czwartek, 31 lipca 2014

Bez zobowiązań... part 1

Byłam w dużym białym studiu, otoczonym mnóstwem kamer. Ludzie, którzy stali za nimi i starali się uchwycić jak najlepsze chwile. Siedząc na wysokim krześle z założoną nogą na nogę, spokojnie i rytmicznie ruszałam stopą, eksponując łososiowe botki, które były moimi ulubionymi. Słucham jak mój mentor, Matthew Williamson, tłumaczy dziennikarzowi przebieg naszej dalszej współpracy oraz o kolekcji na Fashion Week. Postanowiliśmy połączyć nasze pomysły i stworzyć coś kompletnie nowego i ekstrawaganckiego, ale zarazem użytkowego. Pewnie krąży wam po głowie pytanie: Kim do diabła jest ta młoda dziewczyna pracująca u boku samego Williamson’a? Otóż już wam odpowiadam. Moni Blue, a tak naprawdę Monika Antoniewicz. Pochodzę z Polski, mam 20 lat, a w Londynie mieszkam od dwóch. W branży modowej jestem od początku swojego pobytu w Anglii. Nadal uczę się na Oxfordzie i praktykuje u Matthew’a. Motto: Dąż do celu nie zależnie na przeszkód jakie los podstawia nam pod nogi. Dzięki temu doszłam, aż tu. Nie poddając się. Jak zostałam zauważona? Dosłowny przypadek. Podczas szkolnego konkursu wystawiłam swoje projekty. Jak się okazało przyszedł na niego mój obecny mentor i zachwycił się mną. Podobno Lachowski, mój obecny przyjaciel, mu mnie polecił. Głupi ma szczęście, co nie? Przekręciłam swój pierścionek na palcu i przeniosłam wzrok z Matthew’a na dziennikarza, który skierował się do mnie.
-Moni, jesteś młodą sensacją w ostatnich miesiącach. –uśmiechnęłam się lekko na słowa dziennikarza, który nawet był pociągający. Kruczo czarne włosy idealnie pasowały do wydłużonej linii szczęki na której istniał trzy dniowy zarost. Duże jasno brązowe oczy otoczone długimi ciemnymi rzęsami śledziły tekst na kartkach, które trzymał. Ciemno bordowa koszula opinała jego na pewno umięśniony tors. Musiałam się opanować od przegryzania wargi, kiedy tylko jego wzrok spotkał się z moim. –Ostatnio zaprojektowałaś stroje dla Little Mix do sesji w Billboardzie. Trudno jest pogodzisz szkołę, praktyki oraz dodatkowe prace?- z wielką przyjemnością obserwowałam jak jego usta wypowiadają każde słowo.
W głowie buzowało mi pytanie jak dobrze muszą całować, albo jakie uczucie powoduje, kiedy tym zarostem zacznie drapać cię po szyi, bądź ramieniu składając tam delikatne pocałunki.  Aż zamruczałam wewnętrznie.
-Jest trudno, ale chyba bez pana Williamson’a i kilku znajomych nie dałabym sobie rady. Wspierają mnie i jestem im za to wdzięczna. –odpowiedziałam uśmiechając się przyjaźnie.
‘Obczaiłam’ ponownie dziennikarza, co chyba nie uszło jego uwadze gdyż uniósł brew. Uniosłam jeden kącik ust posyłając mu jedno z moich kuszących spojrzeń, kokietując przystojnego dziennikarza.
-O nie bądź już tak skromna. Dziewczyna jest jak burza. Wyznacza sobie cel i do niego dąży z twardą ręką. Pracuje dla mnie, a moi pracownicy bardziej boją się jej niż mnie. – zaśmiał się mentor, no sama zachichotałam.
Poprawiłam kamizelkę dżinsową, pokazując jaka jestem z siebie dumna, uśmiechając się szeroko. Jestem wredna, to prawda, bo prowadzę dom mody wraz z Williamson’em. Ta praca wymaga ode mnie takiego postępowania, ponieważ pracownicy nie wykonywali swojej pracy sumiennie. Tak większość robię sama. Kocham być otoczona mnóstwem maszyn różnego rodzaju i tworzyć na nich moje nowe projekty, które określają mnie samą, ale i także to co chce pokazać światu. Mam dni, gdzie eksploduje pomysłami i te dni często Matt wykorzystuje, a są takie, na których tylko siedzę i kręcę się na krześle z głową w chmurach, licząc na cud. By stworzyć kolekcje, trzeba mieć po pierwsze pomysł, czas i wytrwałość w tym co się robi. Doświadczyłam to właśnie na własnej skórze robiąc kolekcje wraz z mentorem.
Kiedy dokończyliśmy wywiad, wstałam z krzesła poprawiając swoją białą koronkową sukienkę. Mój mentor uścisnął dłoń chłopakowi, który dziękował za poświecenie czasu na wywiad. Po chwili przyszła na mnie kolej, ale chłopak zamiast uścisnąć mi dłoń, ucałował jej kostki. Uśmiechnęłam się słodko, wiedząc, że zdobyłam go z łatwością. Jednak dla mnie to było zbyt proste. Puściłam mu oczko i pożegnałam się wychodząc z studia.
Kiedy założyłam swoje okulary przeciwsłoneczne dopadła mnie moja asystentka, zasypując mnie mnóstwem słów. To brunetka mojego wzrostu, z włosami ciemnego blondu i zielonych oczach, które zwykle chowała za okularami w ciemno fioletowych oprawkach. Jest sumienną asystentką, dobrze wykonującą swoją pracę.
Jedynie o czym marzę, to zaszyć się w domu i cieszyć się ostatnimi spokojnymi chwilami w Londynie przed wyjazdem do New York na Fashion Week.
-Dziś już żadnych umówionych spotkań. Przyszły 3 ogłoszenia o współpracę w mało znanych wydawnictwach. Jutro masz wywiad w rozrywkowym show u Alan’a. Dzwoniła Margaret, marynarka jest gotowa.-skończyła w końcu swój monolog.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy dotarło do mnie, że na dziś to koniec.
-Dziękuje, Meg. –powiedziałam beznamiętnie - Prześlij mi na e-mail te ogłoszenia, sama to sprawdzę. Do widzenia jutro.- przyspieszyłam roku, poprawiając swoją brązową torebkę  na ramieniu.
Wyszłam z budynku, przed którym było pełno fotoreporterów. Nacisnęłam bardziej okulary na nosie i bez słowa starałam się przejść przez stado sępów, którzy chcą wyssać z Ciebie wszystko i zmieszać z błotem. Tak, nie znoszę tych nadętych bufonów. Może to i jest ich praca, ale nie znają pojęcia ‘przestrzeń prywatna’. Potrafią człowieka czasami wpędzić w grób. Wymyślają jakąś totalną plotkę tylko po to, by sprzedać jak najwięcej nakładów, nie zważając na uczucia opisywanych osób. Im większa bzdura, tym więcej sprzedanych gazet. Czytam to wszystko i czasami jest mi żal gwiazd i celebrytów, myśląc sobie jak oni zareagują na dany artykuł.
Nagle przed de mną wyrosło dwóch ochroniarzy, którzy pomogli mi dojść do mojego czarnego BMW M6 Convertible i spokojnie odjechać.
Wchodząc do domu zastałam ciszę. Co mnie nie zdziwiło, mieszkam przecież sama. Ostatnimi miesiącami nawet rzadko bywam w domu. Szkoła, praktyki, wywiady, praca nad kolekcją, wyjazdy za granice na pokazy. Życie projektantki i stylistki nie jest tak łatwe jakby się wydawało. Życie w ciągłym biegu daje w kość. Nie mam czasu nawet na jedzenie, przez co waga drastycznie spadła, a organizm jest wymęczony. Jednak się tym nie przejmuje. Może dopiero jak tafię do szpitala, to wtedy zacznę o siebie bardziej dbać, jednak teraz mam co innego ważnego na głowie.  Weszłam do garderoby, zdejmując pojedynczo buty czując ulgę, kiedy stanęłam na pełnej stopie. Uwielbiam wysokie buty na koturnie, czy szpilki, ale nic tak mnie nie cieszy jak zdjęcie ich po dniu chodzenia. Znacie to, co nie? Ta ulga. Przeszłam się przez pokój, pozwalając by futrzany dywan mnie łaskotał. Odłożyłam buty do ich pudełka, zamykając je. Następnie postanowiłam się przebrać w coś luźniejszego.  Wyciągnęłam ciemno szare spodnie oraz białą bluzkę z długim rękawem i napisem ‘sleep all day’. Napis wyrażał sam za siebie. Mogła bym teraz przespać dosłownie cały dzień. Jeszcze świeża bielizna i wyszłam z garderoby kierując się do łazienki. Położyłam świeże ubrania na pralce, po czym podeszłam do wanny, zatykając ją i odkręciłam kurek, by ciepła woda wypełniła ją po brzegi. Sięgnęłam jeszcze po ulubiony olejek do kąpieli o zapachu jaśminu, który działa kojąco na zmysły. Tego potrzebowałam. Czas się zatrzymać i w końcu chwila dla siebie.
 Zawsze moje myśli wypełnia obawa, czy moje projekty spodobają się innym. Czy dopuszczą je do pokazów itp. Ludzie mają różne gusta i trudno trafić w odpowiedni. Ja bardziej staram się kierować modą użytkową, dla nastolatków, ale i też by dorośli mogli dla siebie coś znaleźć. Ciężko to razem połączyć, by nie wyszedł z tego kicz.
 Nerwy przed tym New York są ogromne. A co najgorsze, pojadę tam sama, gdyż Matthew musi zostać zająć się jesienną kolekcją dla H&M. Będę musiała się pokazać z dobrej strony, ponieważ będę go reprezentować. On co do mnie nie ma żadnych obaw. Myśli, że podołam wyzwaniu i wszystko dopnę na ostatni guzik. Pewnie i tak będzie… Chyba. Stresuje się. To mój pierwszy tak duży pokaz, gdzie pomagałam w jakimś w stopniu w kolekcji.
Kiedy pozbyłam się ubrań z siebie, weszłam do wanny. Syknęłam kiedy ciepła woda lekko mnie poparzyła, ale szybko się przyzwyczaiłam i zatopiłam się przyjemniej kąpieli.

Następnego dnia siedziałam na krześle, przed wielkim oświetlonym lustrem, a stylistka robiła specjalny make-up oraz układała fryzurę. Siedziałam spokojnie, bawiąc się rąbkiem czaro-białej sukienki w paski, która idealnie kreśliła moją linię tali i bioder. Góra sukienki była luźniejsza i lekko prześwitująca, więc założyłam czarny ozdobny stanik z Intmissimi. Lubiłam kusić swoim ciałem. Taki jest mój styl i bardzo go uwielbiam. Kiedy stylistka skończyła swoją pracę, podziękowałam uprzejmie, po czym wstałam z krzesła. Poprawiłam sukienkę, która troszkę mi się podwinęła. Jeszcze tego brakuje, bym wyszła z gołym tyłkiem przed kamery.
-Moni Blue, za 5 minut wchodzimy na antenę. Proszę za mną. – dziewczyna z okularami na nosie, włosami spiętymi klamrą oraz słuchawkami na szyi stała w przejściu.
Kiwnęłam głową i udałam się za nią. Przemierzałyśmy beżowy długi korytarz idąc w kierunku studia. Nie znoszę być na wywiadach sama. Wolałabym by był tu mój mentor. Zawsze mnie wspierał i uspokajał. Wiedział, że mimo wrednej mojej strony mam też tą nie śmiałą. Nie znoszę występować przed publicznością, czy kamerą. W ogóle bym wolała się nie pokazywać mediom, ale już taki mój ból, że muszę. Jakoś trzeba się promować, by kupowali moje pomysły.
 Czułam na sobie czyjś wzrok, który wywołał u mnie gęsią skórkę. Przejechałam dłonią po ramieniu i odwróciłam głowę, lecz nikogo nie zauważyłam. Boże, Moo. Dostajesz już na łeb z przemęczenia. Mruknęłam do siebie w myślach i weszłam po schodach. Przeszliśmy przez następny ciemny korytarz i zatrzymaliśmy się przed fioletowymi schodami, prowadzącymi  w dół. Zapewne po nich mam zejść, kiedy Alan mnie zawoła. Poprawiłam włosy, odliczając w duchu by się uspokoić.
Show się zaczęło, ludzie zebrani w studiu zaczęli klaskać, a po chwili było można usłyszeć charakterystyczny głos prowadzącego. Uwielbiam jego program. Zawsze mnie rozbawia, kiedy mam ciężki dzień.
-Dziś będziemy gościć niesamowitych gości. Na początku poznajmy początkującą projektantkę, która zrobiła wokół siebie niezłe zamieszanie nie tylko w świecie mody, ale także wśród mężczyzn. – zachichotałam cicho pod nosem- Poznajcie Moni Blue!- krzyknął, a dziewczyna, która mnie tu przyprowadziła pokazała, że mam iść.
Schodziłam powoli, schodek po schodku, by nie zabić się w tych szpilkach. W połowie stanęłam i pomachałam do publiczności, uśmiechając się najszerzej jak tylko potrafiłam. Spojrzałam na Alan’a, który uważnie się mi przygląda. Zeszłam ostatnie schodki i podeszłam do niego, rozkładając ręce i witając się przyjaźnie. Musnęłam lekko jego policzek.
-Widzieliście!- udał zaskoczonego- Nie umyję tego policzka, nigdy.
Zachichotałam na jego słowa, a on prowadził mnie w stronę zielonej dużej kanapy. Usiadłam jak najbliżej jego fotela, poprawiając włosy.
-Jakie preferujesz drinki? –spytał podchodząc do swojego niewielkiego barku, za kanapą.
-Martini. –odpowiedziałam przyglądając się jak miesza odpowiednie składniki do podanego przez ze mnie drinka.
-Wiesz jak mówią na dziewczyny z Martini? –podszedł do mnie wyciągając rękę z lampką napoju, a ja kiwnęłam przecząco na jego pytanie. – Ja też nie, ale chciałem jakoś zagadać. –zaśmiałam się z publicznością.
Usiadł na swoim fotelu, zakładając nogę na nogę i splatając palce na kolanie. Przyglądał mi się bardzo uważnie, na co się speszyłam lekko.
-Alan, nie patrz się tak na mnie, bo się zawstydzę. –odłożyłam szklankę, po tym jak upiłam łyka soku.
Czułam jak krew napływa mi do policzków, które teraz się pewnie zaróżowiły. Nie znoszę tego, bo nie wyglądam wtedy najlepiej. Jak pomidor.
-Wybacz, ale jeszcze nie gościliśmy u nas projektantów mody, jesteś pierwsza.- uśmiechnęłam się czując zaszczyt. –Ale wyciągnijmy od ciebie trochę brudów. –uniosłam brew widząc jego podekscytowanie. Jakich brudów? Zaczęłam się niepokoić, czy zaraz zada pytanie, którego nie zaakceptowałam. Jednak zachowałam spokój i czekałam na pytanie. – Jak odganiasz się od siebie chłopaków?
-Nie odganiam. –odpowiedziałam szczerze.
Bo po co to robić? Mam 20 lat, za parę dni skończę 21. Chce jeszcze szaleć, wszystkiego w życiu spróbować. Zresztą ja nic takiego nie robię, to oni przychodzą do mnie prosząc o wspólną rozmowę lub zamawiają dla mnie drinki. Nie moja wina, że czasami kończy się to w łóżku. Lecz nigdy uważałam, że to cokolwiek znaczy. Jedna noc i na tym koniec. Nie mam zamiaru się związywać i marnować czas, kiedy mam go mało. Praca jest ważniejsza.
Ludzie na widowni wydali z siebie coś w stylu długiego ‘u’, a ja ponownie zachichotałam.
-No widać, widać. Ostatnio byłaś widywana z Cameron’em Dallas’em modelem z Ameryki, aktorem Loganem Lermanem oraz Francisco Lachowskim. – wymieniał na palcach.
Z wymienionych chłopaków, z jednym tylko się nie przespałam. Z ostatnim. Lachowski jest dla mnie bardzo ważny, nie tylko z powodu polskiego pochodzenia, ale jest dla mnie jak brat i to dzięki niemu też się wybiłam w tym biznesie. Chłopak w wieku mojej starszej siostry, brunet o oszałamiających brązowych oczach i świetnym ciele. Każda ma na niego chrapkę, ja również miałam, ale poznałam jego dziewczynę i życzę im jak najwięcej szczęścia, bo na to zasługują. Takiej pary jak oni jeszcze nie widziałam.
-Przejdźmy dalej. Jest coś co wiemy, czego ty nie wiesz. –wskazał na mnie palcem widocznie zadowolony pewnie z mojej nie wiedzy. Nie byłam do końca pewna, czy mam się bać, czy też nie. Ten facet czasami potrafi przestraszyć, a później wychodzi z tego żart –Spójrzmy na ekran.
Odwróciłam się na kanapie i spojrzałam na ekran za mną. Moim oczom ukazał się jeden z photoshopów mojego zdjęcia z Harry’m Styles’em.  A później pokazał się filmik z wypowiedzią Harry’ego na mój temat.

„Int: Jak już pytamy o dziewczyny. Co sądzicie Moni Blue?
Harry: Jest gorąca.”

Prychnęłam pod nosem i wróciłam do wygodniej pozycji.
- Nie chciałabyś się umówić z tym słodziakiem z boysbendu?
Spojrzałam jeszcze raz na ekran, gdzie ponownie pojawiła się przeróbka naszego zdjęcia. Harry jest mega przystojny. Gęsta burza loków idealnie pasowała do jego smukłej twarzy. Zielone oczy czasami zwalają z nóg, malinowe usta wyginające się w piękny uśmiech ukazując perłowe zęby oraz sexowne dołki w policzkach, do których mam słabość. Silnie umięśnione ciało i długie nogi. O tak, jemu to mogłabym się oddać nie na jedną noc.
-Może. –przegryzłam wargę.
Alan zaśmiał się głośno i klepnął dłońmi swoje kolana, przechodząc do następnej części wywiadu.
- Miałem do Ciebie prośbę, czy udało się ją wykonać? –uśmiechnęłam się i wstałam z kanapy.
-Prosiłeś mnie o uszycie marynarki. Chciałam, by odzwierciedliło to twój charakter takiego wariata, więc wyszło coś takiego. –do studia przyprowadzono manekin z gotową marynarką.
Alan podszedł do mnie przyglądając się strojowi.
-Wygląda niesamowicie!- krzyknął podekscytowany.
Odwrócił manekin by pokazać tył marynarki. Z tyłu znajdowała się wyszyta podobizna Alan’a. Nie powiem, spędziło mi to sen powiek. Wiele razy mi nie wychodziło z tą podobizną, ale ostatecznie wyszło lepiej niż chciałam. Poprosiłam by ją założył, na co szybko zareagował. Zamienił marynarki i zachwycał się nową. Leżała na nim świetnie. Byłam z siebie mega dumna. Alan podziękował uściskiem, a po chwili ogłosił czas na reklamy.


Siedziałam spokojnie na kanapie i czekałam na ciąg dalszy wywiadu. Alan przywitał się z widzami po długiej reklamie i od razu zapowiadał kolejnego gościa. Myślałam, że miała być wymiana gości, kiedy ja skończę przyjdzie następny, widać się myliłam.
-Tych przystojniaków, na pewno znacie i nie trzeba ich długo przedstawiać. Przed państwem One Direction!!- wstał z fotela i zaczął klaskać.
Zrobiłam to samo, będąc w lekkim szoku, że mam wspólny wywiad z chłopakami. Po kolei przyglądałam się chłopakom jak schodzą po schodach. Pierwszy, rytmicznym krokiem zszedł Niall, od razu zarażając wszystkich zgromadzonych swoim dużym słodkim uśmiechem. Następny był Zayn, jak zwykle perfekcyjny w każdym swoim kroku w idealnie skrojonym stroju. Za nim szedł Liam z Louis’em machający do widowni, a później najmłodszy, a zarazem najwyższy z całej piątki, Harry. Jemu przyjrzałam się konkretniej. Idealnie ułożona fryzura i widzę, że Louise wzięła się z niego porządnie, bo dziś wyglądały perfekcyjnie. Dziś miał na sobie czarną koszulę jak zwykle rozpiętą, pokazując dwa tatuaże na jego piersi. Miałam cholerną ochotę scałować, każdy jego tatuaż. Ocknęłam się, kiedy podszedł do mnie Niall witając się uprzejmie. Wymieniliśmy się uściskiem, a później przywitałam się z resztą. Kiedy przyszedł czas na Lokersa, on pochylił się do mnie i delikatnie musnął mój policzek. Uśmiechnęłam się, lekko zakłopotana schowałam kosmyk włosów za ucho. Chłopacy rozsiadali się na kanapie, a ja zauważyłam, że już na mnie nie starczy. Jęknęłam cicho.
-Chodź, siadaj mi na kolanach. – spojrzałam na Harry’ego, który klepie się po kolanie.
Zrobiłam oczy wielkie jak funty, ale po chwili poczułam jak łapie mnie za rękę i wręcz zmusza, bym usiadła. Zrobiłam to, poprawiając sukienkę. Poczułam jak długie, smukłe palce lekko ściskają moje biodro, przytrzymując mnie jednocześnie na miejscu. Przełknęłam ślinę i skupiając się na tym co Alan ma do powiedzenia.
-Proszę, nasze piwka. - zaśmiał się podając każdemu po butelce alkoholu  -Więc, jak trasa Where We Are? – spytał.
-Jest niesamowita, a w szczególności fani. Trasy są na stadionach i nigdy nie sądziliśmy, że fani zapełnią je do ostatniego miejsca. Jest ich coraz więcej. –odpowiedział Liam.
-Właśnie, widziałem.  Nie przeraża was to, że stoją pod hotelami próbując się dostać do środka?
-Są jakieś tam obawy, ale nic do tej pory się nie zdarzyło.-sprostował Louis.
Czułam jak wzrok Harry’ego czasami wędruje na mój biust. Uśmiechnęłam się, pod nosem wiedząc, że mam tym kontrolę. Zgarnęłam więc włosy na ramie po drugiej stronie odsłaniając moje skarby bardziej. Jego palce ścisnęły się bardziej na moim biodrze, a ja starałam się być tym nie wzruszona. W głowie zaczął mi się tworzyć istnie szatański plan, by się z nim teraz trochę podroczyć, ale jednak zrezygnowałam z uwagi na wcześniejszą rozmowę z Alan’em.
-Zayn, co u twojej narzeczonej? –podkreślił ostatnie słowo, a sala zaczęła gwizdać i wiwatować.
Widziałam jak Zee uśmiecha się, opuszczając głowę. Oni są taką słodką parą.
-U niej znakomicie. Dzięki, że pytasz. –odpowiedział z tak wielkim bananem na twarzy, że bałam się, czy zaraz nie zabolą go policzki.
-Moni, ostatnio pracowałaś z Little Mix dla magazynu Billboard. –potwierdziłam skinieniem głowy – Czy Perrie, często chwali się pierścionkiem?
-Nie.-zaprzeczyłam- Nasza rozmowa bardziej wyglądała na mojej paplaninie jaka to z niej szczęściara, a ona dziękowała i słodko się uśmiechała.
Mulat spojrzał na mnie tymi swoimi czekoladowymi oczami, nadal mając ten wielki uśmiech. Nie potrafiłam również się nie uśmiechnąć.
Sesji z Little Mix nigdy w życiu nie zapomnę. Dziewczyny są świetne, miłe i zabawne. Dały mi wolną rękę, więc mogłam zaszaleć trochę w ich stylach tworząc coś innego i nowego. Ich miny po zobaczeniu końcowego efektu, był bezcenny. Skakały i  ściskały mnie jak mocno mogły. Później magazyn sprzedał się w 100 tysiącach nakładu, a do mnie docierają do tej pory ogłoszenia o współprace w różnych magazynach. Jak na razie mało znanych, ale korzystam z jak tylko mogę. To dodaje mi punktów gdybym nagle musiała szukać pracy. Dobrze to wygląda na cv.

Wywiad dobiegł końca, a ja lekko zdenerwowana krzątałam się po garderobie rozmawiając przez telefon. Ponieważ niektórzy pracownicy Matthew’a to totalni idioci.
-Natalie, powiedz mi jak nazywa się kolekcja.- powiedziałam przez zaciśnięte zęby do słuchawki, czując że jestem na krawędzi.
-„Szary film”- odpowiedziała drżącym głosem.
-Więc, na cholerę, mi czerwony tul?!- warknęłam.
Pakowałam w tym czasie swoje rzeczy do torebki. Spieszyłam się na spotkanie z mentorem, by uzgodnić ostatnie szczegóły dotyczące Fashion Week.  Wytłumaczyłam po raz kolejny co ma zamówić i rozłączyłam się, wrzucając do torebki telefon. Idiotka – pomyślałam. Odwróciłam się i w wejściu zauważyłam bruneta z zielonymi oczami, które lśniły.

_______________________________________________________________________________
Stałem w przejściu, obserwując jak drobna brunetka pospiesznie pakuje coś do torebki i rozmawia przez telefon. Po podniesionym tonie stwierdzam, że nie jest to przyjemna rozmowa. Jednak nie na tym się skupiłem, a bardziej na jej długich jak szyny opalonych nogach, kształtnych pośladkach, których nawet Louis mógł by pozazdrościć i pięknych piersiach, w które czasami zaglądałem podczas wywiadu. Korzystałem póki miałem możliwość. Jeszcze wiedziałem, że to jej odgarnięcie włosów, było specjalnie. Póki jeszcze rozmawiała obserwowałem jej zgrabny tyłek, czekając aż skończy. Miałem ochotę podejść i lekko je ścisnąć, albo od razu przelecieć. O tak, to ostatnie z chęcią bym zrobił.
Kręci mnie ta dziewczyna od paru miesięcy, kiedy po raz pierwszy zobaczyłem ją na jednym z pokazów. Była wtedy ubrana w długą czarną suknię do ziemi. Miała wiązanie na szyi, a plecy całe odsłonięte. Strasznie zaintrygowały mnie jej tatuaże na łopatkach. Dwa ptaki eksponowały się idealnie.
Wgapiony w jej długie nogi, nawet nie zauważyłem, kiedy się odwróciła.
-Ładne widoki, Panie Styles?- podniosłem szybko wzrok na jej niebieskie oczy.
Cholera…  Buzowały jeszcze złością na osobę, z którą rozmawiała, a według mnie w tym momencie wyglądała sexownie. Niby złość piękności szkodzi, ale tej nie wielkiej osóbce, tylko dodawało więcej pazura, który przyciąga chłopaków.
-Nie mam na co narzekać.- uśmiechnąłem się zadziornie.
Prychnęła i przeczesała palcami włosy, po czym próbowała przejść, jednak skutecznie zagrodziłem jej drogę. Spojrzała na mnie mrużąc oczy.
-Przepuść mnie.
Pochyliłem się w jej stronę, jednak odsunęła się o krok.
-Mógłbym to zrobić, jeżeli zgodziłabyś się gdzieś ze mną wyjść.- powiedziałem na swój uwodzicielski sposób, patrząc w jej błękitne tęczówki.
Uśmiechnęła się zmniejszając dystans między nami. Jestem znacznie wyższy od niej, więc musiała zadrzeć głowę, by nie spuszczać wzroku z mojej twarzy.
-A gdzie byś mnie zabrał?- czułem jak łapie za mój kołnierzyk lekko go ciągnąc w swoją stronę.
Zbliżyłem się do niej na tyle ile mogłem, czując jej słodki oddech oraz woń znajomych dla mnie perfumów.
-Myślałem o kolacji, ale możemy od razu do mnie.-położyłem dłonie na jej biodrach.
Zachichotała, pociągnęła bardziej za koszulę, zmuszając mnie bym jeszcze bardziej się pochylił. Jej usta znalazły się tuż przy moim uchu, a ja czułem jak przez kręgosłup przechodzi mi dreszcz.
-Na to trzeba zasłużyć.-szepnęła uwodzicielsko i musnęła miejsce pod uchem.
Stałem lekko osłupiały jej głosem, wykorzystała okazję i odsunęła się, ruszając w stronę wyjścia z budynku. Zawołałem za nią, ale jedynie dostałem w odpowiedzi anielski śmiech i kręcenie zgrabnym tyłkiem. Przekląłem w myślach, jednak rozbawiło mnie to. Chce grać to zagramy sobie.
Poczułem jak ktoś klepie mnie po ramieniu. Odwróciłem głowę i zauważyłem Niall’a.
-Jedziemy, chodź.
Kiwnąłem głową i ruszyłem za kumplem, a po chwili dołączyła do nas reszta. Wyszliśmy na zewnątrz, a ochroniarze pomogli nam przedostać się do busa. Kiedy zajęliśmy miejsca, blondasek wyglądał na mocno zamyślonego. Zmarszczyłem brwi.
-Niall, co Ci?- zapytałem kopiąc go but, by zwrócił na mnie uwagę.
-Jak myślicie, mógłbym się umówić z Moni?- spojrzał na każdego z nas chcąc uzyskać przyjacielską radę.
Uniosłem brwi na zadane przez niego pytanie. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem, ale się opanowałem. Na moją prośbę się nie zgodziła, dając mi kosza, a jego by zaakceptowała? Nie sądzę. Nie to, żebym życzył źle najlepszemu kumplowi, ale ona chyba nie gustuje w jego typach. Zresztą nie wiem. Mógł by spróbować.
-Jest ładna i miła. Mógłbyś spróbować.-zachęcił go Liam.
-Ładna? Ty widziałeś te nogi, to ciało?- ekscytował się blondas. Przed oczami miałem dzisiejszy obraz długich nóg brunetki i kształtnego ciała, które zapiera dech. Przyglądałem się ich rozmowie nic się nie odzywając, chcąc się upewnić, czy Niall podejmie się wyzwania i będzie się starał o spotkanie. –Albo ten tyłek. Louis mógłby jej zazdrościć.
-Co?- brunet podniósł wzrok z nad telefonu zaskoczony, że jego imię padło w ich rozmowie, jednak nie do końca rozumiał o co chodzi.
Wybuchliśmy śmiechem, a Lou nadal patrzył na nas jak na idiotów.
-A ty Harry, co sądzisz?
Nie wiedziałem co mu powiedzieć. Przecież sam miałem na nią, jak to się mówi, ‘chrapkę’. Za dzisiejsze miałem ochotę ją złapać, zabrać do domu, przykuć do łóżka i droczyć się z nią, aż będzie mnie błagać, żebym ją przeleciał tak mocno, by rano nie mogła chodzić. Zostałem szturchnięty i wyrwany z moich myśli.
-Mam nadzieje, że tobie się uda. – odpowiedziałem, poprawiając się na siedzeniu i opierając łokieć na podłokietniku.
Blondyn zmarszczył czoło, a Liam spojrzał na mnie zdziwiony.
-Blue dała Ci kosza? – do rozmowy dołączył się Zayn, wskazując na mnie palcem.
Przez chwile w samochodzie była cisza, przerywana jedynie przez przejeżdżające samochody obok oraz cichej wymiany zdań Paula z kierowcą. Każdy patrzył na mnie wielkimi oczami, nawet Louis, gdy dotarło do niego o czym rozmawiamy. Czułem się dziwnie, kiedy ich gały wlepiały się w moją osobę.
-Uuuu. –odezwał się nagle Niall – To ja pasuje. Życie mi jeszcze miłe.
Zaśmiali się, a ja wraz z nimi.

________________________________________________________________________________
Po cholernie długim locie, w końcu wylądowałam w NY. Poprawiłam swoje okulary na nosie i kierowałam się do odprawy. W głowie miałam totalny zamęt spowodowany pokazem. Tu modelka marudzi, tu szef u sukienki poszedł, to jest pogniecione, makijaż nie tak, muzyka nie dobra. Jak po tym wszystkim się nie napiję to mnie cholera jasna trafi. Po odprawie i 20 minutowej jazdy przez centrum wparowałam wkurwiona za kulisy.
-Co to ma, do cholery, wszystko znaczyć?!-warknęłam na całą salę.
Rzuciłam torebką nie przejmując się moimi cennymi rzeczami w niej.  Wszyscy ustawili się jak na baczność i nikt nie drgnął ani na sekundę. To dobrze, bo jestem aktualnie jak dinozaur, który rozszarpie każdego kto się ruszy. Jednak ktoś musiał się odważyć, więc na drżących nogach podeszła do mnie moja asystentka, wręczając mi potrzebne papiery do wypełnienia. Nie miałam teraz na nie głowy, więc je rzuciłam na stół za nią.
-Niech mi to ktoś wytłumaczy.- zaczęłam spokojnie, opierając się ręką o blat – Gdzie jest osoba, która miała zająć się muzyką? –siliłam się na spokojny ton, jednak ze mnie kipiało.
Muszę rozładować moją frustrację, żeby nie wybuchnąć. Głowa zaczyna mi pulsować od tego wszystkiego, więc drugą dłonią rozmasowałam skronie.
-Więc…- podniosłam dłoń od razu uciszając ją.
-Nie zaczynaj zdania od ‘więc’, bo nie wytrzymam. –warknęłam, przez zaciśnięte zęby. – Mieliście na to cholerne dwa tygodnie, by połączyć 3 gotowe już piosenki! –krzyknęłam na całe gardło. –Aż tak to było trudne?! – poczułam dłoń na swoim ramieniu, ale od razu ją strzepnęłam. – Macie na to teraz godzinę, albo wylecicie na zbity pysk.- powiedziałam poważnie i wszyscy nagle się ruszyli wykonując swoją prace.
Znów poczułam rękę na ramieniu.
-Czego?!-odwróciłam się wkurwiona i od razu tego pożałowałam, gdyż przed de mną stał słynny Stefano Gabbana ze słynnego domu mody Dolce&Gabbana.
Wzięłam chust powietrza do płuc, gdyż jest tu jeden z najlepszych projektantów chodzących po tej ziemi, a ja właśnie wydzierałam się jak idiotka na całą sale.
-Bardzo przepraszam, panie Gabbana. –poprawiłam nerwowo włosy i wyciągnęłam do niego rękę, którą uścisnął- To dla mnie ogromny zaszczyt pana poznać.-uśmiechnęłam się.
-Widzę, że Matthew miał rację co do ciebie. Twardą ręką prowadzisz swoich ludzi. –zaśmiał się i rozejrzał po manekinach z projektami. Cholera, już dawno modelki powinny je mieć na sobie. – Przyszedłem wesprzeć przed pokazem. Spokojnie panienko Blue.
Znów położył dłoń na moim ramieniu uśmiechając się przyjacielsko. Odwzajemniłam gest, na chwilę rzeczywiście się uspakajać. Wzięłam kilka głębokich oddechów, by głowa przestała mi pulsować, jednak wiedziałam, że to na marne, bo kiedy tylko Stefano wyszedł znów się wydarłam do modelek, by w końcu ruszyły dupę i zakładały stroje, bo do pokazu zostało ledwo półtora godziny.
10 minut przed pokazem postanowiłam się i ja przebrać w strój dla mnie. Miałam długą dopasowaną suknię, pięknego beżowego koloru z trapieniami od linii talli. Leżała idealnie, jak zwykle zresztą. Zmieniłam trampki na szpilki pod kolor sukni. Mogą się wydawać jak dla mnie za wysokie, jednak miałam to w dupie. Spojrzałam na siebie w lustrze przejeżdżając dłońmi po materiale.
-Wszystkiego Najlepszego, Moo. –szepnęłam do siebie.
Tak. Dziś są właśnie moje 21 urodziny, a ja spędzam je na pokazie, zamiast z znajomymi. Nagle zaśmiałam się w myślach. Jakimi znajomymi? Przez pośpiech w moim życiu nie jestem w stanie się z kimś związać na dłużej, a przez mój charakterek zrażam do siebie ludzi i nie chcą się ze mną dłużej kontaktować. W szkole gadają ze mną jedynie laski, które chcą się wybić jako modelki. Fałszywa przyjaźń. Chciałabym wrócić nagle do Polski, by uściskać Dorotę lub Suzi. Za nimi najbardziej tęsknię, choć pewnie one nie chcą mnie znać. Pokłóciłam się z nimi przed wyjazdem do Londynu.  Jedynymi osobami z którymi tak naprawdę mogę być szczera to mój mentor Matthew i Francesco, ale pierwszy nie zawsze ma czas, a drugi jest miliony kilometrów ode mnie.
-Pani Blue, pokaz się zaczął. – odwróciłam się do asystentki i kiwnęłam głową kierując się na odpowiednie miejsce.
Nerwy mnie zżerały, a musiałam wydać przemowę na wstęp. Przełknęłam gulę w gardle i wyszłam przed ogromną publiczność, która zaczęła wiwatować i klaskać.
-Witajcie na kolejnym Fashion Week w Nowym Yorku!- zaczęłam z wielkim uśmiechem- To ogromny zaszczyt móc tu być i reprezentować mojego mentora oraz zacząć ten pokaz mody. Zapraszam na kolekcje Matthew’a Williamson’a. –wskazałam gestem na wychodzącą pierwszą modelkę.
Muzyka zaczęła wydobywać się z głośników, a ja po chwili zniknęłam za kulisami, by dopilnować i wszystko dopiąć na ostatni guzik
Po pokazach odbyło się after party, na którym miałam ochotę totalnie się uchlać. To jaki kamień spadł mi z serca wiedząc, że to już koniec, sobie nie wyobrażacie. Koniec wiecznego marudzenia modelek, słuchania od Meg, że coś się nie zgadza, że jakaś krawcowej nie podoba się pomysł. Koniec, w końcu koniec. Upiłam łyk swojego drinka, przechodząc przez salę i rozglądając się za kimś znajomym. Jednak czego ja się spodziewałam. Chyba cudu. Usłyszałam dzwonek mojego telefonu, odłożyłam drinka na bat i wyciągnęłam urządzenie.
-Moni, moja księżniczko.Muzo najwspanialsza i najpiękniejsza. Jesteś nie zastąpiona, nigdy w Ciebie nie zwątpiłem. –rozradowany głos Matthew’a po drugiej strony słuchawki, stwierdza fakt, że naprawdę się spisałam. – Jestem z Ciebie cholernie dumny.
-Cieszę się, że mogłam to zrobić dla Ciebie.-uśmiechnęłam się do telefonu.
-Moni.
-Tak?
-Wszystkiego Najlepszego, królewno.
Rozłączył się, a ja jeszcze z większym bananem spojrzałam na swój telefon. To najlepszy mentor jakiego mogłabym dostać. On pamiętał.
Następnie przejrzałam wiadomość, którą dostałam.

 OD Francisco L. :
„Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko, ode mnie i Steli. Kochamy, całujemy, tęsknimy xx”


Schowałam telefon i ponownie chwyciłam za swój kieliszek. Potrząsnęłam nim, a lekko różowy płyn uderzał o ścianki. Jednak są osoby dla których coś znaczę lub w ogóle obchodzę.


Rano obudziłam się w swoimi pokoju hotelowym. Otulona pościelą, która pachniała przyjemną lawendą, aż nie chciało się jej opuścić. Jednak ustaliłam sobie na dziś plan. Chciałam pójść na basen, może później na zakupy. Jakoś muszę świętować swoje wczorajsze urodziny.  Podniosłam się na ramionach i usiadłam, rozciągając dodatkowo wszystkie mięśnie. Wstałam i na palcach doszłam do łazienki.


 Będąc na basenie, pochłaniałam każdy promień. I każde męskie spojrzenie. O tak, to lubiłam. Gapili się, a ja udawałam, że nie zwracam na to uwagi.
-Pani Blue. List i prezent dla pani. –odwróciłam się zobaczyłam jednego z pracowników hotelu.
Cholera, jakie ciacho. Wysoki, młody, brunet o niebieskich oczach z dużym uśmiechem. Oj chłopcze wskocz dziś do mnie do pokoju.
-Dziękuje. –uśmiechnęłam się, siadając na leżaku i zabierając to co mi przyniósł. Dobrze widziałam jak jego wzrok zatrzymuje się na mich piersiach. Nie spieszyłam się za bardzo, niech nacieszy oczy. Pochyliłam się do torebki, jeszcze bardziej eksponując moje maleństwa. - Za fatygę. –dałam mu napiwek.
Wziął go i oddalił się, starając się zakryć swoje podniecenie w spodniach. Zachichotałam pod nosem i spojrzałam na kopertę, którą otwarłam jako pierwszą.

Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Proszę, to bilet na galę Music Awards oraz sukienka, którą zaprojektowałem specjalnie dla Ciebie. ~Matthew W. „

Ucieszyłam się jak głupia. Williamson zaskoczył mnie jeszcze bardziej niż myślałam. On jest nie możliwy.  Spojrzałam na datę gali. Jest za tydzień.  Oj czuje, że będzie niezła zabawa. Uśmiechnęłam się pod nosem i włożyłam list wraz z pudełkiem do torebki. Zobaczę ją dopiero w dzień gali. Ułożyłam się znów wygodnie, poprawiając okulary. Słońce przygrzewa dość mocno, więc moja skóra opali się ładnie na nadchodzące atrakcje.

Siedzę w pokoju przepisując lekcje, które dostałam na e-mail od Niny. Ona jako jedyna spisuje wszystkie notatki jednocześnie nie wymaga ode mnie jakichkolwiek kontaktów do agencji modelek. Co jest potwornie męczące i nużące już. Jak chcą naprawdę zdziałać w tej branży, same muszą wyjść z inicjatywą. Myślą, że ułatwię im życie. Na to niech nie liczą.
Przepisując prawie ostatnie zdanie, mój telefon zaczął wibrować jak szalony i ze małych głośniczków płynęła dobrze mi już znana piosenka Little Mix - DNA. Sięgnęłam ręką po urządzenie, odczytując imię osoby, która próbuje się ze mną skontaktować. Nina. Odebrałam z wielką chęcią.
-Hej, Nina. Dziękuję za notatki.-odezwałam się z wielkim uśmiechem od ucha od ucha.
-Czyli doszły. -w jej głosie można było wyczuć ulgę - Bałam się, że nie, bo cały komputer mi się zawiesił. -wytłumaczyła się.
-Wszystko jest okay. Prawię już kończę. -złapałam za długopis spisując ostatnie zdanie.
-Moo, kiedy wracasz? 
-W następny poniedziałek. Idę na galę w niedzielę.- spisałam ostatnie słowo i odłożyłam długopis, by sprawdzić na laptopie, czy coś jeszcze jest do spisania.
-Bo jest pewien projekt do wykonania w parze i chciałabym z tobą. - była nie pewna i bała się pewnie, że od mówię. - Jak większość dziewczyn pewnie. -zaśmiała się cichutko, ale jakby z zażenowaniem.
-Dostałam już mnóstwo próśb o współprace od dziewczyn z naszej klasy, ale...-zrobiłam przerwę, w którą się wtrąciła.
-Tak, rozumiem...
-Czekaj. Nie skończyłam. -zachichotałam. - Z chęcią z tobą zrobię ten projekt. Kiedy przeczytałam to w notatkach od razu chciałam do Ciebie napisać.
-Serio?! Tak strasznie się cieszę. 
-Prześlesz mi moją część do pracy? Zrobię ją tu w NY i w poniedziałek przywiozę do szkoły.
-Jasne. Zaraz Ci prześlę. -odpowiedziała z zapałem i po chwili się rozłączyła.
Odsunęłam telefon od ucha i zablokowałam urządzenie, odkładając je na stolik. Wróciłam do ekranu laptopa, podkurczając nogi pod siebie, siadając po turecku. Poduszka troszkę mi się osunęła, więc ją poprawiłam, a przez przypadek palcem dotknęłam myszki laptopa, włączając jakąś stronkę. Zmarszczyłam brwi i przyjrzałam się jakieś stronie plotkarskiej, gdzie na głównej stronie był wielki tytuł: "Kolekcja Matthiew'a Williamson'a hitem lata." Od razu kliknęłam, by przeczytać cały artykuł. Przysunęłam urządzenie bliżej siebie i z uśmiechem na twarzy czytałam reportaż z całego zdarzenia. Chwalili jego ciężką pracę, co najbardziej mnie zadowoliło. Dobrze, że wspomnieli o mnie jedynie tylko, że byłam na zastępstwie mentora. Za wszelką cenę nie chciałam, by odbierali mnie jako dziewczynę, która próbuje zabrać wszelkie brawa za nie moje prace.
Zobaczyłam, że na ekranie wyskoczyło, że mam wiadomość od Niny. Otwarłam szybko, by sprawdzić listę i już powoli zacząć robić projekt.

W dzień gali byłam tak podekscytowana, że w końcu obejrzę tą sukienkę od mentora niż samą galą. Otwarłam pudełko, a pierwsze co zobaczyłam to biały materiał. Będę musiała uważać, by jej nie ubrudzić. Byłam to tego zdolna. Jakby się wino rozlało czy coś w tym stylu. Złapałam za nią i rozłożyłam. Aż zaparło mi dech. Nikt jak Matthew nie wiedział lepiej co mi się spodoba.  Przejechałam delikatnie dłonią po sukience zastanawiając się jak dużo zajęło mu uszycie tego. Była naprawdę piękna i w moim zadziornym stylu. Kiedy ją założyłam, leżała idealnie dając zarys mojej kształtnej sylwetce.  Byłam wniebowzięta. Zastanowiłam się nad butami które mam założyć do niej. Po długim namyśle wybrałam beżowe od Chanel.
Dotarłam na galę na czas. Pokierowano mnie od razu na czerwony dywan. Poprawiłam włosy, a twarz przyozdobiłam wielkim uśmiechem. Ustawiłam się tak, by jak najlepiej pokazać piękno mojej sukienki. Błyski fleszy raziły moje błękitne tęczówki i zostawiały po sobie czarne plamy na oczach. Nienawidziłam tego. Nie raz przez to traciłam przez chwilę wzrok nie wiedząc gdzie kompletnie się kieruję. Kiedy stwierdziłam, że mają wystarczająco dużo zdjęć, pochyliłam głowę, by przyzwyczaić wzrok i pozbywając się plam, przeszłam dalej, gdzie zostałam porwana przez jednego z dziennikarzy.
-Co projektantka mody robi na muzycznej gali?- przysunął mikrofon do mnie.
-Świetnie się bawi.-uśmiechnęłam się.
Minęłam go i poszłam dalej, gdy jeden z prowadzących pomachał do mnie i prosił o przyjście. No nic. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam. Wymieniliśmy się uściskiem, a on od razu komplementował mój wygląd.
-Muszę się pochwalić. Sukienka została specjalnie zaprojektowana przez Matthew’a dla mnie na moje 21 urodziny. –uśmiechnęłam się. – Jest najlepszym mentorem oraz przyjacielem jakiego miałam. –wysłałam całusa w stronę kamery, wiedząc, że Matt na pewno to ogląda.
 -Pozdrawiamy pana Williamson’a. Moni, powiedz może na kogo głosowałaś.. Bo głosowałaś, tak?- spytał na co kiwnęłam głową.-Na kogo głosowałaś w kategorii Piosenka Roku?
-Nie zdradzę, ale za każdego nominowanego trzymam kciuki.
-Dziękujemy, Moni. Baw się dobrze.
Uśmiechnęłam się i zniknęłam z pola widzenia kamery.
Kiedy szłam do wejścia na sale, gdzie miałam znaleźć swoje miejsce, zauważyłam przystojniaków z One Direction. Uśmiechnęłam się pod nosem, wspominając jak ostatnio dałam kosza Styles’owi. Zajęłam miejsce, wyciągając telefon i zadzwoniłam do Matt’a. Podczas rozmowy moje niebieskie oczy spotkały się z tymi zielonymi. Uśmiechnęłam się zadziornie nie przerywając rozmowy, zarzuciłam włosy na jedno ramię. Chłopak stał jak słup soli nie wiedząc kompletnie co zrobić, aż jeden z jego kumpli nie zmusił go do zajęcia miejsca.
Przez całą galę, starłam się powstrzymywać i nie zerkać w stronę bruneta, bo za każdym razem kiedy to robiłam specjalnie przegryzał wargę lub mrugał do mnie prawym okiem. Czułam, że cała płonę od jego wzroku. Wierciłam się co nie umknęło uwadze Karlie Kloss, modelce z Victoria Street. Znamy się od zabawy w Nowy Rok. Polubiłyśmy się. Jest miła, przyjazna i naprawdę kochana. Choć nie do końca jestem pewna, czy to przyjaźń. Położyła dłoń na moim kolanie i kazała się uspokoić. Jednak ja nie mogłam, przez świdrujące spojrzenie Harry’ego. Ja też nie omieszkałam kusić chłopaka. Zakładałam nogę na nogę, dzięki czemu sukienka troszeczkę mi się podnosiła ukazując większą część uda. Lub oblizywałam wargi, w ogóle na niego nie patrząc. Jak on może, to ja też. Chce pogrywać, to sobie pogramy, ale według moich zasad!
Na afterparty tańczyłam z Karlie na parkiecie, świetnie się bawiąc. Stwierdziła, że chce świętować moje urodziny na których nie mogła być z powodu pokazu w Las Vegas. Nie miałam jej tego za złe. Ważne, że teraz jest tu ze mną. Nie wiem ile wypiłam, ale chichoczę oraz mam coraz większą ochotę na sex. Brunetka w pewnym momencie mnie zostawiła, by zatańczyć z jakimś przystojniakiem. Zachichotałam pod nosem i postanowiłam podejść do naszego stolika. Zajęłam miejsce sięgając po nie dokończonego drinka, następnie upijając kilka łyków. Przyjrzałam się jak Kloss zarzuca swoje chude ręce na ramiona dość wysokiego bruneta. Ona to ma wzięcie. Kolejny raz przechyliłam kieliszek, wlewając margaritę do gardła, smakując przyjemny słodko-kwaśny smak.
Poczułam, że ktoś nagle się do mnie dosiadł i to nie była szatynka, bo nadal widziałam ją tańczącą. Odwróciłam głowę na towarzysza, a pierwsze co zauważyłam do duży uśmiech z dołeczkami w policzkach. Prychnęłam pod nosem i spuściłam głowę, lekko nią kręcąc z nie dowierzając z obecności bruneta.
-Ślicznie dziś wyglądasz. - szepnął.
Kiedy poczułam jego usta przy moim uchu, przez plecy przebiegł mi dreszcz podniecenia. Zaczerpnęłam postrzępiony oddech chcąc opanować uczucie, które zawładnęło moim ciałem. Przybierając obojętną minę, by ukryć emocje, spojrzałam prosto w roziskrzone szafirowe oczy chłopaka, które przyciągały swym blaskiem. Kształtne usta od razu wykrzywiły się w większym uśmiechu. Miałam ochotę sięgając dłonią do jego twarzy, by dotknąć tych przeklętych dołeczków sprawdzając czy są prawdziwe. Lecz bardziej miałam ochotę poczuć pod swoimi obuszkami jego rozpalone ciało, które kryje się pod tą czarną marynarką oraz flanelową koszulą tego samego koloru. Dobrze mu w czerni, wygląda pociągająco.
-Dziękuje. -uśmiechnęłam się, po chwili opierając łokieć o stół, a na dłoni kładąc brodę, by przyjrzeć mu się uważniej.

Moje oczy śledziły każdy ruch jego jabłka Adama, które poruszało się kiedy pił swojego drinka. Podniecenie z każdą chwilą spędzaną z nim rośnie, tak że mam ochotę zacząć całować jego szyję i słyszeć jego pomruki przyjemności. Wzrokiem podążyłam niżej zauważając jego dwa tatuaże starające się wydostać spod koszuli. Dziwi mnie każdy jego najnowszy tatuaż, jak wielki motyl na brzuchu lub inne na jego ramieniu. Choć dwa ptaki na jego piersi potwornie mi się podobają. Sama mam swoje jaskółki na łopatkach, które lubię. I nie! Nie wzorowałam się na nim. Po prostu mi się spodobał i ma dla mnie znaczenie.
-Wiesz, nie spodobało mi się jak mnie ostatnio potraktowałaś?
Przyglądałam się mu unosząc brew. Nie kontrolowałam śmiechu, który mi się wymsknął.
-Czyżbyś był tym jednym którym się nie odmawia?
-Dokładnie. -kiwnął głową.
Na moim udzie poczułam jego dłużą dłoń, którą sunął w górę. Nie powstrzymywałam go, ale też nie reagowałam, choć w żołądku czułam przyjemne uczucie, na rękach pojawiła się gęsia skórka.
Przysunął się bliżej, ściskając dłoń na udzie, powodując nie kontrolowany pomruk z mojej strony. Jego usta znów znalazły się przy moim uchu.
-Tak bardzo mam na Ciebie ochotę. -szepnął ochrypłym głosem znów powodując dreszcze. Czułam jak ciepłe wargi lekko musnęły miejsce tuż za uchem. Przymknęłam oczy, odchylając głowę dając mu lepszy dostęp, chcąc więcej lecz tego nie dostałam, bo poczułam chłód spowodowany brakiem jego osoby obok mnie. Widziałam jak wstaje, jednak podchodzi do mnie z drugiej strony, pochylając się do mnie. -Widzimy się u ciebie. -powiedział, po czym musnął mój policzek.
Czułam jak zaczynają mnie piec, powodując rumieńce. Odszedł nie dając mi odpowiedzieć i znika spośród tłumu. Nie chcąc by mnie zauważyli z Harry'm paparazi poczekałam kilka minut, dopijając swojego drinka. Chciałam tego, nawet bardzo i nie potrafiłam opanować swojego podniecenia. Kiedy Karlie pojawiła się przy stoliku cała rozpromieniona z dużym uśmiechem i sięgnęła po swojego drinka, ja postanowiłam się już z nią pożegnać. Wymieniłyśmy się pocałunkiem w policzek oraz lekkim uściśnięciem i umówiłyśmy się na kolejne spotkanie. Zabrałam torebkę, zakładając ją na ramię, następnie kierując się do wyjścia. Spuściłam głowę, kiedy już przy samym wyjściu zauważyłam blaski fleszy. Ochroniarz, pomógł mi wsiąść do samochodu, który zawiózł mnie pod hotel. Kiedy dojechałam na miejsce, weszłam po schodach do budynku. Przywitałam się skinieniem głowy z recepcjonistką i szłam w stronę windy. Poczułam za sobą czyjąś obecność. Po woni perfumów poznałam go, upewniając się, że brunet nie żartował. Weszłam do windy, a zaraz za mną Harry i jeszcze jedna osoba. Byłam już mega pobudzona, a brunet mi tego jeszcze nie ułatwiał starając się chwycić mój pośladek. Kiedy winda się zatrzymała na moim piętrze, wyszłam jako pierwsza wyciągając kartę od pokoju. Otwarłam drzwi i weszłam do środka, a po chwili zostałam gwałtownie przyciśnięta do ściany. Sapnęłam cicho gdy jego usta znalazły się na moich. Mruknęłam czując przyjemność rozpływającą się w moich żyłach. On tak świetnie całował. Po omacku upewniłam się, że drzwi są zamknięte, po czym bardziej naparłam na ciało chłopaka. Jego ręce znalazły zamek od sukienki i go rozpięły. Kiedy znalazła się na ziemi, mocno chwycił moje uda i podniósł, a ja oplotłam nogami jego biodra. Zeszłam pocałunkami na jego szyję, on w tym czasie ruszył do sypialni. Pochylił się i położył mnie na łóżko, a ja od razu pociągnęłam go za sobą łącząc znów nasze usta. Zdjął buty, kiedy ja próbowałam rozpiąć jego koszulę. Sunęłam ją z jego ramion, rzucając gdzieś na podłogę. Pod palcami czułam jak napinają mu się mięśnie. Na mojej skórze od razu pojawiły się dreszcze z podniecenia. Oderwał się od moich ust, zadziornie się uśmiechając. Mój oddech przyspieszył, kiedy dłonią przejechał po moim brzuchu do koronkowych majtek. Włożył ją w nie i palcami masował moje wejście. Jęknęłam z przyjemności. Szybki jest. Bez żadnego cackania, wstępu od razu do konkretu. Podoba mi się to.
-Chce, żebyś mnie błagała o więcej.- szepnął patrząc mi prosto w oczy.
Wtedy włożył we mnie palce na co jeszcze raz jęknęłam, tym razem głośniej. Byłam strasznie spięta i od dawna tego potrzebowałam. Jest mi teraz cholernie dobrze. Jego palce działały cuda. Chciałam więcej z każdym jego ruchem. Kiedy zaczął jeszcze drażnić moje sutki wtedy nie wytrzymałam. Zniosłabym tą pieszczotę dłużej, ale to mój słaby punkt.
-H-harry, proszę…-wyjąkałam starając złapać oddech.
Spojrzał na mnie, a ja widziałam ten dziki blask w jego oczach.
-O co prosisz, Blue?- powiedział z tą swoją chrypką.
Cholera, on i to jego droczenie się. 
Zemszczę się kiedyś, Styles. Zobaczysz.
Przyspieszył ruchy palcami. Jęknęłam głośniej, zaciskając oczy i ręce, które trzymałam na ramionach chłopaka.
-Chce Cię poczuć.-szepnęłam przyciągając do siebie.-Chce Cię poczuć w sobie.-złączyłam nasze usta.
Zdjął szybko spodnie uprzednio wyciągając srebrną paczuszkę z kieszeni. Dobrze, że jest przygotowany. Kiedy pozbawił z siebie bokserek, byłam pod wrażeniem jego męskości. Moje majtki również znalazły się na ziemi, a brunet rozchylił moje nogi, znajdując się pomiędzy nimi.
-Później nie będziesz chciała tego robić z nikim innym.- musnął moje usta.
-Pokaż na co Cię stać, tygrysie.- uśmiechnęłam się, odwzajemniając każde muśnięcie.
Zamruczał zabawnie jak kotek, na co zachichotałam. Czułam, że jest przy moim wejściu jednak znów postanowił się droczyć. Chciałam to przyspieszyć, jednak przydusił moje biodra z powrotem do łóżka, twierdząc, że jestem niecierpliwa. Nie moja wina, to on ciągle przeciąga. Całował moją szyję, więc wplotłam palce w jego włosy i oddałam się pieszczocie. Wtedy wszedł we mnie gwałtownie. Poczułam potworny ból, ale po chwili ustąpił dając uczucie przyjemności. Totalnie odpłynęłam kiedy zaczął się we mnie poruszać. Rzeczywiście był w tym dobry, nawet cholernie dobry. Był za razem brutalny, dziki oraz delikatny i namiętny. Przyspieszył i mocniej uderzał w mój czuły punkt. Nie mogłam powstrzymać się od jęków, które wymykały mi się z ust. Spojrzałam na twarz chłopaka. Jego grzywka, przykleiła się do czoła, gdzie skraplały się kropelki potu. Przejechałam delikatnie dłonią po jego policzku, po czym złączyłam nasze usta w długim pocałunku. W dole poczułam ścisk. Wygięłam się w łuk i doszłam z imieniem chłopaka na ustach.





niedziela, 27 lipca 2014

Zapowiedź.

Bez zobowiązań...


Opis: Nowa sensacja w świecie mody. Młoda, pełna życia i pomysłów, piękna projektantka jest na celowniku paparazi i plotkarskich gazet. Moni Blue jednak się tym nie przejmuje. Cieszy się, że jej kariera idzie w górę i stara się wykorzystać dobrze te 5 minut sławy. Zwykle nie angażuje się w związki i stawia prace na pierwsze miejsce. Jej spotkania z przeciwną płcią kończą się sexem, ale uważała to za pojedynczą przygodę. Czy to się zmieni? Ktoś pojawi się na pierwszym miejscu niż praca?





Taka zachęta :) Zainteresowani? Będzie to publikowane w 4 dużych częściach, byście się nie nudzili, kiedy będę pisać kolejne promty z serii Alex'a i Arii według waszego życzenia. ^^

A tak po za tym. Jestem ogromnie zadowolona, że w ogóle chcecie czytać te promty. Nie jestem jakąś wielką pisarką. Piszę, bo mnie to odpręża. Nigdy nie sądziłam, że spotka się to z dobrą opinią. Mój pierwszy blog 'Forgive him?' (usunięty) nie był miło komentowany i bałam się tego samego, a tu takie miłe zaskoczenie. Dziękuje. xo



wtorek, 22 lipca 2014

Furious promt - Mecz.



*Aria POV*

Siedziałam na kanapie w salonie, oglądając jakiś poranny serial, z którego jak zwykle nic nie rozumiem. Czemu Khloe zerwała z Fabio? Oraz dlaczego Margaret tak się na nią wydziera? Skutek nie oglądania wcześniejszych odcinków. Poprawiłam zieloną koszulkę Alex’a, którą ukradłam już na początku naszej znajomości, naciągając ją bardziej na nogi. Lubiłam ją nosić, kiedy nie było go przy mnie. Pachniała nim, a jej długość sprawiała, że miałam z niej fajną sukienkę. Poprawiłam się, podkulając nogi do siebie. Może powinnam się już ubrać? Jest prawie 11, w każdej chwili może ktoś wpaść. Spencer lub może nawet Alex. Zresztą, każdy już z nich widział mnie podobnie ubraną. Zastanawiam się też, czy nie odwiedzić mamy i Mike? Musiałabym do niej zadzwonić, czy w ogóle jest domu. Dawno jej nie widziałam, a też chciałam jej przedstawić Alex’a. Jest dla mnie ważny i powinna go poznać. Choć nie wiem czy tym nie wystraszę chłopaka. Jesteśmy ze sobą ledwie miesiąc. Mógł by stwierdzić, że za szybko to wszystko się dzieje.
Mój telefon nagle zawibrował dając mi do zrozumienia, że mam wiadomość. Oderwałam wzrok od telewizora i sięgnęłam po urządzenie. Na wygaszaczu pojawiła się koperta, więc przesunęłam po nim palcem i przeczytałam treść. Od Alex’a. Na mojej twarzy od razu pojawił się gigantyczny uśmiech. Ludzie uznali by mnie za wariatkę gdyby zauważyli z takim bananem, ale nic nie poradzę, kiedy on tak na mnie działa. Gdy tylko pojawił się w moim życiu, zmienił je kompletnie. Dodał kolorów. Spencer twierdzi, że dobrze na mnie wpływa. Częściej się uśmiecham i promienieje. Uwielbiam z nim przebywać, ponieważ jest znacznie lepiej niż z moim byłym. W ciągu tego miesiąca pokazał, że mu na mnie naprawdę zależy. Obsypuje mnie milionem wspaniałych pocałunków, mówi czułe słówka, przytula jakby bał się, że zaraz zniknę. Nie zrobiłabym mu tego. Nie wiem jeszcze wiele z jego przeszłości, o jego rodzinie. Nie chce naciskać, bo wiem że pewnie jest mu z tym ciężko. Powie mi kiedy uzna to za dobry czas.
Jak go pierwszy raz zobaczyłam nigdy nie spodziewałam się po nim, bycia romantycznym chłopakiem. Myślałam, że jest jak jego reszta znajomych. Bed boy, który traktuje swoją dziewczynę tylko, żeby zaszpanować kumplom.  Jednak się myliłam. Dobrze pamiętam naszą pierwszą randkę, na którą zabrał nas na plaże. Mimo chłodnego wiatru, bawiliśmy się świetnie jedząc moje ulubione truskawki w czekoladzie.
Jego znajomych poznałam dopiero po tygodniu chodzenia. Bałam się jak nigdy, słysząc miliony plotek na temat Furious’a. Miałam mnóstwo wątpliwości, czy mnie zaakceptują jako dziewczynę ich kumpla. Ku pozytywnemu zaskoczeniu przyjęli mnie z otwartymi ramionami. Dopiero po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do zachowania Louis’a. Starałam się nigdy nie być przy nim kiedy jest zdenerwowany, albo trzymać się wtedy blisko Alex’a. Dean jak na ogromnego mięśniaka jest strasznie miły i przyjacielski. Jak mnie raz przytulił, straciłam na chwilę możliwość oddychania. Z Chloe na początku nie było przyjemnie. Jakoś nie mogłyśmy się dogadać. Ja myślałam, że ona nie lubi mnie, a ona myślała wręcz odwrotnie. Staram się nadal jakoś dogadać z blondynką, bo wiem, że zależy na tym Alex’owi.  
Wracając do wiadomości. Pisze, że dziś się nie spotkamy, bo ma mecz z kumplami. Nie miałam mu tego za złe. Ostatnio poświęcał mi każdą wolną chwilę, więc odpisałam mu, żeby dobrze się bawił i że tęsknię. Czyli mam dzień dla siebie. Wstałam z kanapy udając się do kuchni, by odnieść już pusty kubek po herbacie. Chyba jednak odwiedzę dziś mamę i brata, albo udam się na plażę z Amber. Odłożyłam naczynie do zlewu, po czym podskakując radośnie weszłam na górę do swojego pokoju. Podeszłam do szafy i przeszukiwałam sterty ubrań zastanawiając się co założyć. Wyjrzałam na chwilę przez okno, by ocenić pogodę. Jest naprawdę słonecznie i ciepło, więc założę ulubione czarne spodenki z kwiatowym wzorem i do tego niebieska bluzka na ramkach. Powinno pasować. Przebrałam się i poszłam do łazienki, by tam rozczesać swoje długie brązowe włosy. Przyjrzałam się w lustrze i postanowiłam podkreślić rzęsy. Znalazłam maskarę, pochyliłam się w stronę lustra, by lepiej widzieć i małą szczoteczką  przejechałam po rzęsach. Gotowa wyszłam z łazienki i udałam się w kierunku salonu. Kiedy schodziłam po schodach usłyszałam swój telefon. Przyspieszyłam kroku, omal nie się nie przewracając, kiedy moja stopa zahaczyła o dywan. Niech to szlak weźmie.  Doszłam do dzwoniącego iPhona. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Faith, którą poznałam nie dawno, kiedy przyjechała wraz ze swoim ojcem oraz siostrą, by obejrzeć mecz w sali kinowej w domu Tomlinsona. Świetnie mi się z nią rozmawiało, dopóki rozgrywka się nie skończyła, a ona musiała wracać.
Przesunęłam palcem po ekranie odbierając połączenie.
-Hej, Ri. –od jej radosnego głosu pojawił mi się uśmiech na twarzy.
-Hej, Faith. Co tam?
-Masz czas? Jadę z Lou na mecz. Nie chce na trybunach siedzieć sama. –w głosie było wyczuć, że rzeczywiście nie podoba jej się  ta perspektywa, mi też by się nie podobało.- Alex też będzie. –dodała z nadzieją, że mnie przekona.
Zaśmiałam się cicho do słuchawki i potwierdziłam swoją obecność. Tak się ucieszyła, że aż pisnęła do słuchawki. Dowiedziałam się, kiedy i gdzie odbywa się mecz chłopaków, po czym się rozłączyłam. Do spotkania nie zostało mi dużo czasu. Zastanowiłam się chwilę, czy brać auto czy też nie. Nie miałam daleko, a pewnie później będę wracać z Alex’em. Spacer, będzie najlepszym wyborem. Szkoda marnować takiej pogody, a trzeba z niej korzystać, bo rzadko zdarza się, by było aż tak ciepło i słonecznie. Wzięłam jeszcze torebkę i wrzuciłam do niej wszystko co potrzebne. Na nos nacisnęłam okulary przeciwsłoneczne i wyszłam z domu.

Dotarłam na miejsce na czas. Weszłam na tren boiska i od razu dostrzegłam dużą grupę chłopaków w strojach sportowych biegających po murawie i podający sobie piłkę. Rozejrzałam się bardziej, zauważając na trybunach blondynkę, samotnie siedzącą i wpatrzoną w swój telefon. Po jej minie stwierdzam, że jej naprawdę znudzona i nie bawi jej siedzenie tutaj. Szybko ruszyłam ku dziewczynie, by ją ratować.
-Jestem już. –odezwałam się, wchodząc po schodkach.
Podniosła wzrok i od razu rozpromieniała. Wstała, po czym wymieniłyśmy się uściśnięciem na przywitanie.
-Cieszę, że jesteś. Sama bym tu umarła z nudów. – odsunęłyśmy się od siebie, by następnie usiąść na ławce.
Odłożyłam obok siebie torebkę, lecz nadal trzymałam za pasek, w razie gdyby ktoś próbował ją ukraść. Przezorny zawsze ubezpieczony.
-Nie ma sprawy i tak nic nie miałam do roboty. –spojrzałam w stronę boiska szukając swojego chłopaka.- Gdzie Alex i Tommo? – wróciłam wzrokiem na Faith, która chowała telefon do kieszeni spodni.
-Weszli do szatni, zaraz powinni wyjść.
Kiwnęłam głową informując, że ją zrozumiałam.
Chłopcy wyszli, kiedy z Faith rozmawiałyśmy o sensie gry w nogę. Widzę, że mamy to samo zdanie co do tego sportu.  Kilku facetów biegających za jedną piłką, kopiąc ją na różne strony. Gdzie tu logika? Jeszcze ta furia radości gdy ktoś strzeli gola. Nie znosiłam kiedy mój brat oglądał mecze ze swoimi kumplami. Ten hałas był zwykle nie do zniesienia, więc wtedy szłam na noc do znajomych.
-Do dzieła nasze cheerliderki!- usłyszałyśmy krzyk Louis’a, który oderwał nas od rozmowy.
Spojrzałyśmy w jego stronę i zaczął energicznie machać ręką. Ja się cicho zaśmiałam, a Faith przewróciła oczami na zachowanie bruneta, który nagle szturchnął z łokcia Alex’a i kazał mu spojrzeć w naszą stronę. Odwrócił się, a nasz wzrok od razu się skrzyżował. Widać, że jest zaskoczony moją obecnością, ale po chwili na jego twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Pomachał w moją stronę, co od razu odwzajemniłam, uśmiechając się lekko. Chciałabym, żeby tu szybko podbiegł i przywitał się jednym z tych swoich słodkich pocałunków. Nie widziałam go zaledwie od wczoraj wieczoru, a cholernie się za nim stęskniłam. Mrugnął do mnie jednym okiem, aż poczułam gorąco na policzkach i nie tylko. Zawsze tak na mnie działał choćby jednym małym, najmniejszym gestem. Czułym uśmiechem, puszczeniem oczka, delikatnym cmoknięciem w policzek. Przyglądał mi się uważnie, jakbym nie miała na sobie ubrań, a on czerpał z tego najlepsze korzyści.  Te niebieskie jak ocean oczy nie są takie anielskie jakby się wydawało.
Nagle ktoś dźgnął mnie w ramię. Jak się okazało była to Faith twierdząc, że się rumienię. Zwaliłam wszystko na pogodę, ale i pewnie tak mi nie uwierzyła, chichocząc pod nosem. Sięgnęłam po butelkę, by trochę się schłodzić i  przyjrzeć się rozpoczętej grze chłopaków. Grali już chwilę, a my z Faith wróciłyśmy do rozmowy. Co kilka minut wracałyśmy wzrokiem na chłopaków, przyglądając się ich popisom. Kiedy zdobyli gola cieszyli się jak dzieci skacząc sobie na plecy, albo turlając się po trawie. Brunet skoczył na plecy Alex’a szczerząc się i wkładając palce w jego włosy, targając nimi na różne strony. Kiedy ja to robiłam, burzył się szybko poprawiając swoje blond końcówki. Tak też było i w tym przypadku, zrzucił chłopaka ze swoich pleców od razu przeczesując swoimi długimi palcami włosy.
-Jak dzieci- stwierdziła Faith.
Zgodziłam się z nią, skupiając całą swoją uwagę na Alex’ie, starający się odebrać piłkę przeciwnikowi. W tych spodenkach i koszulce wygląda naprawdę sexownie. Może jakby zdjął chociaż górną część garderoby, mogłabym bardziej nacieszyć się jego mięśniami. Czasami sama siebie zaskakuje swoimi myślami. Boże, Aria. Ogarnij się.
Kiedy zaczęła się przerwa, przed dalszym graniem, jako pierwszy podbiegł do nas Alex.
-Hej, skarbie. –odezwałam się najpierw, przyglądając się jak wchodzi po schodkach.
-Hej, kochanie.-nachylił się nad de mną i złączył nasze usta.
Uśmiechnęłam się lekko, odwzajemniając pocałunek, za którym się stęskniłam. Zawsze chciałam by takie chwile trwały wiecznie, by zawsze był przy mnie. Do moich uszu doszedł chichot Faith, a po chwili przyszedł Louis. Mój misiek odsunął się ode mnie, siadając obok. Brunet przywitał się ze mną, puszczając mi oczko, a po chwili przytulił się do blondynki.
-Jesteś spocony.- skrzywiła się.
-Wiem.-uśmiechnął się szeroko, przybijając piątkę z blondynem, następnie podając mu butelkę wody.
Spojrzałam na mojego chłopaka, jak wypija sporą ilość chłodnej wody. Granie w taki upał pewnie jest męczące, ale widać, że jemu sprawia to frajdę. Przybliżyłam się bliżej do niego, kładąc głowę na jego ramię. Do moich nozdrzy doszedł nagle nie przyjemny zapach potu chłopaka. Od razu się skrzywiłam, ale się nie odsunęłam.
-Śmierdzisz. –stwierdziłam, po czym zachichotałam, spoglądając w górę na minę Alex’a.
-Jakie wy kochane. – odwróciłam się do jego przyjaciela, który przewraca oczami i upił kolejną porcję wody. – Wygramy ten mecz. – stwierdził z pewnością w głosie.
Chyba zawsze taki jest. Nigdy nie widziałam go, gdyby kiedykolwiek zwątpił w swoje umiejętności.
-Świetna bramka, Louis. – pogratulowałam, na co brunet się uśmiechnął.
-Dzięki, –wypiął klatę, pokazując jaki to jest z siebie dumny, na co miałam ochotę głośno się zaśmiać. – ale to dzięki Alex’owi. –zaśmiał się, sięgając ręką znów do włosów mojego chłopaka, czochrając nimi.
Zachichotałam spoglądając na Misiaczka, który uśmiecha się szeroko poprawiając blond końcówki. Wyciągnęłam bardziej szyję, by sięgnąć do jego policzka, składając na nim długiego soczystego całusa.
- Po prostu miał szczęście. –odezwała się nagle blondynka, co spowodowało, że Louis spojrzał na nią mrużąc oczy.
-Zamiast brać przykład z Arii i mnie wycałować, to ty wątpisz w moje wątpliwości. – oburzył się Tommo.
Okręciłam się tyłem do Alex’a chcąc się oprzeć plecami o jego tors, by mieć lepszy widok na kłócącą się dwójkę.  Jego silne ramiona od razu mnie otuliły. Mimo iż był strasznie spocony, ale zignorowałam ten fakt, czując to przyjemne uczucie bezpieczeństwa zapewnione z jego strony. Nie raz mi to pokazał. Na przykład na początku naszej znajomości, kiedy jeszcze nie byliśmy parą. Jakiś koleś kręcił się koło mojego domu, próbujący się dostać do przez okno. Byłam tak przerażona, na dodatek trzęsły mi się ręce strasznie, że ledwo wybierałam numery. Na początku dzwoniłam do mojego byłego, ale dupek nie odbierał. Później postanowiłam z nerwów zadzwonić do Alex’a, on bez żadnych pytań w mgnieniu oka przyjechał wystraszając tamtego typa. Byłam mu bezgranicznie wdzięczna.
-Wierzę Tommo, wierzę – od myśli oderwał mnie głos Faith, która szczerzyła swoje perłowe zęby  w stronę bruneta.
-Uważaj, bo Ci uwierzę. –przewrócił oczami, znów upijając sporą ilość napoju z butelki.
Wtuliłam się bardziej w ciało mojego misiaczka, podnosząc głowę, by nosem smyrać go w brodę, wywołując u niego uśmiech. Zerknął w moją stronę, a ja wykorzystałam ten moment, by musnąć go w usta.
-Robisz to specjalnie. –spojrzałam w stronę Louis’a, który uważnie mi się przyglądał.
Razem z Faith spojrzałyśmy na chłopaka ze nie zrozumieniem jego słów. O co chodzi temu chłopakowi?
-Po prostu okazuje swojemu chłopakowi uczucia.- wytłumaczyłam mu, wzruszając ramionami.
Poczułam jak duże palce Alex’a wplatają się w moje palce, ściskając je od razu.
-A ja nie mogę okazywać swojemu. –wydął dolną wargę.
Uniosłam brew na jego słowa i chyba nie tylko ja. Każdy wydawał się być zdziwiony wypowiedzią chłopaka.
-Ciekawe czemu? –spytała blondynka, przyglądając się mu uważnie.
Ja również nie spuszczałam z niego wzroku, ciekawa jego odpowiedzi.
-Bo Aria ukradła mi mojego. –odpowiedział z miną smutnego wskazując na zdziwionego blondyna, który automatycznie zakrztusił się wodą. Miał ogromnie szczęście, że mnie nią nie opluł.
Miałam ochotę zaśmiać się w głos, zamiast za to razem z Faith zadałyśmy to samo pytanie.
-Czy ja o czymś nie wiem? – spoglądałam to na bruneta to na mojego chłopaka, starając się ukryć rozbawienie.
Uśmiech cisnął mi się na twarz, ale starałam się go zwalczyć, chcąc jeszcze podtrzymać dobrą zabawę.
-Alex, nie wspominałeś jej o sytuacji w sklepie?
Teraz to już naprawdę nie wiem o co chodzi. Spojrzałam na mojego chłopaka, który był widocznie zakłopotany. Drapał się po karku i krzywił się spoglądając na mnie kątem oka. Uniosłam brwi widząc jego zachowanie.
-Nie było okazji. –wytłumaczył się.
Osunęłam się od niego, marszcząc brwi. Jaki wypad do sklepu? Byłam już strasznie zmieszana, razem blondynką. Spojrzałam na nią sądząc, że ona chociaż wie o  tej całej sytuacji. Skierowała mnie wzrok, równie zmieszana całym tym wyznaniem. Dobra, ta zabawa zeszła na dziwne tory. Czyżby Lou i mój chłopak coś… Boże jakie to idiotyczne. O czym ja w ogóle myślę? Przecież to najlepsi kumple, lubią się często wygłupiać.
-Jesteście dziwni. – stwierdziła blondynka, przewracając oczami.
-Ale za to bardzo mnie lubisz. – odpowiedział Louis, cmokając ją w policzek i wstając z ławki – Choć Alex. Koniec przerwy.
Podszedł nawet do mnie, robiąc to samo co przed chwilą. Byłam zaskoczona, jego gestem, ale uśmiechnęłam się lekko, na co Alex zareagował waląc go w tył głowy. Zachichotałam i spojrzałam na niego, kiedy pochylał się w moją stronę, by znów złączyć nasze usta. Pocałunek nie trwał długo, bo brunet szarpnął go mocno za ramię. Mój chłopak omal nie wywalił się na schodkach, przez co rzucił wiązkę przekleństw w stronę kumpla. Louis zaśmiał się w głos biegnąc na boisko. Oni naprawdę są nie normalni, a nuda przy nich to nie znane pojęcie.
Nawet nie wiedziałam, że się uśmiecham, oglądając mojego Alex’a podczas gry, dopóki znajoma mi tego nie wypomniała.
-Jesteście uroczą parą. –podparła brodę na ręce, przyglądając się mi.
Spojrzałam na nią, nie mogąc powstrzymać cisnącego się uśmiechu na ustach.
-Dziękuje. – policzki zaczęły mnie piec. Zapewne są już koloru mocnej czerwieni.
Uśmiechnęła się do mnie szczerze, po czym lekko szturchnęła mnie z ramienia, na co obie zachichotałyśmy i wróciłyśmy do oglądania meczu.
Po skończonej grze, byłam ogromnie dumna z mojego misiaczka, który strzelił gola, wykrzykując, że to specjalnie dla mnie. To tak urocze, że mogło by się wydawać nie możliwe. Większość chłopaków wstydzi się okazywać uczuć do swojej dziewczyny przy swoich kumplach, ale nie Alex. On wręcz przeciwnie, pokazywał to wszystkim. Na początku, jakoś nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Z moim byłym musiałam się kryć na każdy możliwy sposób. To było coś nowego, ale przyjemnego. Jego ciągłe powtarzanie, że jestem jego, tylko jego powodowały u mnie szeroki uśmiech, rumieńce, przyjemne ciepło w sercu oraz coś znacznie silniejszego czego nie da się opisać. To coś trzyma nas przy sobie. Bez niego nawet minuty nie potrafię wytrzymać, za to on bez dotykania mnie za pośladki. Nie wiem co on do nich ma, ale wykorzystuje każdą możliwą sytuację, by tylko za nie chwycić.
Chłopcy zbiegli z boiska od razu do szatni, by się umyć i przebrać.

*Alex POV*

Po skończonym wygranym meczu, poszliśmy do szatni, by się odświeżyć i zmienić ubrania, bo nasze dziewczyny nawet nie chciały się przytulić. I tak odbiorę swoją nagrodę za gola, jak nie teraz to później. Coś czuję, że to będzie kolejna przyjemna noc z moim aniołkiem. Zaśmiałem się cicho pod nosem, wchodząc pod prysznic. Odkręciłem kurek, a ciepła woda spłynęła po moim ciele, zmywając ze mnie cały brud z ponad 2 godzinnej rozgrywki. Po całej szatni słychać było głośne rozmowy chłopaków na temat dzisiejszego meczu. Choć chyba najbardziej ekscytował się Will ze strzelonej bramki w ostatnich minutach meczu. Nasza drużyna zdobyła 3 bramki, jedna Louisa, druga moja, a trzecia brązowookiego, który aktualnie śmiał się w niebogłosy.
Złapałem za ręcznik, który przewiesiłem sobie wcześniej przez rurkę na której wisiała również zasłonka, by wytrzeć ciało. Następnie owinąłem go wokół bioder, wychodząc z kabiny. Już chciałem chwytać za swoją torbę, by wyciągnąć z niej świeże ubranie, kiedy poczułem jak ktoś mocno rzuca mi się na ramiona, śmiejąc się mi się do ucha.
-Świetna bramka, Alexis. – Jack włożył pace w moje włosy, zaczynając nimi targać na wszystkie strony.
Walnąłem go lekko w brzuch, by tylko mnie puścił. Nie znosiłem jak ktoś bawi się moimi włosami oraz nazywa ‘Alexis’. Louis to jakiś czas temu wymyślił i jakoś się przyjęło.  Nie mogę się przyzwyczaić. Brzmi jakbym był jakąś pierdoloną księżniczką w różowej sukience. Mam naprawę pojebanych kumpli, ale bez nich było by nudno.
Zacząłem się z nim bić na niby, po czym zaśmialiśmy się razem, a on wrócił do reszty. Usiadłem na ławce, przeszukując torbę.
-Z czego rżysz? –podniosłem głowę, by spojrzeć jak Tommo wychodzi z pod kabiny, owinięty ręcznikiem.
Wskazałem kciukiem na resztę bandy, kręcąc głową z rozbawienia. Skierował swój wzrok na nich, unosząc jeden kącik ust. W między czasie sięgnąłem świeżą bieliznę naciągając ją od razu na nogi.
-Słyszałeś jak ostatnio pokłóciłem się z Faith? –spojrzałem na niego zndziwiony, ściągając ręcznik z bioder, by następnie wysuszyć włosy.
-Ale chyba już jest okay? –spytałem.
-Yhy. –kiwnął głową zakładając swoje ubrania – Wszyscy truli mi dupę.
-A o co poszło? –spojrzałem na niego zaciekawiony, a on również skierował swój niebieski wzrok – Nie chciał bym wyjść na wścibskiego czy coś… - dodałem nie pewnie drapiąc się po karku, po czym łapiąc za ulubioną bokserkę .
Przeczesał swoje włosy, zatrzymując na nich swoją dłoń.
-Kiedy byłem u niej na noc, rano pojechała do Luka. – widziałem jak na wspomnienie przyjaciela Faith, mięśnie chłopaka znacznie się napięły. Pomiędzy tą dwójką są ogromne zgrzyty, jeden nienawidzi drugiego i to w wzajemnością. – Jak wróciła powiedziała, że była na spacerze.
Usiadłem na ławce łapiąc za swoje trampki i zakładając je na nogi. Brunet poszedł w moje ślady.
-Kiepsko. –stwierdziłem, wyobrażając sobie kumpla jaki musiał być wkurwiony. – Nie będę Ci truć dupy, jak reszta. Jesteś dorosły i zrobisz co uważasz za słuszne, ale pamiętaj, że żadna inna dziewczyna nie powoduje u Ciebie takiego dobrego humoru jak masz dziś. –wstałem z ławki łapiąc za torbę.
Dziś Louis naprawdę miał świetny humor, bo nawet jak strzelili nam jednego gola, jedynie wydarł się na nas zapędzając do gry unikając większych przekleństw. Później jak potknął się w drugiej połowie, śmiał się w niebogłosy twierdząc, że coś było w wodzie. Widzieć najlepszego przyjaciela w dobrym humorze, to jak dar z nieba.
- Byłem mega wkurwiony… -westchnął, biorąc torbę, zarzucając ją na ramię –Zależy mi na niej.
Spojrzałem na niego uważnie, takie wyznanie z ust kumpla jest rzadkością. Odwrócił się i zaczął się kierować stronę wyjścia, bez pożegnania się z resztą. Wyrównałem z nim kroku i poklepałem go przyjacielsko po ramieniu, na co spojrzał na mnie wymuszając uśmiech. Odwzajemniłem gest, po czym lekko uderzyłem z łokcia go w brzuch.
-Rozchmurz się. Wygraliśmy.-powiedziałem z dużym bananem na twarzy, skacząc przy nim jak dziecko.
Widząc moją reakcje, zaśmiał się, a po chwili moja głowa znalazła się pod jego pachą, a jego dłoń zaczęła targać moje włosy. Co oni dziś mają do moich włosów? Wyrwałem się pchając go lekko i śmiejąc się pod nosem, tak samo jak kumpel.
Wyszliśmy na boisko, zauważając dziewczyny siedzące jeszcze na trybunach i terkające na jakiś temat. Louis zawołał je, a one nagle wstały, schodząc do nas. Rozłożyłem ramiona czekając tylko, aż będę mógł przytulić mojego aniołka. Aria doszła do ostatniego schodka, następnie skoczyła na mnie, owijając ramiona wokół mojej szyi oraz nogi wokół bioder. Zaśmiałem się, łapiąc ją w udach, by mi nie spadła. Jej cichy chichot sprawił, że chciało by się go słuchać w ciągle. Nie znoszę kiedy płacze, to kroi mi serce i rozrywa na strzępy. Okręciłem nas wokół siebie, a jej uścisk bardziej się zacisnął.
-Pachniecie. – usłyszałem blondynkę, więc zatrzymałem się i spojrzałem w ich stronę.
Brunet obejmował dziewczynę, przyciskając ją blisko siebie, a jej ramiona go otulały. To miło widzieć jak Louis przy niej się rozluźnia i zapomina o toczącej się sprawie z Parkerem lub o jakiejkolwiek kłótni. Nie chciałbym żeby nagle znajomość między nimi się nagle skończyła. Skończyło by się to źle dla obu stron. Jest po między nimi to coś, co sprawia, że do siebie pasują. Te uparte charaktery, nie da się o nich nie wspomnieć. Przez to często się kłócą, ale ostatnia sytuacją była nowością. Pewnie zareagował bym podobnie gdyby Aria postawiła mnie w takiej sytuacji. Jesteśmy ze sobą od nie dawna i jeszcze nie przeżyliśmy żadnej kłótni, choć strasznie się boję, że to kiedyś nastąpi i będzie to moja wina. Nie jestem przekonany czy daję jej wszystko na co zasługuje. Spojrzałem na jej rozjaśnioną uśmiechem twarz oraz błyszczące zielone oczy. Mój aniołek, który zmienił mój obraz na świat. Podarowała mi coś tak wyjątkowego, czego przez większość życia nie otrzymywałem będąc w biedulcu. Ona zaakceptowała mnie takim jaki jestem z wadami jakie mam. Nie wiem czy, kiedykolwiek będę wstanie się jej odpłacić.
Louis kazał się zbierać, więc postawiłem brunetkę na ziemie, a ona automatycznie chwyciła za moją dłoń. Poprawiłem torbę, która sunęła mi się z ramienia, by następnie podążyć za znajomymi w stronę dużego czarnego Jeepa postawionego na parkingu za boiskiem. Sięgnąłem po telefon by napisać do Chloe. Byłem głodny i to strasznie. Nadal odbębniam ten cholerny zakład z robieniem obiadów, a teraz kompletnie nie chce mi się tego robić. Grzebać w garach i później po tym sprzątać. Postanowiłem, że blondynka zamówi pizze dla wszystkich, a jak przyjedziemy pizza powinna przyjechać równo z nami. Na szczęście Chloe się zgodziła nie odpisując jakimś sarkazmem, którego nauczył ją Louis. Schowałem telefon do kieszeni, by następnie pomóc Arii wsiąść do auta, korzystając z okazji by szczypnąć ją w pośladek. Pisnęła cicho, siadając szybko i uderzając swoją małą piąstką w moje ramię. Zaśmiałem się oraz podałem Louisowi torbę by schował ją w bagażniku.
Tak zwykle wyglądają dni Teamu Furiousa. Pełne zawirowań, śmiechu, wariactwa, ale i też czasami wyznań, łez i kłótni. Tych ostatnich staramy się unikać jak ognia i cieszyć się młodego życia.





Promt inspirowany rozmową na TT z dnia 23 sierpnia 2013. (Awww *-* miesięcznica chodzenia Ri i Alexa) https://twitter.com/Furious_Louis/status/370926296936611841 Oczywiście wiele zmieniłam, by pisało mi się wygodniej. Starałam się zachować większość ważnych informacji. Promt jest ze perspektyw Arii i Alex’a, bo pamiętam jak Asia jak jeszcze pisała Furious’a prosiła o to. Nawet wygodniej było napisać to w taki sposób.Mam nadzieje, że się podobało. J


______________________________________________________________

Tutaj będę dodawać moje nowe prace.
Blog został odrestaurowany, url bloga zostało zmienione z 'mylifeisnewchapter' na 'mylife-moniblue'. 

Na prośbę @TheYOUustyna opublikuje tu również 'Bez zobowiązań...' w 4 dużych partach. Musze jedynie poprawić kilka scen. Mam nadzieje, że się wam spodoba. 

Nie patrzcie na wcześniejsze posty. Są stare jak świat i widać jakie błędy zrobiłam. Czytając to nawet się wiele nauczyłam. Mam nadzieje, że mój sposób pisania poprawił się znacznie. :)