Alex
Oderwałem się od myśli skupiając się na przychodzącym sms'ie.
Zastanowiłem się chwilę, zerkając na ekran TV przyglądając się jak pierwszy żużlowiec przekracza metę, a po chwili w górnym lewym roku pokazują jego imię i nazwisko z flagą kraju. Uniosłem lekko kącik ust dostrzegając flagę Anglii.
Szybko jednak wróciłem do wiadomości. Włączyłem aparat z zamiarem zrobienia zdjęcia i wysłania go z dopiskiem, by nie 'smutała'. Wcisnąłem guzik wyślij i znów spojrzałem na ekran telewizora wsłuchując się w nazwiska następnych zawodników. Po chwili doszedł do mnie dźwięk otwieranych drzwi. Automatycznie okręciłem głowę w ich stronę dostrzegając Louis'a, który zamknął za sobą drzwi i zdjął jeansową kurtkę.
-Nie zostałeś u Faith?
Zdziwił mnie fakt, że wrócił. Zwykle kiedy odwozi Lilah zostaje z blondynką lub jadą gdzieś do kina, klubu czy do sklepu. Właśnie przydało by się zrobić zakupy, bo nie ma co jeść.
-Za godzinę jadą do jakieś ciotki na urodziny. -wzruszył ramionami. - Będę w siłowni.
Kiwnąłem głową i odprowadziłem przyjaciela wzrokiem, dopóki nie zniknął za schodami. Wróciłem do oglądania żużlu, a mój telefon znów zawibrował. Spuściłem wzrok, palcem odblokowując ekranik.
Pokręciłem rozbawiony głową, kiedy nie odpisywała już jakiś czas. Zawsze to robi. Kiedy powiem coś po nie jej myśli ona daje mi karę. Zwykle polega na braku sexu, przez jakiś czas, albo nie mogę się do niej przytulić, czy chociażby dać całusa w policzek. Tylko, kurwa, nie widziałem ją już dobre 2 tygodnie i nie wiem co ze sobą zrobić. Kiedy już mam okazję by wyrwać się z domu i pojechać odebrać Ri spod szkoły, to nagle Lou, albo Dean wyskakują z czymś i wszystkie plany szlak trafia. Choć brunetka też nie ma czasu. Ciągłe prace, eseje i chuj wie co jeszcze. 2 tygodnie totalnej tortury i samotne noce. Do nikogo się przytulić ani nikt nic budził mnie słodkimi pocałunkami w szyję. Jak mi tego brakuje. Westchnąłem przecierając jedną ręką oko. Znudzony żużlem, przełączyłem na inny kanał, potem na następny. Jak zwykle nic w tym pudle nie ma. Czasami szlak by człowieka trafił. Ponad tysiąc kanałów, ale nic normalnego do obejrzenia. Znacie to?
Leżący obok mnie telefon wydał z swoich małych głośniczków znaną mi melodię, symbolizując że ktoś chce się ze mną skontaktować. Uniosłem kącik ust, myśląc, że Aria, nie wytrzymała i chce zakończyć moją karę.
Jednak się myliłem, gdy na ekraniku dostrzegłem imię znajomego.
Tommy.
Szybko odebrałem przykładając telefon do ucha.
-Yo, bro. Co jest?- zacząłem.
-Jakieś dwa typy wzywają was na wyścig za tydzień na starym torze przy Doncaster.
Zmarszczyłem brwi. Zwykle podaje szczegółowe informacje dotyczące przeciwników.
-Jasne, czekaj zawołam Louis'a. - odsunąłem aparat od twarzy. - Piczko! Tommy dzwoni z propozycją wyścigu za tydzień! - krzyknąłem na cały dom.
Nie czekałem długo, gdy brunet wyszedł z siłowni cały spocony po treningu, ściągając rękawice, by następnie jedną z nich rzucić we mnie. Schyliłem głowę unikając lecącego przedmiotu.
-Sam jesteś piczką. - mruknął i oparł się ramionami o oparcie kanapy. Wtedy ustawiłem rozmowę na głośnik. - Co masz dla nas, stary?
-Dwóch kolesi chce się z wami ścigać na starym torze za tydzień w sobotę o godzinie 20. - przyglądałem się kumplowi jak marszczy brwi, po czym spogląda w moją stronę, a ja jedynie wzruszam na to ramionami. Nie za bardzo interesuje mnie z kim, a to ile stawiają za wyścig. - Postawili 10 000. Wchodzicie?
Zastanowiliśmy się chwilę, ale po chwili obaj się zgodziliśmy.
-Podaj rękawice. - poczułem jak z płaskiej ręki dostałem w tył głowy.
Skrzywiłem się i pomasowałem bolące miejsce sięgając po leżącą na ziemi własność przyjaciela, by rzucić nią w jego stronę. Złapał w ostatniej chwili, gdy nagle rozległ się dzwonek domofonu.
-Bądź łaskaw otworzyć. -mruknąłem zwracając swoją uwagę na ekran tv.
Znalazłem jakiś ciekawy film o piratach, więc całą uwagę skupiłem na migających obrazach. Szkoda, że to nie 'Piraci z Karaibów'. Uwielbiam Jonny'ego Depa w roli Kapitana Saprow'a.
Louis w tym czasie poszedł do drzwi, a po chwili było słychać jak się otwierają. Wygodniej rozsiadłem się na kanapie przyglądając się jak jeden z piratów strzelił innemu w głowę, a po chwili rozległ się huk upadającego ciała. Nie wiem czemu, ale mnie to rozśmieszyło. Chyba bardziej to jak jego tęczówki skierowały się do kącików oczu tworząc tak zwanego 'zeza'.
-Hej, mała. - radosny głos Louis'a rozległ się w korytarzu, na co zwróciłem głowę w jego stronę chcąc sprawdzić kto do nas zawitał
Zauważyłem, jak kumpel ściska kogoś drobnego, ale kompletnie zasłonił ją swoim ciałem.
-Hej, Louis. Jest Alex.- gdy rozpoznałem głos mojego najsłodszego aniołka, zerwałem się z kanapy chcąc jak najszybciej znaleźć się w objęciach Arii.
Nogą zahaczyłem o dywan i omal nie wryłem twarzą w podłogę. Szybko jednak odzyskałem równowagę, prostując się i po chwili znajdując się obok dwójki. Kiedy brunet nadal jej nie puszczał, walnąłem go w plecy, na co od razu się wyprostował krzywiąc twarz z bólu. Do moich uszu dobiegł słodki chichot mojej dziewczyny, a ja poprosiłem kumpla by wrócił do tego co przerwał jakąś chwilę temu. Odwróciłem go łapiąc za ramiona i następnie pchnąłem, by już spierdalał.
-Tylko nie za głośno później dzieciaki! - krzyknął, kiedy zniknął za drzwiami siłowni.
Już miałem ochotę mu iść przywalić, by się zamknął, ale nie mogłem oderwać wzroku od mojego aniołka. Długie brązowe włosy swobodnie opadały na jej ramiona, otulając okrągłą buźkę o jasnej karnacji, gdzie wyraźnie kontrastowała z ustami koloru dorodnej maliny oraz wachlarzem ciemnych rzęs otaczających najpiękniejsze piwne oczy jakie kiedykolwiek widziałem. Zdjęła swoją jeansową kurtkę ukazując w całości jej strój składający się z białego topu na ramkach i spódnicy w kwiatowy wzór. Robiąc krok w przód, chcąc pocałować ją w policzek, położyła dłoń na mojej piersi odsuwając mnie. Pokręciłem rozbawiony głową. Nadal mam 'karę'.
-Napijesz się czegoś? - odwróciłem się idąc w stronę kuchni.
Poszła za mną i usiadła przy stole, kiedy ja sięgałem kubki z górnej szafki.
-Może coś ciepłego.
-Herbata, gorąca czekolada?- spojrzałem na nią przez ramię otwierając kolejną szafkę.
-Gorącą czekoladę. - uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem gest, zerkając na chwilę na jej odsłonięte nogi. Mała cwaniara, przyszła mnie sprawdzać czy wytrzymam w tej głupiej karze. Chcąc pokazać, że wcale mnie nie rusza jak założyła nogę na nogę, dzięki czemu jej spódniczka bardziej się podwinęła ukazując większą część uda, odwróciłem się sięgając odpowiednie składniki na wybrany przez nią przysmak. Nie zajęło mi to długo, a już po paru minutach postawiłem kubek z gorącą czekoladą przed nosem brunetki. Podziękowała, a ja zająłem miejsce obok niej. Upiliśmy trochę czekolady, a ciepły płyn rozlał się w gardle pozostawiając przyjemny smak, a także trochę czekolady w kącikach ust dziewczyny. Nachyliłem się w jej stronę, ścierając ją kciukiem, by następnie oblizać palec. Zarumieniła się co oznacza, że chyba jej minęło. Jednak postanowiłem to sprawdzić. Pod stołem położyłem dłoń na jej udzie masując, następnie przybliżając się i muskając jej czułe miejsce za uchem. Przez chwilę rozkoszowała się, odchylając głowę i zamykając oczy. Minęła ledwie sekunda, kiedy moja dłoń została strzepnięta z uda brunetki, a ona sama odsunęła się krzesłem ode mnie, znów przypominając o karze. Odstawiłem kubek na stół, a następnie chwyciłem za jej krzesło przysuwając jak najbliżej siebie.
-Odsuwanie się nie było najlepszym pomysłem. - warknąłem, szepcząc jej do ucha.
Spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem, przysuwając twarz do mojej i lekko muskając moje wargi.
-Jak chcesz całusa, to mnie goń. - zachichotała i wstała uciekając z kuchni.
Przyglądałem się jej jak spódnica faluje pod wpływem jej ruchów. Gdy zniknęła za rogiem prowadzącym do salonu, pokręciłem rozbawiony odsuwając od siebie krzesło, na którym przed chwilą siedziała brunetka, następnie szybko upijając łyka czekolady oraz odkładając kubek, następnie udałem się do salonu.
-Chcesz się bawić w kotka i myszkę? - dziewczyna stała za kanapą lekko kiwając biodrami, będąc przygotowana na ucieczkę w każdą możliwą stronę.
-Może. - zachichotała.
-To muszę Cię poinformować, że kot jest strasznie. - przeciągnąłem samogłoskę 'a' i kontynuowałem dalej - głodny i ma ochotę na myszkę. - uśmiechnąłem się zadziornie.
-A muszę przypominać, że kot ma karę? - zrobiła krok w tył, kiedy ja zbliżyłem się do kanapy i stanąłem na przeciwko niej.
Już chciała uciec w lewo na taras, więc szybko przeskoczyłem przez 4 osobowy fotel, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie. Zaskoczona pisnęła, a ja pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Przez chwilę z uśmiechem oddała go, ale długo nie mogłem się tym cieszyć, gdy oderwała się ode mnie, kręcąc karcąco palcem w moją stronę, w taki sam sposób jak zwykle mama macha nim przed swoim dzieckiem. W moim przypadku Barbara.
-Niegrzeczny kotek. - zacisnąłem dłonie na jej talii, by nie mogła się w żaden sposób odsunąć ode mnie. - Masz karę.
-Kotek lubi być nie posłuszny. - uśmiechnąłem się szeroko, znów nachylając się, by pocałować ją.
Wplotłem palce w jej włosy, pogłębiając ruchy ustami.
-Louis zaraz może wyjść...- szepnęła przez pocałunek stając na palcach, dalej całując.
-Już wyszedłem. - usłyszałem zniesmaczony głos bruneta, na co oderwaliśmy się spoglądając w jego stronę.
Miał skrzywiony wyraz twarzy, ale stał jak debil opierając się o barierę schodów i się nam przyglądając. Ri spuściła głowę zapewne chowając swoje zaróżowiałe policzki, po czym odsunęła się idąc w stronę kuchni, tłumacząc się, że czekolada stygnie. Louis naglę się ożywił i ruszył za nią mówiąc, że też chętnie się napije. Gdy był przy mnie walnąłem go w tył głowy, na co znów wykrzywił mordę spoglądając w moją stronę. Pokręciłem z dezaprobatą głową w chodząc go kuchni, gdzie siedziała już brunetka przy stole. Nagle poczułem jak wokół mojej szyi ramię kumpla, po czym jak targał moimi włosami.
-Rozchmurz się, Alexis. - odsunął się ode mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, klepiąc po plecach.
Minął mnie sięgając kubek dla siebie, a ja szykowałem gorący napój dla niego.
Parę dni później.
W końcu miałem chwilę by pojechać, po mojego aniołka do szkoły. Ustawiłem auto po drugiej stronie ulicy dosłownie na przeciwko głównego wejścia szkoły. Zerknąłem na zegarek stwierdzając, że za 10 minut powinna kończyć lekcje. Wysiadłem z auta rozglądając się po szkolnym placu przed budynkiem. Nie którzy uczniowie siedzieli na schodach, pewnie czekając na następną lekcję. Dobrze, że nie postanowiłem iść dalej się uczyć. Nie zniósłbym 8 godzin w tym piekle, gdzie wysysają z nas energię i chęć życia, udowadniając nam jakimi kretynami jesteśmy, gdy zapomnimy o jakieś durnej dacie ważnej dla naszego kraju lub zrobi się pomyłkę w wyliczeniu na matmie. Kochałem weekendy. Można było sobie pospać do 10 lu 12 i robić co się chce, gdy się robiło zadania domowe systematycznie. Mniejsze z tym.
Zamykając za sobą drzwi, poprawiłem koszulkę naciągając ją bardziej w dół. Wraz z trzaskiem zamykania i piknięciem blokady kilka osób zwróciło na mnie uwagę, przerywając rozmowę. Nasunąłem okulary bardziej na nos i pewnym krokiem podszedłem na przód auta opierając się tyłkiem o jego maskę. Dzięki okularom mogłem przyglądać się innym, którzy zaczęli szeptać lub dziewczyną z wiercącym wzrokiem w moją osobę. Założyłem ręce na piersi, bardziej napinając mięśnie i czekając na ich reakcję. Jedna o czarnych włosach od razu zareagowała przegryzając wargę i odwracając się do swoich koleżanek. Prychnąłem rozbawiony, kręcąc głową.
Rozbrzmiał dzwonek, więc starałem się wychwycić znane mi delikatne rysy twarzy. Gdy większa chmara osób wyszła ze szkoły zauważyłem ją jak schodziła po schodach wraz ze Spencer oraz innymi trzema kolesiami, z który jeden uśmiechał się do Arii podejrzanie według mnie. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się kolesiowi o dość ciemnej karnacji. Gdy mnie w końcu zauważyła na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, którego nie potrafiłem odwzajemnić. Przeszedłem przez ulicę uważając na nadjeżdżający samochód, a brunetka biegła w moją stronę. Rozchyliłem ramiona, a po chwili jej nogi odbiły się od ziemi, by owinąć się wokół moich bioder, a jej ramiona wokół szyi. Zaśmiałem się, łapiąc ją w udach i okręcając ją wokół siebie. Piszczała mi do ucha, również śmiejąc się w głos. Przestając się okręcać, spojrzeliśmy na siebie, a ja skradłem jej całusa. Postanowiła go przedłużyć,więc odstawiłem ją na ziemię odwzajemniając pocałunek. Jej dłonie znalazły się na moich policzkach, po czym oderwała się by całować każdy centymetr mojej twarzy, Policzki, czoło, nos i tak dalej. Zaśmiałem się, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Spojrzałem w stronę grupki, która wyszła wraz z Ri ze szkoły.
-Miło Cię znów widzieć, Alex. - odezwała się dość wysoka dziewczyna o brązowych włosach i oczach oraz jasnej cerze, uśmiechając się do mnie szeroko.
W rękach trzymała podręczniki, a pierwszy jaki mi się rzucił w oczy to chemia. Na wspomnienie byłej nauczycielki tego przedmiotu miałem ciarki na skórze. Wredna jędza z miłością do kwasów i testów.
-Mi również, Spencer. - skinąłem do niej głową, uśmiechając się przyjaźnie.
Położyłem dłoń na biodrze Arii, przysuwając ją do siebie, na co zachichotała.
-Poznaj kolegów z mojego kierunku. Nev - wskazała na wyższego ode mnie kolesia o czarnych włosach z lekkim zarostem. Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem. - Joe, -blondyn mojego wzrostu z dziwnymi spodniami z strasznie niskim krokiem i złotymi dodatkami. Wymieniliśmy się uściskiem, a on pochwalił moje auto, za co podziękowałem. - a to Cal. - przedstawiła mi w końcu kolesia, który mi już na pierwszy rzut oka mi się nie spodobał.
Chłopak o brązowych oczach z grzywką opadającą na nie, wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem z wahaniem nie odzywając się słowem. Widać, że się zmieszał drapiąc się po karku. Nie przejąłem się tym zerkając na moją dziewczynę, która przyglądała się mi uważnie, a kiedy nasz wzrok się spotkał, przewróciła oczami.
-Dobra, będę się zbierać. -podeszła do przyjaciółki, żegnając się z nią przyjaźnie.
Obie wymieniły się jeszcze kilkoma zdaniami, zapewniając Spencer, że wyśle jej jakieś notatki. Podeszła do mnie łapiąc moją dłoń, a ja skinąłem do nich na do widzenia i przeprowadziłem nas ostrożnie przez ulicę do samochodu. Otwarłem dziewczynie drzwi. Wsiadła do auta, rzucając torbę pod nogi. Okrążyłem auto rozglądając się ostatni raz po placu. Dostrzegłem jak przyjaciółka brązowowłosej wykłóca się z laską, która pożerała mnie wzrokiem, kiedy tylko tu przyjechałem. Wsiadłem do auta z zamiarem wypytania się o czarnowłosą.
-Co to za laska, która kłóci się z Spenc? - wskazałem kciukiem w ich kierunku.
Kiedy zapinałem pas, Aria skupiła wzrok w tamtą stronę mrużąc oczy i przyglądając się dziewczyną.
-To Tina. Jest w klasie równoległej. Szczerze mnie nienawidzi i vice versa. - mówiła to z nutą odrazy. Złapałem za kluczyki, przekręcając je w stacyjce i na chwilę zerkając w jej stronę. - Nie wiem co jej zrobiłam, ale mało mnie to już interesuje. - wzruszyła ramionami, kiedy wróciłem wzrokiem na jej stronę.- Gdzie jedziemy?
-Tam gdzie w końcu będziemy mogli pobyć sami. -patrząc w lusterka, wjechałem na ulicę.
Kątem oka dostrzegłem jak jej kąciki ust uniosły się w górę, a jej ręka pojawiła się na moim udzie, delikatnie go masując. Zmieniłem bieg, by następnie złapać za jej drobną dłoń, chowając ją w swojej. Nasze palce się splotły, więc kciukiem przejeżdżałem po jej wierzchniej stronie dłoni. Mój wzrok był w 100 procentach skupiony na drodze, jej na mnie. Uśmiechnąłem się lekko i kątem oka zerknąłem na nią.
-Co jest, Misia? - włączyłem migacz, by minąć pomarańczowe Renault, w którym dzieciaki na tylnym siedzeniu robiły durne miny w stronę przejeżdżających kierowców.
Razem z dziewczyną zachichotaliśmy na ich widok.
Aria puściła moją dłoń i przysunęła się bliżej całując mnie w policzek.
- Powiedz gdzie mnie zabierasz. - poprosiła sunąc nosem wzdłuż mojej szyi.
Odchyliłem lekko głowę, a po chwili ona oparła swoją na moim ramieniu. Nie odrywając wzroku od drogi cmoknąłem ją w czubek głowy.
-Musisz wytrzymać.
-Alex. - mruknęła odsuwając się.
-Ależ nie cierpliwa.
-Dobrze wiesz, że nie lubię czekać na twoje niespodzianki. -oburzyła się, siadając wygodniej w fotelu i zakładając ręce na piersi.
Pokręciłem rozbawiony głową, skręcając w polną drogę, która była skrótem i prowadziła do punktu widokowego na całe miasto oraz świetny widok zachodu słońca.
Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce, więc wysiadłem z auta, okrążając go i otwierając drzwi dziewczynie. Chwyciła moją dłoń, wysiadając z auta. Jej wzrok skupił się na panoramie nie kryjąc zachwytu na ten widok. Uśmiechnąłem się, zamykając za nią drzwi. Wiedziałem, że się jej spodoba.
Podeszła bliżej barierki wychylając się lekko i patrząc jak wysoko się znajdujemy. Wtedy usiadłem na masce, przyglądając się dziewczynie. Kształt swoich nóg podkreśliła czarnymi spodniami, gdzie jedna nogawka miała wzorek pantery, co by mogło wydawać się dziwne, ale do niej to pasowało. Na stópki założyła bordowe buty na wysokiej podeszwie, przez co była odrobinę wyższa. Szarawy top miał idealne wcięcie w dekolcie, przez co cieszył się mój wzrok oraz czarna skórzana kurtka, przykrywała jej ramiona. Można powiedzieć zbuntowany aniołek. Zaśmiałem się ze swoich myśli, poprawiając pozycję na masce auta. Odwróciła się i z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie, by usiąść pomiędzy moimi nogami. Objąłem ją w talii, kiedy plecami oparła się o mój tors i lekko musnąłem jej policzek.
Tkwiliśmy jakiś czas w ciszy patrząc przed siebie jak słońce powoli zmienia swoją barwę na pomarańczową. Żadne z nas się nie krępowało, wręcz przeciwnie. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną w swoich objęciach słuchając szumu wiatru oraz czując ciepło bijące od drugiej osoby. Jej dłoń chwyciła moją, splatając ze sobą palce. Musnąłem ją delikatnie w zagłębie szyi, na co ona zamruczała i skierowała na mnie swój wzrok, opierając czoło o moje. Uśmiechnąłem się smyrając jej drobny nosek swoim. Jej chichot przeszył ciszę. Odwróciła się do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie, po czym złączyła nasze usta. Odwzajemniłem pocałunek, łapiąc ją w udach i podnosząc, przez co jej nogi owinęły się wokół moich bioder. Zatrzymać każdą taką chwilę dłużej, by trwała ona wiecznie. Czy jest to możliwe? Zawsze kiedy już mam ją przy sobie, cieszę się nawet jedną sekundą spędzoną z nią w uścisku lub pocałunku. Jednak jak za dotknięciem różdżki ktoś lub coś mi ją zabiera. Jej nauka, moje mało istotne rzeczy (tak, bo szczerze nic konkretnego takiego nie robię). Lecz to nas wzmacnia, każda minuta bez siebie potęguje w tęsknotę i tylko jeden telefon, sms sprawia,że jesteśmy znów razem.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a brunetka od razu wtuliła się we mnie, otulając ramionami wokół szyi.
-Jutro wyścig?- jej głosik został trochę zagłuszony przez moje ramie.
Okręciłem głowę w jej stronę, na co ona również, zwróciła na mnie uwagę. Jej oczy wyglądały jakby się miały zaraz rozpłakać.
-Aria, co się dzieje? - sięgnąłem dłonią do jej policzka, by móc delikatnie go pogładzić.
-Przepraszam, ale przed każdym twoim wyścigiem się denerwuje. -westchnęła znów wracając wzrokiem za moje plecy. Nie odrywałem od niej wzroku czekając, aż będzie znów kontynuować.- Boję się, że coś się stanie i mnie zostawisz. Może i jesteśmy ze sobą 3 miesiące, ale kocham Cię jak szalona i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Na jej słowa odsunąłem ją lekko od siebie, łapiąc jej twarz w dłonie i kierując na siebie, by na mnie spojrzała. Jej smutny wyraz twarzy kroił mi serce.
-Aria, nic mi nie będzie, spokojnie. - powiedziałem spokojnie.-Obiecuje, że dojadę do mety cały. - cmoknąłem ją w czoło i znów objąłem, by mogła się we mnie wtulić.
Już nic więcej nie mówiła, zaciskając ramiona wokół mojego ciała. Dłonią gładziłem jej plecy oraz prawy policzek oparłem o jej głowę, przyglądając się widokowi prze sobą. Nigdy jej nie zostawię. Nie potrafię wyobrazić sobie jak by dziewczyna cierpiała gdyby jednak nagle mnie zabrakło. Łzy, zero komunikatu ze światem... Nawet nie chce myśleć o najgorszym. Skąd to wiem? Bo pewnie zareagowałbym podobnie. Ona wpłynęła na mój świat pokazując mi rzeczy, których nie poznałem jako dziecko. Pokochała mnie mimo wad. I zawdzięczam jej wiele, naprawdę wiele.
Spojrzałem na brunetkę, która zaczęła kreślić wzorki dłonią na moich plecach.
-Co powiesz, żebyśmy się stąd urwali? - zacząłem po dość długiej chwili ciszy. Podniosła głowę, marszcząc brwi zapewne nie rozumiejąc o czym mówię. - Wyjechać na parę dni. Francja, Hiszpania lub Brazylia.
-Alex, mam szkołę. - jęknęła nie zadowolona.
-Pojedziemy, kiedy będziesz miała więcej wolnego czasu. Proszę, zgódź się. - powiedziałem błagalnie, przyglądając się jej zastanawiającej się minie. Zwykle przegryza wargę, patrząc w bok lub w dół. Złapałem za jej brodę i kciukiem uwolniłem jej wargę spod zębów. - To jak?
-Z Tobą mogę i na koniec świata. - uśmiechnęła się, wręcz rzucając się na mnie, przez co opadłem plecami na auto.
Zaśmialiśmy się razem, a Ri przyglądała mi się uważnie. Wyciągnąłem wtedy szyję, by sięgnąć ustami do jej, składając namiętny pocałunek. Odwzajemniła go, kładąc jedną dłoń na masce auta, bok mojej głowy oraz drugą wplątując palce w moje włosy.
Następny dzień. Dzień wyścigu.
Podjeżdżając na wyznaczone miejsce, byliśmy 20 minut wcześniej. Jechałem cały czas za Louis'em, ponieważ nie za bardzo znałem trasy do tego miejsca. Brunetka starała się nie myśleć o najgorszym puszczając piosenki w radiu i śpiewając sobie do nich. Mnie też to trochę uspokoiło, a słuchać jej głosiku mógłbym wiecznie. Ślicznie śpiewa. Powtarzała również, jak ma ochotę spędzić nasz wyjazd. Wybraliśmy Brazylię. Plaża Copacabana, pomnik Jezusa Odkupiciela, wodospad Tijuca Forest i wiele innych ciekawych miejsc do zwiedzenia. To będzie najlepszy nasz wyjazd.
Zaparkowałem przy linii mety po lewej stronie czerwono-czarnego Nissana GT-R Louisa. Siniki zgasły, my wysiedliśmy z aut, przyglądając się autom stojącym obok. Jeden to czarny McLaren P1, a drugi zaś to matowy czarny Nissan Skyline GT-R R34 z wyróżniającymi się pomarańczowymi felgami oraz dużym pasem tego samego koloru przeciągniętego przez maskę, dach na sam tył wozu. Oby dwa miały przyciemnioną szybę. Bryki super, a gdzie ich właściciele? Arię poprosiłem, by poszła do reszty. Kiwnęła głową i na odchodne, musnęła moje usta. Gdy znajdowała się już bezpieczna w otoczeniu znajomych, zaczęła rozmowę z Vicky oraz Chloe, a do nas podszedł Tommy. Przywitaliśmy się z nim uściśnięciem ręki i wystawiliśmy naszą działkę na wyścig.
-Nie wyjdą się przywitać? - spytałem wskazując w stronę aut przeciwników.
Zielonooki brunet oderwał się od przeliczania pieniędzy i spojrzał na nas, zaczynając bawić się swoim kolczykiem w wardze. Wraz z Lou spojrzeliśmy na jego lekkie podenerwowanie, które szybko ukrył pod maską obojętności. Dziwne.
-Zobaczycie ich na mecie, nie ma czasu. -spojrzałem na Louis'a, który marszczył brwi nie zadowolony z odpowiedzi kumpla.- Wsiadajcie. - rozkazał, podając nam GPS'y z trasą.
-Coś tu śmierdzi. - mruknął pod nosem na co zwrócił moją uwagę. - Uważaj i trzymaj się mnie. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu wskazując ostrzegawczo na mnie palcem.
Jedynie co mogłem zrobić to zgodzić się na jego słowa. Przybiliśmy sobie piątkę, ale jednak brunet nie mógł pohamować się by nie dać mi z lekkiego liścia w policzek. Mruknąłem pod nosem popychając go w stronę jego auta, na co się zaśmiał. Jak zwykle, coś jest nie tak, ale jego nadal trzyma dobry humor. Wsiadłem do auta, od razu zamontowując urządzenie pokazujące trasę. Zapiąłem pas, a z małych głośników usłyszałem ciche piknięcie sygnalizujące włączenie GPS'a. Ekranik rozbłysł, a ja dostrzegłem trasę. Po co nam on na starym torze? Jest zbyt ciemno, a on nie jest oświetlony. Nie wiadomo gdzie jest jaki zakręt, to ułatwienie dla mnie ponieważ jadę tu pierwszy raz. Wziąłem głęboki wdech i przez chwilę zerknąłem w stronę Arii, która siedziała na bagażniku Pickap'a Ford'a Dean'a. Zwykle jego bierze, ponieważ tłumaczy się, że nie ma gdzie usiąść, kiedy czeka, aż któryś z nas dojedzie na metę. Mniejsze z tym. Dziewczyna machała nogami słuchając wraz z Faith co ma do powiedzenia Jack. Widzę jak swoje drobne rączki zaciska w pięść. Może trzyma kciuki?
Wróciłem jednak szybko myślami do wyścigu. Przed naszymi autami pojawił się Tommy ogłaszając byśmy włączyli silniki. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem słysząc warkot innych silników oraz mojego Bugatti. To jest nasz świat, nasza muzyka. Długo nie czekaliśmy na wystartowanie, kumpel opuścił ręce w dół, kuląc się przy tym, a nasze auta wjechały na trasę. Na początku z łatwością z przyjacielem prowadziliśmy, więc skupiłem się na wyprzedzeniu jego.
-Jakieś problemy, Alexis? - przez komunikator, który kontaktowałem się jedynie z Lou usłyszałem jego rozbawiony głos.
Przewróciłem oczami, skupiając się na zakręcie. Pokonałem go driftem wyrównując autem z przyjacielem.
-Żadnych problemów, LouLou. - zaśmiałem się, utrzymując pozycję.
-Jeszcze tyle się musisz na uczyć. - mogłem sobie jedynie wyobrazić jak kręci głową w rozbawieniu.
Jego auto wyprzedziło mnie znów, skręcając w prawo. Przekląłem pod nosem, skręcając z całych sił kierownicą. Gdy nagle po mojej prawej pojawił się czarny McLaren. Z obawy, że zaraz w niego wjadę, wyrównałem auto skręcając odrobinę w lewo. Uspokoiłem przyspieszone bicie serca i starając się, by koleś mnie nie wyprzedził zmieniłem bieg i docisnąłem gazu. Na zakrętach raz ja byłem na prowadzeniu, raz on. Trzymał się mnie jak rzep psiego ogona. Wtedy Louis powiedział co mam zrobić, by się odczepił. Słuchałem go uważnie, a na pierwszym zakręcie wykorzystałem okazję wjeżdżając przed niego. Teraz tylko to utrzymać ponieważ zostało jedynie połowa trasy, a wszystko się może zdarzyć. Wyjechaliśmy na najdłuższą prostą, zerkałem w lusterka boczne i jedno tylne by ocenić jak jadą przeciwnicy. Widziałem jedynie pomarańczowo-czarnego Nissana, a McLaren się rozpłynął.
-Kurwa, gdzie on? -przez krótkofalówkę usłyszałem Louis'a.
Ja jednak skupiłem się na próbującym mnie wyprzedzić samochodem za mną. On skręcał w prawo ja również, blokując tym mu drogę i tak samo w lewo. Po jakiś 500 metrach znużyło mnie to i chcąc zablokować go totalnie wpakowując w opony poustawiane wokół toru, chciałem obrócić auto, ale nagle przed de mną wyskoczył ten zaginiony McLaren. Skręciłem autem unikając zderzenia i wyrównałem z nim maskami. Do mety został tylko kilometr. Więc z całych sił starałem się utrzymać się na pozycji, kiedy jego szarpnęło i wyprzedził mnie o całą długość. Gnojek włączył NOS'a. Za wcześnie, znacznie. Gdy wyrównał z Louisem, wtedy my obaj równocześnie wcisnęliśmy guzik. Brunet przekraczając linię mety, a ja wyrównując z P1. Zwolniliśmy przed publicznością, która skandowała imię przyjaciela. Zaparkowałem obok niego, po czym wysiadłem z auta. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to Aria biegnąca w moim kierunku. Uśmiechnąłem się na jej widok, czekając aż wpadnie mi w ramiona.
-Brawo, Misiu. - wtuliła się we mnie mocno zaciskając ręce wokół mojego ciała.
Zaśmiałem się, obejmując ją. Kiedy na mnie spojrzała pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Poczułem jak uśmiecha się przez pocałunek.
-Cisza! - odsunąłem się od Arii, by spojrzeć na Louis'a, który próbuje uspokoić rozwrzeszczany tłum. Wszyscy umilkli jak myszki, przyglądając się brunetowi, jak podchodzi do czarnego samochodu pukając w szybę. - Wyłaź.
Objąłem Arię w talii, przyciągając do siebie i przyglądając się sytuacji. Drzwi się otwarły, a pierwsze co zauważyliśmy to czarne vansy, a następnie wychylającą się wysoką brunetkę o jasnej karnacji ubrana w czarne spodenki oraz top kończący się nad pępkiem, a na to zarzuciła kurtkę o wzorze moro. Mina Louis'a zdębiała, a u mnie oczy poszerzyły się do rozmiarów funta.
Laska ze mną zrównała? Co kurwa?!
-Caro?! - usłyszałem zdziwiony głos Chloe, która nagle pojawiła się obok mnie.
Spojrzeliśmy wszyscy na nią zdziwieni.
-Ty ją znasz? - spytał Lou wskazując na dziewczynę, która w tym momencie ściągała okulary przeciwsłoneczne i zawiesiła je na wcięciu od dekoltu.
-Spotkałyśmy się jakiś czas temu na imprezie w klubie. - blondynka uśmiechnęła się i podeszła do dziewczyny wymieniając się z nią uściskiem. - Gdzie Moo? - spytała, a jak na jej zawołanie z Nissana wysiadła dziewczyna o mlecznej karnacji i krótkich włosach, zakończonych odcieniem zieleni.
Ścigaliśmy się z laskami, po prostu świetnie. Wyszedłem na ciotę totalną.
-Co tu kurwa jest grane?! - warknął Louis.
-Uspokój się Furious. - wzięła głos niska brunetka o niebieskich oczach. - Chcieliśmy wam jedynie coś udowodnić.
-Niby co? - zmarszczyłem brwi przyglądając się jej jak podchodzi do znajomej i opiera się o McLaren'a.
- Ostatnio na imprezie upiliście się na umór. - zaczęła ta druga - Po pianemu powiedzieliście, że żadna laska nie jest wstanie wam dorównać. - na jej słowa ogłupiałem. Rzeczywiście ostatnio na imprezie zaszaleliśmy i urwał mi się film. Nie pamiętam co wtedy robiłem, a rano obudziłem się u siebie, z mocnym bólem głowy. Nie wiedziałem, czy mówi prawdę, ale sądząc po potakiwaniu Chloe, chyba jednak ją miała. - Może i rzeczywiście, wyprzedzić was nie wyprzedziłyśmy, ale i tak remis z Alex'em to wspaniały wyczyn, a on jest godnym przeciwnikiem.
Skinęła do mnie głową w uznaniu, na co odpowiedziałem jej tym samym. Poczułem usta Ri, na moim policzku. Spojrzałem na nią, jak uśmiecha się szeroko. Cmoknąłem ją w czoło, obejmując i chowając w swoim uścisku na co cicho zachichotała.
-Ee. Alexis to żadna konkurencja. - spojrzałem na Louisa, który macha lekceważąco ręką.
Dzięki Bogu stał na tyle blisko, bym mógł mu przywalić z płaskiej ręki w tył głowy. Wszyscy wokół nas się śmiali, ale jak na każdy fairplay wyścig dostaliśmy swoją kasę za wygraną. Podzieliliśmy się po połowie, a za moją pojedziemy z Ri do Brazylii...
-Zrównała. - poprawiłem moją córkę, Dianę. Siedzieliśmy wspólnie na łóżku. Ona wtulała się w mój bok, bawiąc się rąbkiem mojej koszuli, a ja bawiłem się jej kosmykiem opowiadając historię. Jest strasznie podobna do mamy, z jedynym wyjątkiem oczu i nosie po mnie. Kasztanowe włosy miała zwyczaju prostować, choć uwielbiałem jak jednak zostawiała swoje naturalne pofalowane. Oczy były blaskiem zaciekawienia oraz zdziwienia, kiedy spojrzała w moją stronę. -Dowodzi to faktem, że dziewczyny nadają się do wielu rzeczy nie tylko do garów i tym podobnych. -dokończyłem.
-Czyli mam się nie przejmować co mówią inni i jednak wybrać kierunek inżyniera? - zapytała z zawahaniem.
-Oczywiście, skarbie. Rób w życiu to co najbardziej lubisz robić. - cmoknąłem ją w czoło i mocniej do siebie przytuliłem.
Zachichotała cicho, wtulając się i dziękując za rozmowę.
Zwykle obawiałem się jak będzie wyglądać moje życie, gdy nagle stanę się rodzicem. Czy będę dobrym ojcem dla nich, czy jednak nie podołam temu wyzwaniu? Jednak dałem radę. Mam 38 lat, mam szesnastoletnią córkę, oraz 20 letniego adoptowanego syna. Na dodatek żonę tak piękną, że zazdroszczą mi sąsiedzi. I mimo braku wzorca, udało mi się zrobić wspaniałą rodzinkę z której jestem dumny.
-Moja siostra i inżynieria? Co się w tym kraju porobiło. - spojrzeliśmy równocześnie w stronę drzwi gdzie opierał się o futrynę Nick, uśmiechając się złośliwie w naszym kierunku.
Córka odsunęła się ode mnie łapiąc pierwszą poduszkę, jaka wpadła jej w ręce rzucając w stronę bruneta.
-Miałeś pukać jak rozmawiam z tatą! - krzyknęła.
Zaśmialiśmy się jednak, a Nick oddał jej poduszkę siadając obok.
-A co teraz robią Carolain i Monic? - spytał zaciekawiony.
Najwidoczniej przysłuchiwał się mojemu opowiadaniu.
Zastanowiłem się chwilę chcąc sobie przypomnieć dawną rozmowę z Caro.
-Z czego mi wiadomo, to Caro założyła wraz ze swoim partnerem warsztat samochodowy, a Moo zostawiła wyścigi i została projektantką oraz stylistką. - odpowiedziałem myśląc, czy jednak się nie pomyliłem.
Dzieciaki wyglądały na zafascynowane, a Diana od razu wstała z łóżka informując, że idzie szykować papiery do wybranej szkoły. Usiadła przed biurkiem otwierając laptopa, na co Nick wstał deklarując, że jej pomoże. Wziął wolne krzesło i przysunął je do niej sprawdzając przez jej ramię co zamierza zrobić. Uśmiechnąłem się na na ich widok wstając z łóżka, by następnie dając im czasu dla siebie. Zanim jednak wyszedłem spojrzałem na córkę, która ze skupieniem przegląda strony w komputerze.
Jestem z niej dumny.
-Odsuwanie się nie było najlepszym pomysłem. - warknąłem, szepcząc jej do ucha.
Spojrzała na mnie rozbawionym wzrokiem, przysuwając twarz do mojej i lekko muskając moje wargi.
-Jak chcesz całusa, to mnie goń. - zachichotała i wstała uciekając z kuchni.
Przyglądałem się jej jak spódnica faluje pod wpływem jej ruchów. Gdy zniknęła za rogiem prowadzącym do salonu, pokręciłem rozbawiony odsuwając od siebie krzesło, na którym przed chwilą siedziała brunetka, następnie szybko upijając łyka czekolady oraz odkładając kubek, następnie udałem się do salonu.
-Chcesz się bawić w kotka i myszkę? - dziewczyna stała za kanapą lekko kiwając biodrami, będąc przygotowana na ucieczkę w każdą możliwą stronę.
-Może. - zachichotała.
-To muszę Cię poinformować, że kot jest strasznie. - przeciągnąłem samogłoskę 'a' i kontynuowałem dalej - głodny i ma ochotę na myszkę. - uśmiechnąłem się zadziornie.
-A muszę przypominać, że kot ma karę? - zrobiła krok w tył, kiedy ja zbliżyłem się do kanapy i stanąłem na przeciwko niej.
Już chciała uciec w lewo na taras, więc szybko przeskoczyłem przez 4 osobowy fotel, łapiąc ją w talii i przyciągając do siebie. Zaskoczona pisnęła, a ja pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Przez chwilę z uśmiechem oddała go, ale długo nie mogłem się tym cieszyć, gdy oderwała się ode mnie, kręcąc karcąco palcem w moją stronę, w taki sam sposób jak zwykle mama macha nim przed swoim dzieckiem. W moim przypadku Barbara.
-Niegrzeczny kotek. - zacisnąłem dłonie na jej talii, by nie mogła się w żaden sposób odsunąć ode mnie. - Masz karę.
-Kotek lubi być nie posłuszny. - uśmiechnąłem się szeroko, znów nachylając się, by pocałować ją.
Wplotłem palce w jej włosy, pogłębiając ruchy ustami.
-Louis zaraz może wyjść...- szepnęła przez pocałunek stając na palcach, dalej całując.
-Już wyszedłem. - usłyszałem zniesmaczony głos bruneta, na co oderwaliśmy się spoglądając w jego stronę.
Miał skrzywiony wyraz twarzy, ale stał jak debil opierając się o barierę schodów i się nam przyglądając. Ri spuściła głowę zapewne chowając swoje zaróżowiałe policzki, po czym odsunęła się idąc w stronę kuchni, tłumacząc się, że czekolada stygnie. Louis naglę się ożywił i ruszył za nią mówiąc, że też chętnie się napije. Gdy był przy mnie walnąłem go w tył głowy, na co znów wykrzywił mordę spoglądając w moją stronę. Pokręciłem z dezaprobatą głową w chodząc go kuchni, gdzie siedziała już brunetka przy stole. Nagle poczułem jak wokół mojej szyi ramię kumpla, po czym jak targał moimi włosami.
-Rozchmurz się, Alexis. - odsunął się ode mnie z szerokim uśmiechem na twarzy, klepiąc po plecach.
Minął mnie sięgając kubek dla siebie, a ja szykowałem gorący napój dla niego.
Parę dni później.
W końcu miałem chwilę by pojechać, po mojego aniołka do szkoły. Ustawiłem auto po drugiej stronie ulicy dosłownie na przeciwko głównego wejścia szkoły. Zerknąłem na zegarek stwierdzając, że za 10 minut powinna kończyć lekcje. Wysiadłem z auta rozglądając się po szkolnym placu przed budynkiem. Nie którzy uczniowie siedzieli na schodach, pewnie czekając na następną lekcję. Dobrze, że nie postanowiłem iść dalej się uczyć. Nie zniósłbym 8 godzin w tym piekle, gdzie wysysają z nas energię i chęć życia, udowadniając nam jakimi kretynami jesteśmy, gdy zapomnimy o jakieś durnej dacie ważnej dla naszego kraju lub zrobi się pomyłkę w wyliczeniu na matmie. Kochałem weekendy. Można było sobie pospać do 10 lu 12 i robić co się chce, gdy się robiło zadania domowe systematycznie. Mniejsze z tym.
Zamykając za sobą drzwi, poprawiłem koszulkę naciągając ją bardziej w dół. Wraz z trzaskiem zamykania i piknięciem blokady kilka osób zwróciło na mnie uwagę, przerywając rozmowę. Nasunąłem okulary bardziej na nos i pewnym krokiem podszedłem na przód auta opierając się tyłkiem o jego maskę. Dzięki okularom mogłem przyglądać się innym, którzy zaczęli szeptać lub dziewczyną z wiercącym wzrokiem w moją osobę. Założyłem ręce na piersi, bardziej napinając mięśnie i czekając na ich reakcję. Jedna o czarnych włosach od razu zareagowała przegryzając wargę i odwracając się do swoich koleżanek. Prychnąłem rozbawiony, kręcąc głową.
Rozbrzmiał dzwonek, więc starałem się wychwycić znane mi delikatne rysy twarzy. Gdy większa chmara osób wyszła ze szkoły zauważyłem ją jak schodziła po schodach wraz ze Spencer oraz innymi trzema kolesiami, z który jeden uśmiechał się do Arii podejrzanie według mnie. Zmarszczyłem brwi, przyglądając się kolesiowi o dość ciemnej karnacji. Gdy mnie w końcu zauważyła na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech, którego nie potrafiłem odwzajemnić. Przeszedłem przez ulicę uważając na nadjeżdżający samochód, a brunetka biegła w moją stronę. Rozchyliłem ramiona, a po chwili jej nogi odbiły się od ziemi, by owinąć się wokół moich bioder, a jej ramiona wokół szyi. Zaśmiałem się, łapiąc ją w udach i okręcając ją wokół siebie. Piszczała mi do ucha, również śmiejąc się w głos. Przestając się okręcać, spojrzeliśmy na siebie, a ja skradłem jej całusa. Postanowiła go przedłużyć,więc odstawiłem ją na ziemię odwzajemniając pocałunek. Jej dłonie znalazły się na moich policzkach, po czym oderwała się by całować każdy centymetr mojej twarzy, Policzki, czoło, nos i tak dalej. Zaśmiałem się, obejmując ją i przyciskając do siebie.
Po chwili usłyszeliśmy chrząknięcie. Spojrzałem w stronę grupki, która wyszła wraz z Ri ze szkoły.
-Miło Cię znów widzieć, Alex. - odezwała się dość wysoka dziewczyna o brązowych włosach i oczach oraz jasnej cerze, uśmiechając się do mnie szeroko.
W rękach trzymała podręczniki, a pierwszy jaki mi się rzucił w oczy to chemia. Na wspomnienie byłej nauczycielki tego przedmiotu miałem ciarki na skórze. Wredna jędza z miłością do kwasów i testów.
-Mi również, Spencer. - skinąłem do niej głową, uśmiechając się przyjaźnie.
Położyłem dłoń na biodrze Arii, przysuwając ją do siebie, na co zachichotała.
-Poznaj kolegów z mojego kierunku. Nev - wskazała na wyższego ode mnie kolesia o czarnych włosach z lekkim zarostem. Wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem. - Joe, -blondyn mojego wzrostu z dziwnymi spodniami z strasznie niskim krokiem i złotymi dodatkami. Wymieniliśmy się uściskiem, a on pochwalił moje auto, za co podziękowałem. - a to Cal. - przedstawiła mi w końcu kolesia, który mi już na pierwszy rzut oka mi się nie spodobał.
Chłopak o brązowych oczach z grzywką opadającą na nie, wyciągnął do mnie dłoń, którą uścisnąłem z wahaniem nie odzywając się słowem. Widać, że się zmieszał drapiąc się po karku. Nie przejąłem się tym zerkając na moją dziewczynę, która przyglądała się mi uważnie, a kiedy nasz wzrok się spotkał, przewróciła oczami.
-Dobra, będę się zbierać. -podeszła do przyjaciółki, żegnając się z nią przyjaźnie.
Obie wymieniły się jeszcze kilkoma zdaniami, zapewniając Spencer, że wyśle jej jakieś notatki. Podeszła do mnie łapiąc moją dłoń, a ja skinąłem do nich na do widzenia i przeprowadziłem nas ostrożnie przez ulicę do samochodu. Otwarłem dziewczynie drzwi. Wsiadła do auta, rzucając torbę pod nogi. Okrążyłem auto rozglądając się ostatni raz po placu. Dostrzegłem jak przyjaciółka brązowowłosej wykłóca się z laską, która pożerała mnie wzrokiem, kiedy tylko tu przyjechałem. Wsiadłem do auta z zamiarem wypytania się o czarnowłosą.
-Co to za laska, która kłóci się z Spenc? - wskazałem kciukiem w ich kierunku.
Kiedy zapinałem pas, Aria skupiła wzrok w tamtą stronę mrużąc oczy i przyglądając się dziewczyną.
-To Tina. Jest w klasie równoległej. Szczerze mnie nienawidzi i vice versa. - mówiła to z nutą odrazy. Złapałem za kluczyki, przekręcając je w stacyjce i na chwilę zerkając w jej stronę. - Nie wiem co jej zrobiłam, ale mało mnie to już interesuje. - wzruszyła ramionami, kiedy wróciłem wzrokiem na jej stronę.- Gdzie jedziemy?
-Tam gdzie w końcu będziemy mogli pobyć sami. -patrząc w lusterka, wjechałem na ulicę.
Kątem oka dostrzegłem jak jej kąciki ust uniosły się w górę, a jej ręka pojawiła się na moim udzie, delikatnie go masując. Zmieniłem bieg, by następnie złapać za jej drobną dłoń, chowając ją w swojej. Nasze palce się splotły, więc kciukiem przejeżdżałem po jej wierzchniej stronie dłoni. Mój wzrok był w 100 procentach skupiony na drodze, jej na mnie. Uśmiechnąłem się lekko i kątem oka zerknąłem na nią.
-Co jest, Misia? - włączyłem migacz, by minąć pomarańczowe Renault, w którym dzieciaki na tylnym siedzeniu robiły durne miny w stronę przejeżdżających kierowców.
Razem z dziewczyną zachichotaliśmy na ich widok.
Aria puściła moją dłoń i przysunęła się bliżej całując mnie w policzek.
- Powiedz gdzie mnie zabierasz. - poprosiła sunąc nosem wzdłuż mojej szyi.
Odchyliłem lekko głowę, a po chwili ona oparła swoją na moim ramieniu. Nie odrywając wzroku od drogi cmoknąłem ją w czubek głowy.
-Musisz wytrzymać.
-Alex. - mruknęła odsuwając się.
-Ależ nie cierpliwa.
-Dobrze wiesz, że nie lubię czekać na twoje niespodzianki. -oburzyła się, siadając wygodniej w fotelu i zakładając ręce na piersi.
Pokręciłem rozbawiony głową, skręcając w polną drogę, która była skrótem i prowadziła do punktu widokowego na całe miasto oraz świetny widok zachodu słońca.
Po paru minutach dojechaliśmy na miejsce, więc wysiadłem z auta, okrążając go i otwierając drzwi dziewczynie. Chwyciła moją dłoń, wysiadając z auta. Jej wzrok skupił się na panoramie nie kryjąc zachwytu na ten widok. Uśmiechnąłem się, zamykając za nią drzwi. Wiedziałem, że się jej spodoba.
Podeszła bliżej barierki wychylając się lekko i patrząc jak wysoko się znajdujemy. Wtedy usiadłem na masce, przyglądając się dziewczynie. Kształt swoich nóg podkreśliła czarnymi spodniami, gdzie jedna nogawka miała wzorek pantery, co by mogło wydawać się dziwne, ale do niej to pasowało. Na stópki założyła bordowe buty na wysokiej podeszwie, przez co była odrobinę wyższa. Szarawy top miał idealne wcięcie w dekolcie, przez co cieszył się mój wzrok oraz czarna skórzana kurtka, przykrywała jej ramiona. Można powiedzieć zbuntowany aniołek. Zaśmiałem się ze swoich myśli, poprawiając pozycję na masce auta. Odwróciła się i z uśmiechem na twarzy podeszła do mnie, by usiąść pomiędzy moimi nogami. Objąłem ją w talii, kiedy plecami oparła się o mój tors i lekko musnąłem jej policzek.
Tkwiliśmy jakiś czas w ciszy patrząc przed siebie jak słońce powoli zmienia swoją barwę na pomarańczową. Żadne z nas się nie krępowało, wręcz przeciwnie. Cieszyliśmy się każdą chwilą spędzoną w swoich objęciach słuchając szumu wiatru oraz czując ciepło bijące od drugiej osoby. Jej dłoń chwyciła moją, splatając ze sobą palce. Musnąłem ją delikatnie w zagłębie szyi, na co ona zamruczała i skierowała na mnie swój wzrok, opierając czoło o moje. Uśmiechnąłem się smyrając jej drobny nosek swoim. Jej chichot przeszył ciszę. Odwróciła się do mnie, łapiąc moją twarz w dłonie, po czym złączyła nasze usta. Odwzajemniłem pocałunek, łapiąc ją w udach i podnosząc, przez co jej nogi owinęły się wokół moich bioder. Zatrzymać każdą taką chwilę dłużej, by trwała ona wiecznie. Czy jest to możliwe? Zawsze kiedy już mam ją przy sobie, cieszę się nawet jedną sekundą spędzoną z nią w uścisku lub pocałunku. Jednak jak za dotknięciem różdżki ktoś lub coś mi ją zabiera. Jej nauka, moje mało istotne rzeczy (tak, bo szczerze nic konkretnego takiego nie robię). Lecz to nas wzmacnia, każda minuta bez siebie potęguje w tęsknotę i tylko jeden telefon, sms sprawia,że jesteśmy znów razem.
Po chwili oderwaliśmy się od siebie, a brunetka od razu wtuliła się we mnie, otulając ramionami wokół szyi.
-Jutro wyścig?- jej głosik został trochę zagłuszony przez moje ramie.
Okręciłem głowę w jej stronę, na co ona również, zwróciła na mnie uwagę. Jej oczy wyglądały jakby się miały zaraz rozpłakać.
-Aria, co się dzieje? - sięgnąłem dłonią do jej policzka, by móc delikatnie go pogładzić.
-Przepraszam, ale przed każdym twoim wyścigiem się denerwuje. -westchnęła znów wracając wzrokiem za moje plecy. Nie odrywałem od niej wzroku czekając, aż będzie znów kontynuować.- Boję się, że coś się stanie i mnie zostawisz. Może i jesteśmy ze sobą 3 miesiące, ale kocham Cię jak szalona i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
Na jej słowa odsunąłem ją lekko od siebie, łapiąc jej twarz w dłonie i kierując na siebie, by na mnie spojrzała. Jej smutny wyraz twarzy kroił mi serce.
-Aria, nic mi nie będzie, spokojnie. - powiedziałem spokojnie.-Obiecuje, że dojadę do mety cały. - cmoknąłem ją w czoło i znów objąłem, by mogła się we mnie wtulić.
Już nic więcej nie mówiła, zaciskając ramiona wokół mojego ciała. Dłonią gładziłem jej plecy oraz prawy policzek oparłem o jej głowę, przyglądając się widokowi prze sobą. Nigdy jej nie zostawię. Nie potrafię wyobrazić sobie jak by dziewczyna cierpiała gdyby jednak nagle mnie zabrakło. Łzy, zero komunikatu ze światem... Nawet nie chce myśleć o najgorszym. Skąd to wiem? Bo pewnie zareagowałbym podobnie. Ona wpłynęła na mój świat pokazując mi rzeczy, których nie poznałem jako dziecko. Pokochała mnie mimo wad. I zawdzięczam jej wiele, naprawdę wiele.
Spojrzałem na brunetkę, która zaczęła kreślić wzorki dłonią na moich plecach.
-Co powiesz, żebyśmy się stąd urwali? - zacząłem po dość długiej chwili ciszy. Podniosła głowę, marszcząc brwi zapewne nie rozumiejąc o czym mówię. - Wyjechać na parę dni. Francja, Hiszpania lub Brazylia.
-Alex, mam szkołę. - jęknęła nie zadowolona.
-Pojedziemy, kiedy będziesz miała więcej wolnego czasu. Proszę, zgódź się. - powiedziałem błagalnie, przyglądając się jej zastanawiającej się minie. Zwykle przegryza wargę, patrząc w bok lub w dół. Złapałem za jej brodę i kciukiem uwolniłem jej wargę spod zębów. - To jak?
-Z Tobą mogę i na koniec świata. - uśmiechnęła się, wręcz rzucając się na mnie, przez co opadłem plecami na auto.
Zaśmialiśmy się razem, a Ri przyglądała mi się uważnie. Wyciągnąłem wtedy szyję, by sięgnąć ustami do jej, składając namiętny pocałunek. Odwzajemniła go, kładąc jedną dłoń na masce auta, bok mojej głowy oraz drugą wplątując palce w moje włosy.
Następny dzień. Dzień wyścigu.
Podjeżdżając na wyznaczone miejsce, byliśmy 20 minut wcześniej. Jechałem cały czas za Louis'em, ponieważ nie za bardzo znałem trasy do tego miejsca. Brunetka starała się nie myśleć o najgorszym puszczając piosenki w radiu i śpiewając sobie do nich. Mnie też to trochę uspokoiło, a słuchać jej głosiku mógłbym wiecznie. Ślicznie śpiewa. Powtarzała również, jak ma ochotę spędzić nasz wyjazd. Wybraliśmy Brazylię. Plaża Copacabana, pomnik Jezusa Odkupiciela, wodospad Tijuca Forest i wiele innych ciekawych miejsc do zwiedzenia. To będzie najlepszy nasz wyjazd.
Zaparkowałem przy linii mety po lewej stronie czerwono-czarnego Nissana GT-R Louisa. Siniki zgasły, my wysiedliśmy z aut, przyglądając się autom stojącym obok. Jeden to czarny McLaren P1, a drugi zaś to matowy czarny Nissan Skyline GT-R R34 z wyróżniającymi się pomarańczowymi felgami oraz dużym pasem tego samego koloru przeciągniętego przez maskę, dach na sam tył wozu. Oby dwa miały przyciemnioną szybę. Bryki super, a gdzie ich właściciele? Arię poprosiłem, by poszła do reszty. Kiwnęła głową i na odchodne, musnęła moje usta. Gdy znajdowała się już bezpieczna w otoczeniu znajomych, zaczęła rozmowę z Vicky oraz Chloe, a do nas podszedł Tommy. Przywitaliśmy się z nim uściśnięciem ręki i wystawiliśmy naszą działkę na wyścig.
-Nie wyjdą się przywitać? - spytałem wskazując w stronę aut przeciwników.
Zielonooki brunet oderwał się od przeliczania pieniędzy i spojrzał na nas, zaczynając bawić się swoim kolczykiem w wardze. Wraz z Lou spojrzeliśmy na jego lekkie podenerwowanie, które szybko ukrył pod maską obojętności. Dziwne.
-Zobaczycie ich na mecie, nie ma czasu. -spojrzałem na Louis'a, który marszczył brwi nie zadowolony z odpowiedzi kumpla.- Wsiadajcie. - rozkazał, podając nam GPS'y z trasą.
-Coś tu śmierdzi. - mruknął pod nosem na co zwrócił moją uwagę. - Uważaj i trzymaj się mnie. - powiedział tonem nie znoszącym sprzeciwu wskazując ostrzegawczo na mnie palcem.
Jedynie co mogłem zrobić to zgodzić się na jego słowa. Przybiliśmy sobie piątkę, ale jednak brunet nie mógł pohamować się by nie dać mi z lekkiego liścia w policzek. Mruknąłem pod nosem popychając go w stronę jego auta, na co się zaśmiał. Jak zwykle, coś jest nie tak, ale jego nadal trzyma dobry humor. Wsiadłem do auta, od razu zamontowując urządzenie pokazujące trasę. Zapiąłem pas, a z małych głośników usłyszałem ciche piknięcie sygnalizujące włączenie GPS'a. Ekranik rozbłysł, a ja dostrzegłem trasę. Po co nam on na starym torze? Jest zbyt ciemno, a on nie jest oświetlony. Nie wiadomo gdzie jest jaki zakręt, to ułatwienie dla mnie ponieważ jadę tu pierwszy raz. Wziąłem głęboki wdech i przez chwilę zerknąłem w stronę Arii, która siedziała na bagażniku Pickap'a Ford'a Dean'a. Zwykle jego bierze, ponieważ tłumaczy się, że nie ma gdzie usiąść, kiedy czeka, aż któryś z nas dojedzie na metę. Mniejsze z tym. Dziewczyna machała nogami słuchając wraz z Faith co ma do powiedzenia Jack. Widzę jak swoje drobne rączki zaciska w pięść. Może trzyma kciuki?
Wróciłem jednak szybko myślami do wyścigu. Przed naszymi autami pojawił się Tommy ogłaszając byśmy włączyli silniki. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem słysząc warkot innych silników oraz mojego Bugatti. To jest nasz świat, nasza muzyka. Długo nie czekaliśmy na wystartowanie, kumpel opuścił ręce w dół, kuląc się przy tym, a nasze auta wjechały na trasę. Na początku z łatwością z przyjacielem prowadziliśmy, więc skupiłem się na wyprzedzeniu jego.
-Jakieś problemy, Alexis? - przez komunikator, który kontaktowałem się jedynie z Lou usłyszałem jego rozbawiony głos.
Przewróciłem oczami, skupiając się na zakręcie. Pokonałem go driftem wyrównując autem z przyjacielem.
-Żadnych problemów, LouLou. - zaśmiałem się, utrzymując pozycję.
-Jeszcze tyle się musisz na uczyć. - mogłem sobie jedynie wyobrazić jak kręci głową w rozbawieniu.
Jego auto wyprzedziło mnie znów, skręcając w prawo. Przekląłem pod nosem, skręcając z całych sił kierownicą. Gdy nagle po mojej prawej pojawił się czarny McLaren. Z obawy, że zaraz w niego wjadę, wyrównałem auto skręcając odrobinę w lewo. Uspokoiłem przyspieszone bicie serca i starając się, by koleś mnie nie wyprzedził zmieniłem bieg i docisnąłem gazu. Na zakrętach raz ja byłem na prowadzeniu, raz on. Trzymał się mnie jak rzep psiego ogona. Wtedy Louis powiedział co mam zrobić, by się odczepił. Słuchałem go uważnie, a na pierwszym zakręcie wykorzystałem okazję wjeżdżając przed niego. Teraz tylko to utrzymać ponieważ zostało jedynie połowa trasy, a wszystko się może zdarzyć. Wyjechaliśmy na najdłuższą prostą, zerkałem w lusterka boczne i jedno tylne by ocenić jak jadą przeciwnicy. Widziałem jedynie pomarańczowo-czarnego Nissana, a McLaren się rozpłynął.
-Kurwa, gdzie on? -przez krótkofalówkę usłyszałem Louis'a.
Ja jednak skupiłem się na próbującym mnie wyprzedzić samochodem za mną. On skręcał w prawo ja również, blokując tym mu drogę i tak samo w lewo. Po jakiś 500 metrach znużyło mnie to i chcąc zablokować go totalnie wpakowując w opony poustawiane wokół toru, chciałem obrócić auto, ale nagle przed de mną wyskoczył ten zaginiony McLaren. Skręciłem autem unikając zderzenia i wyrównałem z nim maskami. Do mety został tylko kilometr. Więc z całych sił starałem się utrzymać się na pozycji, kiedy jego szarpnęło i wyprzedził mnie o całą długość. Gnojek włączył NOS'a. Za wcześnie, znacznie. Gdy wyrównał z Louisem, wtedy my obaj równocześnie wcisnęliśmy guzik. Brunet przekraczając linię mety, a ja wyrównując z P1. Zwolniliśmy przed publicznością, która skandowała imię przyjaciela. Zaparkowałem obok niego, po czym wysiadłem z auta. Pierwsze co mi się rzuciło w oczy, to Aria biegnąca w moim kierunku. Uśmiechnąłem się na jej widok, czekając aż wpadnie mi w ramiona.
-Brawo, Misiu. - wtuliła się we mnie mocno zaciskając ręce wokół mojego ciała.
Zaśmiałem się, obejmując ją. Kiedy na mnie spojrzała pochyliłem się i złączyłem nasze usta. Poczułem jak uśmiecha się przez pocałunek.
-Cisza! - odsunąłem się od Arii, by spojrzeć na Louis'a, który próbuje uspokoić rozwrzeszczany tłum. Wszyscy umilkli jak myszki, przyglądając się brunetowi, jak podchodzi do czarnego samochodu pukając w szybę. - Wyłaź.
Objąłem Arię w talii, przyciągając do siebie i przyglądając się sytuacji. Drzwi się otwarły, a pierwsze co zauważyliśmy to czarne vansy, a następnie wychylającą się wysoką brunetkę o jasnej karnacji ubrana w czarne spodenki oraz top kończący się nad pępkiem, a na to zarzuciła kurtkę o wzorze moro. Mina Louis'a zdębiała, a u mnie oczy poszerzyły się do rozmiarów funta.
Laska ze mną zrównała? Co kurwa?!
-Caro?! - usłyszałem zdziwiony głos Chloe, która nagle pojawiła się obok mnie.
Spojrzeliśmy wszyscy na nią zdziwieni.
-Ty ją znasz? - spytał Lou wskazując na dziewczynę, która w tym momencie ściągała okulary przeciwsłoneczne i zawiesiła je na wcięciu od dekoltu.
-Spotkałyśmy się jakiś czas temu na imprezie w klubie. - blondynka uśmiechnęła się i podeszła do dziewczyny wymieniając się z nią uściskiem. - Gdzie Moo? - spytała, a jak na jej zawołanie z Nissana wysiadła dziewczyna o mlecznej karnacji i krótkich włosach, zakończonych odcieniem zieleni.
Ścigaliśmy się z laskami, po prostu świetnie. Wyszedłem na ciotę totalną.
-Co tu kurwa jest grane?! - warknął Louis.
-Uspokój się Furious. - wzięła głos niska brunetka o niebieskich oczach. - Chcieliśmy wam jedynie coś udowodnić.
-Niby co? - zmarszczyłem brwi przyglądając się jej jak podchodzi do znajomej i opiera się o McLaren'a.
- Ostatnio na imprezie upiliście się na umór. - zaczęła ta druga - Po pianemu powiedzieliście, że żadna laska nie jest wstanie wam dorównać. - na jej słowa ogłupiałem. Rzeczywiście ostatnio na imprezie zaszaleliśmy i urwał mi się film. Nie pamiętam co wtedy robiłem, a rano obudziłem się u siebie, z mocnym bólem głowy. Nie wiedziałem, czy mówi prawdę, ale sądząc po potakiwaniu Chloe, chyba jednak ją miała. - Może i rzeczywiście, wyprzedzić was nie wyprzedziłyśmy, ale i tak remis z Alex'em to wspaniały wyczyn, a on jest godnym przeciwnikiem.
Skinęła do mnie głową w uznaniu, na co odpowiedziałem jej tym samym. Poczułem usta Ri, na moim policzku. Spojrzałem na nią, jak uśmiecha się szeroko. Cmoknąłem ją w czoło, obejmując i chowając w swoim uścisku na co cicho zachichotała.
-Ee. Alexis to żadna konkurencja. - spojrzałem na Louisa, który macha lekceważąco ręką.
Dzięki Bogu stał na tyle blisko, bym mógł mu przywalić z płaskiej ręki w tył głowy. Wszyscy wokół nas się śmiali, ale jak na każdy fairplay wyścig dostaliśmy swoją kasę za wygraną. Podzieliliśmy się po połowie, a za moją pojedziemy z Ri do Brazylii...
~~~~
-Serio, dziewczyna Cię pokonała?-Zrównała. - poprawiłem moją córkę, Dianę. Siedzieliśmy wspólnie na łóżku. Ona wtulała się w mój bok, bawiąc się rąbkiem mojej koszuli, a ja bawiłem się jej kosmykiem opowiadając historię. Jest strasznie podobna do mamy, z jedynym wyjątkiem oczu i nosie po mnie. Kasztanowe włosy miała zwyczaju prostować, choć uwielbiałem jak jednak zostawiała swoje naturalne pofalowane. Oczy były blaskiem zaciekawienia oraz zdziwienia, kiedy spojrzała w moją stronę. -Dowodzi to faktem, że dziewczyny nadają się do wielu rzeczy nie tylko do garów i tym podobnych. -dokończyłem.
-Czyli mam się nie przejmować co mówią inni i jednak wybrać kierunek inżyniera? - zapytała z zawahaniem.
-Oczywiście, skarbie. Rób w życiu to co najbardziej lubisz robić. - cmoknąłem ją w czoło i mocniej do siebie przytuliłem.
Zachichotała cicho, wtulając się i dziękując za rozmowę.
Zwykle obawiałem się jak będzie wyglądać moje życie, gdy nagle stanę się rodzicem. Czy będę dobrym ojcem dla nich, czy jednak nie podołam temu wyzwaniu? Jednak dałem radę. Mam 38 lat, mam szesnastoletnią córkę, oraz 20 letniego adoptowanego syna. Na dodatek żonę tak piękną, że zazdroszczą mi sąsiedzi. I mimo braku wzorca, udało mi się zrobić wspaniałą rodzinkę z której jestem dumny.
-Moja siostra i inżynieria? Co się w tym kraju porobiło. - spojrzeliśmy równocześnie w stronę drzwi gdzie opierał się o futrynę Nick, uśmiechając się złośliwie w naszym kierunku.
Córka odsunęła się ode mnie łapiąc pierwszą poduszkę, jaka wpadła jej w ręce rzucając w stronę bruneta.
-Miałeś pukać jak rozmawiam z tatą! - krzyknęła.
Zaśmialiśmy się jednak, a Nick oddał jej poduszkę siadając obok.
-A co teraz robią Carolain i Monic? - spytał zaciekawiony.
Najwidoczniej przysłuchiwał się mojemu opowiadaniu.
Zastanowiłem się chwilę chcąc sobie przypomnieć dawną rozmowę z Caro.
-Z czego mi wiadomo, to Caro założyła wraz ze swoim partnerem warsztat samochodowy, a Moo zostawiła wyścigi i została projektantką oraz stylistką. - odpowiedziałem myśląc, czy jednak się nie pomyliłem.
Dzieciaki wyglądały na zafascynowane, a Diana od razu wstała z łóżka informując, że idzie szykować papiery do wybranej szkoły. Usiadła przed biurkiem otwierając laptopa, na co Nick wstał deklarując, że jej pomoże. Wziął wolne krzesło i przysunął je do niej sprawdzając przez jej ramię co zamierza zrobić. Uśmiechnąłem się na na ich widok wstając z łóżka, by następnie dając im czasu dla siebie. Zanim jednak wyszedłem spojrzałem na córkę, która ze skupieniem przegląda strony w komputerze.
Jestem z niej dumny.
______________________________________________________________________________
Pomysł od @LoloOficiall
Dzięki za podesłanie pomysłu. Długi nie jest, a zajęło mi to sporo czasu, ponieważ nie wiedziałam do końca jak to ugryź. Ale.. Poradziłam sobie co nie? Trochę mnie ostatnio przeziębienie wzięło i miałam czas by to w końcu skończyć. Jednak ciężko mi było z myślą, że Furious został znów zawieszony oraz, że konta RP również "prawdopodobnie" zostaną. ;c I z czego ja będę czerpać pomysły jak nie z rozmów Arii i Alexa? Koniec stalkowania? Buuu. #smuteczek.
Koniec zszokował co nie? ^^
Zostawiajcie swój komentarz!
Aaa
OdpowiedzUsuńkocham cię,uwielbiam,wystawie Ci ołtarzyk w domu :D Tak to jest plan.
Alex i Ri są tacy słodyc,że masakra takie cukiereczki :D.
To jak Alex jest o nią zazdrosny jest urocze. Lou zawsze i wszędzie tam
gdzie go nie potrzeba xD.
Końcówka Wow wow wow szaleństwo. Chciałabym zobaczyć minę Lou w tym
momencie jak dowiaduje się,że to Laski się z nimi ścigały. Popieram
Alexa,że mu wywinął bo dostał by odemnie i tyle by było jego. Zrównać z
Alexis marzenie. Sama końcówka jest genialna. Diana powinna brać
przykład nie z Alexa nie z Ri tylko z Car i Moo bo to one wiedzą jak
korzystać z życia.
Bardzo mi się podoba i cieszę się,że wykorzystałaś mój pomysł. To dla
mnie zaszczyt ^^.
Z niecierpliwościa czekam na następny. Jakbyś nie miała pomysłu możesz
pisać śmiało pomogę.
Też nie wierze w to,że Furious znowu zostanie zawieszony ale playerów
nie może nam tego zrobić. I kogo ja teraz będę stalkować jak nie Alexa
:(.
Mam nadzieję,że szybko do nas wrócą bo bez nich życie jest nudy a
największa radocha będzie jak zostaną z nami.
Pozdrawiam i życzę weny Car @LoloOficiall
Totalne zaskoczenie końcówką, jesteś świetna kochana, naprawdę, naprawdę świetna. I jak zwykle, czekam na następny z niecierpliwością, a o inne rzeczy się nie martw, mnie i Alexa nic nie rozłączy więc jakby co, coś wymyślimy! xx
OdpowiedzUsuń