroko, znów nachylając się, by pocałować ją.
Wplotłem palce w jej włosy, pogłębiając ruchy ustami.
-Louis zaraz może wyjść...- szepnęła przez pocałunek stając na palcach, dalej całując.
-Już wyszedłem. - usłyszałem zniesmaczony głos bruneta, na co oderwaliśmy się spoglądając w jego stronę.
Miał skrzywiony wyraz twarzy, ale stał jak debil opierając się o barierę schodów i się nam przyglądając. Ri spuściła głowę zapewne chowając swoje zaróżowiałe policzki, po czym odsunęła się idąc w stronę kuchni, tłumacząc się, że czekolada stygnie. Louis naglę się ożywił i ruszył za nią mówiąc, że też chętnie się napije. Gdy był przy mnie walnąłem go w tył głowy, na co znów wykrzywił mordę spoglądając w moją stronę. Pokręciłem z dezaprobatą głową w chodząc go kuchni, gdzie siedziała już brunetka przy stole. Nagle poczułem jak wokół mojej szyi ramię kumpla, po czym jak targał moimi włosami.
-Rozchmurz się, Alexis. - odsunął się ode mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, klepiąc po plecach.
Minął mnie sięgając kubek dla siebie, a ja szykowałem gorący napój dla niego.

Parę dni później.
W końcu miałem chwilę by pojechać, po mojego aniołka do szkoły. Ustawiłem auto po drugiej stronie ulicy dosłownie na przeciwko głównego wejścia szkoły. Zerknąłem na zegarek stwierdzając, że za 10 minut powinna kończyć lekcje. Wysiadłem z auta rozglądając się po szkolnym placu przed budynkiem. Nie którzy uczniowie siedzieli na schodach, pewnie czekając na następną lekcję. Dobrze, że nie postanowiłem iść dalej się uczyć. Nie zniósłbym 8 godzin w tym piekle, gdzie wysysają z nas energię i chęć życia, udowadniając nam jakimi kretynami jesteśmy, gdy zapomnimy o jakieś durnej dacie ważnej dla naszego kraju lub zrobi się pomyłkę w wyliczeniu na matmie. Kochałem weekendy. Można było sobie pospać do 10 lu 12 i robić co się chce, gdy się robiło zadania domowe systematycznie. Mniejsze z tym.
Zamykając za sobą drzwi, poprawiłem koszulkę naciągając ją bardziej w dół. Wraz z trzaskiem zamykania i piknięciem blokady kilka osób zwróciło na mnie uwagę, przerywając rozmowę. Nasunąłem okulary bardziej na nos i pewnym krokiem podszedłem na przód auta opierając się tyłkiem o jego maskę. Dzięki okularom mogłem przyglądać się innym, którzy zaczęli szeptać lub dziewczyną z wiercącym wzrokiem w moją osobę. Założyłem ręce na piersi, bardziej napinając mięśnie i czekając na ich reakcję. Jedna o czarnych włosach od razu zareagowała przegryzając wargę i odwracając się do swoich koleżanek. Prychnąłem rozbawiony, kręcąc głową.
Rozbrzmiał dzwonek, więc starałem się wychwycić znane mi delikatne rysy twarzy. Gdy większa chmara osób wyszła ze szkoły zauważyłem ją jak schodziła po schodach wraz ze Spencer oraz innymi trzema kolesiami, z który jeden uśmiechał się do Arii podejrzanie według mnie. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się kolesiowi o dość ciemnej karnacji. Gdy mnie w końcu zauważyła na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, którego nie potrafiłem odwzajemnić. Przeszedłem przez ulicę uważając na nadjeżdżający samochód, a brunetka biegła w moją stronę. Rozchyliłem ramiona, a po chwili jej nogi odbiły się od ziemi, by owinąć się wokół moich bioder, a jej ramiona wokół szyi. Zaśmiałem się, łapiąc ją w udach i okręcając ją wokół siebie. Piszczała mi do ucha, również śmiejąc się w głos. Przestając się okręcać, spojrzeliśmy na siebie, a ja skradłem jej całusa. Postanowiła go przedłużyć,więc odstawiłem ją na ziemię odwzajemniając pocałunek. Jej dłonie znalazły się na moich policzkach, po czym oderwała się by całować każdy centymetr mojej twarzy, Policzki, czoło, nos i tak dalej. Zaśmiałem się, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Spojrzałem w stronę grupki, która wyszła wraz z Ri ze szkoły.
-Miło Cię znów widzieć, Alex. - odezwała się dość wysoka dziewczyna o brązowych włosach i oczach oraz jasnej cerze, uśmiechając się do mnie szeroko.
W rękach trzymała podręczniki, a pierwszy jaki mi się rzucił w oczy to chemia. Na wspomnienie byłej nauczycielki tego przedmiotu miałem ciarki na skórze. Wredna jędza z miłością do kwasów i testów.
-Mi również, Spencer. - skinąłem do niej głową, uśmiechając się przyjaźnie.
Położyłem dłoń na biodrze Arii, przysuwając ją do siebie, na co zachichotała.
-Poznaj kolegów z mojego kierunku. Nev - wskazała na wyższego ode mnie kolesia o czarnych włosach z lekkim zarostem. Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem. - Joe, -blondyn mojego wzrostu z dziwnymi spodniami z strasznie niskim krokiem i złotymi dodatkami. Wymieniliśmy się uściskiem, a on pochwalił moje auto, za co podziękowałem. - a to Cal. - przedstawiła mi w końcu kolesia, który mi już na pierwszy rzut oka mi się nie spodobał.
Chłopak o brązowych oczach z grzywką opadającą na nie, wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem z wahaniem nie odzywając się słowem. Widać, że się zmieszał drapiąc się po karku. Nie przejąłem się tym zerkając na moją dziewczynę, która przyglądała się mi uważnie, a kiedy nasz wzrok się spotkał, przewróciła oczami.
-Dobra, będę się zbierać. -podeszła do przyjaciółki, żegnając się z nią przyjaźnie.
Obie wymieniły się jeszcze kilkoma zdaniami, zapewniając Spencer, że wyśle jej jakieś notatki. Podeszła do mnie łapiąc moją dłoń, a ja skinąłem do nich na do widzenia i przeprowadziłem nas ostrożnie przez ulicę do samochodu. Otwarłem dziewczynie drzwi. Wsiadła do auta, rzucając torbę pod nogi. Okrążyłem auto rozglądając się ostatni raz po placu. Dostrzegłem jak przyjaciółka brązowowłosej wykłóca się z laską, która pożerała mnie wzrokiem, kiedy tylko tu przyjechałem. Wsiadłem do auta z zamiarem wypytania się o czarnowłosą.
-Co to za laska, która kłóci się z Spenc? - wskazałem kciukiem w ich kierunku.
Kiedy zapinałem pas, Aria skupiła wzrok w tamtą stronę mrużąc oczy i przyglądając się dziewczyną.
-To Tina. Jest w klasie równoległej. Szczerze mnie nienawidzi i vice versa. - mówiła to z nutą odrazy. Złapałem za kluczyki, przekręcając je w stacyjce i na chwilę zerkając w jej stronę. - Nie wiem co jej zrobiłam, ale mało mnie to już interesuje. - wzruszyła ramionami, kiedy wróciłem wzrokiem na jej stronę.- Gdzie jedziemy?
-Tam gdzie w końcu będziemy mogli pobyć sami. -patrząc w lusterka, wjechałem na ulicę.
Kątem oka dostrzegłem jak jej kąciki ust uniosły się w górę, a jej ręka pojawiła się na moim udzie, delikatnie go masując. Zmieniłem bieg, by następnie złapać za jej drobną dłoń, chowając ją w swojej. Nasze palce się splotły, więc kciukiem przejeżdżałem po jej wierzchniej stronie dłoni. Mój wzrok był w 100 procentach skupiony na drodze, jej na mnie. Uśmiechnąłem się lekko i kątem oka zerknąłem na nią.
-Co jest, Misia? - włączyłem migacz, by minąć pomarańczowe Renault, w którym dzieciaki na tylnym siedzeniu robiły durne miny w stronę przejeżdżających kierowców.
Razem z dziewczyną zachichotaliśmy na ich widok.
Aria puściła moją dłoń i przysunęła się bliżej całując mnie w policzek.
- Powiedz gdzie mnie zabierasz. - poprosiła sunąc nosem wzdłuż mojej szyi.
Odchyliłem lekko głowę, a po chwili ona oparła swoją na moim ramieniu. Nie odrywając wzroku od drogi cmoknąłem ją w czubek głowy.
-Musisz wytrzymać.
-Alex. - mruknęła odsuwając się.
-Ależ nie cierpliwa.
-Dobrze wiesz, że nie lubię czekać na twoje niespodzianki. -oburzyła się, siadając wygodniej w fotelu i zakładając ręce na piersi.
Pokręciłem rozbawiony głową, skręcając w polną drogę, która była skrótem i prowadziła do punktu widokowego na całe miasto oraz świetny widok zachodu słońca.
Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce, więc wysiadłem z auta, okrążając go i otwierając drzwi dziewczynie. Chwyciła moją dłoń, wysiadając z auta. Jej wzrok skupił się na panoramie nie kryjąc zachwytu na ten widok. Uśmiechnąłem się, zamykając za nią drzwi. Wiedziałem, że się jej spodoba.
Podeszła bliżej barierki wychylając się lekko i patrząc jak wysoko się znajdujemy. Wtedy usiadłem na masce, przyglądając się dziewczynie. Kształt swoich nóg podkreśliła czarnymi spodniami, gdzie jedna nogawka miała wzorek pantery, co by mogło wydawać się dziwne, ale do niej to pasowało. Na stópki założyła bordowe buty na wysokiej podeszwie, przez co była odrobinę wyższa. Szarawy top miał idealne wcięcie w dekolcie, przez co cieszył się mój wzrok oraz czarna skórzana kurtka, przykrywała jej ramiona. Można powiedzieć zbuntowany aniołek. Zaśmiałem się ze swoich myśli, poprawiając pozycję na masce auta. Odwróciła się i z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie, by usiąść pomiędzy moimi nogami. Objąłem ją w talii, kiedy plecami oparła się o mój tors i lekko musnąłem jej policzek.
Tkwiliśmy jakiś czas w ciszy patrząc przed siebie jak słońce powoli zmienia swoją barwę na pomarańczową. Żadne z nas się nie krępowało, wręcz przeciwnie. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną w swoich objęciach słuchając szumu wiatru oraz czując ciepło bijące od drugiej osoby. Jej dłoń chwyciła moją, splatając ze sobą palce. Musnąłem ją delikatnie w zagłębie szyi, na co ona zamruczała i skierowała na mnie swój wzrok, opierając czoło o moje. Uśmiechnąłem się smyrając jej drobny nosek swoim. Jej chichot przeszył ciszę. Odwróciła się do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie, po czym złączyła nasze usta. Odwzajemniłem pocałunek, łapiąc ją w udach i podnosząc, przez co jej nogi owinęły się wokół moich bioder. Zatrzymać każdą taką chwilę dłużej, by trwała ona wiecznie. Czy jest to możliwe? Zawsze kiedy już mam ją przy sobie, cieszę się nawet jedną sekundą spędzoną z nią w uścisku lub pocałunku. Jednak jak za dotknięciem różdżki ktoś lub coś mi ją zabiera. Jej nauka, moje mało istotne rzeczy (tak, bo szczerze nic konkretnego takiego nie robię). Lecz to nas wzmacnia, każda minuta bez siebie potęguje w tęsknotę i tylko jeden telefon, sms sprawia,że jesteśmy znów razem.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a brunetka od razu wtuliła się we mnie, otulając ramionami wokół szyi.
-Jutro wyścig?- jej głosik został trochę zagłuszony przez moje ramie.
Okręciłem głowę w jej stronę, na co ona również, zwróciła na mnie uwagę. Jej oczy wyglądały jakby się miały zaraz rozpłakać.
-Aria, co się dzieje? - sięgnąłem dłonią do jej policzka, by móc delikatnie go pogładzić.
-Przepraszam, ale przed każdym twoim wyścigiem się denerwuje. -westchnęła znów wracając wzrokiem za moje plecy. Nie odrywałem od niej wzroku czekając, aż będzie znów kontynuować.- Boję się, że coś się stanie i mnie zostawisz. Może i jesteśmy ze sobą 3 miesiące, ale kocham Cię jak szalona i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Na jej słowa odsunąłem ją lekko od siebie, łapiąc jej twarz w dłonie i kierując na siebie, by na mnie spojrzała. Jej smutny wyraz twarzy kroił mi serce.
-Aria, nic mi nie będzie, spokojnie. - powiedziałem spokojnie.-Obiecuje, że dojadę do mety cały. - cmoknąłem ją w czoło i znów objąłem, by mogła się we mnie wtulić.
Już nic więcej nie mówiła, zaciskając ramiona wokół mojego ciała. Dłonią gładziłem jej plecy oraz prawy policzek oparłem o jej głowę, przyglądając się widokowi prze sobą. Nigdy jej nie zostawię. Nie potrafię wyobrazić sobie jak by dziewczyna cierpiała gdyby jednak nagle mnie zabrakło. Łzy, zero komunikatu ze światem... Nawet nie chce myśleć o najgorszym. Skąd to wiem? Bo pewnie zareagowałbym podobnie. Ona wpłynęła na mój świat pokazując mi rzeczy, których nie poznałem jako dziecko. Pokochała mnie mimo wad. I zawdzięczam jej wiele, naprawdę wiele.
Spojrzałem na brunetkę, która zaczęła kreślić wzorki dłonią na moich plecach.
-Co powiesz, żebyśmy się stąd urwali? - zacząłem po dość długiej chwili ciszy. Podniosła głowę, marszcząc brwi zapewne nie rozumiejąc o czym mówię. - Wyjechać na parę dni. Francja, Hiszpania lub Brazylia.
-Alex, mam szkołę. - jęknęła nie zadowolona.
-Pojedziemy, kiedy będziesz miała więcej wolnego czasu. Proszę, zgódź się. - powiedziałem błagalnie, przyglądając się jej zastanawiającej się minie. Zwykle przegryza wargę, patrząc w bok lub w dół. Złapałem za jej brodę i kciukiem uwolniłem jej wargę spod zębów. - To jak?
-Z Tobą mogę i na koniec świata. - uśmiechnęła się, wręcz rzucając się na mnie, przez co opadłem plecami na auto.
Zaśmialiśmy się razem, a Ri przyglądała mi się uważnie. Wyciągnąłem wtedy szyję, by sięgnąć ustami do jej, składając namiętny pocałunek. Odwzajemniła go, kładąc jedną dłoń na masce auta, bok mojej głowy oraz drugą wplątując palce w moje włosy.

Następny dzień. Dzień wyścigu.
Podjeżdżając na wyznaczone miejsce, byliśmy 20 minut wcześniej. Jechałem cały czas za Louis'em, ponieważ nie za bardzo znałem trasy do tego miejsca. Brunetka starała się nie myśleć o najgorszym puszczając piosenki w radiu i śpiewając sobie do nich. Mnie też to trochę uspokoiło, a słuchać jej głosiku mógłbym wiecznie. Ślicznie śpiewa. Powtarzała również, jak ma ochotę spędzić nasz wyjazd. Wybraliśmy Brazylię. Plaża Copacabana, pomnik Jezusa Odkupiciela, wodospad Tijuca Forest i wiele innych ciekawych miejsc do zwiedzenia. To będzie najlepszy nasz wyjazd.
Zaparkowałem przy linii mety po lewej stronie czerwono-czarnego Nissana GT-R Louisa. Siniki zgasły, my wysiedliśmy z aut, przyglądając się autom stojącym obok. Jeden to czarny McLaren P1, a drugi zaś to matowy czarny Nissan Skyline GT-R R34 z wyróżniającymi się pomarańczowymi felgami oraz dużym pasem tego samego koloru przeciągniętego przez maskę, dach na sam tył wozu. Oby dwa miały przyciemnioną szybę. Bryki super, a gdzie ich właściciele? Arię poprosiłem, by poszła do reszty. Kiwnęła głową i na odchodne, musnęła moje usta. Gdy znajdowała się już bezpieczna w otoczeniu znajomych, zaczęła rozmowę z Vicky oraz Chloe, a do nas podszedł Tommy. Przywitaliśmy się z nim uściśnięciem ręki i wystawiliśmy naszą działkę na wyścig.
-Nie wyjdą się przywitać? - spytałem wskazując w stronę aut przeciwników.
Zielonooki brunet oderwał się od przeliczania pieniędzy i spojrzał na nas, zaczynając bawić się swoim kolczykiem w wardze. Wraz z Lou spojrzeliśmy na jego lekkie podenerwowanie, które szybko ukrył pod maską obojętności. Dziwne.
-Zobaczycie ich na mecie, nie ma czasu. -spojrzałem na Louis'a, który marszczył brwi nie zadowolony z odpowiedzi kumpla.- Wsiadajcie. - rozkazał, podając nam GPS'y z trasą.
-Coś tu śmierdzi. - mruknął pod nosem na co zwrócił moją uwagę. - Uważaj i trzymaj się mnie. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu wskazując ostrzegawczo na mnie palcem.
Jedynie co mogłem zrobić to zgodzić się na jego słowa. Przybiliśmy sobie piątkę, ale jednak brunet nie mógł pohamować się by nie dać mi z lekkiego liścia w policzek. Mruknąłem pod nosem popychając go w stronę jego auta, na co się zaśmiał. Jak zwykle, coś jest nie tak, ale jego nadal trzyma dobry humor. Wsiadłem do auta, od razu zamontowując urządzenie pokazujące trasę. Zapiąłem pas, a z małych głośników usłyszałem ciche piknięcie sygnalizujące włączenie GPS'a.  Ekranik rozbłysł, a ja dostrzegłem trasę. Po co nam on na starym torze? Jest zbyt ciemno, a on nie jest oświetlony. Nie wiadomo gdzie jest jaki zakręt, to ułatwienie dla mnie ponieważ jadę tu pierwszy raz. Wziąłem głęboki wdech i przez chwilę zerknąłem w stronę Arii, która siedziała na bagażniku Pickap'a Ford'a Dean'a. Zwykle jego bierze, ponieważ tłumaczy się, że nie ma gdzie usiąść, kiedy czeka, aż któryś z nas dojedzie na metę. Mniejsze z tym. Dziewczyna machała nogami słuchając wraz z Faith co ma do powiedzenia Jack. Widzę jak swoje drobne rączki zaciska w pięść. Może trzyma kciuki?
Wróciłem jednak szybko myślami do wyścigu. Przed naszymi autami pojawił się Tommy ogłaszając byśmy włączyli silniki. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem słysząc warkot innych silników oraz mojego Bugatti. To jest nasz świat, nasza muzyka. Długo nie czekaliśmy na wystartowanie, kumpel opuścił ręce w dół, kuląc się przy tym, a nasze auta wjechały na trasę. Na początku z łatwością z przyjacielem prowadziliśmy, więc skupiłem się na wyprzedzeniu jego.
-Jakieś problemy, Alexis? - przez komunikator, który kontaktowałem się jedynie z Lou usłyszałem jego rozbawiony głos.
Przewróciłem oczami, skupiając się na zakręcie. Pokonałem go driftem wyrównując autem z przyjacielem.
-Żadnych problemów, LouLou. - zaśmiałem się, utrzymując pozycję.
-Jeszcze tyle się musisz na uczyć. - mogłem sobie jedynie wyobrazić jak kręci głową w rozbawieniu.
Jego auto wyprzedziło mnie znów, skręcając w prawo. Przekląłem pod nosem, skręcając z całych sił kierownicą. Gdy nagle po mojej prawej pojawił się czarny McLaren. Z obawy, że zaraz w niego wjadę, wyrównałem auto skręcając odrobinę w lewo. Uspokoiłem przyspieszone bicie serca i starając się, by koleś mnie nie wyprzedził zmieniłem bieg i docisnąłem gazu. Na zakrętach raz ja byłem na prowadzeniu, raz on. Trzymał się mnie jak rzep psiego ogona. Wtedy Louis powiedział co mam zrobić, by się odczepił. Słuchałem go uważnie, a na pierwszym zakręcie wykorzystałem okazję wjeżdżając przed niego. Teraz tylko to utrzymać ponieważ zostało jedynie połowa trasy, a wszystko się może zdarzyć. Wyjechaliśmy na najdłuższą prostą, zerkałem w lusterka boczne i jedno tylne by ocenić jak jadą przeciwnicy. Widziałem jedynie pomarańczowo-czarnego Nissana, a McLaren się rozpłynął.
-Kurwa, gdzie on? -przez krótkofalówkę usłyszałem Louis'a.
Ja jednak skupiłem się na próbującym mnie wyprzedzić samochodem za mną. On skręcał w prawo ja również, blokując tym mu drogę i tak samo w lewo. Po jakiś 500 metrach znużyło mnie to i chcąc zablokować go totalnie wpakowując w opony poustawiane wokół toru, chciałem obrócić auto, ale nagle przed de mną wyskoczył ten zaginiony McLaren. Skręciłem autem unikając zderzenia i wyrównałem z nim maskami. Do mety został tylko kilometr. Więc z całych sił starałem się utrzymać się na pozycji, kiedy jego szarpnęło i wyprzedził mnie o całą długość. Gnojek włączył NOS'a. Za wcześnie, znacznie. Gdy wyrównał z Louisem, wtedy my obaj równocześnie wcisnęliśmy guzik. Brunet przekraczając linię mety, a ja wyrównując z P1. Zwolniliśmy przed publicznością, która skandowała imię przyjaciela. Zaparkowałem obok niego, po czym wysiadłem z auta. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to Aria biegnąca w moim kierunku. Uśmiechnąłem się na jej widok, czekając aż wpadnie mi w ramiona.
-Brawo, Misiu. - wtuliła się we mnie mocno zaciskając ręce wokół mojego ciała.
Zaśmiałem się, obejmując ją. Kiedy na mnie spojrzała pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Poczułem jak uśmiecha się przez pocałunek.
-Cisza! - odsunąłem się od Arii, by spojrzeć na Louis'a, który próbuje uspokoić rozwrzeszczany tłum.  Wszyscy umilkli jak myszki, przyglądając się brunetowi, jak podchodzi do czarnego samochodu pukając w szybę. - Wyłaź.
Objąłem Arię w talii, przyciągając do siebie i przyglądając się sytuacji. Drzwi się otwarły, a pierwsze co zauważyliśmy to czarne vansy, a następnie wychylającą się wysoką brunetkę o jasnej karnacji ubrana w czarne spodenki oraz top kończący się nad pępkiem, a na to zarzuciła kurtkę o wzorze moro. Mina Louis'a zdębiała, a u mnie oczy poszerzyły się do rozmiarów funta.
Laska ze mną zrównała? Co kurwa?!
-Caro?! - usłyszałem zdziwiony głos Chloe, która nagle pojawiła się obok mnie.
Spojrzeliśmy wszyscy na nią zdziwieni.
-Ty ją znasz? - spytał Lou wskazując na dziewczynę, która w tym momencie ściągała okulary przeciwsłoneczne i zawiesiła je na wcięciu od dekoltu.
-Spotkałyśmy się jakiś czas temu na imprezie w klubie. - blondynka uśmiechnęła się i podeszła do dziewczyny wymieniając się z nią uściskiem. - Gdzie Moo? - spytała, a jak na jej zawołanie z Nissana wysiadła dziewczyna o mlecznej karnacji i krótkich włosach, zakończonych odcieniem zieleni.
Ścigaliśmy się z laskami, po prostu świetnie. Wyszedłem na ciotę totalną.
-Co tu kurwa jest grane?! - warknął Louis.
-Uspokój się Furious. - wzięła głos niska brunetka o niebieskich oczach. - Chcieliśmy wam jedynie coś udowodnić.
-Niby co? - zmarszczyłem brwi przyglądając się jej jak podchodzi do znajomej i opiera się o McLaren'a.
- Ostatnio na imprezie upiliście się na umór. - zaczęła ta druga - Po pianemu powiedzieliście, że żadna laska nie jest wstanie wam dorównać. - na jej słowa ogłupiałem. Rzeczywiście ostatnio na imprezie zaszaleliśmy i urwał mi się film. Nie pamiętam co wtedy robiłem, a rano obudziłem się u siebie, z mocnym bólem głowy. Nie wiedziałem, czy mówi prawdę, ale sądząc po potakiwaniu Chloe, chyba jednak ją miała. - Może i rzeczywiście, wyprzedzić was nie wyprzedziłyśmy, ale i tak remis z Alex'em to wspaniały wyczyn, a on jest godnym przeciwnikiem.
Skinęła do mnie głową w uznaniu, na co odpowiedziałem jej tym samym. Poczułem usta Ri, na moim policzku. Spojrzałem na nią, jak uśmiecha się szeroko. Cmoknąłem ją w czoło, obejmując i chowając w swoim uścisku na co cicho zachichotała.
-Ee. Alexis to żadna konkurencja. - spojrzałem na Louisa, który macha lekceważąco ręką.
Dzięki Bogu stał na tyle blisko, bym mógł mu przywalić z płaskiej ręki w tył głowy. Wszyscy wokół nas się śmiali, ale jak na każdy fairplay wyścig dostaliśmy swoją kasę za wygraną. Podzieliliśmy się po połowie, a za moją pojedziemy z Ri do Brazylii...
~~~~
-Serio, dziewczyna Cię pokonała?
-Zrównała. - poprawiłem moją córkę, Dianę. Siedzieliśmy wspólnie na łóżku. Ona wtulała się w mój bok, bawiąc się rąbkiem mojej koszuli, a ja bawiłem się jej kosmykiem opowiadając historię. Jest strasznie podobna do mamy, z jedynym wyjątkiem oczu i nosie po mnie. Kasztanowe włosy miała zwyczaju prostować, choć uwielbiałem jak jednak zostawiała swoje naturalne pofalowane. Oczy były blaskiem zaciekawienia oraz zdziwienia, kiedy spojrzała w moją stronę. -Dowodzi to faktem, że dziewczyny nadają się do wielu rzeczy nie tylko do garów i tym podobnych. -dokończyłem.
-Czyli mam się nie przejmować co mówią inni i jednak wybrać kierunek inżyniera? - zapytała z zawahaniem.
-Oczywiście, skarbie. Rób w życiu to co najbardziej lubisz robić. - cmoknąłem ją w czoło i mocniej do siebie przytuliłem.
Zachichotała cicho, wtulając się i dziękując za rozmowę.
 Zwykle obawiałem się jak będzie wyglądać moje życie, gdy nagle stanę się rodzicem. Czy będę dobrym ojcem dla nich, czy jednak nie podołam temu wyzwaniu? Jednak dałem radę. Mam 38 lat, mam szesnastoletnią córkę, oraz 20 letniego adoptowanego syna. Na dodatek żonę tak piękną, że zazdroszczą mi sąsiedzi. I mimo braku wzorca, udało mi się zrobić wspaniałą rodzinkę z której jestem dumny.
-Moja siostra i inżynieria? Co się w tym kraju porobiło. - spojrzeliśmy równocześnie w stronę drzwi gdzie opierał się o futrynę Nick, uśmiechając się złośliwie w naszym kierunku.
Córka odsunęła się ode mnie łapiąc pierwszą poduszkę, jaka wpadła jej w ręce rzucając w stronę bruneta.
-Miałeś pukać jak rozmawiam z tatą! - krzyknęła.
Zaśmialiśmy się jednak, a Nick oddał jej poduszkę siadając obok.
-A co teraz robią Carolain i Monic? - spytał zaciekawiony.
Najwidoczniej przysłuchiwał się mojemu opowiadaniu.
Zastanowiłem się chwilę chcąc sobie przypomnieć dawną rozmowę z Caro.
-Z czego mi wiadomo, to Caro założyła wraz ze swoim partnerem warsztat samochodowy, a Moo zostawiła wyścigi i została projektantką oraz stylistką. - odpowiedziałem myśląc, czy jednak się nie pomyliłem.
Dzieciaki wyglądały na zafascynowane, a Diana od razu wstała z łóżka informując, że idzie szykować papiery do wybranej szkoły. Usiadła przed biurkiem otwierając laptopa, na co Nick wstał deklarując, że jej pomoże. Wziął wolne krzesło i przysunął je do niej sprawdzając przez jej ramię co zamierza zrobić. Uśmiechnąłem się na na ich widok wstając z łóżka, by następnie dając im czasu dla siebie. Zanim jednak wyszedłem spojrzałem na córkę, która ze skupieniem przegląda strony w komputerze.
Jestem z niej dumny. 



______________________________________________________________________________
Pomysł od @LoloOficiall 

Dzięki za podesłanie pomysłu. Długi nie jest, a zajęło mi to sporo czasu, ponieważ nie wiedziałam do końca jak to ugryź. Ale.. Poradziłam sobie co nie? Trochę mnie ostatnio przeziębienie wzięło i miałam czas by to w końcu skończyć. Jednak ciężko mi było z myślą, że Furious został znów zawieszony oraz, że konta RP również "prawdopodobnie" zostaną. ;c  I z czego ja będę czerpać pomysły jak nie z rozmów Arii i Alexa? Koniec stalkowania? Buuu. #smuteczek. 
Koniec zszokował co nie? ^^ 

Zostawiajcie swój komentarz!

środa, 10 września 2014

Bez zobowiązań... part 3

Zerknęłam na tablicę rozdzielczą, gdy kątem okaz dostrzegłam migającą lampkę. Momentalnie moje oczy rozszerzyły się, a usta uformowały w kształt litery 'o'. To chyba jakiś pierdolony żart!- obiło mi się w myślach, gdy okazało się, że nie mam już ani kropli benzyny w baku. Musiałam jechać bardzo długo, bo nawet rezerwy już nie było. Samochód zaczął powoli zwalniać, aż w końcu stanął.
-Nie, nie,nie...- powtarzałam jak w matryne starając się na nowo odpalić silnik.
Bez rezultatów oczywiście.
Uderzyłam w kierownicę i następnie wyszłam z auta, trzaskając za sobą drzwiami nie pierdoląc się, że to drogie auto. Gromadziła się we mnie złość, a koło mnie ani jednej rzeczy na której mogłabym się wyładować. Rozglądając się wszędzie, chciałam rozpoznać gdzie jestem. W dupie jesteś, Moo. -pomyślałam nic dostrzegając. Jest już po północy i wokół mnie ciemność, która ma ochotę mnie pożreć zostawiając po sobie jedynie durny but lub jakiś wisiorek. Za dużo horrorów.
Przeczesałam palcami włosy, ciągnąc je, starając się uspokoić przyspieszony oddech. Robiło mi się już zimno, a ja jedynie miałam narzuconą kurtkę skórzaną na cienką sukienkę. Czułam jak przez skórę przepływają nie przyjemne dreszcze.
Spojrzałam na samochód, którego przednie lampy nadal świeciły w jakiś sposób rozjaśniając najbliższą okolicę. Jebane auto.
-Aaa! - krzyknęłam na całe gardło przecinając otaczającą mnie ciszę.
Wszystkie złe emocje ze mnie uszły, jak powietrze z materaca. Upadłam na kolana, a chropowaty asfalt zdarł odrobinę skórę z moich kolach, jednak się tym nie przejęłam, bo na nowo zaczęłam płakać. Nic ostatnio nie idzie po mojej myśli. Wszystko sypie mi się z rąk, nawet nie potrafię już nic zaprojektować. Jestem już kompletnie bez użyteczna. Nie zdziwię się jak niedługo wylecę z pracy lub ze szkoły. Kto by chciał pod swoim skrzydłem laskę, która straciła już swój zapał i pomysły?
Wycierając policzki wstałam z ziemi podchodząc do auta. Otwarłam drzwi, by następnie usiąść z powrotem na fotel. W samochodzie jak na razie jeszcze było ciepło, więc złapałam za uchwyt ciągnąc go w swoją stronę. Chwyciłam za torebkę, rozpinając jej zamek i szukając telefonu. Gdy go sięgnęłam i odblokowałam zdziwił mnie fakt, że jest tu zasięg.


Siadając na fotelu, oparłam głowę o zagłówek wzdychając głęboko. Nie mam do kogo przecież zadzwonić. Nie chcę budzić Matthew'a. Przyjechałby i zaczął by mnie wyzywać, że nie pojechałam prosto domu. Pojechałam, ale później postanowiłam się przejechać poza miasto chcąc wywalić z siebie wszystkie złe emocje. Jakbym mu to powiedziała uznał, by mnie za wariatkę. Świruje, po prostu świruje.
Czy firmy od holowania są 24h czy nie? Zaczęło mnie to zastanawiać, więc zaczęłam szukać numeru. Mimo późnej pory jeszcze myślę trzeźwo.
Podczas przeszukiwana nagle ktoś próbował się ze mną skontaktować. Skrzywiłam się na nagły głośny dzwonek i wyostrzyłam wzrok, mrużąc oczy dostrzegając nazwę.
Harry.
Dziwne, że nie śpi o tak późnej porze. Gdy dostrzegłam godzinę w górnym prawym rogu, momentalnie szerzej otworzyłam oczy. 1:04.
Odebrałam przesuwając palcem po ekraniku i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Hallo.- chrypnęłam, na co od razu odkaszlnęłam w rękę.
Przez ten krzyk, chyba nadwyrężyłam struny. To możliwe? Nie wiem, nie znam się. Lecz wiem, że zaczyna mnie boleć i nie mogę normalnie mówić.
-Moni, gdzie jesteś?- jego głos wydawał się zaniepokojony.
On się o mnie martwi? Mogłam sobie wyobrazić bruneta chodzącego zdenerwowanego od ściany do ściany czekając na moją odpowiedź. Nawet lekko się uśmiechnęłam myśląc, że to całkiem urocze z jego strony.
- Gdybym wiedziała.- odpowiedziałam, znów opierając głowę.
Zaczęło mnie brać zmęczenie. Powieki same zaraz mi się zamkną.
-Co cię pokusiło, by jeździć o tej godzinie? - zmartwienie ustąpiło złości.
-Chciałam się przewietrzyć. -mruknęłam.
-Sprawdź w GPS gdzie aktualnie się znajdujesz, proszę.
-Okay. -nie rozłączając rozmowy weszłam w aplikację sprawdzając lokalizację. - Jestem 50 km na północ od Londynu. -powiedziałam znów do słuchawki.
Usłyszałam głębokie westchnięcie i przez krótką chwilę trwała cisza. Myślałam, że się rozłączył, więc spojrzałam na ekranik, ale połączenie nadal trwa.
-Jadę po Ciebie.- jakieś dziwne trzaski nagle rozległy się w słuchawce przez co zmarszczyłam brwi. -  Nigdzie się nie ruszaj.
-Nie jest mi do śmiechu.
-Czekaj na mnie.
Po chwili rozległ się dźwięk rozłączonego połączenia. Westchnęłam głęboko i rzuciłam telefon do torebki. Ktoś mnie jednak stąd uratuje. Uśmiechnęłam się lekko i przymknęłam na chwileczkę oczy.

Pewna brunetka szła przez czerwony dywan prowadzący donikąd. Wokół niego nie było nic. Jedynie ciemność. Przerażała ją i chciała jak najszybciej znaleźć się w jakieś jaśniejszej stronie dywanu. Nagle dostrzegła przed sobą osobę, która szła po dywanie jak po nitce. Stawiała przed sobą ostrożne kroki, starając nie spać. Kiedy nagle noga się jej smyknęła, spadła w ciemność, która pochłonęła ją. Dziewczyna upadła na kolana patrząc jak osoba znika z przeraźliwym krzykiem. Oddech jej przyspieszył. 
To był jej największy koszmar. Zniknięcie z showbiznesu tak szybko jak szybko się w nim znalazła. Czy to możliwe, że gdy tylko osiągnie się szczyt, szybko się z niego spada? Moni nie chciała tego. W myślach powtarzała: "Walcz o to co już masz!" "Pokaż, że jesteś silna!". 
Wstała, strzepując kurz z kolan, następnie ruszyła przed siebie z zaciśniętymi dłońmi w pięści, dodając sobie jakkolwiek odwagi. Z następnymi krokami wokół niej rozbłyskiwały blaski fleszy. Dłońmi starała się uchronić oczy, ale nic to nie dawało. Dywan zaczął się zwężać coraz bardziej i bardziej. Stawiała coraz mniejsze kroki, by nie spaść w ciemność. Bała się jej, potwornie się jej bała. Błyski wcale w tym nie pomagały, a wręcz przeciwnie, zasłaniały cały widok dywanu. Idąc już po cienkiej linie, piszczała kiedy lekko się zachwiała. Długo starała się utrzymać równowagę, aż delikatniejszy poduch wiatru zdmuchnął ją z niej. Zaczęła krzyczeć, wyciągając ręce przed siebie, myśląc, że uda się jej złapać nić po której szła. Nic takiego się nie stało, ponieważ jakaś silna dłoń, złapała ją za rękę ochraniając prze zniknięciem w ciemnej otchłani. 

-Moni, Moni..- słyszałam swoje imię jakby z dalekiej oddali. Z każdym powtórzeniem robiły się jednak donośniejsze. - Moo. -Otwarłam szybko oczy dostrzegając ciemną postać przed de mną. Serce mi się zatrzymało, tak samo jak i oddech. Przestraszona próbowałam się cofnąć, strącając ręce nieznanej mi osoby.- Moni, to ja Harry. -wytężyłam wzrok w końcu dostrzegając rysy twarzy chłopaka w tej ciemności. Nie rozpoznałam go za pierwszym razem, ponieważ swoje kręcone włosy schował pod czapką.
Odetchnęłam z ulgą, wychodząc z auta, następnie rzucając się na bruneta. Objęłam ramionami jego szyję, przyciskając się mocno do niego. Serce skakało mi ze szczęścia z perspektywy, że nie będę musiała spędzić tu całej nocy. Zaczęło się robić strasznie zimno i nie jestem pewna, czy przetrwałabym to do rana.
-Dziękuje.-wyszeptałam drżącym głosem. Chłopak od razu objął mnie wokół pasa, prowadząc w stronę jego auta. Po drodze tłumaczył, że moim zajmują się kolesie od holowania. -Moja torebka. -spojrzałam na niego i chciałam się cofnąć po moją własność. Zatrzymał mnie nie puszczając mojego ramienia, następnie karząc wsiąść do auta.
_________________________________________________________________________________
Harry

Spojrzałem na dziewczynę, wyraźnie zdziwiony, że nagle przypomniało się jej o takiej błahej rzeczy. No cóż. To dziewczyna, one bez nich nie mogą normalnie funkcjonować. Po tym jak kazałem jej wsiąść do auta, poszedłem do czarnego BMW.
Nie rozumiem jej. Dlaczego wybrała się po północy na przejażdżkę poza miasto? Tłumacząc się jeszcze, że chciała się przewietrzyć. To jest nie normalne. Coś się musiało zdarzyć, a ja nie wiem, czy mogę zapytać się w prost, czy lepiej to przemilczeć i dać jej spokój. Możliwe, że i tak by mi nie powiedziała.
Otwarłem jej wóz i sięgnąłem po torebkę, sprawdzając czy jest wszystko, kiedy nagle wypadło z niej biała pognieciona kartka na fotel pasażera. Nie sięgnął bym po nią, gdybym nie dostrzegł na niej własnego nazwiska. Sięgnąłem po to rozwijając. Było jednak zbyt ciemno, więc wyprostowałem się, ponieważ światła od mojego Range Rovera bardziej świeciły i mogłem rozczytać pismo. Choć na początku wątpiłem, że że na tej kartce jest moje nazwisko, tak się myliłem. To jest wydruk z jakieś strony plotkarskiej mówiąca o mnie i Moni. Najwidoczniej w jakiś sposób dowiedzieli się o naszych spotkaniach. Kurwa. Pewnie przez to dziewczyna postanowiła się "przewietrzyć". Cholerne dupki, lubiący grzebać w cudzym życiu. Zgniotłem znów papier, wrzucając go do torebki, zabierając ją po chwili i zamykając drzwi. Firma od holowania którą wynająłem, zajęło się autem brunetki. Mają je zatankować i odholować pod sam jej dom. Wsiadłem na fotel kierowcy, następnie kładąc własność brunetki na tylne siedzenie. Po chwili poczułem małą dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na dziewczynę, która lekko się uśmiechała. Jej oczy wyrażały zmęczenie jednak dzielnie trzymała je otwarte.
-Dziękuje. -z chrypką brzmi nawet całkiem sexownie.
Dostrzegłem, że jednak jej ciało nadal drży. Wychyliłem się bardziej do tyłu sięgając koc, by przykryć nim dziewczynę. Położyłem go na niej, otulając. Następnie nachyliłem się w jej stronę, składając delikatny pocałunek na jej czole. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy lekko zamruczała, wtulając się w koc.

Przetarłem zmęczoną twarz, gdy auto zatrzymało się na moim podjeździe. Jest już prawie 3 w nocy, ale jednak, aż tak mocnego przemęczenia nie czuje. Spojrzałem na brunetkę, która zasnęła. Jej odchylana głowa ukazywała szyję, w którą aż z chęcią się całuje. Wysiadłem po cichu z auta, okrążając go, by następnie otworzyć drzwi od strony pasażera. Ostrożnie zdjąłem koc i starałem się sięgnąć po pas, kiedy nagle się wzdrygnęła i spojrzała w moją stronę.
-Nie chciałem Cię obudzić.
Odsunąłem się, kiedy odpięła pas, po czym pomogłem jej wysiąść z auta. W tych butach mogła by się wywrócić. Nie wiem po co zakłada na tak wysokim korku. Jej niski wzrost dodaje jej uroku i hasła takie jak: "Małe jest wredne" oraz "Małe jest piękne" idealnie do niej pasuje.
-Gdzie jesteśmy?
-U mnie w domu. - wyciągnąłem jej torebkę, a następnie złapałem za jej rękę prowadząc do drzwi frontowych.
Czułem jak jej dłoń wysmykuje się z mojej, więc odwróciłem głowę ,patrząc na Moni.
-Lepiej jak wezwę taksówkę i  wrócę do siebie. - odwróciła się, przeszukując torebkę.
Chwyciłem ją szybko za ramię nie pozwalając na znaczne oddalenie się. Jej zdziwiony wzrok spotkał się z moim.
-Nie pozwolę Ci na włóczenie się po mieście o tak późnej porze. -starałem się brzmieć poważnie.- Choć. - znów złapałem za jej dłoń, by wejść do domu.
Odkluczyłem drzwi, wpuszczając dziewczynę pierwszą. Rozglądała się nie pewnie, ale kiedy zauważyła, że ściągam buty, poszła w moje ślady. Położyła swoje botki na korku obok moich, a następnie zdjęła kurtkę. Dopiero teraz zauważyłem jak była ubrana. Jedynie cienka sukienka na ramkach. Musiała mocno wymarznąć. Zaprosiłem ją do salonu, bym mógł udać się do kuchni. Zastanowiłem się nad gorącym kakaem lub czymś mocniejszym. Po zastanowieniu się postawiłem jednak na czerwone wino. Sięgnąłem kieliszki i udałem się do salonu, gdzie stał barek z najróżniejszymi alkoholami. Przyjrzałem się dziewczynie. Kucnęła przy kominku, wyciągając do niego ręce. Uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do baru, sięgając butelkę wina. Napełniłem kieliszki, by następnie podać jeden brunetce.
-Proszę. -powiedziałem, wyciągając rękę z lampką.
-Wino? -spytała, na co kiwnąłem głową.
Wzięła i usiadła wygodniej na podłodze. Sam podobnie usiadłem na przeciwko niej, delektując się smakiem wina. Od kominka biło przyjemne ciepło oraz było słychać strzelanie drewna, które spalało się powoli. Oderwałem wzrok od płomieni na dziewczynę, która wpatrywała się w ogień, a jej twarz okrywała pomarańczowa poświata oraz ukazywała spokój i wyciszenie. Niebieskie oczy błyszczały od iskierek, natomiast usta, które jakiś czas wróciły do malinowego, zostały zwilżone od wytrawnego wina barwiąc je troszkę bardziej na czerwono. To był piękny widok, do którego można było się przyglądać wiecznie, bez przerw. Wyczuła pewnie, że się jej przyglądam, więc spojrzała na mnie, obdarzając mnie cieniem uśmiechu. Odwzajemniłem gest, bawiąc się kieliszkiem powodując, że wino obijało się o szklane ścianki.
-Jesteś zmęczona? -spytałem.
-Nie. -kiwnęła głową, a jej kosmyki lekko zafalowały chowając jej twarz kiedy spuściła na moment głowę, by spojrzeć na swoje ręce. - Jeśli pozwolisz, trochę tu posiedzę. Możesz iść się położyć.
Odłożyłem kieliszek na stół za nami i wstałem. Nie miałem zamiaru, by siedziała sama. Poszedłem do pokoju po koc i więcej poduszek, by szybko zejść na dół. Moni patrzyła na mnie zdziwiona, kiedy odłożyłem co trzymałem w rękach, by następnie złapać stół i powoli odsunąć go, aby zrobić miejsce. Jednak wstała z miejsca, by mi pomóc. Uśmiechnąłem się do niej w podzięce, gdy ustawiliśmy stół. Złapałem za jeden koc i rozłożyłem go na ziemi, a następnie rozłożyłem poduszki. Będzie mięciutko. Złapałem za lampkę wina i upijając łyka usiadłem na jednej z poduszek. Dziewczyna jednak wahała się stojąc i przyglądając się temu co przed chwilą przygotowałem.
-Usiądź. - złapałem ją delikatnie za rękę.
Po chwili zajęła miejsce obok. Objąłem ją ostrożnie w pasie, jednak ona nie wydawała się przestraszona moim ruchem, wręcz wtulając się w mój bok. Przejechałem delikatnie dłonią wzdłuż linii jej talli. Nie widziałem w jej dłoniach kieliszka, więc pewnie musiała odłożyć. Wyciągnąłem rękę również odkładając. Westchnąłem, kiedy poczułem palący ból w karku. Od paru dni nie daje mi spokoju, jak i spokojnego snu. Dziś był nie wyobrażalny, więc zamiast spać przeglądałem TT. W ten sposób wpadłem na tweeta Moni i od razu do niej zadzwoniłem. Nie wiem czemu, ale pomyślałem, że co się poważnego stało.
olną ręką pomasowałem obolałe miejsce, krzywiąc się trochę. Zwróciłem tym uwagę Moni, która podniosła głowę.
-Boli Cię kark?
-Odrobinę. -skłamałem, nie chcąc jej martwić takimi głupotami.
-Rozmasuję Ci to. -odsunęła się, wstając i siadając na kanapie za nami.
Złapała za moje ramiona przyciągając mnie do siebie, bym znalazł się po między jej nogami.
- Potrafisz? - spojrzałem na nią przez ramię.
-Nie, ale postaram się. - jej dłonie nagle znalazły się na moim karku.
Palcami robiła okrągłe ruchy naciskając na zbolałe miejsce. Opuściłem głowę dając jej lepszy dostęp. Nie bolało, a dawało ukojenie. Odetchnąłem z ulgą. Nie kontrolowałem pomruku, który wymknął mi się z gardła. Jej ciepłe i delikatne dłonie były ostrożne, nie naciskały za mocno jednak tak by nie znośny ból odpłynął w niezapomnienie.
-Lepiej? -spytała, a ja jedynie potrafiłem kiwnąć głową by nie zaprzestawała swoich ruchów. Po chwili poczułem jej usta na moim karku, a jej ręce nagle przesunęły się na moje ramiona, następnie na pierś gdzie splotły się ze sobą. Jej oddech połaskotał mnie w ucho tak jak wargi, które delikatnie muskały jego płatek. - Dziękuje za wszystko. - jej uścisk zacisnął się, a ja położyłem dłonie na jej, chcąc spleść nasze palce.
-Nie powinnaś przejmować się słowami bez potwierdzenia. - spojrzałem na nią.
Nasze nosy się styknęły, kiedy zwróciła na mnie swoją uwagę. Nie potrafiłem się oprzeć by lekko go smyrnąć i oprzeć czoło o jej. Przymknęła wtedy oczy, a z ust wydobył się westchnięcie.
-Czytałeś. - stwierdziła zaciskając palce na mojej dłoni. - Myślałam, że jestem bardziej odporna na tabloidy.
-Nie myśl teraz o tym. - cmoknąłem ją w nos, dzięki czemu lekko go zmarszczyła unosząc kąciki ust. - Może mógłbym się jakoś odwdzięczyć za masaż?
Otwarła oczy, unosząc brew. Nie czekałem w ogóle na jej odpowiedź, zbliżając swoją twarz do jej i złączając nasze usta. Połączenie jej słodkich ust ze smakiem wina, bardziej pobudziły mnie do działania, zamieniając zwykły pocałunek w namiętny i pełen pasji. Odwzajemniała go, jedną wolną dłonią kładąc na mój policzek. Nie była to najwygodniejsza pozycja, więc chwilowo przerywając, podniosłem się, klęcząc na kolanach przed dziewczyną. Złapałem dłonią za jej kark, znów zbliżając usta do jej. Czemu to robię? Może przez to, że sam nie potrafię sobie wmówić, że Moni jest mi obojętna. Coś sprawia, że nie mogę przestać o niej myśleć. Gdy rozmawiam z Niall'em o jakiś dziewczynach, np fankach, które były w pierwszych rzędach na koncertach lub mijaną w jakimś centrum handlowym, zwykle porównuję je do niej. Niebieskie oczy, lśniące brązowe włosy, świetna figura, długie nogi, kształtne pośladki oraz piersi. Dodatkowo piękny uśmiech, dobre serce, które jest zamknięte na związki, wredny charakterek oraz uparta. Ludzie mówią, że ideały nie istnieją. Może i mają po części rację, choć nie chce o tym słuchać.
Pocałunki przeistoczyły się w coś bardziej zaawansowanego. Leżałem na poduszkach ułożonych na podłodze, a Moni znajdowała się nad de mną, podpierając się ramionami o kolanami po obu stronach mojego ciała. Gdy oderwała się od moich ust i przeniosła się na szyję, zostawiając tam mokre ślady. W tym samym czasie sięgnąłem do zapięcia jej sukienki, ciągnąc go, by ułatwić sobie ściągnięcie. Z moich ust wymsknął się cichy jęk, kiedy zassała moją skórę pozostawiając po sobie czerwony ślad. Nie lubiłem być jednak długo na dole, więc szybko nas odwróciłem. Uśmiechnąłem się do niej, kiedy kątem oka dostrzegłem jak jedno z ramiączek sukienki spadło z jej ramienia ukazując cześć piersi. Długo nie zwlekałem, ciągnąc za materiał, pozbywając ją wierzchniego ubioru. Delikatnie opuszkami palców przejechałem po linii jej talli napawając się pięknym widokiem oraz ciepłem bijącym z jej ciała. Moni też nie czekała długo, kiedy złapała za dół mojej bluzki, zdejmując ją i rzucając za siebie. Jej dłoń przesuwała się po mięśniach mojego ramienia wraz ze śledzącymi ją oczami. Pochyliłem się syrając jej drobny nosek, na co zwróciła uwagę na moją twarz. Uśmiechnąłem się, co odwzajemniła, by następnie unieść głowę i złączyć nasze usta w innym pocałunku niż dotychczas. Przez ten poczułem coś łaskoczącego w brzuchu oraz przyjemny znacznie silniejszy dreszcz w wzdłuż pleców. Pogłębiałem pocałunek chcąc czuć tego więcej.
Reszta potoczyła się bardzo przyjemnie...

Rano obudził mnie gwałtowny ruch brunetki i ciche przekleństwo z jej ust. Zmarszczyłem brwi i uniosłem głowę otwierając leniwie jedno oko, by zobaczyć jak Moni gorączkowo szuka swoich rzeczy. Drugim okiem zerknąłem na zegarek. Pomyliłem się. Nie jest rano, a popołudnie. Zbliża się 15.
-Co się stało? - spytałem przecierając dłonią twarz.
-Spóźniłam się do pracy. - mruknęła nawet na mnie nie spoglądając, przekładając przez koronkowy czarny materiał nogi.
-W niedziele też pracujesz? - zdziwiło mnie to.
Podniosłem się do pozycji siedzącej przeczesując włosy do tyłu, kiedy brunetka spojrzała na mnie z wielkimi oczami nie kryjąc zaskoczenia. Dopięła swój stanik i wyglądała jakby analizowała co jej powiedziałem.
-Dzi-dziś niedziela? - spytała cicho, na co jedynie kiwnąłem głową.
Widać było jak odetchnęła z ulgą opadając z powrotem na poduszki. Pokręciłem rozbawiony głową i pochyliłem się nad dziewczyną, składając na jej ustach pocałunek. Uśmiechnęła się, przysuwając trochę do mnie, więc drugą wolną ręką objąłem ją w pasie, czując jak na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Tak szybko chciałaś ode mnie uciec? - zaśmiałem się, a po chwili ona również.
-Tracę ostatnio rachubę czasu. - sięgnęła dłonią do mojego policzka, kciukiem delikatnie wyznaczając na nim kółka.
Dzisiejsza noc była jedną z wyjątkowych nocy i mam nadzieje, że i dla niej taka była. Udzieliła mi się atmosfera i nie mogłem powstrzymać się. Emocje wzięły górę nad umysłem, a już po chwili brunetka leżała pod de mną z miną wyrażającą przyjemność oraz z cichymi jękami wydobywających się z jej kształtnych ust, które obsypywały pocałunkami nie z tej planety. Czy wcześniej całowała innego w taki sposób? Taki który wywołuje tak zwane motyle w brzuchu, dreszcze na plecach oraz chęci czucia tego uczucia dłużej i jeszcze z większą siłą. Z każdym jej delikatnym dotykiem, pocałunkiem, spojrzeniem odczuwałem to ze znaczną siłą. Ja.. Ja chyba ją kocham.
Kiedy dopiła 16, ubrani w swoje ciuchy przygotowywaliśmy dla siebie coś do jedzenia. Postanowiliśmy na szybkie danie, czyli smażony kurczak z warzywami i ryżem. Mieszałem produkty na patelni, a brunetka mi je wyjadała, słodko chichocząc pod nosem lub dzieliła się ze mną. Widząc brunetkę nie w otoczeniu showbiznesu, jest radosną małą dziewczynką, która nadal ma ochotę bawić się wśród rodziny i bliskich. Jedynie sukienka czarnego koloru nie pasuje do jej nastroju. Jednak to jej nie przeszkadzało śmiać się z moich zdarzeń z życia oraz moich ulubionych rzeczy lub też tych mniej lubianych. Zaczęliśmy wymieniać się naszymi hobbami, zainteresowaniami, kończąc na jedzeniu, a bardziej deserach. Ody dwoje mamy inne poglądy na nasze prace, mimo iż wspólnie dążyliśmy do spełnienia marzeń. Ona świat mody pełen perfekcyjności, doskonałości, a mój muzyczny - wyrażeniem uczuć poprzez słowa i melodię. Choć są podobieństwa. Wyjazdy, wywiady, sesje... Czy da się to pogodzić z napiętym grafikiem kolejnej trasy oraz grafikiem zajęć Moni? Widzę to optymistycznie i sądzę, że się da. Choćbym miał stanąć na głowie, mógłbym spotykać się z nią nawet na końcu świata, ponieważ jest tego warta.
Od rozmowy oderwał nas dźwięk otwieranych drzwi. Zmarszczyłem brwi nie spodziewając się nikogo dziś. Poprosiłem, by dokończyła pilnowanie naszej przekąski i wyszedłem z kuchni na korytarz. Wtedy zderzyłem się z brunetem z niebieskimi oczami. Przestraszył się i zrobił kilka kroków do tyłu.
-Harry, nie strasz. - odgarnął opadającą grzywkę na oczy.
-Jestem u siebie. - wzruszyłem ramionami. - Co cię do mnie sprowadza?
-Chciałem byś... - zaciął się w połowie wypowiedzi zaciągając się przyjemnymi zapachami z kuchni. - Co gotujesz? - minął mnie i wszedł do kuchni.
Ruszyłem za nim, lecz w połowie drogi zatrzymał się spoglądając na zakłopotaną brunetkę, która zaprzestała nakładać danie na talerze. Ja jednak poszedłem dalej sięgając trzeci talerz. Ustawiłem się obok Moni i wziąłem z jej ręki kopystkę.
-Hej, Louis. - przywitała się cicho i uśmiechnęła się lekko.
Kumpel jedynie był stanie skinąć głową za co miałem ochotę mu przywalić. Zapomniał języka w gębie?
Postawiłem talerz na blacie przed nim i zachęciłem do zjedzenia. To samo zrobiłem dla dziewczyny. Kiedy usiedli naprzeciwko siebie, sięgnąłem szklanki, następnie napełniając je sokiem.
-Boo, powiesz w końcu po co przyszedłeś? - ustawiłem szklanki i zasiadłem obok Moni, łapiąc widelec w ręce.
Przyglądałem się, jak przełyka co ma w buzi, by następnie podrapać się po karku robiąc nie pewną minę, czy może powiedzieć. To przez brunetkę? Przecież, może ze spokojem powiedzieć. Raczej nie mamy już przed sobą tajemnic.
-Sophia kazała przyjechać do Li, Coś się stało, a nie chciała wytłumaczyć się przez telefon. - spojrzałem na przyjaciela marszcząc brwi.
Zgodziłem się jednak, więc biorąc ostatni kęs, wytarłem usta serwetką i pobiegłem szybko się przebrać.

_________________________________________________________________________________
Moni

Gdy Harry wbiegł na górę postanowiłam szybko zmywać się z jego domu zanim jeszcze zejdzie. Odłożyłam widelec, kładąc go na talerzu. Następnie biorąc go odniosłam do zlewu i szybko go umyłam. Nie chciałam zostawić po sobie bałaganu. Wycierając ręce odwróciłam się i zobaczyłam, że Louis przygląda mi się uważnie. Sukienka mi się podwinęła? Odruchowo sięgnęłam do jej końca sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Było, więc czemu tak na mnie patrzy.
-Emm..Ja już pojadę. - ruszyłam w stronę korytarza, gdzie zostawiłam torebkę, oraz buty i kurtkę. 
Chciałam już jak najszybciej zniknąć z zasięgu widzenia bruneta, ponieważ jego wzrok powodował u mnie uczucie wstydu. Czemu? Kompletnie tego nie rozumiem! Zrobiłam mu coś? Szybkimi krokami po zimnej paneli pobiegłam w stronę drzwi, gdy nagle zatrzymało mnie szarpnięcie za rękę. Spojrzałam na niebieskookiego teraz z ze zmartwionym spojrzeniem.
-Nie krzywdź go. - jego głos miał nutę prośby i smutku. 
Puścił moje ramię, a ja mogłam dalej kontynuować moją drogę do wyjścia. Jednak kompletnie nie mogłam się ruszyć. Wbiło mnie w ziemię i nie wiedziałam jak zareagować na jego słowa. 
Wtedy zszedł Harry przebrany w czarne wytarte spodnie i koszulkę z logo Rolling Stones. Zaczesałam włosy za ucho i przyglądałam się jak mówi przyjacielowi, że mogą jechać. Poinformowałam, że pojadę do siebie, a on zaproponował podwózkę. Kiedy zakładałam buty, odmawiałam, ponieważ nie wiem jak wytrzymałabym z jego starszym znajomym w jednym samochodzie. Chłopak jednak naciskał, a ja w tym samym czasie wyciągnęłam telefon wybierając numer taksówki. Widać było, że się poddał westchnięciem. Musnął lekko mój policzek na co lekko się uśmiechnęłam i wyszłam z domu machając jedną wolną ręką. Co to była za noc...

W szkole pojawiłam się tylko na 3 ważnych dla mnie lekcjach by napisać sprawdzian i kartkówkę, po czym pojechałam do firmy by zając się projektami na wiosna/lato 2015. Choć tak naprawdę miałam ochotę zakopać się w miękkiej pościeli mojego łóżka i nie wychodzić stamtąd do usranej śmierci. Weszłam do swojego biura, rozkładając segregatory, które wzięłam do domu. Usłyszałam pukanie. Myślałam, że to Meg z herbatą dla mnie, więc krzyknęłam, że ma wejść. Nie odrywałam wzroku od papierów i czekałam, aż położy filiżankę na biurku i zajmie się swoimi sprawami, ale nic takiego się nie stało. Podniosłam wzrok. Zamurowało i jednocześnie zdziwiło, kiedy przed de mną stał Matt z jakimś gościem, którego widzę pierwszy raz na oczy.
-Moni, to pan Steven Jones jeden z dyrektorów Modest!
Gość dobrze po 50, siwy z brodą i dużym brzuchem. Na sobie miał jednak dobrze skrojony garnitur od Armaniego. Cóż szychy dużych firm na to stać.
Podeszłam do mężczyzny wyciągając dłoń. Ucałował jej wierzchnią część na co się delikatnie uśmiechnęłam.
-Pan przyszedł do Ciebie. –dokończył Matt.
Ale co ma do mnie gość z firmy zajmującej się promowaniem muzyków… Chwila. Modest! Harry.
Pokazałam gestem by usiadł na fotelu, jednak odmówił.
-Tylko spytać. Czy ostatnie wiadomości jakie dodarły do mediów są prawdziwe?
-Czemu pan nie spyta o to Harry’ego? –zmarszczyłam brwi.
-Pytałem, jednak mi nie odpowiedział.
Zastanowiłam się chwilę. Skoro on nie powiedział, to chce to trzymać dla siebie. Powinnam to uszanować i również nic nie mówić. I tak zrobiłam. Nie naciskał na mnie co było miłe, ale surowy wzrok Matt’a totalnie mnie załamał.
Kiedy dyrektorek sobie poszedł, chciałam wrócić do pracy, jednak mentor wyczekiwał ode mnie wytłumaczeń. Nic mu nie odpowiedziałam, więc wyszedł trzaskając drzwiami. Zbierało mi się na płacz. Oparłam się o biurko i schowałam twarz w ręce. To wszystko idzie w złym kierunku, a ja się zmieniam. Nie mogę teraz mięknąć, kiedy najwięcej jest ode mnie wymagane. Dość. Trzasnęłam segregatorem, który leżał naprzeciwko mnie i wstałam z fotela. Następnie podeszłam do drzwi otwierając je gwałtownie, na co moja asystentka wstała jak poparzona. Rozkazałam jej przynieść herbatę oraz projekty z 2013. Spojrzałam jeszcze na salę, by spojrzeć jak inni przyglądają mi się zdziwieni. Warknęłam, że mają wrócić do pracy. Poprawiłam spódnice i wróciłam do biura. O tak, tego było mi trzeba. Wydrzeć się na kogoś.
Siedziałam na fotelu, wprawiając go nogami w ruch i okręcając się w kółko. W zębach trzymałam ołówek, zastanawiając się nad szczegółem łączącym moje rysunki. Chciałam stworzyć koleją kolekcje, jednak nic do siebie nie pasowało. Obrazy mi się rozmazywały od szybkiego kręcenia się. Cud, że jeszcze nie zakręciło mi się w głowie od tego, ale zapewne gdy tylko przestane odczuje tego skutki.
Usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi. Zatrzymałam fotel i starałam się szybko opanować nad wirującym obrazem. Kiedy tylko mi się to udało, zobaczyłam dobrze znanego mi bruneta o przeszywających jak sztylet brązowych oczach. Jego włosy jak zwykle perfekcyjnie ułożone w górę, a perfumy bijące od niego czuć było w całym pokoju. Ubrany jak zwykle na luzie ukazując swoje bicepsy.
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu wkradającym się na moje usta z powodu jego obecności w Londynie. Mógł napisać, odebrałabym go z lotniska.
-Będziesz się dalej tak szczerzyć, czy się przywitasz? – odezwał się Francesco rozkładając ręce, gotowy by mnie wyściskać.
Wstałam szybko i przez chwilę się zachwiałam, ale odzyskałam równowagę podbiegając do niego, rzucając się na jego szyję. Objął mnie i lekko uniósł, okręcając wokół siebie. Zaśmiałam się głośno mocno zaciskając ramiona.
-Co ty tu robisz? – spytałam kiedy postawił mnie na ziemi.
-Matt do mnie zadzwonił do mnie szukając modeli do sesji H&M –przypomniało mi się, że rzeczywiście mentor ostatnio chciał ode mnie segregator z dostępnymi dla nas modelami. – Więc jestem i odwiedzam przy okazji swoją perełkę.  – uśmiechnął się, a moje policzki oblały się różem.
Miał zwyczaj tak na mnie mówić, od kiedy moje prace zostały zauważone.  Kiedyś zwrócił się do mnie tymi słowami:
„Byłaś małym nie wyróżniającym się ziarnkiem piasku, lecz ja Cię dostrzegłem i pomogłem. Teraz jesteś piękną perłą.” Jego słowa wyryłam sobie złotymi literami w sercu. Jak nigdy się wtedy poryczałam ściskając go jak tylko mogłam. To jemu wszystko to zawdzięczam, on mnie wypromował Matt’owi, on pomógł mi oswoić się w branży modowej. Pamiętam, że specjalnie dla mnie został przez 2 miesiące w Londynie. Dziwne, że jego dziewczyna nie była wtedy zła. Zrozumiała całą sytuację. Poznałam ją dopiero pod koniec pobytu Francesco w Londynie, kiedy przyjechała by mnie poznać oraz pomóc mi odgonić od siebie jej chłopaka. Nie chciał za wszelką cenę wracać tłumacząc, że jest mi potrzebny. Może i był, ale i tak już wiele wtedy zrobił, że nie mogłam dłużej już go tak wykorzystywać. Są dla mnie jak najbliższa rodzina i dziękuje, że los postawił ich na mojej drodze.
-Masz czas wyjść na lunch? –spytał wskazując kciukiem w stronę wyjścia.
Nie zastanawiałam się długo i szybko odpowiedziałam, że mam. Dla niego, zawsze. Musze się nim nacieszyć, zanim wróci do LA. Podbiegłam do biurka, łapiąc z niego torebkę i potrzebne mi rzeczy. Usłyszałam śmiech Lachowskiego i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, na co wskazał palcem na moje stopy. Opuściłam głowę i przypomniało mi się nagle, że nie mam butów. Pacnęłam się w czoło z otwartej ręki i poszukałam moich botków. Założyłam je z prędkością światła, a jeszcze szybciej wyszliśmy z firmy. Krzyknęłam jeszcze Meg, że ma spisywać telefony do mnie i poinformować Matt’a o moim wyjściu na lunch.
Poszliśmy do naszej ulubionej knajpki na końcu ulicy gdzie znajdowała się firma. Mają tu świetne sałatki z kurczakiem oraz kanapki. Zwykle przychodzę tu właśnie z Francesco lub z mentorem, gdy chcemy porozmawiać szczere, bez obawy, że któryś z pracowników nam nagle przerwie.
Cholernie się cieszyłam móc znów pogadać i nadrobić stracony czas z brunetem, jednak długo się nie cieszyłam, kiedy przed knajpą zaleźli się papparazi. Na dadzą człowiekowi odsapnąć nawet na chwilę.
-Znudzi im się szybko i znajdą inny temat.- mówił zajadając się swoją potrawą z kurczakiem curry.
Westchnęłam, grzebiąc widelcem w sałatce. Nie wiedziałam kompletnie co mu na to odpowiedzieć. Po części miał rację, jeśli tylko nie będę się wychylać. Ale czy ja przypadkiem tego nie robię? Siedzę sobie właśnie w knajpie z Francesco Lachowskim, super top modelem o którego wszyscy się biją. Na dodatek brunet nie odpuścił sobie żartów na temat jak wypadnie na zdjęciach ze mną, wymyślając do nich już nagłówki w gazetach. On jest nienormalny, ale rozbawił mnie tym trochę. Jedynie z nim mogę szczerze porozmawiać. Wysłucha, poradzi, pocieszy. Nigdy nie zdradził, ani jednej mojej tajemnicy, a sporo już mu nagadałam.
-Ty potrzebujesz urlopu. – stwierdził, kiedy nie roześmiałam się z jego kolejnego żartu.
Byłam wpatrzona w ruch uliczny za oknem. Normalni ludzie, którzy żyli bez ogona papparazi. Kiedyś tego nie doceniałam, teraz mi tego brakuje.
-Nie mam na to czasu. – odpowiedziałam, łapiąc za szklankę sokiem pomarańczowym.
Westchnął głośno, kończąc swoje danie, a ja już nic się nie odezwałam.



Przed godziną 20 do biura wszedł Matthew . Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i wróciłam do projektu. Skupiałam się jak ołówek zostawał na kartce linie z których powstała nagle sylwetka. Pamiętam jak byłam mniejsza, miałam problemy z rysowaniem sylwetek, zawsze jedna noga była dłuższa lub grubsza od drugiej.
Nagle przed moimi oczami znalazła się koperta z moim imieniem i nazwiskiem. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na szefa, który tylko kiwnął głową bym otworzyła. Wzięłam ją w ręce i sprawnym ruchem wyciągnęłam całą zawartość. Były to bilety do Los Angeles. Podniosłam głowę, kierując pytający wzrok w stronę Matt’a.
-Odpocznij i baw się dobrze. –powiedział spokojnie i nachylił się nad biurkiem, składając pocałunek na moim czole.
Tkwiłam w szoku jeszcze długo po tym jak mentor wyszedł. Najpierw Francisco mi mówi o urlopie, a później dostaje bilety od Williamson’a, który życzy mi dobrej zabawy. Uknuli to przed de mną czy co? W kopercie zauważyłam coś jeszcze. Wzięłam mały skrawek papieru pomiędzy palce i rozwinęłam rozpoznając pismo Lachowskiego.

„Widzimy się na lotnisku. – FL xo”

Uśmiechnęłam się pod nosem chowając bilet z powrotem do koperty. Usiadłam wygodniej na fotelu patrząc prosto na nią i zastanawiając się nad wyjazdem. W sumie, może i rzeczywiście dobrze mi by zrobił. Przerwa od ciągłego myślenia nad nową kolekcją i wrócić ze świeżymi, lepszymi pomysłami. Beztroskie opalanie się przy basenie i popijanie drinków. Mmm. Kusząca propozycja. Dodatkowo do Miasta Aniołów. Kluby, imprezy, szaleństwo. Marzę by się oderwać od tego wszystkiego już od dawna. Jest szansa, Moo. Korzystaj! –w moim umyśle aż krzyczało. I tak zrobię. Pojadę, wyszaleję się i wrócę. Oo, już w głowie mam plan co do poszczególnych dni.
Wstałam z fotela, pakując do torebki wszystko co mi potrzebnie, nie zapominając o kopercie. Złapałam za paski i poprawiając jeansową kurtkę wyszłam z firmy.

W dzień wylotu.
Tak jak się umówiliśmy z Francisco byliśmy na lotnisku dokładnie godzinę przed wylotem. Byłam mega podekscytowana wyjazdem. Wakacje, wakacje, wakacje! Skakałam jak małe dziecko, a  Fran ciągle mnie uspokajał mówiąc, że zachowuje się jak dziecko. Byłam przecież jego młodszą siostrzyczką. Jak inaczej miałam się zachowywać? Chichotałam ciągle, nawet reporterzy mi tego nie popsuli, a niektórzy sypali w moją stronę wiele obraźliwych ksywek. Nie zwracałam na nich uwagi, a bardziej na to co mówi do mnie Lachowski, przytulając się do niego od czasu do czasu i odpowiadając na pytania. Jestem mu wdzięczna, że zabierze mnie z tego syfu. Z chęcią wrócę do starych nawyków. Uchlać się, aż nie będzie mi się chciało kogoś zaliczyć. Znaleźć bezbronną ofiarę i zaciągnąć do łóżka. Później rano udawać, że nic się nie stało i żyć dalej. Już widzę te nagłówki w gazetach jak nieodpowiedzialnie się zachowuje i tak dalej. Tak jak mówi Lachowski nie powinnam się przejmować co o mnie piszą, lecz cieszyć, że jestem w centrum uwagi i tyle osób poświęca swój czas dla mnie. Ma kompletną rację. Oni nie mają swojego życia, więc urozmaicę je swoim.



Po długim locie i podróży taksówką do hotelu, kiedy przekroczyłam jego próg ciesząc widoki pięknym holem w stylu Los Angeles. Przepych i bogactwo. Ciemna czerwień na ścianach ze złotymi  wzorami oraz dębowa podłoga. Wszystko łączyło się w świetną jedną całość. Podeszłam do recepcji podając swoje dane i odbierając kartę-klucz do pokoju. Mam ochotę teraz położyć się i odpocząć po długiej podróży, więc szybko poszłam w stronę windy.  Przeszukując torebkę za telefonem, ponieważ miałam zadzwonić do Matthew’a , by poinformować o tym, że bezpiecznie dotarłam do hotelu. Wybrałam numer, który miałam na szybkim wybieraniu i przyłożyłam telefon do ucha, czekając aż odbierze. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos, brzmiał jakby kamień spadł mu z serca. Zawsze kiedy gdzieś jadę na jakieś pokazy poza granice sama, to panikuje jak nigdy. Wiem, że jestem dla niego ważna i martwi się o mnie, ale jest gorszy niż moja mama, a ona tak często nie dzwoni jak on. Właśnie, musiała bym do niej zadzwonić. Stęskniłam się za jej głosem i za siostrami.
Drzwi windy się otworzyły, a ja skupiona na rozmowie weszłam do niej mijając się z jakimiś ludźmi, wcisnęłam guzik na moje piętro. Odstawiłam walizkę i podniosłam wzrok, by przyjrzeć się jak drzwi się zamykają.
Momentalnie zamarłam, a mój wzrok był wbity w Harry’ego, który ze zdziwieniem się mi przygląda. Ja też byłam w totalnym szoku. Z całego świata, każdego miasta na tej planecie musiał przyjechać właśnie tu, w tym samym momencie kiedy ja. To się chyba nazywa pech, albo przekleństwo. Zanim drzwi się zamknęły, widziałam jak robi krok w ich stronę, starając się je zatrzymać. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nie zdążył. Oparłam się plecami o ścianę za mną głęboko wzdychając, a po chwili doszedł do mnie zmartwiony głos mentora po drugiej stronie połączenia. Odpowiedziałam szybko informując go o zmęczeniu. Zrozumiał mnie i pożegnaliśmy się.

Następnego dnia, po długiej nadzwyczaj spokojnej nocy postanowiłam pójść na basen. Dziś ‘Dzień Lenistwa’. Mając na sobie łososiowe bikini i długą białą tunikę, wyszłam z pokoju, poprawiając biały duży kapelusz na mojej głowie. Zeszłam na dół i radosnym krokiem, mając jednocześnie w uszach słuchawki z których rozbrzmiewała piosenka „Dare (La la la)” Shakiry, udałam się na basen. Wybrałam jeden z lepszych leżaków, odkładając koło niego torebkę. Odetchnęłam głęboko, siadając na nim i poprawiając włosy, uważając by słuchawki nie wyleciały mi z uszów. Byłam w siódmym niebie czując, że mogę się teraz wylegiwać  i nie przejmować się projektami, krawcowymi i innymi sprawami w firmie. Ułożyłam się wygodnie, gdy nagle dostałam wiadomość.

OD Francisco L.:
„Będziemy za godzinę w twoim hotelu. Stella się stęskniła. J

DO Francisco L.:
„Jestem przy basenie. Czekam na was. xx”


Czekając na gołąbeczki, przeglądałam różne strony internetowe, czytając najświeższe ploteczki unikając tych o mnie. Nie chciałam sobie popsuć humoru. Pittbull znów z kimś nagrał piosenkę, Jenifer Lopez ze swoim mężem na gali i wiele, wiele innych newes’ów, które niektóre miały potwierdzenie, a niektóre iście wyssane z palca. Przejrzałam jeszcze twettera, ignorując piszących do mnie ludzi o follow back, czy by sobie ulżyć i powyzywać mnie od suk oraz kurw. W sumie kurwa też człowiek. Zachichotałam pod nosem, przesuwając palcem po ekranie szukając czegoś co mnie zainteresuje. Przejrzałam profile Danielle Peazer, mojej idolki od nie pamiętnych lat, Little Mix, TopShop i tym podobnych. Zastanawiałam się czy nie iść na festiwal w czwartek, bo to akurat Dzień Szczęścia. Pasowało by to tego, ten klimat i w ogóle. Pójdę z Farnem i Stellą, na pewno nie odmówią, a jutro chciałabym iść z dziewczyną na zakupy. Tak, tak. Jutro ‘Dzień Zakupów’. Na samą myśl mam wielki uśmiech na twarzy.
Nim się spostrzegłam minęła godzina, a ja usłyszałam pisk jakieś dziewczyny. Wyciągnęłam słuchawkę, podnosząc głowę i przyglądając się jak brunetka o brązowych oczach, mocno opalonej karnacji, mojego wzrostu, podchodzi do mnie z rozłożonymi ramionami. To właśnie Stella. Uśmiechnęłam się szeroko i odkładając telefon, wstałam rzucając się na szyję dziewczyny i mocno ściskając. Jednak coś mi nie pasowało, a jej zaokrąglony brzuch. Czyżby przytyła? Nie, ona jest przecież modelką nie pozwoliła by sobie teraz na przytycie, zbyt długo pracowała na tą sylwetkę. Zmarszczyłam brwi patrząc na brunetkę, a po chwili znalazł się Lachowski witając się pocałunkiem w policzek. Objął swoją dziewczynę w pasie i zaproponował byśmy usiedli. Znów zajęłam miejsce na leżaku, będąc nie świadoma tego co mają mi do powiedzenia.  Przyglądałam się im bardzo uważnie, czekając aż zabiorą głos. Fran pomasował dłonią brzuch dziewczyny, jakby to było jego największe szczęście. Chwila!
-Stella jest w ciąży. – na jego słowa normalnie zdębiałam.
Byłam w tak pozytywnym szoku, że nie mogłam się ruszyć. Po chwili, kiedy ochłonęłam, a oni czekali na moją reakcje, wybuchłam wielkim szczęściem. Klasnęłam w dłonie i tupiąc nogami piszczałam cicho jak dziecko, które dostało największego lizaka w życiu. Nie mogłam się opanować.
-Czemu teraz mi to mówisz?! – po części byłam zła, że dopiero teraz mi to mówi. Miał tyle okazji wcześniej by choć o tym wspomnieć.
-Chcieliśmy Ci to powiedzieć wspólnie. –uśmiechnął się w ten swój czarujący sposób.
Wszystko ze mnie uszło, a zostało nie pohamowana radość. Wstałam z leżaka, rzucając się na nich i mocno przytulając. Gratulowałam im jak tylko mogłam, będąc  z nich dumna. Nikt jak oni nie zasługują na to dziecko i szczęście. Są dla mnie pięknym wzorem małżeństwa, tuż za moimi dziadkami. Rodzice nie mają za sobą szczęśliwego życia, ale nadal są razem i za to z siostrami im dziękujemy.
Kiedy wróciłam na leżak, zaczęłam wymyślać imię dla dziecka. Byłam tak podekscytowana, jakby to było moje własne. Para miała ze mnie niezły ubaw. Będę dla niego najlepszą ciocią jaką mógł by mieć. Będę dla niej lub niego projektować ciuszki. Ey, ale to nie jest głupi pomysł. Kolekcja dziecięca. Hm.. Chciałam wziąć blok, który wzięłam ze sobą, ale nagle powstrzymał mnie Lachowski, przypominając o zasadzie ‘zero pracy na urlopie’. Westchnęłam, ale się posłuchałam. Boziu, już wyobrażam sobie ich jako rodziców. Coś pięknego.

Dzień Zakupów jest tak wystrzałowy, że chyba go nie zapomnę do końca życia. Jestem obwieszona już torbami i ledwo je trzymam, ale i tak nadal wchodzimy do następnych sklepów, przymierzając i kupując nowe ubrania. Czuje, że zaraz dostanę limitu na karcie, ale nie przejmowałam się z tym. Ze Stellą widzę się raz na parę miesięcy, chce się nią nacieszyć, póki jestem w LA. Najlepszym moim zakupem jest jak na razie czarny komplet ze złotymi zdobieniami, w którym się normalnie zakochałam i nie mogę się doczekać okazji, by go założyć.



Nagle zauważyłam sklep ze zabawkami. Oczy mi rozbłysły i siłą wciągnęłam dziewczynę do sklepu. Zaśmiałyśmy się jednoczenie, najpierw przeglądając różne lalki i wspominając, jakie były one za naszych czasów, następnie przechodząc do pluszaków. Stella na początku wzięła ogromnego konika i udawała, że na nim jeździ, z czego nie mogłam pohamować śmiechu. Ta dziewczyna ma być za 4 miesiące matką, a zachowuje się gorzej niż ja. Nagrywałam ją kiedy się wygłupiała. Pokaże je Lachowskiemu. Ciekawe jak na to zareaguje? Będzie zabawnie, to na pewno. Przeglądając nadal misie, nagle w oczy rzucił mi się słodki brązowy piesek, z dużymi uszkami. Wyglądał jak prawdziwy, a jaki jest mięciutki. Przejechałam dłonią po  grzbiecie misia i przyglądałam się mu uważnie wyobrażając sobie, że nagle zaczyna merdać okonkiem i radośnie szczekać. Przypominał mi moją suczkę z dzieciństwa, wabiła Misia. Mało oryginalne imię, ale pasowało do niej. Uwielbiała się tulić i być w centrum uwagi. Żaden inny pies nie miał prawa przebywać obok nas, ani my mnie miałyśmy żadnego głaskać. Zazdrośnica jedna. Strasznie za nią tęsknie.
Stella zaproponowała, żebyśmy już wracały, bo ją nogi i krzyż zaczął boleć. Zgodziłam się i wróciłyśmy, każda do swojego miejsca pobytu. Ona do domu, a ja do hotelu. Byłam mega zadowolona z zakupów i nawet wiem co jutro założę na ‘Dzień Szaleństwa’. Będzie szał na całego. Już dawno nie uśmiechałam się z byle powodu. Czułam jak policzki mnie bolą, ale ignorowałam to. Po prostu nie mogłam przestać.

Dziś ‘Dzień Szaleństwa’, czyli kluby nocne, tańce i alkohol lejący się litrami. To jednak dopiero wieczorem, a do tego czasu spędzę czas na basenie. Nowe, wczoraj kupione czarne bikini, leżało świetnie i było bardzo wygodnie, z czym miałam obawy, ale jednak się myliłam. Jeszcze na siebie założyłam zwiewną kwiatową sukienkę i byłam gotowa.
Weszłam na zewnątrz, najpierw kierując się do baru zamówić sobie ulubioną Margaritę. Kiedy barman odebrał ode mnie zamówienie i wziął się za robienie, ja szukałam portfela w torebce, kiedy na moim ramieniu pojawiła się czyjaś dłoń, zmuszając mnie bym zaprzestała czynności. Podniosłam głowę, by sprawdzić owego ktościa, który mnie zatrzymał. Gość wyglądał jak z jakiegoś magazynu. Karnacja perfekcyjnie opalona, niebieskie oczy błyszczały od sexapilu, a ciemno blond włosy opadały na czoło. Umięśnione lewe ramie było pokryte tatuażami. Cholernie, przyjemny widok dla oka.
-Na mój koszt. – mrugnął do mnie prawym okiem, pokazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
Wyciągnęłam rękę z torebki, by poprawić sobie włosy, zaczesując je do tyłu i przyjaźnie uśmiechając się do chłopaka. Z chęcią, bym go teraz zaciągnęła do pokoju, ale najpierw niech się wykaże. Zobaczymy jaki to typ.
-Jestem Ken. – próbowałam powstrzymać głośny śmiech.
Sorry, ale nie dość, że wygląda jak jakaś lalka, to jeszcze ma imię po lalce Barbie. Dusiłam wszystko w sobie, więc wzięłam jeden głęboki wdech i wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka, by uścisnąć jego dłoń.
-Moni. –uśmiechnęłam się kokietująco.
Podniósł moją dłoń do ust i ucałował kostki. Pierwsza cecha : romantyk. Jedziemy dalej.
Dostałam swój napój, a blondas zapłacił. Pociągnęłam trochę przez słomkę Margarity, trzymając szklankę w dłoni. Schłodziło mnie troszkę, co nawet dobrze, bo dziś słońce praży jak szalone. Jednak taką pogodę uwielbiam, można się byczyć i opalać.
Zaproponowałam, byśmy usiedli, na co się zgodził. Rozejrzałam się wokół basenu, szukając wolnych leżaków. Kiedy znalazłam podeszłam do nich i odstawiłam napój na stolik obok, a torebkę pod niego. Czułam, jak chłopak przygląda mi się uważnie, nie tylko mojej całej osobie, a i również  tyłkowi i nogom. Oni zawsze się musza na to patrzeć jak idę tyłem do nich? Wiem, że wtedy moje oczy są poza zasięgiem, ale nie mógłby patrzeć gdzie indziej?
Przysiadłam na meblu, zaczynając rozmowę z Ken’em. Najpierw pytania na jak długo przyjechał do LA i tym podobne, przechodząc przez zainteresowania, aż po historie z imprez. Wydaje się być mega zabawnym chłopakiem, a u mnie to plus. Starał się wklejać w swoje wypowiedzi, kiepskie teksty na podryw lub by sobie schlebić komplementował, którąś część mojego ciała. Najczęściej nóg. Nie wydawał się zbyt inteligentny, ale ważne, żeby był w ‘tych’ sprawach dobry.
Po godzinie takiej rozmowy i leżenia w bez ruchu, zrobiło mi się potwornie gorąco, więc postanowiłam zdjąć, chociaż sukienkę. Wstałam odpinając guziki. Oczywiście spytałam Ken’a, czy nie obrazi się jak ją zdejmę. Od razu zaprzeczył uważnie się mi przyglądając. Przerzuciłam materiał przez oparcie leżaka i znów się na nim położyłam, chłonąc promienie słońca na całym ciałem. Chłopak dość długo się nie odzywał, więc pomachałam mu ręką przed twarzą na co się ocknął.
-Gorąco się zrobiło. – powiedział lekko skłopotany.
Zachichotałam cicho wiedząc co spowodowało jego zamieszanie.
Kiwnęłam potakująco głową i odgarnęłam swoje włosy do tyłu, by mi nie przeszkadzały. Chłopak nagle wstał i zaproponował pływanie. Skrzywiłam się. Ja nie potrafię pływać i szczerze bałam się w ogóle wejść do basenu. Starałam się jakoś delikatnie mu to wytłumaczyć, ale nawet nie zdążyłam powiedzieć słowa, kiedy złapał mnie w pasie, przerzucając sobie przez ramię. Krzyczałam, żeby mnie puścił, że nie umiem pływać, ale było już za późno. Po kilku sekundach uderzyłam w zimną taflę wody idąc na dno.
_________________________________________________________________________________
Harry

Oderwałem się od rozmowy z kumplem, kiedy usłyszałem krzyki. Znajomy głos od razu zwrócił moją uwagę i zacząłem się rozglądać po basenie szukając źródła hałasu, czyli Moni. Zauważyłem, jak jakiś wycięty jak z magazynu playboy’a facet, którego slipy mocno uciskają jego krocze, trzyma brunetkę przerzuconą przez ramię i kieruje się do basenu. Ja pierdole, jak można w takim czymś chodzić, to nie komfortowe. Może ma małego i próbuje to jakość bardziej podkreślić. Nie no, współczuje mu. 
Nagle chłopak wrzucił Moni do basenu. Czy on, do cholery, nie słyszał co ona krzyczy? Pojebało go do reszty? Było sobie trzeba założyć jeszcze mniejsze te slipy, może krew by dopłynęła. Wstałem szybko z leżaka, biegnąc do basenu i od razu do niego wskakując. Liczy się każda sekunda. Odnalazłem ją pod wodą, jak próbowała wydostać się na powierzchnie szarpiąc się we wszystkie strony. Złapałem ją w tali i sprawnym ruchem wydostałem nas na powierzchnię. Zaczerpnąłem powietrza, a brunetka krztusząc się wypluwała wodę z ust. Przetarła dłońmi twarz, odgarniając nadmiar wody z oczu i włosy do tyłu. Wtedy w końcu na mnie spojrzała. Była zaskoczona, co mnie nie dziwiło. Pewnie myślała, że uratuje ją ta ciota, który właśnie do nas podpływa, przepraszając jak skruszony piesek i tłumacząc się, że nie do końca usłyszał i zrozumiał co do niego mówiła. Prychnąłem pod nosem, kiedy posłała mu złowrogie spojrzenie. Chciał się pewnie przypodobać, ale mu nie wyszło za specjalnie. Cienias. W sumie to dobrze, jednego kretyna przy niej mniej. Odpłynął do nas, a ja nadal trzymałem dziewczynę, przyglądając się jej jak poprawia włosy. Chciała usiąść na brzegu, więc podpłynąłem do niego i pomogłem jej zająć miejsce. Nie mogłem oderwać wzroku od jej bikini. Czarny tak świetnie do niej pasuje, na dodatek tylko bardziej podkreśla jej biust, do którego powoli traciłem głowę. Śledziłem każdy jej oddech, dopóki nie przerzuciła włosów na jedno ramię. Spojrzałem na jej twarz, która nadal ukazywała jeszcze przerażenie i szok.
-Wszystko w porządku? – spytałem, opierając dłonie po obu stronach jej ciała.
-Tak- kiwnęła głową i spojrzała mi prosto w oczy. Zrobiło mi się bardziej gorąco, a byłem przecież cały czas w wodzie. – Dziękuje. – ledwo to dostrzegłem, ale jej kąciku ust się uniósł.
Uśmiechnąłem się, przybliżając się bliżej dziewczyny, na co ona bardziej pochyliła się w moją stronę, opierając się łokciami o kolana. Jej piersi, bardziej się wyeksponowały, na co aż zaczerpnąłem więcej powietrza. Chciałbym móc tak na nie patrzeć godzinami, przy okazji wydłużając sobie życie, ale opanowałem się i spojrzałem na twarz dziewczyny.
-Mogłabyś lepiej dobierać sobie kandydatów…- uniosła brew w górę, ze zdziwienia na moje słowa, a ja kontynuowałem.- takich którzy nie próbują Cię na przykład zabić. – zaśmiałem się.
Moni również, spuszczając głowę i kręcąc nią w rozbawieniu.
-Masz rację. – podniosła głowę, mrugając do mnie lewym okiem.
Wyciągnęła nogi z wody i wstała, a ja byłem z szokowany jej postępowaniem.
-Gdzie idziesz? –spytałem szybko.
-Szukać lepszych kandydatów. –odpowiedziała z uśmiechem, okrążając basen i kierując się do swojego leżaka.
Ey, ale mi nie o to chodziło, nawet nie dała mi dokończyć. Chciałem ją uświadomić, że idealnym byłym ja. Tylko ja potrafię jej dać to czego chce. Oszukuje sama siebie, mówiąc że tak nie jest. Jakby tak nie było, nie wpuściła by mnie do swojego domu. Ta dziewczyna jest bardziej pokręcona niż jakakolwiek, którą spotkałem, co sprawia, że chce ją coraz bardziej. Mieć ją na własność i czuć zazdrość innych ciot, którzy próbowali ją zdobyć. Cholera, dziś tak łatwo nie odpuszczę.
Wyszedłem szybko z basenu, zagradzając jej drogę do leżaka.
-Może nie trzeba szukać?- spytałem, na co prychnęła pod nosem, mijając mnie. Tak rozbawiło ją moje pytanie?
Wyciągnęła z torebki ręcznik i zaczęła osuszać swoje ciało. Postanowiłem poczekać na odpowiedz na moje pytanie, więc usiadłem na leżaku, przyglądając się dziewczynie. Spojrzała na mnie kątem oka, po czym przewróciła oczami. Udawałem, że tego nie widziałem i nadal czekam na jakikolwiek odzew ze strony dziewczyny.
-Będziesz tak siedział i się gapił? –złapała za kwiatowy materiał i założyła go na ramiona, po czym zapinała go z przodu guzikami.
-Miłe widoki, więc jeszcze trochę posiedzę. –uśmiechnąłem się szeroko.
Widząc, że dziewczyna już ma mnie dość, przez zaczerpnięcie sporej ilości powietrza i biorąc swoją torebkę, postanowiłem wstać. Złapałem ją za rękę, zanim zdążyła mi uciec.
-Jeszcze się zobaczymy, księżniczko. –pochyliłem się w jej stronę i musnąłem jej policzek.
Stała jeszcze chwilę lekko osłupiała, a ja puściłem ją i wróciłem do kumpli.
Dziś wieczorem ją jeszcze dopadnę i pokaże, że to jest moja. Tylko i wyłącznie. Nie znoszę się dzielić, więc mam nadzieje, że już więcej obok niej nie pojawi się żaden facet. Chciałbym jej też pokazać, że nie tylko jestem dobry w tych sprawach, bo jestem, ale też, że na mnie może polegać. Prosić o pomoc, czy chociażby się wygadać. Zależy mi na niej trochę więcej niż tak jak jej wcześniejszym facetom. Mam nadzieje, że nigdzie nie wychodzi. Choć warto by się ubezpieczyć, gdyby jednak się gdzieś wybierała. Nie miałem żadnego pomysłu, aż jeden z moich towarzyszy nie zaproponował mi pomocy. Zna tu podobno boy’a hotelowego i mógłby się z nim zgadać. To był najlepszy pomysł na świecie!
-Jestem ci dłużny piwo. –stwierdziłem.
-Nie ma sprawy. I nie szczerz się już tak, bo to wygląda przerażająco. –zaśmiał się jak i ja z resztą chłopaków.

Kiedy dowiedziałem się o wyjściu Moni do klubu, od razu zacząłem się szykować do wyjścia. Ubrałem na siebie ulubione czarne wytarte spodnie, do tego biała luźna bluzka na szerokich ramkach i czarna marynarka. Luźno i stylowo, cały ja. Wyciągnąłem naszyjnik z krzyżem spod bluzki, po czym sięgnąłem po perfum, psikając nim ze dwa razy. Puściłem oczko do swojego odbicia, jak to miałem zwyczaju i szybko wyszedłem z pokoju. W sms przeczytałem konkretną nazwę klubu, podając ją taksówkarzowi. Zawiózł mnie tam w nie całe 15 minut. Zapłaciłem i przyjrzałem się otoczeniu. Wielki neon nad wejściem świecił najjaśniej jak mógł, głosząc nazwę najpopularniejszego klubu Boulevard3 w całym Los Angeles. Ma dziewczyna gust co do imprez i sporą kwotę na karcie, to najdroższy klub w mieście. Oczywiście przed wejściem, zauważyło mnie kilka fotoreporterów, ale minąłem ich i wszedłem do klubu. Jestem Styles, nie muszę czekać w kolejce na imprezę. Rozejrzałem się po klubie, widząc mnóstwo ludzi tańczących na parkiecie, lub próbujący dostać jakiś napój wysoko procentowy. Biedni barmani i barmanki, bo zauważyłem 2 długowłose brunetki stojące za ladą, nie mogą wyrobić z wielkością zamówień.  Podszedłem i zająłem miejsce jak na razie czekając i pozwalając im na spokojne opanowanie spragnionych debili. Jednak nie czekałem długo, bo po minucie podeszła do mnie jedna z barmanek, pytając o zamówienie. Uśmiechała się szeroko, pokazując swoje perłowe zęby i dołeczki w policzkach. Wyglądałaby na słodką dziewczynę, gdyby nie te sztuczne piersi, które próbują jej wylecieć ze stanika oraz spora ilość tatuaży na przed ramieniu. Odwzajemniłem uśmiech i poprosiłem o whisky z lodem. Bezgranicznie potrzebowałem teraz ochłody, mimo późnej pory na zewnątrz nadal było gorąco, a w klubie jeszcze gorzej. Dostałem swoje zamówienie i od razu położyłem banknot na ladzie. Wzięła go i ruszyła obsługiwać dalej klientów. Obróciłem się tyłem do lady, mając dobrą widoczność na cały klub, choć lepszy był by z góry. Spojrzałem na balkon, który był w prawie pusty. Długo się nie zastanawiając i trzymając szklankę w rękach, wszedłem po schodach. Obserwowałem każdą twarz, szukając tej odpowiedniej. Z delikatnymi rysami, otulonymi długimi brązowymi włosami oraz niebieskimi jak bezchmurne niebo oczami. Jeśli chłopacy podali mi złą nazwę klubu, to będę mega wkurwiony, że tłukłem się tu na próżno.
W końcu ją zauważyłem. Dopiero weszła do klubu w otoczeniu kilku dziewczyn. Wraz z jedną blondynką zaczęła radośnie podrygiwać w rytm dudniącej muzyki, a inne laski próbowały coś między sobą uzgodnić. Zapatrzyłem się na brunetkę w pięknej dopasowanej białej w przeróżne wzroki sukience, kończącą się ledwo pod pośladkami. Wygląda mega sexownie i cholera był bym idiotą gdyby nie docenić takiego ciała. Usłyszałem gwizd. Odwróciłem głowę, szukając skąd dobiegał głos. Jakiś typ machał do dziewczyn, wołając do swojego stolika. Kurwa, dopiero co weszła, a już jest obok niej niezłe zamieszanie. Zamknąć ją w 4 ścianach i nie pokazywać światłu dziennemu. Mieć tylko dla siebie. Obróciłem się tyłem do barierki, upijając łyk swojego whisky i kątem oka spoglądając na bar, do którego podeszły dziewczyny. Jak na razie brunetka nie zauważyła mojej osoby i miałem nadzieje, że dam radę jeszcze taki pozostać przez jakiś czas. Zastanawiam się, czy te laski z którymi przyszła mają dla niej jakiekolwiek znaczenie jak tamte ze zdjęcia. Z tamtego, z którego miała ten prawdziwy, piękny duży uśmiech, który sięgał aż do oczu. Miałem nadzieje, uda mi się go w przyszłości wywołać, będę się starał o tę dziewczynę, choćbym i miał stoczyć z jakimś typem bójkę.
Moja szklanka stała się pusta, więc odłożyłem ją na stolik niedaleko mnie i odwróciłem się przodem do parkietu. Wiele osób tańczyło w rytm muzyki, ocierając się o siebie lub wpadając, nie będąc już w stanie stać o własnych nogach, a mimo, że noc dopiero młoda. Jednak mój wzrok utkwił tylko na jednym zgrabnym tyłeczku, który z gracją się kręcił, powodując u mnie suchość w gardle. Żałuje, że whisky mi się skończyło. Oblizałem spierzchniętą wargę, od razu chwytając ją w zęby, próbując się powstrzymać i nie zejść na dół. Położyć dłoni na jej biodrach, czuć jej bliskość oraz słodki woń białej ambry oraz drzewnych nut Cashmeranu, otulonymi świetlistym jaśminem sambac, czyli perfum Thierry Mugler Alien. Skąd wiem? Mam nosa do perfum. Rozpoznaje je dość szybko. Brunetka nimi trafiła w sedno. Uwielbiałem te mieszankę i wręcz miękną kolana gdy to czuje. Zawsze sobie powtarzałem, że jak znajdę dziewczynę, która pachnie tą wodą perfumowaną, ożenię się z nią. I znalazłem, stoi kilka metrów ode mnie, oddając się muzyce, eksponując każdym ruchem swoje piękne zgrabne i kuszące ciało.
-Może jeszcze szklanka whisky?- odwróciłem głowę, skąd dobiegał przekrzykujący muzykę odgłos.
Zauważyłem znów te samą barmankę, tym razem z tacą i kilkoma pustymi szklankami. Spojrzałem na stolik, gdzie odłożyłem swoją. Nie było jej, więc musiała ją już zabrać. Nie sądziłem, że w takim klubie, chodzą też kelnerki, a alkohol bardziej załatwia się fatygując i przeciskając się do baru.
-Po proszę. –stwierdziłem, kiwając głową.
Uśmiechnęła się znów w ten sam sposób i minęła mnie, schodząc po schodach do baru.
Jakoś większość dziewczyn pożarła by mnie żywcem, gdyby się dowiedzieli kim jestem. No bo to przecież sławny Harry Styles. Członek najpopularniejszego boysbendu na świecie, który ma miliardy na koncie, świetną willę, samochody, motory, cokolwiek czego zapragnie oraz piszczące i krzyczące, że aż uszy bolą, dziewczyny. Ta barmanka była jakaś dziwna. Nawet nie próbowała kusić swoim biustem, czy nawet całkiem ładnymi brązowymi oczami. Przyglądałem się jej chwile, kiedy wracała z drinkiem dla mnie. Zrobiliśmy wymianę, podziękowałem i umoczyłem usta w szkarłatnym napoju. Moje gardło przestało być suche, a teraz przyjemnie paliło.
-Radziłabym, żebyś przestał tu stać jak kołek…- spojrzałem znów na barmankę, zdziwiony faktem, że nie odeszła. – i podszedł do niej w końcu, zanim tamten koleś – wskazała palcem na chłopaka, który nagle pojawił się koło brunetki, kładąc na niej swoje obleśne łapska – zaciągnie ją do łóżka.
Spojrzałem znów na barmankę. Czemu zwróciła mi na to uwagę? Jednak nie miałem ochoty dłużej się nad tym zastanawiać, więc kiedy tylko dziewczyna zniknęła w tłumie, wypiłem resztę whisky, odkładając szklankę na stolik i zszedłem ze schodów, nie spuszczając oczu z Moni. Wyglądała jakby wcale nie przeszkadzał jej fakt, że facet jest totalnie schlany i mocno trzyma ręce na jej pośladkach. We mnie natomiast się gotowało. Jak wspominałem nie znoszę się dzielić, a ona jest moja. Moja od czasu New Yorku. Zacisnąłem mocno pięści i podszedłem do tańczącej dwójki. Facet był o parę centymetrów ode mnie niższy. Naprawdę się cieszę ze swojego wzrostu, wystarczy czasami tylko on, groźniejsza mina i wszyscy uciekają.
Odchrząknąłem, na co koleś zwrócił swoją uwagę na mnie. Zmarszczyłem brwi, będąc wkurwiony na to jak próbował dostać się do jej szyi. Ja mam prawo tylko ją tam całować. Zabrał z niej łapska, na co ona się odwróciła, a ja zostałem nie wzruszony, gromiąc chłopaka wzrokiem.
-Radzę spierdalać. –warknąłem i objąłem dziewczynę w pasie, przyciskając do siebie. - Ona jest moja.
Momentalnie się wycofał, podnosząc ręce w obronnym geście.
Spojrzałem na dziewczynę, która przygląda mi się z przerażeniem w oczach. Czułem od niej kuszącą woń perfum, wymieszaną z lekką nutą wypitego alkoholu. Uniosłem jeden kącik ust, delikatnie opuszkami palców przejeżdżając po jej policzku, by zgarnąć włosy za ucho.
-Cześć, piękna.- przybliżyłem bardziej nasze twarze i smyrnąłem nosem o jej. –Tęskniłaś?
Drżała, kiedy moje dłonie badały strukturę sukienki na jej biodrach i schodziły coraz niżej. Ustami zacząłem wyznaczać ścieżkę delikatnych muśnięć, zaczynając od kącika ust, przez szyję do ramienia. Jej drobna dłoń zacisnęła się na brzegu mojej marynarki, a głowa lekko odchyliła dając mi lepszy dostęp. Kiedy ma już lekko wypite jest znacznie łatwiejsza, co ułatwia mi sprawę. Zacisnąłem dłonie na jej pośladkach, a pod płatkiem jej ucha zrobiłem soczystą malinkę. Znak, że jest moja. Jęknęła i lekko się odchyliła próbując się ode mnie odsunąć. Nie pozwoliłem jednak na to, łapiąc ją za biodra.
-Puść mnie.- poprosiła, odpychając się rękami od mojego torsu.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie.-złapałem za jej brodę i nakierowałem na siebie, by móc spojrzeć w jej oczy –Jesteś moja i nie życzę sobie kogokolwiek innego obok Ciebie.-mój ton był poważny.
Patrzyła na mnie z przerażeniem, szybko oddychając. Chciałem to inaczej zrobić, ale nadal buzuje we mnie złość, po tym jak tamten ją obmacywał. Tak, to zazdrość! Ta dziewczyna zawróciła mi w głowie, zaprzątając swoją osobą, każde moje myśli. Nie odpuszczę sobie, choćby miałbym się teraz bić z każdym w tym klubie.
Wyszarpnęła się z mojego uścisku, od razu schodząc z parkietu. Powinienem teraz za nią iść, czy dać jej ochłonąć? Najdziwniejsze z tego wszystkiego jest to, że nie dała mi z liścia, a tego się najbardziej spodziewałem. Patrzyłem jak brunetka bierze swoje rzeczy i wychodzi z klubu ignorując nawoływania dziewczyn z którymi przyszła. Dwie z nich, aż mnie zmierzyły wrogim spojrzeniem. Zignorowałem to i pokierowałem się do baru, od razu zamawiając kolejną kolejkę whisky. Położyłem banknot na ladzie i chwyciłem za szklankę, przechylając ją, by cała zawartość wylała mi się do gardła. Odkaszlnąłem czując drapanie.
-Ona nie zawsze taka była. –moje chwilowe zawieszenie wzroku na szklance przerwała znów ta barmanka.
Przeraża mnie powoli. Przed dosłownie sekundę temu stał chłopak, podając mi drinka. Spuściłem głowę jedyne na chwilę.
Zmarszczyłem brwi na jej słowa, analizując je parę razy.
-Skąd ją znasz? –spytałem kręcąc szklanką.
-Poznałam ją 2 lata temu przed jej pierwszym pokazem. Przyszła tu by się odstresować.
-Co miałaś na myśli, że nie zawsze taka była? –pochyliłem się bardziej nad barem, by móc ją słyszeć przy dudniącej muzyce.
Ludzie wokół mnie się przeciskali i przepychali, by dostać swoje zamówienie, ale ja nie miałem zamiaru stąd odejść dopóki nie dostanę odpowiedzi. Rozejrzała się na boki, łapiąc za szklankę i zaczynając ją wycierać ręcznikiem, który wyciągnęła z pod lady.
-Zaczęło się do nie dawno, kiedy alkohol już nie był wstanie zmniejszyć stresu. Znalazł się pierwszy lepszy koleś i tak się zaczęło. –zacisnąłem dłoń na szklance. Obraz Moni obściskującej się z innym powodował u mnie wrzenie. –Ostatnio mocno się pogubiła i martwi mnie, że jeśli sex już jej się znudzi sięgnie po coś innego. –powiedziała ze zmartwieniem, na co mi zapaliła się lampka.
Jeśli chodzi o narkotyki to nie mogę do tego dopuścić, by aż tak się stoczyła. Zmarnowała by wszystko nad czym ciężko pracowała. Jednak zainteresowało mnie to, czemu jakaś barmanka martwi się o dziewczynę, a nie jej znajomi. To jest dziwne.
-Dzięki. –wstałem szybko i udałem się kierunku wyjścia.
Na zewnątrz oślepił mnie blask mocnych fleszy. Przymrużyłem oczy  i cofnąłem się kilka kroków. Niech ich szlak!