środa, 10 września 2014

Bez zobowiązań... part 3

Zerknęłam na tablicę rozdzielczą, gdy kątem okaz dostrzegłam migającą lampkę. Momentalnie moje oczy rozszerzyły się, a usta uformowały w kształt litery 'o'. To chyba jakiś pierdolony żart!- obiło mi się w myślach, gdy okazało się, że nie mam już ani kropli benzyny w baku. Musiałam jechać bardzo długo, bo nawet rezerwy już nie było. Samochód zaczął powoli zwalniać, aż w końcu stanął.
-Nie, nie,nie...- powtarzałam jak w matryne starając się na nowo odpalić silnik.
Bez rezultatów oczywiście.
Uderzyłam w kierownicę i następnie wyszłam z auta, trzaskając za sobą drzwiami nie pierdoląc się, że to drogie auto. Gromadziła się we mnie złość, a koło mnie ani jednej rzeczy na której mogłabym się wyładować. Rozglądając się wszędzie, chciałam rozpoznać gdzie jestem. W dupie jesteś, Moo. -pomyślałam nic dostrzegając. Jest już po północy i wokół mnie ciemność, która ma ochotę mnie pożreć zostawiając po sobie jedynie durny but lub jakiś wisiorek. Za dużo horrorów.
Przeczesałam palcami włosy, ciągnąc je, starając się uspokoić przyspieszony oddech. Robiło mi się już zimno, a ja jedynie miałam narzuconą kurtkę skórzaną na cienką sukienkę. Czułam jak przez skórę przepływają nie przyjemne dreszcze.
Spojrzałam na samochód, którego przednie lampy nadal świeciły w jakiś sposób rozjaśniając najbliższą okolicę. Jebane auto.
-Aaa! - krzyknęłam na całe gardło przecinając otaczającą mnie ciszę.
Wszystkie złe emocje ze mnie uszły, jak powietrze z materaca. Upadłam na kolana, a chropowaty asfalt zdarł odrobinę skórę z moich kolach, jednak się tym nie przejęłam, bo na nowo zaczęłam płakać. Nic ostatnio nie idzie po mojej myśli. Wszystko sypie mi się z rąk, nawet nie potrafię już nic zaprojektować. Jestem już kompletnie bez użyteczna. Nie zdziwię się jak niedługo wylecę z pracy lub ze szkoły. Kto by chciał pod swoim skrzydłem laskę, która straciła już swój zapał i pomysły?
Wycierając policzki wstałam z ziemi podchodząc do auta. Otwarłam drzwi, by następnie usiąść z powrotem na fotel. W samochodzie jak na razie jeszcze było ciepło, więc złapałam za uchwyt ciągnąc go w swoją stronę. Chwyciłam za torebkę, rozpinając jej zamek i szukając telefonu. Gdy go sięgnęłam i odblokowałam zdziwił mnie fakt, że jest tu zasięg.


Siadając na fotelu, oparłam głowę o zagłówek wzdychając głęboko. Nie mam do kogo przecież zadzwonić. Nie chcę budzić Matthew'a. Przyjechałby i zaczął by mnie wyzywać, że nie pojechałam prosto domu. Pojechałam, ale później postanowiłam się przejechać poza miasto chcąc wywalić z siebie wszystkie złe emocje. Jakbym mu to powiedziała uznał, by mnie za wariatkę. Świruje, po prostu świruje.
Czy firmy od holowania są 24h czy nie? Zaczęło mnie to zastanawiać, więc zaczęłam szukać numeru. Mimo późnej pory jeszcze myślę trzeźwo.
Podczas przeszukiwana nagle ktoś próbował się ze mną skontaktować. Skrzywiłam się na nagły głośny dzwonek i wyostrzyłam wzrok, mrużąc oczy dostrzegając nazwę.
Harry.
Dziwne, że nie śpi o tak późnej porze. Gdy dostrzegłam godzinę w górnym prawym rogu, momentalnie szerzej otworzyłam oczy. 1:04.
Odebrałam przesuwając palcem po ekraniku i przyłożyłam słuchawkę do ucha.
-Hallo.- chrypnęłam, na co od razu odkaszlnęłam w rękę.
Przez ten krzyk, chyba nadwyrężyłam struny. To możliwe? Nie wiem, nie znam się. Lecz wiem, że zaczyna mnie boleć i nie mogę normalnie mówić.
-Moni, gdzie jesteś?- jego głos wydawał się zaniepokojony.
On się o mnie martwi? Mogłam sobie wyobrazić bruneta chodzącego zdenerwowanego od ściany do ściany czekając na moją odpowiedź. Nawet lekko się uśmiechnęłam myśląc, że to całkiem urocze z jego strony.
- Gdybym wiedziała.- odpowiedziałam, znów opierając głowę.
Zaczęło mnie brać zmęczenie. Powieki same zaraz mi się zamkną.
-Co cię pokusiło, by jeździć o tej godzinie? - zmartwienie ustąpiło złości.
-Chciałam się przewietrzyć. -mruknęłam.
-Sprawdź w GPS gdzie aktualnie się znajdujesz, proszę.
-Okay. -nie rozłączając rozmowy weszłam w aplikację sprawdzając lokalizację. - Jestem 50 km na północ od Londynu. -powiedziałam znów do słuchawki.
Usłyszałam głębokie westchnięcie i przez krótką chwilę trwała cisza. Myślałam, że się rozłączył, więc spojrzałam na ekranik, ale połączenie nadal trwa.
-Jadę po Ciebie.- jakieś dziwne trzaski nagle rozległy się w słuchawce przez co zmarszczyłam brwi. -  Nigdzie się nie ruszaj.
-Nie jest mi do śmiechu.
-Czekaj na mnie.
Po chwili rozległ się dźwięk rozłączonego połączenia. Westchnęłam głęboko i rzuciłam telefon do torebki. Ktoś mnie jednak stąd uratuje. Uśmiechnęłam się lekko i przymknęłam na chwileczkę oczy.

Pewna brunetka szła przez czerwony dywan prowadzący donikąd. Wokół niego nie było nic. Jedynie ciemność. Przerażała ją i chciała jak najszybciej znaleźć się w jakieś jaśniejszej stronie dywanu. Nagle dostrzegła przed sobą osobę, która szła po dywanie jak po nitce. Stawiała przed sobą ostrożne kroki, starając nie spać. Kiedy nagle noga się jej smyknęła, spadła w ciemność, która pochłonęła ją. Dziewczyna upadła na kolana patrząc jak osoba znika z przeraźliwym krzykiem. Oddech jej przyspieszył. 
To był jej największy koszmar. Zniknięcie z showbiznesu tak szybko jak szybko się w nim znalazła. Czy to możliwe, że gdy tylko osiągnie się szczyt, szybko się z niego spada? Moni nie chciała tego. W myślach powtarzała: "Walcz o to co już masz!" "Pokaż, że jesteś silna!". 
Wstała, strzepując kurz z kolan, następnie ruszyła przed siebie z zaciśniętymi dłońmi w pięści, dodając sobie jakkolwiek odwagi. Z następnymi krokami wokół niej rozbłyskiwały blaski fleszy. Dłońmi starała się uchronić oczy, ale nic to nie dawało. Dywan zaczął się zwężać coraz bardziej i bardziej. Stawiała coraz mniejsze kroki, by nie spaść w ciemność. Bała się jej, potwornie się jej bała. Błyski wcale w tym nie pomagały, a wręcz przeciwnie, zasłaniały cały widok dywanu. Idąc już po cienkiej linie, piszczała kiedy lekko się zachwiała. Długo starała się utrzymać równowagę, aż delikatniejszy poduch wiatru zdmuchnął ją z niej. Zaczęła krzyczeć, wyciągając ręce przed siebie, myśląc, że uda się jej złapać nić po której szła. Nic takiego się nie stało, ponieważ jakaś silna dłoń, złapała ją za rękę ochraniając prze zniknięciem w ciemnej otchłani. 

-Moni, Moni..- słyszałam swoje imię jakby z dalekiej oddali. Z każdym powtórzeniem robiły się jednak donośniejsze. - Moo. -Otwarłam szybko oczy dostrzegając ciemną postać przed de mną. Serce mi się zatrzymało, tak samo jak i oddech. Przestraszona próbowałam się cofnąć, strącając ręce nieznanej mi osoby.- Moni, to ja Harry. -wytężyłam wzrok w końcu dostrzegając rysy twarzy chłopaka w tej ciemności. Nie rozpoznałam go za pierwszym razem, ponieważ swoje kręcone włosy schował pod czapką.
Odetchnęłam z ulgą, wychodząc z auta, następnie rzucając się na bruneta. Objęłam ramionami jego szyję, przyciskając się mocno do niego. Serce skakało mi ze szczęścia z perspektywy, że nie będę musiała spędzić tu całej nocy. Zaczęło się robić strasznie zimno i nie jestem pewna, czy przetrwałabym to do rana.
-Dziękuje.-wyszeptałam drżącym głosem. Chłopak od razu objął mnie wokół pasa, prowadząc w stronę jego auta. Po drodze tłumaczył, że moim zajmują się kolesie od holowania. -Moja torebka. -spojrzałam na niego i chciałam się cofnąć po moją własność. Zatrzymał mnie nie puszczając mojego ramienia, następnie karząc wsiąść do auta.
_________________________________________________________________________________
Harry

Spojrzałem na dziewczynę, wyraźnie zdziwiony, że nagle przypomniało się jej o takiej błahej rzeczy. No cóż. To dziewczyna, one bez nich nie mogą normalnie funkcjonować. Po tym jak kazałem jej wsiąść do auta, poszedłem do czarnego BMW.
Nie rozumiem jej. Dlaczego wybrała się po północy na przejażdżkę poza miasto? Tłumacząc się jeszcze, że chciała się przewietrzyć. To jest nie normalne. Coś się musiało zdarzyć, a ja nie wiem, czy mogę zapytać się w prost, czy lepiej to przemilczeć i dać jej spokój. Możliwe, że i tak by mi nie powiedziała.
Otwarłem jej wóz i sięgnąłem po torebkę, sprawdzając czy jest wszystko, kiedy nagle wypadło z niej biała pognieciona kartka na fotel pasażera. Nie sięgnął bym po nią, gdybym nie dostrzegł na niej własnego nazwiska. Sięgnąłem po to rozwijając. Było jednak zbyt ciemno, więc wyprostowałem się, ponieważ światła od mojego Range Rovera bardziej świeciły i mogłem rozczytać pismo. Choć na początku wątpiłem, że że na tej kartce jest moje nazwisko, tak się myliłem. To jest wydruk z jakieś strony plotkarskiej mówiąca o mnie i Moni. Najwidoczniej w jakiś sposób dowiedzieli się o naszych spotkaniach. Kurwa. Pewnie przez to dziewczyna postanowiła się "przewietrzyć". Cholerne dupki, lubiący grzebać w cudzym życiu. Zgniotłem znów papier, wrzucając go do torebki, zabierając ją po chwili i zamykając drzwi. Firma od holowania którą wynająłem, zajęło się autem brunetki. Mają je zatankować i odholować pod sam jej dom. Wsiadłem na fotel kierowcy, następnie kładąc własność brunetki na tylne siedzenie. Po chwili poczułem małą dłoń na moim ramieniu. Spojrzałem na dziewczynę, która lekko się uśmiechała. Jej oczy wyrażały zmęczenie jednak dzielnie trzymała je otwarte.
-Dziękuje. -z chrypką brzmi nawet całkiem sexownie.
Dostrzegłem, że jednak jej ciało nadal drży. Wychyliłem się bardziej do tyłu sięgając koc, by przykryć nim dziewczynę. Położyłem go na niej, otulając. Następnie nachyliłem się w jej stronę, składając delikatny pocałunek na jej czole. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech kiedy lekko zamruczała, wtulając się w koc.

Przetarłem zmęczoną twarz, gdy auto zatrzymało się na moim podjeździe. Jest już prawie 3 w nocy, ale jednak, aż tak mocnego przemęczenia nie czuje. Spojrzałem na brunetkę, która zasnęła. Jej odchylana głowa ukazywała szyję, w którą aż z chęcią się całuje. Wysiadłem po cichu z auta, okrążając go, by następnie otworzyć drzwi od strony pasażera. Ostrożnie zdjąłem koc i starałem się sięgnąć po pas, kiedy nagle się wzdrygnęła i spojrzała w moją stronę.
-Nie chciałem Cię obudzić.
Odsunąłem się, kiedy odpięła pas, po czym pomogłem jej wysiąść z auta. W tych butach mogła by się wywrócić. Nie wiem po co zakłada na tak wysokim korku. Jej niski wzrost dodaje jej uroku i hasła takie jak: "Małe jest wredne" oraz "Małe jest piękne" idealnie do niej pasuje.
-Gdzie jesteśmy?
-U mnie w domu. - wyciągnąłem jej torebkę, a następnie złapałem za jej rękę prowadząc do drzwi frontowych.
Czułem jak jej dłoń wysmykuje się z mojej, więc odwróciłem głowę ,patrząc na Moni.
-Lepiej jak wezwę taksówkę i  wrócę do siebie. - odwróciła się, przeszukując torebkę.
Chwyciłem ją szybko za ramię nie pozwalając na znaczne oddalenie się. Jej zdziwiony wzrok spotkał się z moim.
-Nie pozwolę Ci na włóczenie się po mieście o tak późnej porze. -starałem się brzmieć poważnie.- Choć. - znów złapałem za jej dłoń, by wejść do domu.
Odkluczyłem drzwi, wpuszczając dziewczynę pierwszą. Rozglądała się nie pewnie, ale kiedy zauważyła, że ściągam buty, poszła w moje ślady. Położyła swoje botki na korku obok moich, a następnie zdjęła kurtkę. Dopiero teraz zauważyłem jak była ubrana. Jedynie cienka sukienka na ramkach. Musiała mocno wymarznąć. Zaprosiłem ją do salonu, bym mógł udać się do kuchni. Zastanowiłem się nad gorącym kakaem lub czymś mocniejszym. Po zastanowieniu się postawiłem jednak na czerwone wino. Sięgnąłem kieliszki i udałem się do salonu, gdzie stał barek z najróżniejszymi alkoholami. Przyjrzałem się dziewczynie. Kucnęła przy kominku, wyciągając do niego ręce. Uśmiechnąłem się lekko, podchodząc do baru, sięgając butelkę wina. Napełniłem kieliszki, by następnie podać jeden brunetce.
-Proszę. -powiedziałem, wyciągając rękę z lampką.
-Wino? -spytała, na co kiwnąłem głową.
Wzięła i usiadła wygodniej na podłodze. Sam podobnie usiadłem na przeciwko niej, delektując się smakiem wina. Od kominka biło przyjemne ciepło oraz było słychać strzelanie drewna, które spalało się powoli. Oderwałem wzrok od płomieni na dziewczynę, która wpatrywała się w ogień, a jej twarz okrywała pomarańczowa poświata oraz ukazywała spokój i wyciszenie. Niebieskie oczy błyszczały od iskierek, natomiast usta, które jakiś czas wróciły do malinowego, zostały zwilżone od wytrawnego wina barwiąc je troszkę bardziej na czerwono. To był piękny widok, do którego można było się przyglądać wiecznie, bez przerw. Wyczuła pewnie, że się jej przyglądam, więc spojrzała na mnie, obdarzając mnie cieniem uśmiechu. Odwzajemniłem gest, bawiąc się kieliszkiem powodując, że wino obijało się o szklane ścianki.
-Jesteś zmęczona? -spytałem.
-Nie. -kiwnęła głową, a jej kosmyki lekko zafalowały chowając jej twarz kiedy spuściła na moment głowę, by spojrzeć na swoje ręce. - Jeśli pozwolisz, trochę tu posiedzę. Możesz iść się położyć.
Odłożyłem kieliszek na stół za nami i wstałem. Nie miałem zamiaru, by siedziała sama. Poszedłem do pokoju po koc i więcej poduszek, by szybko zejść na dół. Moni patrzyła na mnie zdziwiona, kiedy odłożyłem co trzymałem w rękach, by następnie złapać stół i powoli odsunąć go, aby zrobić miejsce. Jednak wstała z miejsca, by mi pomóc. Uśmiechnąłem się do niej w podzięce, gdy ustawiliśmy stół. Złapałem za jeden koc i rozłożyłem go na ziemi, a następnie rozłożyłem poduszki. Będzie mięciutko. Złapałem za lampkę wina i upijając łyka usiadłem na jednej z poduszek. Dziewczyna jednak wahała się stojąc i przyglądając się temu co przed chwilą przygotowałem.
-Usiądź. - złapałem ją delikatnie za rękę.
Po chwili zajęła miejsce obok. Objąłem ją ostrożnie w pasie, jednak ona nie wydawała się przestraszona moim ruchem, wręcz wtulając się w mój bok. Przejechałem delikatnie dłonią wzdłuż linii jej talli. Nie widziałem w jej dłoniach kieliszka, więc pewnie musiała odłożyć. Wyciągnąłem rękę również odkładając. Westchnąłem, kiedy poczułem palący ból w karku. Od paru dni nie daje mi spokoju, jak i spokojnego snu. Dziś był nie wyobrażalny, więc zamiast spać przeglądałem TT. W ten sposób wpadłem na tweeta Moni i od razu do niej zadzwoniłem. Nie wiem czemu, ale pomyślałem, że co się poważnego stało.
olną ręką pomasowałem obolałe miejsce, krzywiąc się trochę. Zwróciłem tym uwagę Moni, która podniosła głowę.
-Boli Cię kark?
-Odrobinę. -skłamałem, nie chcąc jej martwić takimi głupotami.
-Rozmasuję Ci to. -odsunęła się, wstając i siadając na kanapie za nami.
Złapała za moje ramiona przyciągając mnie do siebie, bym znalazł się po między jej nogami.
- Potrafisz? - spojrzałem na nią przez ramię.
-Nie, ale postaram się. - jej dłonie nagle znalazły się na moim karku.
Palcami robiła okrągłe ruchy naciskając na zbolałe miejsce. Opuściłem głowę dając jej lepszy dostęp. Nie bolało, a dawało ukojenie. Odetchnąłem z ulgą. Nie kontrolowałem pomruku, który wymknął mi się z gardła. Jej ciepłe i delikatne dłonie były ostrożne, nie naciskały za mocno jednak tak by nie znośny ból odpłynął w niezapomnienie.
-Lepiej? -spytała, a ja jedynie potrafiłem kiwnąć głową by nie zaprzestawała swoich ruchów. Po chwili poczułem jej usta na moim karku, a jej ręce nagle przesunęły się na moje ramiona, następnie na pierś gdzie splotły się ze sobą. Jej oddech połaskotał mnie w ucho tak jak wargi, które delikatnie muskały jego płatek. - Dziękuje za wszystko. - jej uścisk zacisnął się, a ja położyłem dłonie na jej, chcąc spleść nasze palce.
-Nie powinnaś przejmować się słowami bez potwierdzenia. - spojrzałem na nią.
Nasze nosy się styknęły, kiedy zwróciła na mnie swoją uwagę. Nie potrafiłem się oprzeć by lekko go smyrnąć i oprzeć czoło o jej. Przymknęła wtedy oczy, a z ust wydobył się westchnięcie.
-Czytałeś. - stwierdziła zaciskając palce na mojej dłoni. - Myślałam, że jestem bardziej odporna na tabloidy.
-Nie myśl teraz o tym. - cmoknąłem ją w nos, dzięki czemu lekko go zmarszczyła unosząc kąciki ust. - Może mógłbym się jakoś odwdzięczyć za masaż?
Otwarła oczy, unosząc brew. Nie czekałem w ogóle na jej odpowiedź, zbliżając swoją twarz do jej i złączając nasze usta. Połączenie jej słodkich ust ze smakiem wina, bardziej pobudziły mnie do działania, zamieniając zwykły pocałunek w namiętny i pełen pasji. Odwzajemniała go, jedną wolną dłonią kładąc na mój policzek. Nie była to najwygodniejsza pozycja, więc chwilowo przerywając, podniosłem się, klęcząc na kolanach przed dziewczyną. Złapałem dłonią za jej kark, znów zbliżając usta do jej. Czemu to robię? Może przez to, że sam nie potrafię sobie wmówić, że Moni jest mi obojętna. Coś sprawia, że nie mogę przestać o niej myśleć. Gdy rozmawiam z Niall'em o jakiś dziewczynach, np fankach, które były w pierwszych rzędach na koncertach lub mijaną w jakimś centrum handlowym, zwykle porównuję je do niej. Niebieskie oczy, lśniące brązowe włosy, świetna figura, długie nogi, kształtne pośladki oraz piersi. Dodatkowo piękny uśmiech, dobre serce, które jest zamknięte na związki, wredny charakterek oraz uparta. Ludzie mówią, że ideały nie istnieją. Może i mają po części rację, choć nie chce o tym słuchać.
Pocałunki przeistoczyły się w coś bardziej zaawansowanego. Leżałem na poduszkach ułożonych na podłodze, a Moni znajdowała się nad de mną, podpierając się ramionami o kolanami po obu stronach mojego ciała. Gdy oderwała się od moich ust i przeniosła się na szyję, zostawiając tam mokre ślady. W tym samym czasie sięgnąłem do zapięcia jej sukienki, ciągnąc go, by ułatwić sobie ściągnięcie. Z moich ust wymsknął się cichy jęk, kiedy zassała moją skórę pozostawiając po sobie czerwony ślad. Nie lubiłem być jednak długo na dole, więc szybko nas odwróciłem. Uśmiechnąłem się do niej, kiedy kątem oka dostrzegłem jak jedno z ramiączek sukienki spadło z jej ramienia ukazując cześć piersi. Długo nie zwlekałem, ciągnąc za materiał, pozbywając ją wierzchniego ubioru. Delikatnie opuszkami palców przejechałem po linii jej talli napawając się pięknym widokiem oraz ciepłem bijącym z jej ciała. Moni też nie czekała długo, kiedy złapała za dół mojej bluzki, zdejmując ją i rzucając za siebie. Jej dłoń przesuwała się po mięśniach mojego ramienia wraz ze śledzącymi ją oczami. Pochyliłem się syrając jej drobny nosek, na co zwróciła uwagę na moją twarz. Uśmiechnąłem się, co odwzajemniła, by następnie unieść głowę i złączyć nasze usta w innym pocałunku niż dotychczas. Przez ten poczułem coś łaskoczącego w brzuchu oraz przyjemny znacznie silniejszy dreszcz w wzdłuż pleców. Pogłębiałem pocałunek chcąc czuć tego więcej.
Reszta potoczyła się bardzo przyjemnie...

Rano obudził mnie gwałtowny ruch brunetki i ciche przekleństwo z jej ust. Zmarszczyłem brwi i uniosłem głowę otwierając leniwie jedno oko, by zobaczyć jak Moni gorączkowo szuka swoich rzeczy. Drugim okiem zerknąłem na zegarek. Pomyliłem się. Nie jest rano, a popołudnie. Zbliża się 15.
-Co się stało? - spytałem przecierając dłonią twarz.
-Spóźniłam się do pracy. - mruknęła nawet na mnie nie spoglądając, przekładając przez koronkowy czarny materiał nogi.
-W niedziele też pracujesz? - zdziwiło mnie to.
Podniosłem się do pozycji siedzącej przeczesując włosy do tyłu, kiedy brunetka spojrzała na mnie z wielkimi oczami nie kryjąc zaskoczenia. Dopięła swój stanik i wyglądała jakby analizowała co jej powiedziałem.
-Dzi-dziś niedziela? - spytała cicho, na co jedynie kiwnąłem głową.
Widać było jak odetchnęła z ulgą opadając z powrotem na poduszki. Pokręciłem rozbawiony głową i pochyliłem się nad dziewczyną, składając na jej ustach pocałunek. Uśmiechnęła się, przysuwając trochę do mnie, więc drugą wolną ręką objąłem ją w pasie, czując jak na jej skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Tak szybko chciałaś ode mnie uciec? - zaśmiałem się, a po chwili ona również.
-Tracę ostatnio rachubę czasu. - sięgnęła dłonią do mojego policzka, kciukiem delikatnie wyznaczając na nim kółka.
Dzisiejsza noc była jedną z wyjątkowych nocy i mam nadzieje, że i dla niej taka była. Udzieliła mi się atmosfera i nie mogłem powstrzymać się. Emocje wzięły górę nad umysłem, a już po chwili brunetka leżała pod de mną z miną wyrażającą przyjemność oraz z cichymi jękami wydobywających się z jej kształtnych ust, które obsypywały pocałunkami nie z tej planety. Czy wcześniej całowała innego w taki sposób? Taki który wywołuje tak zwane motyle w brzuchu, dreszcze na plecach oraz chęci czucia tego uczucia dłużej i jeszcze z większą siłą. Z każdym jej delikatnym dotykiem, pocałunkiem, spojrzeniem odczuwałem to ze znaczną siłą. Ja.. Ja chyba ją kocham.
Kiedy dopiła 16, ubrani w swoje ciuchy przygotowywaliśmy dla siebie coś do jedzenia. Postanowiliśmy na szybkie danie, czyli smażony kurczak z warzywami i ryżem. Mieszałem produkty na patelni, a brunetka mi je wyjadała, słodko chichocząc pod nosem lub dzieliła się ze mną. Widząc brunetkę nie w otoczeniu showbiznesu, jest radosną małą dziewczynką, która nadal ma ochotę bawić się wśród rodziny i bliskich. Jedynie sukienka czarnego koloru nie pasuje do jej nastroju. Jednak to jej nie przeszkadzało śmiać się z moich zdarzeń z życia oraz moich ulubionych rzeczy lub też tych mniej lubianych. Zaczęliśmy wymieniać się naszymi hobbami, zainteresowaniami, kończąc na jedzeniu, a bardziej deserach. Ody dwoje mamy inne poglądy na nasze prace, mimo iż wspólnie dążyliśmy do spełnienia marzeń. Ona świat mody pełen perfekcyjności, doskonałości, a mój muzyczny - wyrażeniem uczuć poprzez słowa i melodię. Choć są podobieństwa. Wyjazdy, wywiady, sesje... Czy da się to pogodzić z napiętym grafikiem kolejnej trasy oraz grafikiem zajęć Moni? Widzę to optymistycznie i sądzę, że się da. Choćbym miał stanąć na głowie, mógłbym spotykać się z nią nawet na końcu świata, ponieważ jest tego warta.
Od rozmowy oderwał nas dźwięk otwieranych drzwi. Zmarszczyłem brwi nie spodziewając się nikogo dziś. Poprosiłem, by dokończyła pilnowanie naszej przekąski i wyszedłem z kuchni na korytarz. Wtedy zderzyłem się z brunetem z niebieskimi oczami. Przestraszył się i zrobił kilka kroków do tyłu.
-Harry, nie strasz. - odgarnął opadającą grzywkę na oczy.
-Jestem u siebie. - wzruszyłem ramionami. - Co cię do mnie sprowadza?
-Chciałem byś... - zaciął się w połowie wypowiedzi zaciągając się przyjemnymi zapachami z kuchni. - Co gotujesz? - minął mnie i wszedł do kuchni.
Ruszyłem za nim, lecz w połowie drogi zatrzymał się spoglądając na zakłopotaną brunetkę, która zaprzestała nakładać danie na talerze. Ja jednak poszedłem dalej sięgając trzeci talerz. Ustawiłem się obok Moni i wziąłem z jej ręki kopystkę.
-Hej, Louis. - przywitała się cicho i uśmiechnęła się lekko.
Kumpel jedynie był stanie skinąć głową za co miałem ochotę mu przywalić. Zapomniał języka w gębie?
Postawiłem talerz na blacie przed nim i zachęciłem do zjedzenia. To samo zrobiłem dla dziewczyny. Kiedy usiedli naprzeciwko siebie, sięgnąłem szklanki, następnie napełniając je sokiem.
-Boo, powiesz w końcu po co przyszedłeś? - ustawiłem szklanki i zasiadłem obok Moni, łapiąc widelec w ręce.
Przyglądałem się, jak przełyka co ma w buzi, by następnie podrapać się po karku robiąc nie pewną minę, czy może powiedzieć. To przez brunetkę? Przecież, może ze spokojem powiedzieć. Raczej nie mamy już przed sobą tajemnic.
-Sophia kazała przyjechać do Li, Coś się stało, a nie chciała wytłumaczyć się przez telefon. - spojrzałem na przyjaciela marszcząc brwi.
Zgodziłem się jednak, więc biorąc ostatni kęs, wytarłem usta serwetką i pobiegłem szybko się przebrać.

_________________________________________________________________________________
Moni

Gdy Harry wbiegł na górę postanowiłam szybko zmywać się z jego domu zanim jeszcze zejdzie. Odłożyłam widelec, kładąc go na talerzu. Następnie biorąc go odniosłam do zlewu i szybko go umyłam. Nie chciałam zostawić po sobie bałaganu. Wycierając ręce odwróciłam się i zobaczyłam, że Louis przygląda mi się uważnie. Sukienka mi się podwinęła? Odruchowo sięgnęłam do jej końca sprawdzając, czy wszystko jest na swoim miejscu. Było, więc czemu tak na mnie patrzy.
-Emm..Ja już pojadę. - ruszyłam w stronę korytarza, gdzie zostawiłam torebkę, oraz buty i kurtkę. 
Chciałam już jak najszybciej zniknąć z zasięgu widzenia bruneta, ponieważ jego wzrok powodował u mnie uczucie wstydu. Czemu? Kompletnie tego nie rozumiem! Zrobiłam mu coś? Szybkimi krokami po zimnej paneli pobiegłam w stronę drzwi, gdy nagle zatrzymało mnie szarpnięcie za rękę. Spojrzałam na niebieskookiego teraz z ze zmartwionym spojrzeniem.
-Nie krzywdź go. - jego głos miał nutę prośby i smutku. 
Puścił moje ramię, a ja mogłam dalej kontynuować moją drogę do wyjścia. Jednak kompletnie nie mogłam się ruszyć. Wbiło mnie w ziemię i nie wiedziałam jak zareagować na jego słowa. 
Wtedy zszedł Harry przebrany w czarne wytarte spodnie i koszulkę z logo Rolling Stones. Zaczesałam włosy za ucho i przyglądałam się jak mówi przyjacielowi, że mogą jechać. Poinformowałam, że pojadę do siebie, a on zaproponował podwózkę. Kiedy zakładałam buty, odmawiałam, ponieważ nie wiem jak wytrzymałabym z jego starszym znajomym w jednym samochodzie. Chłopak jednak naciskał, a ja w tym samym czasie wyciągnęłam telefon wybierając numer taksówki. Widać było, że się poddał westchnięciem. Musnął lekko mój policzek na co lekko się uśmiechnęłam i wyszłam z domu machając jedną wolną ręką. Co to była za noc...

W szkole pojawiłam się tylko na 3 ważnych dla mnie lekcjach by napisać sprawdzian i kartkówkę, po czym pojechałam do firmy by zając się projektami na wiosna/lato 2015. Choć tak naprawdę miałam ochotę zakopać się w miękkiej pościeli mojego łóżka i nie wychodzić stamtąd do usranej śmierci. Weszłam do swojego biura, rozkładając segregatory, które wzięłam do domu. Usłyszałam pukanie. Myślałam, że to Meg z herbatą dla mnie, więc krzyknęłam, że ma wejść. Nie odrywałam wzroku od papierów i czekałam, aż położy filiżankę na biurku i zajmie się swoimi sprawami, ale nic takiego się nie stało. Podniosłam wzrok. Zamurowało i jednocześnie zdziwiło, kiedy przed de mną stał Matt z jakimś gościem, którego widzę pierwszy raz na oczy.
-Moni, to pan Steven Jones jeden z dyrektorów Modest!
Gość dobrze po 50, siwy z brodą i dużym brzuchem. Na sobie miał jednak dobrze skrojony garnitur od Armaniego. Cóż szychy dużych firm na to stać.
Podeszłam do mężczyzny wyciągając dłoń. Ucałował jej wierzchnią część na co się delikatnie uśmiechnęłam.
-Pan przyszedł do Ciebie. –dokończył Matt.
Ale co ma do mnie gość z firmy zajmującej się promowaniem muzyków… Chwila. Modest! Harry.
Pokazałam gestem by usiadł na fotelu, jednak odmówił.
-Tylko spytać. Czy ostatnie wiadomości jakie dodarły do mediów są prawdziwe?
-Czemu pan nie spyta o to Harry’ego? –zmarszczyłam brwi.
-Pytałem, jednak mi nie odpowiedział.
Zastanowiłam się chwilę. Skoro on nie powiedział, to chce to trzymać dla siebie. Powinnam to uszanować i również nic nie mówić. I tak zrobiłam. Nie naciskał na mnie co było miłe, ale surowy wzrok Matt’a totalnie mnie załamał.
Kiedy dyrektorek sobie poszedł, chciałam wrócić do pracy, jednak mentor wyczekiwał ode mnie wytłumaczeń. Nic mu nie odpowiedziałam, więc wyszedł trzaskając drzwiami. Zbierało mi się na płacz. Oparłam się o biurko i schowałam twarz w ręce. To wszystko idzie w złym kierunku, a ja się zmieniam. Nie mogę teraz mięknąć, kiedy najwięcej jest ode mnie wymagane. Dość. Trzasnęłam segregatorem, który leżał naprzeciwko mnie i wstałam z fotela. Następnie podeszłam do drzwi otwierając je gwałtownie, na co moja asystentka wstała jak poparzona. Rozkazałam jej przynieść herbatę oraz projekty z 2013. Spojrzałam jeszcze na salę, by spojrzeć jak inni przyglądają mi się zdziwieni. Warknęłam, że mają wrócić do pracy. Poprawiłam spódnice i wróciłam do biura. O tak, tego było mi trzeba. Wydrzeć się na kogoś.
Siedziałam na fotelu, wprawiając go nogami w ruch i okręcając się w kółko. W zębach trzymałam ołówek, zastanawiając się nad szczegółem łączącym moje rysunki. Chciałam stworzyć koleją kolekcje, jednak nic do siebie nie pasowało. Obrazy mi się rozmazywały od szybkiego kręcenia się. Cud, że jeszcze nie zakręciło mi się w głowie od tego, ale zapewne gdy tylko przestane odczuje tego skutki.
Usłyszałam skrzyp otwieranych drzwi. Zatrzymałam fotel i starałam się szybko opanować nad wirującym obrazem. Kiedy tylko mi się to udało, zobaczyłam dobrze znanego mi bruneta o przeszywających jak sztylet brązowych oczach. Jego włosy jak zwykle perfekcyjnie ułożone w górę, a perfumy bijące od niego czuć było w całym pokoju. Ubrany jak zwykle na luzie ukazując swoje bicepsy.
Nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu wkradającym się na moje usta z powodu jego obecności w Londynie. Mógł napisać, odebrałabym go z lotniska.
-Będziesz się dalej tak szczerzyć, czy się przywitasz? – odezwał się Francesco rozkładając ręce, gotowy by mnie wyściskać.
Wstałam szybko i przez chwilę się zachwiałam, ale odzyskałam równowagę podbiegając do niego, rzucając się na jego szyję. Objął mnie i lekko uniósł, okręcając wokół siebie. Zaśmiałam się głośno mocno zaciskając ramiona.
-Co ty tu robisz? – spytałam kiedy postawił mnie na ziemi.
-Matt do mnie zadzwonił do mnie szukając modeli do sesji H&M –przypomniało mi się, że rzeczywiście mentor ostatnio chciał ode mnie segregator z dostępnymi dla nas modelami. – Więc jestem i odwiedzam przy okazji swoją perełkę.  – uśmiechnął się, a moje policzki oblały się różem.
Miał zwyczaj tak na mnie mówić, od kiedy moje prace zostały zauważone.  Kiedyś zwrócił się do mnie tymi słowami:
„Byłaś małym nie wyróżniającym się ziarnkiem piasku, lecz ja Cię dostrzegłem i pomogłem. Teraz jesteś piękną perłą.” Jego słowa wyryłam sobie złotymi literami w sercu. Jak nigdy się wtedy poryczałam ściskając go jak tylko mogłam. To jemu wszystko to zawdzięczam, on mnie wypromował Matt’owi, on pomógł mi oswoić się w branży modowej. Pamiętam, że specjalnie dla mnie został przez 2 miesiące w Londynie. Dziwne, że jego dziewczyna nie była wtedy zła. Zrozumiała całą sytuację. Poznałam ją dopiero pod koniec pobytu Francesco w Londynie, kiedy przyjechała by mnie poznać oraz pomóc mi odgonić od siebie jej chłopaka. Nie chciał za wszelką cenę wracać tłumacząc, że jest mi potrzebny. Może i był, ale i tak już wiele wtedy zrobił, że nie mogłam dłużej już go tak wykorzystywać. Są dla mnie jak najbliższa rodzina i dziękuje, że los postawił ich na mojej drodze.
-Masz czas wyjść na lunch? –spytał wskazując kciukiem w stronę wyjścia.
Nie zastanawiałam się długo i szybko odpowiedziałam, że mam. Dla niego, zawsze. Musze się nim nacieszyć, zanim wróci do LA. Podbiegłam do biurka, łapiąc z niego torebkę i potrzebne mi rzeczy. Usłyszałam śmiech Lachowskiego i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem, na co wskazał palcem na moje stopy. Opuściłam głowę i przypomniało mi się nagle, że nie mam butów. Pacnęłam się w czoło z otwartej ręki i poszukałam moich botków. Założyłam je z prędkością światła, a jeszcze szybciej wyszliśmy z firmy. Krzyknęłam jeszcze Meg, że ma spisywać telefony do mnie i poinformować Matt’a o moim wyjściu na lunch.
Poszliśmy do naszej ulubionej knajpki na końcu ulicy gdzie znajdowała się firma. Mają tu świetne sałatki z kurczakiem oraz kanapki. Zwykle przychodzę tu właśnie z Francesco lub z mentorem, gdy chcemy porozmawiać szczere, bez obawy, że któryś z pracowników nam nagle przerwie.
Cholernie się cieszyłam móc znów pogadać i nadrobić stracony czas z brunetem, jednak długo się nie cieszyłam, kiedy przed knajpą zaleźli się papparazi. Na dadzą człowiekowi odsapnąć nawet na chwilę.
-Znudzi im się szybko i znajdą inny temat.- mówił zajadając się swoją potrawą z kurczakiem curry.
Westchnęłam, grzebiąc widelcem w sałatce. Nie wiedziałam kompletnie co mu na to odpowiedzieć. Po części miał rację, jeśli tylko nie będę się wychylać. Ale czy ja przypadkiem tego nie robię? Siedzę sobie właśnie w knajpie z Francesco Lachowskim, super top modelem o którego wszyscy się biją. Na dodatek brunet nie odpuścił sobie żartów na temat jak wypadnie na zdjęciach ze mną, wymyślając do nich już nagłówki w gazetach. On jest nienormalny, ale rozbawił mnie tym trochę. Jedynie z nim mogę szczerze porozmawiać. Wysłucha, poradzi, pocieszy. Nigdy nie zdradził, ani jednej mojej tajemnicy, a sporo już mu nagadałam.
-Ty potrzebujesz urlopu. – stwierdził, kiedy nie roześmiałam się z jego kolejnego żartu.
Byłam wpatrzona w ruch uliczny za oknem. Normalni ludzie, którzy żyli bez ogona papparazi. Kiedyś tego nie doceniałam, teraz mi tego brakuje.
-Nie mam na to czasu. – odpowiedziałam, łapiąc za szklankę sokiem pomarańczowym.
Westchnął głośno, kończąc swoje danie, a ja już nic się nie odezwałam.



Przed godziną 20 do biura wszedł Matthew . Uśmiechnęłam się do niego przyjaźnie i wróciłam do projektu. Skupiałam się jak ołówek zostawał na kartce linie z których powstała nagle sylwetka. Pamiętam jak byłam mniejsza, miałam problemy z rysowaniem sylwetek, zawsze jedna noga była dłuższa lub grubsza od drugiej.
Nagle przed moimi oczami znalazła się koperta z moim imieniem i nazwiskiem. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na szefa, który tylko kiwnął głową bym otworzyła. Wzięłam ją w ręce i sprawnym ruchem wyciągnęłam całą zawartość. Były to bilety do Los Angeles. Podniosłam głowę, kierując pytający wzrok w stronę Matt’a.
-Odpocznij i baw się dobrze. –powiedział spokojnie i nachylił się nad biurkiem, składając pocałunek na moim czole.
Tkwiłam w szoku jeszcze długo po tym jak mentor wyszedł. Najpierw Francisco mi mówi o urlopie, a później dostaje bilety od Williamson’a, który życzy mi dobrej zabawy. Uknuli to przed de mną czy co? W kopercie zauważyłam coś jeszcze. Wzięłam mały skrawek papieru pomiędzy palce i rozwinęłam rozpoznając pismo Lachowskiego.

„Widzimy się na lotnisku. – FL xo”

Uśmiechnęłam się pod nosem chowając bilet z powrotem do koperty. Usiadłam wygodniej na fotelu patrząc prosto na nią i zastanawiając się nad wyjazdem. W sumie, może i rzeczywiście dobrze mi by zrobił. Przerwa od ciągłego myślenia nad nową kolekcją i wrócić ze świeżymi, lepszymi pomysłami. Beztroskie opalanie się przy basenie i popijanie drinków. Mmm. Kusząca propozycja. Dodatkowo do Miasta Aniołów. Kluby, imprezy, szaleństwo. Marzę by się oderwać od tego wszystkiego już od dawna. Jest szansa, Moo. Korzystaj! –w moim umyśle aż krzyczało. I tak zrobię. Pojadę, wyszaleję się i wrócę. Oo, już w głowie mam plan co do poszczególnych dni.
Wstałam z fotela, pakując do torebki wszystko co mi potrzebnie, nie zapominając o kopercie. Złapałam za paski i poprawiając jeansową kurtkę wyszłam z firmy.

W dzień wylotu.
Tak jak się umówiliśmy z Francisco byliśmy na lotnisku dokładnie godzinę przed wylotem. Byłam mega podekscytowana wyjazdem. Wakacje, wakacje, wakacje! Skakałam jak małe dziecko, a  Fran ciągle mnie uspokajał mówiąc, że zachowuje się jak dziecko. Byłam przecież jego młodszą siostrzyczką. Jak inaczej miałam się zachowywać? Chichotałam ciągle, nawet reporterzy mi tego nie popsuli, a niektórzy sypali w moją stronę wiele obraźliwych ksywek. Nie zwracałam na nich uwagi, a bardziej na to co mówi do mnie Lachowski, przytulając się do niego od czasu do czasu i odpowiadając na pytania. Jestem mu wdzięczna, że zabierze mnie z tego syfu. Z chęcią wrócę do starych nawyków. Uchlać się, aż nie będzie mi się chciało kogoś zaliczyć. Znaleźć bezbronną ofiarę i zaciągnąć do łóżka. Później rano udawać, że nic się nie stało i żyć dalej. Już widzę te nagłówki w gazetach jak nieodpowiedzialnie się zachowuje i tak dalej. Tak jak mówi Lachowski nie powinnam się przejmować co o mnie piszą, lecz cieszyć, że jestem w centrum uwagi i tyle osób poświęca swój czas dla mnie. Ma kompletną rację. Oni nie mają swojego życia, więc urozmaicę je swoim.



Po długim locie i podróży taksówką do hotelu, kiedy przekroczyłam jego próg ciesząc widoki pięknym holem w stylu Los Angeles. Przepych i bogactwo. Ciemna czerwień na ścianach ze złotymi  wzorami oraz dębowa podłoga. Wszystko łączyło się w świetną jedną całość. Podeszłam do recepcji podając swoje dane i odbierając kartę-klucz do pokoju. Mam ochotę teraz położyć się i odpocząć po długiej podróży, więc szybko poszłam w stronę windy.  Przeszukując torebkę za telefonem, ponieważ miałam zadzwonić do Matthew’a , by poinformować o tym, że bezpiecznie dotarłam do hotelu. Wybrałam numer, który miałam na szybkim wybieraniu i przyłożyłam telefon do ucha, czekając aż odbierze. Po dwóch sygnałach usłyszałam jego głos, brzmiał jakby kamień spadł mu z serca. Zawsze kiedy gdzieś jadę na jakieś pokazy poza granice sama, to panikuje jak nigdy. Wiem, że jestem dla niego ważna i martwi się o mnie, ale jest gorszy niż moja mama, a ona tak często nie dzwoni jak on. Właśnie, musiała bym do niej zadzwonić. Stęskniłam się za jej głosem i za siostrami.
Drzwi windy się otworzyły, a ja skupiona na rozmowie weszłam do niej mijając się z jakimiś ludźmi, wcisnęłam guzik na moje piętro. Odstawiłam walizkę i podniosłam wzrok, by przyjrzeć się jak drzwi się zamykają.
Momentalnie zamarłam, a mój wzrok był wbity w Harry’ego, który ze zdziwieniem się mi przygląda. Ja też byłam w totalnym szoku. Z całego świata, każdego miasta na tej planecie musiał przyjechać właśnie tu, w tym samym momencie kiedy ja. To się chyba nazywa pech, albo przekleństwo. Zanim drzwi się zamknęły, widziałam jak robi krok w ich stronę, starając się je zatrzymać. Odetchnęłam z ulgą, kiedy nie zdążył. Oparłam się plecami o ścianę za mną głęboko wzdychając, a po chwili doszedł do mnie zmartwiony głos mentora po drugiej stronie połączenia. Odpowiedziałam szybko informując go o zmęczeniu. Zrozumiał mnie i pożegnaliśmy się.

Następnego dnia, po długiej nadzwyczaj spokojnej nocy postanowiłam pójść na basen. Dziś ‘Dzień Lenistwa’. Mając na sobie łososiowe bikini i długą białą tunikę, wyszłam z pokoju, poprawiając biały duży kapelusz na mojej głowie. Zeszłam na dół i radosnym krokiem, mając jednocześnie w uszach słuchawki z których rozbrzmiewała piosenka „Dare (La la la)” Shakiry, udałam się na basen. Wybrałam jeden z lepszych leżaków, odkładając koło niego torebkę. Odetchnęłam głęboko, siadając na nim i poprawiając włosy, uważając by słuchawki nie wyleciały mi z uszów. Byłam w siódmym niebie czując, że mogę się teraz wylegiwać  i nie przejmować się projektami, krawcowymi i innymi sprawami w firmie. Ułożyłam się wygodnie, gdy nagle dostałam wiadomość.

OD Francisco L.:
„Będziemy za godzinę w twoim hotelu. Stella się stęskniła. J

DO Francisco L.:
„Jestem przy basenie. Czekam na was. xx”


Czekając na gołąbeczki, przeglądałam różne strony internetowe, czytając najświeższe ploteczki unikając tych o mnie. Nie chciałam sobie popsuć humoru. Pittbull znów z kimś nagrał piosenkę, Jenifer Lopez ze swoim mężem na gali i wiele, wiele innych newes’ów, które niektóre miały potwierdzenie, a niektóre iście wyssane z palca. Przejrzałam jeszcze twettera, ignorując piszących do mnie ludzi o follow back, czy by sobie ulżyć i powyzywać mnie od suk oraz kurw. W sumie kurwa też człowiek. Zachichotałam pod nosem, przesuwając palcem po ekranie szukając czegoś co mnie zainteresuje. Przejrzałam profile Danielle Peazer, mojej idolki od nie pamiętnych lat, Little Mix, TopShop i tym podobnych. Zastanawiałam się czy nie iść na festiwal w czwartek, bo to akurat Dzień Szczęścia. Pasowało by to tego, ten klimat i w ogóle. Pójdę z Farnem i Stellą, na pewno nie odmówią, a jutro chciałabym iść z dziewczyną na zakupy. Tak, tak. Jutro ‘Dzień Zakupów’. Na samą myśl mam wielki uśmiech na twarzy.
Nim się spostrzegłam minęła godzina, a ja usłyszałam pisk jakieś dziewczyny. Wyciągnęłam słuchawkę, podnosząc głowę i przyglądając się jak brunetka o brązowych oczach, mocno opalonej karnacji, mojego wzrostu, podchodzi do mnie z rozłożonymi ramionami. To właśnie Stella. Uśmiechnęłam się szeroko i odkładając telefon, wstałam rzucając się na szyję dziewczyny i mocno ściskając. Jednak coś mi nie pasowało, a jej zaokrąglony brzuch. Czyżby przytyła? Nie, ona jest przecież modelką nie pozwoliła by sobie teraz na przytycie, zbyt długo pracowała na tą sylwetkę. Zmarszczyłam brwi patrząc na brunetkę, a po chwili znalazł się Lachowski witając się pocałunkiem w policzek. Objął swoją dziewczynę w pasie i zaproponował byśmy usiedli. Znów zajęłam miejsce na leżaku, będąc nie świadoma tego co mają mi do powiedzenia.  Przyglądałam się im bardzo uważnie, czekając aż zabiorą głos. Fran pomasował dłonią brzuch dziewczyny, jakby to było jego największe szczęście. Chwila!
-Stella jest w ciąży. – na jego słowa normalnie zdębiałam.
Byłam w tak pozytywnym szoku, że nie mogłam się ruszyć. Po chwili, kiedy ochłonęłam, a oni czekali na moją reakcje, wybuchłam wielkim szczęściem. Klasnęłam w dłonie i tupiąc nogami piszczałam cicho jak dziecko, które dostało największego lizaka w życiu. Nie mogłam się opanować.
-Czemu teraz mi to mówisz?! – po części byłam zła, że dopiero teraz mi to mówi. Miał tyle okazji wcześniej by choć o tym wspomnieć.
-Chcieliśmy Ci to powiedzieć wspólnie. –uśmiechnął się w ten swój czarujący sposób.
Wszystko ze mnie uszło, a zostało nie pohamowana radość. Wstałam z leżaka, rzucając się na nich i mocno przytulając. Gratulowałam im jak tylko mogłam, będąc  z nich dumna. Nikt jak oni nie zasługują na to dziecko i szczęście. Są dla mnie pięknym wzorem małżeństwa, tuż za moimi dziadkami. Rodzice nie mają za sobą szczęśliwego życia, ale nadal są razem i za to z siostrami im dziękujemy.
Kiedy wróciłam na leżak, zaczęłam wymyślać imię dla dziecka. Byłam tak podekscytowana, jakby to było moje własne. Para miała ze mnie niezły ubaw. Będę dla niego najlepszą ciocią jaką mógł by mieć. Będę dla niej lub niego projektować ciuszki. Ey, ale to nie jest głupi pomysł. Kolekcja dziecięca. Hm.. Chciałam wziąć blok, który wzięłam ze sobą, ale nagle powstrzymał mnie Lachowski, przypominając o zasadzie ‘zero pracy na urlopie’. Westchnęłam, ale się posłuchałam. Boziu, już wyobrażam sobie ich jako rodziców. Coś pięknego.

Dzień Zakupów jest tak wystrzałowy, że chyba go nie zapomnę do końca życia. Jestem obwieszona już torbami i ledwo je trzymam, ale i tak nadal wchodzimy do następnych sklepów, przymierzając i kupując nowe ubrania. Czuje, że zaraz dostanę limitu na karcie, ale nie przejmowałam się z tym. Ze Stellą widzę się raz na parę miesięcy, chce się nią nacieszyć, póki jestem w LA. Najlepszym moim zakupem jest jak na razie czarny komplet ze złotymi zdobieniami, w którym się normalnie zakochałam i nie mogę się doczekać okazji, by go założyć.



Nagle zauważyłam sklep ze zabawkami. Oczy mi rozbłysły i siłą wciągnęłam dziewczynę do sklepu. Zaśmiałyśmy się jednoczenie, najpierw przeglądając różne lalki i wspominając, jakie były one za naszych czasów, następnie przechodząc do pluszaków. Stella na początku wzięła ogromnego konika i udawała, że na nim jeździ, z czego nie mogłam pohamować śmiechu. Ta dziewczyna ma być za 4 miesiące matką, a zachowuje się gorzej niż ja. Nagrywałam ją kiedy się wygłupiała. Pokaże je Lachowskiemu. Ciekawe jak na to zareaguje? Będzie zabawnie, to na pewno. Przeglądając nadal misie, nagle w oczy rzucił mi się słodki brązowy piesek, z dużymi uszkami. Wyglądał jak prawdziwy, a jaki jest mięciutki. Przejechałam dłonią po  grzbiecie misia i przyglądałam się mu uważnie wyobrażając sobie, że nagle zaczyna merdać okonkiem i radośnie szczekać. Przypominał mi moją suczkę z dzieciństwa, wabiła Misia. Mało oryginalne imię, ale pasowało do niej. Uwielbiała się tulić i być w centrum uwagi. Żaden inny pies nie miał prawa przebywać obok nas, ani my mnie miałyśmy żadnego głaskać. Zazdrośnica jedna. Strasznie za nią tęsknie.
Stella zaproponowała, żebyśmy już wracały, bo ją nogi i krzyż zaczął boleć. Zgodziłam się i wróciłyśmy, każda do swojego miejsca pobytu. Ona do domu, a ja do hotelu. Byłam mega zadowolona z zakupów i nawet wiem co jutro założę na ‘Dzień Szaleństwa’. Będzie szał na całego. Już dawno nie uśmiechałam się z byle powodu. Czułam jak policzki mnie bolą, ale ignorowałam to. Po prostu nie mogłam przestać.

Dziś ‘Dzień Szaleństwa’, czyli kluby nocne, tańce i alkohol lejący się litrami. To jednak dopiero wieczorem, a do tego czasu spędzę czas na basenie. Nowe, wczoraj kupione czarne bikini, leżało świetnie i było bardzo wygodnie, z czym miałam obawy, ale jednak się myliłam. Jeszcze na siebie założyłam zwiewną kwiatową sukienkę i byłam gotowa.
Weszłam na zewnątrz, najpierw kierując się do baru zamówić sobie ulubioną Margaritę. Kiedy barman odebrał ode mnie zamówienie i wziął się za robienie, ja szukałam portfela w torebce, kiedy na moim ramieniu pojawiła się czyjaś dłoń, zmuszając mnie bym zaprzestała czynności. Podniosłam głowę, by sprawdzić owego ktościa, który mnie zatrzymał. Gość wyglądał jak z jakiegoś magazynu. Karnacja perfekcyjnie opalona, niebieskie oczy błyszczały od sexapilu, a ciemno blond włosy opadały na czoło. Umięśnione lewe ramie było pokryte tatuażami. Cholernie, przyjemny widok dla oka.
-Na mój koszt. – mrugnął do mnie prawym okiem, pokazując przy tym rząd śnieżnobiałych zębów.
Wyciągnęłam rękę z torebki, by poprawić sobie włosy, zaczesując je do tyłu i przyjaźnie uśmiechając się do chłopaka. Z chęcią, bym go teraz zaciągnęła do pokoju, ale najpierw niech się wykaże. Zobaczymy jaki to typ.
-Jestem Ken. – próbowałam powstrzymać głośny śmiech.
Sorry, ale nie dość, że wygląda jak jakaś lalka, to jeszcze ma imię po lalce Barbie. Dusiłam wszystko w sobie, więc wzięłam jeden głęboki wdech i wyciągnęłam rękę w stronę chłopaka, by uścisnąć jego dłoń.
-Moni. –uśmiechnęłam się kokietująco.
Podniósł moją dłoń do ust i ucałował kostki. Pierwsza cecha : romantyk. Jedziemy dalej.
Dostałam swój napój, a blondas zapłacił. Pociągnęłam trochę przez słomkę Margarity, trzymając szklankę w dłoni. Schłodziło mnie troszkę, co nawet dobrze, bo dziś słońce praży jak szalone. Jednak taką pogodę uwielbiam, można się byczyć i opalać.
Zaproponowałam, byśmy usiedli, na co się zgodził. Rozejrzałam się wokół basenu, szukając wolnych leżaków. Kiedy znalazłam podeszłam do nich i odstawiłam napój na stolik obok, a torebkę pod niego. Czułam, jak chłopak przygląda mi się uważnie, nie tylko mojej całej osobie, a i również  tyłkowi i nogom. Oni zawsze się musza na to patrzeć jak idę tyłem do nich? Wiem, że wtedy moje oczy są poza zasięgiem, ale nie mógłby patrzeć gdzie indziej?
Przysiadłam na meblu, zaczynając rozmowę z Ken’em. Najpierw pytania na jak długo przyjechał do LA i tym podobne, przechodząc przez zainteresowania, aż po historie z imprez. Wydaje się być mega zabawnym chłopakiem, a u mnie to plus. Starał się wklejać w swoje wypowiedzi, kiepskie teksty na podryw lub by sobie schlebić komplementował, którąś część mojego ciała. Najczęściej nóg. Nie wydawał się zbyt inteligentny, ale ważne, żeby był w ‘tych’ sprawach dobry.
Po godzinie takiej rozmowy i leżenia w bez ruchu, zrobiło mi się potwornie gorąco, więc postanowiłam zdjąć, chociaż sukienkę. Wstałam odpinając guziki. Oczywiście spytałam Ken’a, czy nie obrazi się jak ją zdejmę. Od razu zaprzeczył uważnie się mi przyglądając. Przerzuciłam materiał przez oparcie leżaka i znów się na nim położyłam, chłonąc promienie słońca na całym ciałem. Chłopak dość długo się nie odzywał, więc pomachałam mu ręką przed twarzą na co się ocknął.
-Gorąco się zrobiło. – powiedział lekko skłopotany.
Zachichotałam cicho wiedząc co spowodowało jego zamieszanie.
Kiwnęłam potakująco głową i odgarnęłam swoje włosy do tyłu, by mi nie przeszkadzały. Chłopak nagle wstał i zaproponował pływanie. Skrzywiłam się. Ja nie potrafię pływać i szczerze bałam się w ogóle wejść do basenu. Starałam się jakoś delikatnie mu to wytłumaczyć, ale nawet nie zdążyłam powiedzieć słowa, kiedy złapał mnie w pasie, przerzucając sobie przez ramię. Krzyczałam, żeby mnie puścił, że nie umiem pływać, ale było już za późno. Po kilku sekundach uderzyłam w zimną taflę wody idąc na dno.
_________________________________________________________________________________
Harry

Oderwałem się od rozmowy z kumplem, kiedy usłyszałem krzyki. Znajomy głos od razu zwrócił moją uwagę i zacząłem się rozglądać po basenie szukając źródła hałasu, czyli Moni. Zauważyłem, jak jakiś wycięty jak z magazynu playboy’a facet, którego slipy mocno uciskają jego krocze, trzyma brunetkę przerzuconą przez ramię i kieruje się do basenu. Ja pierdole, jak można w takim czymś chodzić, to nie komfortowe. Może ma małego i próbuje to jakość bardziej podkreślić. Nie no, współczuje mu. 
Nagle chłopak wrzucił Moni do basenu. Czy on, do cholery, nie słyszał co ona krzyczy? Pojebało go do reszty? Było sobie trzeba założyć jeszcze mniejsze te slipy, może krew by dopłynęła. Wstałem szybko z leżaka, biegnąc do basenu i od razu do niego wskakując. Liczy się każda sekunda. Odnalazłem ją pod wodą, jak próbowała wydostać się na powierzchnie szarpiąc się we wszystkie strony. Złapałem ją w tali i sprawnym ruchem wydostałem nas na powierzchnię. Zaczerpnąłem powietrza, a brunetka krztusząc się wypluwała wodę z ust. Przetarła dłońmi twarz, odgarniając nadmiar wody z oczu i włosy do tyłu. Wtedy w końcu na mnie spojrzała. Była zaskoczona, co mnie nie dziwiło. Pewnie myślała, że uratuje ją ta ciota, który właśnie do nas podpływa, przepraszając jak skruszony piesek i tłumacząc się, że nie do końca usłyszał i zrozumiał co do niego mówiła. Prychnąłem pod nosem, kiedy posłała mu złowrogie spojrzenie. Chciał się pewnie przypodobać, ale mu nie wyszło za specjalnie. Cienias. W sumie to dobrze, jednego kretyna przy niej mniej. Odpłynął do nas, a ja nadal trzymałem dziewczynę, przyglądając się jej jak poprawia włosy. Chciała usiąść na brzegu, więc podpłynąłem do niego i pomogłem jej zająć miejsce. Nie mogłem oderwać wzroku od jej bikini. Czarny tak świetnie do niej pasuje, na dodatek tylko bardziej podkreśla jej biust, do którego powoli traciłem głowę. Śledziłem każdy jej oddech, dopóki nie przerzuciła włosów na jedno ramię. Spojrzałem na jej twarz, która nadal ukazywała jeszcze przerażenie i szok.
-Wszystko w porządku? – spytałem, opierając dłonie po obu stronach jej ciała.
-Tak- kiwnęła głową i spojrzała mi prosto w oczy. Zrobiło mi się bardziej gorąco, a byłem przecież cały czas w wodzie. – Dziękuje. – ledwo to dostrzegłem, ale jej kąciku ust się uniósł.
Uśmiechnąłem się, przybliżając się bliżej dziewczyny, na co ona bardziej pochyliła się w moją stronę, opierając się łokciami o kolana. Jej piersi, bardziej się wyeksponowały, na co aż zaczerpnąłem więcej powietrza. Chciałbym móc tak na nie patrzeć godzinami, przy okazji wydłużając sobie życie, ale opanowałem się i spojrzałem na twarz dziewczyny.
-Mogłabyś lepiej dobierać sobie kandydatów…- uniosła brew w górę, ze zdziwienia na moje słowa, a ja kontynuowałem.- takich którzy nie próbują Cię na przykład zabić. – zaśmiałem się.
Moni również, spuszczając głowę i kręcąc nią w rozbawieniu.
-Masz rację. – podniosła głowę, mrugając do mnie lewym okiem.
Wyciągnęła nogi z wody i wstała, a ja byłem z szokowany jej postępowaniem.
-Gdzie idziesz? –spytałem szybko.
-Szukać lepszych kandydatów. –odpowiedziała z uśmiechem, okrążając basen i kierując się do swojego leżaka.
Ey, ale mi nie o to chodziło, nawet nie dała mi dokończyć. Chciałem ją uświadomić, że idealnym byłym ja. Tylko ja potrafię jej dać to czego chce. Oszukuje sama siebie, mówiąc że tak nie jest. Jakby tak nie było, nie wpuściła by mnie do swojego domu. Ta dziewczyna jest bardziej pokręcona niż jakakolwiek, którą spotkałem, co sprawia, że chce ją coraz bardziej. Mieć ją na własność i czuć zazdrość innych ciot, którzy próbowali ją zdobyć. Cholera, dziś tak łatwo nie odpuszczę.
Wyszedłem szybko z basenu, zagradzając jej drogę do leżaka.
-Może nie trzeba szukać?- spytałem, na co prychnęła pod nosem, mijając mnie. Tak rozbawiło ją moje pytanie?
Wyciągnęła z torebki ręcznik i zaczęła osuszać swoje ciało. Postanowiłem poczekać na odpowiedz na moje pytanie, więc usiadłem na leżaku, przyglądając się dziewczynie. Spojrzała na mnie kątem oka, po czym przewróciła oczami. Udawałem, że tego nie widziałem i nadal czekam na jakikolwiek odzew ze strony dziewczyny.
-Będziesz tak siedział i się gapił? –złapała za kwiatowy materiał i założyła go na ramiona, po czym zapinała go z przodu guzikami.
-Miłe widoki, więc jeszcze trochę posiedzę. –uśmiechnąłem się szeroko.
Widząc, że dziewczyna już ma mnie dość, przez zaczerpnięcie sporej ilości powietrza i biorąc swoją torebkę, postanowiłem wstać. Złapałem ją za rękę, zanim zdążyła mi uciec.
-Jeszcze się zobaczymy, księżniczko. –pochyliłem się w jej stronę i musnąłem jej policzek.
Stała jeszcze chwilę lekko osłupiała, a ja puściłem ją i wróciłem do kumpli.
Dziś wieczorem ją jeszcze dopadnę i pokaże, że to jest moja. Tylko i wyłącznie. Nie znoszę się dzielić, więc mam nadzieje, że już więcej obok niej nie pojawi się żaden facet. Chciałbym jej też pokazać, że nie tylko jestem dobry w tych sprawach, bo jestem, ale też, że na mnie może polegać. Prosić o pomoc, czy chociażby się wygadać. Zależy mi na niej trochę więcej niż tak jak jej wcześniejszym facetom. Mam nadzieje, że nigdzie nie wychodzi. Choć warto by się ubezpieczyć, gdyby jednak się gdzieś wybierała. Nie miałem żadnego pomysłu, aż jeden z moich towarzyszy nie zaproponował mi pomocy. Zna tu podobno boy’a hotelowego i mógłby się z nim zgadać. To był najlepszy pomysł na świecie!
-Jestem ci dłużny piwo. –stwierdziłem.
-Nie ma sprawy. I nie szczerz się już tak, bo to wygląda przerażająco. –zaśmiał się jak i ja z resztą chłopaków.

Kiedy dowiedziałem się o wyjściu Moni do klubu, od razu zacząłem się szykować do wyjścia. Ubrałem na siebie ulubione czarne wytarte spodnie, do tego biała luźna bluzka na szerokich ramkach i czarna marynarka. Luźno i stylowo, cały ja. Wyciągnąłem naszyjnik z krzyżem spod bluzki, po czym sięgnąłem po perfum, psikając nim ze dwa razy. Puściłem oczko do swojego odbicia, jak to miałem zwyczaju i szybko wyszedłem z pokoju. W sms przeczytałem konkretną nazwę klubu, podając ją taksówkarzowi. Zawiózł mnie tam w nie całe 15 minut. Zapłaciłem i przyjrzałem się otoczeniu. Wielki neon nad wejściem świecił najjaśniej jak mógł, głosząc nazwę najpopularniejszego klubu Boulevard3 w całym Los Angeles. Ma dziewczyna gust co do imprez i sporą kwotę na karcie, to najdroższy klub w mieście. Oczywiście przed wejściem, zauważyło mnie kilka fotoreporterów, ale minąłem ich i wszedłem do klubu. Jestem Styles, nie muszę czekać w kolejce na imprezę. Rozejrzałem się po klubie, widząc mnóstwo ludzi tańczących na parkiecie, lub próbujący dostać jakiś napój wysoko procentowy. Biedni barmani i barmanki, bo zauważyłem 2 długowłose brunetki stojące za ladą, nie mogą wyrobić z wielkością zamówień.  Podszedłem i zająłem miejsce jak na razie czekając i pozwalając im na spokojne opanowanie spragnionych debili. Jednak nie czekałem długo, bo po minucie podeszła do mnie jedna z barmanek, pytając o zamówienie. Uśmiechała się szeroko, pokazując swoje perłowe zęby i dołeczki w policzkach. Wyglądałaby na słodką dziewczynę, gdyby nie te sztuczne piersi, które próbują jej wylecieć ze stanika oraz spora ilość tatuaży na przed ramieniu. Odwzajemniłem uśmiech i poprosiłem o whisky z lodem. Bezgranicznie potrzebowałem teraz ochłody, mimo późnej pory na zewnątrz nadal było gorąco, a w klubie jeszcze gorzej. Dostałem swoje zamówienie i od razu położyłem banknot na ladzie. Wzięła go i ruszyła obsługiwać dalej klientów. Obróciłem się tyłem do lady, mając dobrą widoczność na cały klub, choć lepszy był by z góry. Spojrzałem na balkon, który był w prawie pusty. Długo się nie zastanawiając i trzymając szklankę w rękach, wszedłem po schodach. Obserwowałem każdą twarz, szukając tej odpowiedniej. Z delikatnymi rysami, otulonymi długimi brązowymi włosami oraz niebieskimi jak bezchmurne niebo oczami. Jeśli chłopacy podali mi złą nazwę klubu, to będę mega wkurwiony, że tłukłem się tu na próżno.
W końcu ją zauważyłem. Dopiero weszła do klubu w otoczeniu kilku dziewczyn. Wraz z jedną blondynką zaczęła radośnie podrygiwać w rytm dudniącej muzyki, a inne laski próbowały coś między sobą uzgodnić. Zapatrzyłem się na brunetkę w pięknej dopasowanej białej w przeróżne wzroki sukience, kończącą się ledwo pod pośladkami. Wygląda mega sexownie i cholera był bym idiotą gdyby nie docenić takiego ciała. Usłyszałem gwizd. Odwróciłem głowę, szukając skąd dobiegał głos. Jakiś typ machał do dziewczyn, wołając do swojego stolika. Kurwa, dopiero co weszła, a już jest obok niej niezłe zamieszanie. Zamknąć ją w 4 ścianach i nie pokazywać światłu dziennemu. Mieć tylko dla siebie. Obróciłem się tyłem do barierki, upijając łyk swojego whisky i kątem oka spoglądając na bar, do którego podeszły dziewczyny. Jak na razie brunetka nie zauważyła mojej osoby i miałem nadzieje, że dam radę jeszcze taki pozostać przez jakiś czas. Zastanawiam się, czy te laski z którymi przyszła mają dla niej jakiekolwiek znaczenie jak tamte ze zdjęcia. Z tamtego, z którego miała ten prawdziwy, piękny duży uśmiech, który sięgał aż do oczu. Miałem nadzieje, uda mi się go w przyszłości wywołać, będę się starał o tę dziewczynę, choćbym i miał stoczyć z jakimś typem bójkę.
Moja szklanka stała się pusta, więc odłożyłem ją na stolik niedaleko mnie i odwróciłem się przodem do parkietu. Wiele osób tańczyło w rytm muzyki, ocierając się o siebie lub wpadając, nie będąc już w stanie stać o własnych nogach, a mimo, że noc dopiero młoda. Jednak mój wzrok utkwił tylko na jednym zgrabnym tyłeczku, który z gracją się kręcił, powodując u mnie suchość w gardle. Żałuje, że whisky mi się skończyło. Oblizałem spierzchniętą wargę, od razu chwytając ją w zęby, próbując się powstrzymać i nie zejść na dół. Położyć dłoni na jej biodrach, czuć jej bliskość oraz słodki woń białej ambry oraz drzewnych nut Cashmeranu, otulonymi świetlistym jaśminem sambac, czyli perfum Thierry Mugler Alien. Skąd wiem? Mam nosa do perfum. Rozpoznaje je dość szybko. Brunetka nimi trafiła w sedno. Uwielbiałem te mieszankę i wręcz miękną kolana gdy to czuje. Zawsze sobie powtarzałem, że jak znajdę dziewczynę, która pachnie tą wodą perfumowaną, ożenię się z nią. I znalazłem, stoi kilka metrów ode mnie, oddając się muzyce, eksponując każdym ruchem swoje piękne zgrabne i kuszące ciało.
-Może jeszcze szklanka whisky?- odwróciłem głowę, skąd dobiegał przekrzykujący muzykę odgłos.
Zauważyłem znów te samą barmankę, tym razem z tacą i kilkoma pustymi szklankami. Spojrzałem na stolik, gdzie odłożyłem swoją. Nie było jej, więc musiała ją już zabrać. Nie sądziłem, że w takim klubie, chodzą też kelnerki, a alkohol bardziej załatwia się fatygując i przeciskając się do baru.
-Po proszę. –stwierdziłem, kiwając głową.
Uśmiechnęła się znów w ten sam sposób i minęła mnie, schodząc po schodach do baru.
Jakoś większość dziewczyn pożarła by mnie żywcem, gdyby się dowiedzieli kim jestem. No bo to przecież sławny Harry Styles. Członek najpopularniejszego boysbendu na świecie, który ma miliardy na koncie, świetną willę, samochody, motory, cokolwiek czego zapragnie oraz piszczące i krzyczące, że aż uszy bolą, dziewczyny. Ta barmanka była jakaś dziwna. Nawet nie próbowała kusić swoim biustem, czy nawet całkiem ładnymi brązowymi oczami. Przyglądałem się jej chwile, kiedy wracała z drinkiem dla mnie. Zrobiliśmy wymianę, podziękowałem i umoczyłem usta w szkarłatnym napoju. Moje gardło przestało być suche, a teraz przyjemnie paliło.
-Radziłabym, żebyś przestał tu stać jak kołek…- spojrzałem znów na barmankę, zdziwiony faktem, że nie odeszła. – i podszedł do niej w końcu, zanim tamten koleś – wskazała palcem na chłopaka, który nagle pojawił się koło brunetki, kładąc na niej swoje obleśne łapska – zaciągnie ją do łóżka.
Spojrzałem znów na barmankę. Czemu zwróciła mi na to uwagę? Jednak nie miałem ochoty dłużej się nad tym zastanawiać, więc kiedy tylko dziewczyna zniknęła w tłumie, wypiłem resztę whisky, odkładając szklankę na stolik i zszedłem ze schodów, nie spuszczając oczu z Moni. Wyglądała jakby wcale nie przeszkadzał jej fakt, że facet jest totalnie schlany i mocno trzyma ręce na jej pośladkach. We mnie natomiast się gotowało. Jak wspominałem nie znoszę się dzielić, a ona jest moja. Moja od czasu New Yorku. Zacisnąłem mocno pięści i podszedłem do tańczącej dwójki. Facet był o parę centymetrów ode mnie niższy. Naprawdę się cieszę ze swojego wzrostu, wystarczy czasami tylko on, groźniejsza mina i wszyscy uciekają.
Odchrząknąłem, na co koleś zwrócił swoją uwagę na mnie. Zmarszczyłem brwi, będąc wkurwiony na to jak próbował dostać się do jej szyi. Ja mam prawo tylko ją tam całować. Zabrał z niej łapska, na co ona się odwróciła, a ja zostałem nie wzruszony, gromiąc chłopaka wzrokiem.
-Radzę spierdalać. –warknąłem i objąłem dziewczynę w pasie, przyciskając do siebie. - Ona jest moja.
Momentalnie się wycofał, podnosząc ręce w obronnym geście.
Spojrzałem na dziewczynę, która przygląda mi się z przerażeniem w oczach. Czułem od niej kuszącą woń perfum, wymieszaną z lekką nutą wypitego alkoholu. Uniosłem jeden kącik ust, delikatnie opuszkami palców przejeżdżając po jej policzku, by zgarnąć włosy za ucho.
-Cześć, piękna.- przybliżyłem bardziej nasze twarze i smyrnąłem nosem o jej. –Tęskniłaś?
Drżała, kiedy moje dłonie badały strukturę sukienki na jej biodrach i schodziły coraz niżej. Ustami zacząłem wyznaczać ścieżkę delikatnych muśnięć, zaczynając od kącika ust, przez szyję do ramienia. Jej drobna dłoń zacisnęła się na brzegu mojej marynarki, a głowa lekko odchyliła dając mi lepszy dostęp. Kiedy ma już lekko wypite jest znacznie łatwiejsza, co ułatwia mi sprawę. Zacisnąłem dłonie na jej pośladkach, a pod płatkiem jej ucha zrobiłem soczystą malinkę. Znak, że jest moja. Jęknęła i lekko się odchyliła próbując się ode mnie odsunąć. Nie pozwoliłem jednak na to, łapiąc ją za biodra.
-Puść mnie.- poprosiła, odpychając się rękami od mojego torsu.
-Posłuchaj mnie teraz uważnie.-złapałem za jej brodę i nakierowałem na siebie, by móc spojrzeć w jej oczy –Jesteś moja i nie życzę sobie kogokolwiek innego obok Ciebie.-mój ton był poważny.
Patrzyła na mnie z przerażeniem, szybko oddychając. Chciałem to inaczej zrobić, ale nadal buzuje we mnie złość, po tym jak tamten ją obmacywał. Tak, to zazdrość! Ta dziewczyna zawróciła mi w głowie, zaprzątając swoją osobą, każde moje myśli. Nie odpuszczę sobie, choćby miałbym się teraz bić z każdym w tym klubie.
Wyszarpnęła się z mojego uścisku, od razu schodząc z parkietu. Powinienem teraz za nią iść, czy dać jej ochłonąć? Najdziwniejsze z tego wszystkiego jest to, że nie dała mi z liścia, a tego się najbardziej spodziewałem. Patrzyłem jak brunetka bierze swoje rzeczy i wychodzi z klubu ignorując nawoływania dziewczyn z którymi przyszła. Dwie z nich, aż mnie zmierzyły wrogim spojrzeniem. Zignorowałem to i pokierowałem się do baru, od razu zamawiając kolejną kolejkę whisky. Położyłem banknot na ladzie i chwyciłem za szklankę, przechylając ją, by cała zawartość wylała mi się do gardła. Odkaszlnąłem czując drapanie.
-Ona nie zawsze taka była. –moje chwilowe zawieszenie wzroku na szklance przerwała znów ta barmanka.
Przeraża mnie powoli. Przed dosłownie sekundę temu stał chłopak, podając mi drinka. Spuściłem głowę jedyne na chwilę.
Zmarszczyłem brwi na jej słowa, analizując je parę razy.
-Skąd ją znasz? –spytałem kręcąc szklanką.
-Poznałam ją 2 lata temu przed jej pierwszym pokazem. Przyszła tu by się odstresować.
-Co miałaś na myśli, że nie zawsze taka była? –pochyliłem się bardziej nad barem, by móc ją słyszeć przy dudniącej muzyce.
Ludzie wokół mnie się przeciskali i przepychali, by dostać swoje zamówienie, ale ja nie miałem zamiaru stąd odejść dopóki nie dostanę odpowiedzi. Rozejrzała się na boki, łapiąc za szklankę i zaczynając ją wycierać ręcznikiem, który wyciągnęła z pod lady.
-Zaczęło się do nie dawno, kiedy alkohol już nie był wstanie zmniejszyć stresu. Znalazł się pierwszy lepszy koleś i tak się zaczęło. –zacisnąłem dłoń na szklance. Obraz Moni obściskującej się z innym powodował u mnie wrzenie. –Ostatnio mocno się pogubiła i martwi mnie, że jeśli sex już jej się znudzi sięgnie po coś innego. –powiedziała ze zmartwieniem, na co mi zapaliła się lampka.
Jeśli chodzi o narkotyki to nie mogę do tego dopuścić, by aż tak się stoczyła. Zmarnowała by wszystko nad czym ciężko pracowała. Jednak zainteresowało mnie to, czemu jakaś barmanka martwi się o dziewczynę, a nie jej znajomi. To jest dziwne.
-Dzięki. –wstałem szybko i udałem się kierunku wyjścia.
Na zewnątrz oślepił mnie blask mocnych fleszy. Przymrużyłem oczy  i cofnąłem się kilka kroków. Niech ich szlak!






1 komentarz:

  1. Hej, Twój szablon został już zrobiony i czeka na odbiór :)
    kropla-sztuki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń